poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 73 " Kocham Cię, siostro?"

- Myślisz, że ten jej się spodoba? – byłyśmy w sklepie z biżuterią i wybierałyśmy prezent dla  Pattie.
- Powinien. Patricia lubi pierścionki, ale nie za bardzo wystawne. – powiedziała a ja zwróciłam się do sprzedawcy.
-Weźmiemy ten. – podałam sprzedawcy pierścionek uśmiechając się lekko.
- No to mamy chyba wszystkie prezenty. – powiedziała Gaby, kiedy wchodziłyśmy do podziemnego garażu galerii.
- Chyba tak. – powiedziałam ale byłam pewna, że o kimś zapomniałam. Czułam się tak jakbym zapomniała o prezencie dla kogoś. Tylko jeszcze nie wiedziałam dla kogo.
- Pojutrze wigilia. Jak myślisz, Twoja mama przypomni sobie o… - zacięła się
- O mnie? – zapytałam już normalnym głosem. – Nie mam pojęcia. Bardzo bym chciała, ale to nie ode mnie zależy. – wzruszyłam ramionami i otworzyłam bagażnik do samochodu Justina i włożyłyśmy torby z zakupami.
- Miejmy nadzieję, że tak będzie. – uśmiechnęła się pocieszająco i wsiadłyśmy do samochodu.
- Wiesz, i tak dobrze, że przypomniała sobie, że planujecie ślub z Chrisem. – odpaliłam silnik i wyjechałyśmy z garażu na ruchliwą drogę.
- Tak, w sumie tak. – odpowiedziała i spojrzała za okno.
- Rozmawialiście już o dacie? – zerknęłam na nią przelotnie i z powrotem przeniosłam wzrok na drogę.
- Nie, to znaczy tak. Christian chce mieć ślub w zimę, a ja chce w lato. Wiesz, że nie lubię zimy. – powiedziała a ja przytaknęłam. To właśnie w zimę, przez oblodzone drogi jej rodzice mieli wypadek. Rozumiem jej powody.
- Może gdybyś powiedziała mu, dlaczego nie chcesz mieć ślubu w zimę, myślę, że on by to zrozumiał. – zerknęłam ponownie na nią.
- Nie wiem, może. Pogadam z nim o tym, ale to po nowym roku. – powiedziała a ja zgasiłam silnik, ponieważ byłyśmy już na podjeździe naszego domu.
- Powinnaś. Mój braciszek, na pewno Cię zrozumie. – puściłam jej oczko, i wysiadłyśmy z samochodu. Wyjęłyśmy torby z bagażnika, kiedy go zamknęłam przed nami wyrośli Justin z Christianem.  – Wow!  - krzyknęłam i poślizgnęłam się na lodzie. Upuściłam torby i wymachiwałam rękami. – Fuck! – krzyknęłam i wylądowałam w zaspie śniegu, małej ale jednak. – Ugh! – Christian i Gaby się śmiali a Justin podleciał do mnie jak poparzony.
- Nic Ci się nie stało? Wszystko w porządku? – podał mi rękę i pomógł mi wstać. – Boli Cię coś? – spytał.
- Tak. Dupa. – mruknęłam i dotknęłam dłonią obolały pośladek. Justin parsknął śmiechem. Nie wytrzymałam i, no musiałam uśmiechnąć się lekko. Wywróciłam oczami i zaczęłam zbierać torby z zakupami.
- Daj, ja to zrobię. – powiedział i wziął ode mnie torebki, tak samo jak Christian od Gabrielli.
- Gdzie Jacob i Melanie? – spytałam gdy wchodziliśmy do domu. Zdjęłam mokre buty i kurtkę, powiesiłam ją na wieszaku i weszłam do środka.
- W kojcu. – powiedział Christian a ja już zobaczyłam maluchów w kojcu, który znajdował się w salonie. Podeszłam do nich i każdemu dałam po buziaku w policzek. U Mel i Jake’a na twarzy pojawiły się szerokie uśmiechy.
Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Na dworze było chłodno, ale mi było raz gorąco raz zimno. W tym momencie cholernie zimno. Potarłam dłonie o siebie, a po chwili poczułam większe i cieplejsze dłonie na swoich. Podniosłam wzrok i zobaczyłam oczy Justina. Uśmiechnął się i podniósł nasze dłonie do swoich ust. Chwilę potem poczułam ciepło jego oddechu na moich dłoniach. Przekręciłam głowę w prawą stronę i uśmiechnęłam się wdzięcznie.
