Weekend spędziłam głównie na obijaniu się na
kanapie i tańczeniu z One Step <3 Jesteśmy zajebiści ! Poproszę
Nobla za skromność :3 Hahahaha. Ok, wracamy do normalnych rzeczy,
no tak PONIEDZIAŁEK. Szkoła. Masakra. Umyłam się, ubrałam,
naszykowałam torbę do szkoły, zjadłam śniadanie, czyli to co
zawsze rano a później szkoła.
Przez miesiąc nic się takiego nie działo, co piątek
jeździłam lub on do mnie na korepetycje. Powiem wam, że jak się
go lepiej pozna to jest cudnym chłopakiem... stop! Wróć!
Fajnym chłopakiem. I bardzo opiekuńczym, starszym bratem. Jego
rodzeństwo jest zaje...fajne.
W ogóle nie wspomnę o jego mamie. To nie kobieta
to anioł. Martwi się zarówno o Justin'a, Jazmyn, Jaxona ale
i o mnie i resztę. Nie mam pojęcia dlaczego o mnie... ale mniejsza.
Dzisiaj piątek, czyli jadę do Justin'a.
Doszłam tam po 10 minutach, niecałych nawet. Drzwi
otworzyła mi Pattie.
-Cześć Amy-Cześć Pattie
-Proszę wchodź – otworzyła szerzej drzwi – Justin jest w salonie
-Dzięki – uśmiechnęłam się. Jeszcze dobrze nie weszłam do domu a usłyszałam krzyk
-Amy! - Jazzy po chwili wisiała mi na szyi
-Cześć mała – pocałowałam ją w policzek i poprawiłam ją sobie na rękach. Po chwili Justin wszedł z Jaxon'em na baranach
-Hejka – powiedziałam
-Cześć – podszedł i pocałował mnie w policzek. Już się chyba nawet czerwona nie robię, przez te dwa tygodnie się przyzwyczaiłam.
-Amy – powiedział Jax i zaczął się wiercić.
-No już cię zdejmuję – Justin zdjął go, a on przytulił się do mojej nogi. Pogłaskałam go po głowie
-To idziemy się uczyć? -spytałam
-Nie. Dzisiaj bawicie się z nami – powiedziała stanowczo Jazmyn. Justin spojrzał na mnie. Wiedziałam o co mu chodzi, więc kiwnęłam głową na „tak”
-Hmm... No nie wiem – Justin pokręcił głową
-Juustiiinn- Jazzy wskoczyła mu na ręce – proszę, proszę, proszę
-A co za to dostanę? - ona cmoknęła go w policzek – hmm... no dobra – uśmiechnął się. Ja w międzyczasie wzięłam Jaxon'a na ręce.
-To co może na spacer? - zaproponowałam
-Jasne. Mamo! Idziemy na spacer z dzieciakami ! - krzyknął Justin
-Dobra tylko późno nie wróćcie! - odkrzyknęła bodajże z kuchni.
Poszliśmy do parku. Wyglądaliśmy mniej więcej tak:
Później dołączył do nas Jeremy. Z dzieciakami
na rękach podeszliśmy do niego.-Siema tato
-Cześć Justin – Przywitali się uściskiem
-Tato to jest... - nie dokończył bo przerwał mu jego ojciec
-Twoja dziewczyna? - uśmiechnął się do mnie a ja się zarumieniłam. Justin spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął a później na swojego tatę.
-Nie. To moja koleżanka
-No niech Ci będzie – puścił do mnie oczko – jestem Jeremy
-Amy. Miło pana poznać -uśmiechnęłam się do niego z Jazmyn na rękach
-Mów mi Jeremy, czuję się staro
-heh, dobrze - zaśmiałam się. Ilu starszym osobom będę mówiła po imieniu? - spytałam się w myślach.
Bawiliśmy się świetnie. Jeremy to spoko facet. Widać jak troszczy się o rodzinę.
W pewnym momencie zobaczyłam, że tata Justin'a stoi z telefonem. Spojrzałam się na Jazmyn i uśmiechnęłam się bo zrobiła śmieszną minę. Pogadałam z Bieber'em i po chwili przyszedł jego ojciec.
-Fajnie wyszliście w trójkę – uśmiechnął się i pokazał telefon. Było to zdjęcie:
Wstawione na TT z podpisem : „ Dzisiejszy spacer z
dzieciakami i @AmyNewton”
-Ale fajne – uśmiechnęła się Jazzy
-Super – Justin teraz się zwrócił do jego
ojca – Ale tato ja już nie jestem dzieciakiem – powiedział
niby oburzony
-Dla mnie jesteś – Jeremy wystawił mu język,
zaśmiał się i poczochrał mu włosy. Zerknął na Justin'a i
bardziej wybuchł śmiechem a ja mu zawtórowałam.
-Tato! - krzyknął Justin z wyrzutem ale zaraz sam się
śmiał
-Dobra. Chyba będziemy wracać. Jaxon już zasnął –
uśmiechnęłam się i pocałowałam go w głowę. A ten tylko
zamlaskał ustami na moich rękach.
-Okej – Justin się uśmiechnął – Daj wezmę go
-Nie co ty. Niech śpi – spojrzałam na Jazzy, której
oczka się zamykały
-Justin.. - powiedziała zaspanym głosem
-No chodź słońce – kucnął, otworzył szeroko ręce
a ona przytuliła się do niego. Momentalnie zasnęła trzymając
swoje ręce na jego szyi.
-Dobra. Chodźcie do samochodu dzieci – powiedział
Jeremy
-Tato! -jęknął cicho Justin
-No co? - podniósł ręce na wysokość klatki. I
ruszył w stronę samochodu.
Razem z Justinem i dzieciakami na rękach usiedliśmy
z tyłu. Droga nie była długa. Zanieśliśmy dzieciaki do ich
pokoju i lekko kładąc do łóżeczka ucałowałam Jaxon'a w
główkę, JB zrobił to samo z Jazzy.
-Wiesz ja już będę szła – powiedziałam po cichu
zamykając drzwi.
-Odprowadzę cie -zaproponował – nie ma żadnego
„ale” - powiedział gdy ja otwierałam usta
-No ok -założyłam buty – ale mój dom jest 5
domów dalej tylko
-To co. Ale jest późno i ciemno – powiedział
zakładając buty i po chwili wyszliśmy z domu.
Wróciłam, przebrałam się. I zeszłam na dół.
Wiecie co? Mieszkam tu od miesiąca a nawet dobrze tego domu nie
zwiedziłam. W przedpokoju były jakieś drzwi, do których
jeszcze nie wchodziłam. Otwierając je zobaczyłam schody prowadzące
w dół, aaa to pewnie piwnica. Schodząc schodami było ciemno
jak w dupie u murzyna! Po chwili szukania włącznika ręką,
znalazłam go!
W końcu! Światło mnie oślepiło i przez dłuższą
chwile musiałam się przyzwyczaić. Ale to co potem zobaczyłam to
jedno, wielkie: WOW!
_________________________________________________________________________________
Jest 10 :)
Wiecie co... jest mało komentarzy... i tak myślę żeby zrobić:
4 komentarze = następny rozdział
Mam nadzieję, że będzie tyle ;)
Miłego czytania :**