- Idź na kanapę i okryj się kocem. – poradził mi. Spojrzałam na czajnik. – Przyniosę Ci. – uśmiechnął się a ja wspięłam się na palcach, żeby złożyć na jego policzku siarczystego całusa.
- Dzięki. – powiedziałam i podążyłam do salonu. Wzięłam z fotela koc i ruszyłam na kanapę. Owinęłam się szczelnie kocem i usiadłam na kanapę. Jak cieplucho. Sięgnęłam po pilot i włączyłam telewizor. Przełączyłam na jakąś telenowelę. Jakaś blondyna zabiła komuś żonę, i tego kogoś siostra przywiązała ją do łóżka, bo miała rozdwojenie jaźni. Potem wytrzeszczyłam oczy na maxa.
-Gaby! Chodź tu! Natychmiast! – krzyknęłam i przyglądałam się czarnowłosej dziewczynie z dzieckiem.
- Co jest? – zapytała i weszła do salonu.
- To! – pokazałam na telewizor.
- Julia?! Nie możliwe! – pisnęła i usiadła obok mnie. Pochylając się do przodu ale w tamtym momencie wskoczył jakiś starszy siwy facet i… Max!
- No chyba se jaja robicie. – powiedziałam i na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech.
- W końcu spełnili się zawodowo. – usłyszałam głos Justina i za chwilę zobaczyłam kubek z gorącą herbatą. – Trzymaj. – wręczył mi go i usiadł pomiędzy mną a Gaby. Położył moje nogi na swoich kolanach a ja wzięłam łyk herbaty.
- Z cytryną. – patrzył na mnie a ja uśmiechnęłam się lekko. – Dzięki.
- Nie ma za co. – puścił mi oczko i odwrócił głowę w stronę telewizora.
Dzieciaki spały a my mieliśmy ze dwie godziny wolnego. Obejrzeliśmy do końca telenowelę z Julią, a później jakąś komedię świąteczną. Byłam zmęczona dzisiejszymi zakupami. Naprawdę, od dawna nie byłam na tak długich zakupach.

- Gaby! Pomóż mi. – jęknęłam. – Proszę. – odwróciłam się do niej i spojrzałam błagalnym wzrokiem. – Niedługo przyjdzie Caitlin z Danielem.
- Leć, ja dokończę. – powiedziała. A ja uśmiechnęłam się.
- Dzięki. – powiedziałam i wleciałam na górę.
Weszłam do sypialni i wzięłam z łóżka przyszykowaną sukienkę. Porwałam ją i weszłam do łazienki gdzie wzięłam prysznic. Wytarłam się i założyłam na siebie bieliznę a potem sukienkę. Stanęłam przed lusterkiem i spojrzałam na swoje odbicie. Wory pod oczami. Wywróciłam oczami i wzięłam kosmetyczkę. Zrobiłam sobie szybki makijaż. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Przejrzałam się i doszłam do wniosku, że może tak być. Przejechałam błyszczykiem po ustach i wyszłam z łazienki.
- Jakiego ja mam przystojnego synka. – powiedziałam i wzięłam małego na ręce. Uśmiechnął się szeroko i pokazał dwa ząbki u góry i u dołu. Uśmiechnęłam się na ten widok i pocałowałam go w nosek.
- A o mężu to już zapomniałaś? – usłyszałam głos z tyłu i odwróciłam się razem z Jacobem. Uśmiechnęłam się zagryzając wargę i zlustrowałam go wzrokiem. Przekręciłam głowę w prawo razem z Jacobem, na co Justin się zaśmiał.
- Gdyby nie ta bródka, byłoby idealnie. – powiedziałam a on przestał się śmiać. Zrobił śmieszną minę, a ja się zaśmiałam i stanęłam na palcach żeby go pocałować, ale Jacob położył swoją rączkę na moje usta.
- Chodź tu. – Justin wyciągnął do małego ręce a ten przeszedł do niego, co z ulgą przyjęłam. Jeśli jestem w ciąży nie powinnam dźwigać, a Jake nie jest aż taki lekki. Uśmiechnęłam się do Justina.
-Zaczynamy?  - usłyszałam głos Caitlin z jadalni. Weszliśmy do niej a ja ruszyłam w stronę Liny i Daniela, żeby się przywitać.
- Chyba możemy zaczynać. – powiedziała Gaby z Melanie na rękach stojąc przy oknie. Uśmiechnęła się i zerknęła na mnie. Odwzajemniłam gest.
- Każdy ma już opłatek? – zapytałam a wszyscy pokiwali zgodnie głowami. Stałyśmy przed swoimi facetami z uśmiechami na ustach. Jacob i Mel siedzą już w swoich fotelikach przy stole.
- Chciałbym Ci życzyć… denne będzie, jeśli powiem, że życzę Ci szczęścia. Bo to jest jedno z moich marzeń. Życzenie Ci zdrowia jest oczywiste. Pomyślności… Tak, w sumie tak. Życzę Ci wspaniałego i przystojnego chłopaka. – powiedział, a ja walnęłam go w ramię. Jego uśmiech poszerzył się do granic możliwości. - Życzę Ci, żebym to ja nie przestał Cię kochać.
- Spróbował byś. – zmrużyłam oczy ale z uśmiechem na ustach.
- Nie miałem i nie mam zamiaru. – podniósł ręce na wysokość ramion.
- Kocham Cię. – powiedziałam i stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
- Wiem, szczęście. – odpowiedział i przyłożył swoje wargi do mojego czoła a ja wtuliłam się w niego. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odsunęłam się od Justina i spojrzałam na niego za nim się odwróciłam. Uśmiechał się zachęcająco.
- Córcia… - zobaczyłam przed sobą Sandi a za nią resztę załogi ze Stratford. Spojrzałam na Pattie. Justin uśmiechał się identycznie jak ona. Szybko natomiast przeniosłam wzrok z powrotem na Sandi. – Przepraszam. – miała zaszklone oczy. – Tak bardzo Cię przepraszam. – szepnęła i rozłożyła ręce.
- Mamo… - powiedziałam i wtuliłam się w nią. – Mamusiu. – szepnęłam jej do ucha i poczułam jak po moich policzkach płyną łzy. Słyszałam szepty innych osób, którzy znajdowali się w jadalni. Kiedy w końcu odsunęłyśmy się od siebie, na naszych twarzach znajdowały się małe uśmiechy.
- Wybaczysz mi to, że Cię nie poznałam? Victorio?
-Nie mam Ci czego wybaczać. – powiedziałam a ona pogłaskała mnie po policzku. Uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda? – zapytała a ja pokiwałam głową na tak. Uśmiechnęła się i odsunęła w stronę taty. Uśmiechał się szeroko co odwzajemniłam a on puścił mi oczko. Przeniosłam wzrok na Pattie, i powiedziałam jej nieme „Dziękuję”, bo wiedziałam, że to jej zasługa. Odwróciłam się do Justina. Uśmiechał się szeroko i patrzył na mnie. Złapałam go za rękę i mocno ścisnęłam. Drugą wolną rękę starłam spływające łzy z mojego policzka.
Uśmiechałam się przez całą kolację. Było miło spędzić czas z rodziną mimo tego, że mieliśmy dzisiejszy dzień spędzić tylko w ósemkę, a tak jest nas piętnaście. Justin strasznie się ucieszył na widok Jazzy i Jaxo. Są już tacy duzi. Jaxo chwalił się, że pani w szkole go chwali, a koledzy i koleżanki pytają go o Justina i jak to jest być bratem piosenkarza.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Było już trochę po 9pm., co oznaczało, że Jake i Mel już śpią od kilkunastu minut po męczącym dniu. Rozejrzałam się po twarzach bliskich. Caitlin i Daniel poszli do domu jakiś czas temu, bo jutro mają jechać do rodziców Daniela. Zauważyłam, że nigdzie nie ma Jaxona. Podniosłam się z kanapy i zwróciłam się w stronę schodów.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam głos Justina. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Zobaczyć do Jacoba. – uśmiechnęłam się lekko a on kiwnął głową, na znak, że rozumie. Wycofałam się w stronę schodów.
To była sprawka Justina. To on zorganizował „Stratford” przylot do nas. To on powiedział Pattie co mnie trapi i to za jego sprawą jego mama powiedziała Sandi całą prawdę. Mama była wstrząśnięta, ale wyszło na dobre. Cieszę się, że mam takiego męża.
Weszłam do pokoju gościnnego, który zazwyczaj zajmował Jaxo, ale gdy się po nim rozejrzałam nie mogłam go znaleźć.
- Jaxon? – spytałam, ale nikt się nie odezwał. Wzruszyłam ramionami i zamknęłam drzwi. Przystanęłam na chwilę i zastanowiłam się nad tym, gdzie mógłby pójść. Pokój zabaw. Weszłam na drugie piętro gdzie znajdowały się pokój zabaw dla dzieciaków i gier, „kino domowe” i studio Justina. Otworzyłam drugie drzwi po lewo i weszłam do środka. Było cicho.
- Jaxo? – zadałam pytanie ale nikt nie odpowiedział. – Jesteś tutaj? - Jeśli nie ma go tu to ja nie mam pojęcia, gdzie on może być. Już chciałam łapać za klamkę, kiedy ktoś wychylił się zza kanapy.
- Cześć. – powiedział cicho.
- Czemu się tu ukryłeś? – zapytałam i podeszłam do niego.
- Nie ukryłem się. – wzruszył ramionami a ja się uśmiechnęłam. Wyglądał strasznie słodko. Usiadłam obok niego.
- Wszystko okay? – spytałam a on pokiwał głową. Pomyślałam sobie, żeby nie naciskać, bo jeśli będzie chciał to powie. Podniosłam rękę i przeczesałam dłonią jego włosy. Były jasne, takie jak Justina, gdy był mały.
- Chodzi o to, że w klasie jest taka dziewczynka. Ona… ona z nikim nie rozmawia. Pierwszego dnia szkoły siedziała sama w ławce, a ja chciałem do niej podejść ale reszta dziewczynek z klasy mi nie pozwoliły i mówiły, że jest dziwna i nikt jej nie lubi. – powiedział po jakimś czasie. Nie mam pojęcia ile upłynęło.
- Rozmawiałeś z nią później ? – spytałam i głaskałam go dalej po głowie. Pokręcił przecząco głową. – Hmm… A czemu zwróciłeś na nią uwagę? – spojrzałam na niego.
- Bo jest inna. – powiedział, ale mam wrażenie, że nie chciał tego powiedzieć.
- W jakim sensie? – nie odzywał się. – Przysięgam, że nic nie powiem rodzicom. – spojrzał na mnie. – Ani Justinowi. Obiecuję. – wyprostowałam się i położyłam dłoń na sercu, na co mały się zaśmiał. Uśmiechnęłam się. – To jak? Powiesz mi?
- Caroline, Marika i Beeta mówiły, że ona jest głupia i dziwna, bo nie ma taty. A ja tak nie myślę.
- Cieszę się, że tak nie myślisz. To, że nie ma taty to…
- nie oznacza, że jest głupia, wiem. Tata mi to powiedział. Ale… wiesz, co? Lubię ją. Inne dziewczynki cały czas za mną chodzą i chcą, żebym poprosił Justina o autograf dla nich, ale ona tak nie robi.
- A dałeś im te autografy? – zapytałam.
- Nie, i nie dam. – powiedział stanowczo na co ja wybuchłam śmiechem a on też po chwili do mnie dołączył.
- Porozmawiaj z nią. Myślę, że jeśli ktoś z nią pogada, zrobi jej się… miło. A gadając z nią, równocześnie zdenerwujesz te koleżanki. – uśmiechnęłam się zadziornie, na co mały znowu się zaśmiał.
- Dzięki, Tori. – powiedział i przytulił się do mnie.
- Nie ma za co, mały. – obwiesił mi się na szyi i przytulił mocno.
- Kocham Cię, siostro? Mogę mówić do Ciebie siostro? – odsunął się ode mnie na kilkanaście centymetrów, a ja pokiwałam głową na tak.
- Ja ciebie też, braciszku. – odpowiedziałam i w oczach pojawiły mi się łzy. Zrobiło mi się ciepło na serduchu.

- Victoria Beadles, proszę. – powiedziała pielęgniarka wychodząc z gabinetu. Spojrzałam na Justina, który złapał mnie za dłoń i weszliśmy do gabinetu, doktora James’a.
- Ach, Victoria! Jak tam Jake? – doktor z uśmiechem na ustach podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Dzień dobry, doktorze James. – odezwałam się z uśmiechem na ustach. Odsunął się ode mnie i spojrzał na mojego męża.
- Ty zapewne jesteś Justin, prawda? – uśmiechnął się życzliwie i uścisnął mu rękę.
- Tak, miło pana poznać. – powiedział z lekkim uśmiechem na ustach.
- Mi również. Usiądźcie. – dodał i zajął swoje miejsce za biurkiem, a my naprzeciwko niego. – Dobrze, mam już wyniki badań, Victorio. – uśmiechnął się.
- I co? – zapytał Justin uprzedzając mnie, ściskając moją rękę, mocno, że aż mnie zabolało.
- Wszystko w porządku. Jest to koniec trzeciego, a początek czwartego miesiąca. Płód rozwija się bardzo dobrze. Możemy zrobić USG, niestety nie będziemy mogli jeszcze określić płci. – uśmiechnął się lekko. – Dobrze, proszę połóż się tam. – pokazał ręką na kozetkę. Spojrzałam na Justina i przeniosłam się z fotela na „łóżko”. Podwinęłam bluzkę i lekko osunęłam spodnie. Justin spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, ale ja uśmiechnęłam się lekko do niego. To jego pierwsze USG. Jak byłam z Jacobem w ciąży, ona leżał w śpiączce. Cieszę się, że przynajmniej teraz jest ze mną.
Doktor James posmarował mi brzuch zimnym żelem i po chwili przyłożył do niego małe urządzenie. Złapałam Justina za rękę, bo wiedziałam co za chwilę zobaczę na monitorze.
- Tak płód rozwija się dobrze. I jest o… o tutaj. – pokazał palem wskazującym lewej ręki w miejsce na monitorze. Spojrzałam na Justina, który mrużył oczy. –Tutaj jest główka, a tutaj jest serduszko. – z głośników monitora dało się usłyszeć szybkie bicie, małego serduszka. Zacisnęłam rękę na dłoni Justina, mocno, tak jak on uprzednio mnie.
- Kiedy będzie można określić płeć? – zapytał Juss, nie odróżniając nic na monitorze. Zaśmiałam się w duchu. Podczas ciąży z Jacobem, na pierwszym USG też byłam ciemna.
- Płeć? Mamy 14 tydzień, więc za jakieś 4 do 6 tygodni. – odpowiedział, ale widząc niezrozumiałą, a w pewnym sensie zawiedzioną minę, dodał: - Trochę to potrwa, ale jeśli chce mieć pan od razu pewność, czy to aby na pewno chłopiec czy dziewczynka, proszę o cierpliwość. – uśmiechnął się delikatnie i puścił mu oczko. Justin odwzajemnił uśmiech, a doktor James podał mi papier abym mogła wytrzeć brzuch, który po chwili miałam już zakryty bluzką.
Usiedliśmy z powrotem przy biurku. Doktor James, robił coś w komputerze.
- Chcą państwo zdjęcie USB? – spojrzał na nas. Był przystojny. Miał pewnie i tylko, z 30, góra trzydzieści parę lat. Ostre kości policzkowe, tygodniowy zarost i szmaragdowe oczy, cudnie kontrastowały z jego jasnymi włosami.
- Tak. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił gest i nacisnął jakiś przycisk. Odwrócił się na krześle w stronę urządzenia i wziął kartkę. Przypiął ją do kopii wyników.
- Proszę. – podał mi wszystko.
- Dziękuję. – powiedziałam i wstałam z krzesła. Justin i doktor James zrobili to samo.
- Do widzenia. – powiedział Justin.
- Widzimy się za cztery tygodnie. – powiedział do mnie i uścisnął dłoń.
- Oczywiście.
Wyszliśmy z gabinetu i zeszliśmy do recepcji, żebym mogła się zapisać. Po wszystkim wyszliśmy na zewnątrz. Styczniowe powietrze było rześkie i chłodne, ale już nie takie same jak w grudniu. Poczułam rękę Justina na swojej dłonie. Splotłam je w koszyczek i spojrzałam na nie. Uśmiechnęłam się lekko. Justin kreślił kółka na mojej dłoni. Kiedyś zastanawiałam się dlaczego ludzie trzymają się za ręce? Może dlatego, że dotyk drugiej, ukochanej osoby sprawia, że czujesz się szczęśliwa, dotyk drugiej osoby podtrzymuje Cię na duchu. Podniosłam głowę i spojrzałam na JB. Stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Jego wzrok wyrażał zaciekawienie i radość.

- Chcesz, aby to była dziewczynka, prawda? – zapytałam, a on potwierdził to ruchem głowy. Oparłam głowę o jego ramię i uwiesiłam się na nim. Jeśli to będzie dziewczynka, jak to będzie? Dam sobie radę z dwójką dzieci?
_________________________________________________________________
Jest nowy rozdział, ale jest trochę przy krótki. 
Postaram się, aby następny był dłuższy :) 
Podoba wam się? Jak chcecie, to pytajcie o co chcecie, a ja postaram się odpowiedzieć, na tyle ile będę mogła :p 
Proszę was o komentarze, bo to dla mnie bardzo ważne ;) Od ilości komentarzy pod tym i następnymi rozdziałami, będzie zależał koniec opowiadania (kiedy się skończy) :p 
Lova ya all <3 Xx