środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 72 "Nie krzyw się, bo ty też tak jadłaś"

Rozdział dedykuję dla osób, które skomentowały 71 rozdział :) Dziękuję wam Dziewczyny! Jesteście cudowne! <3
________________________________________________________________
Po powrocie chłopaków i dziewczyn z kina, Liam odwiózł mnie i Jacoba do hotelu. Było już grubo po 21, co oznaczało, że Justin powinien już wrócić z koncertu. Faktycznie, gdy przekroczyłam próg, Jacob wyrwał się z moich rąk i wpadł w ramiona Justina.
- Cześć szkrabie. – pocałował go w czółko. – co dzisiaj robiłeś, hm? – spytał.
- Byłem z wujkami i ciociami w kinie. Mam nową ciocię. – powiedział słodko swoim dziecinnym głosem. Naprawdę, w pewnych momentach trudno go było zrozumieć.
- Hej. – podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta.
-Hej. – odpowiedział  z uśmiechem na ustach. – Nową ciocię? – spytał i zmarszczył brwi.
- Harry jest z Lily Collins. – powiedziałam I uśmiechnęłam się na wspomnienie dziewczyny.
- Serio? – uśmiechnął się.
- Serio. – potwierdziłam.
-Muszę Ci coś powiedzieć. – zmarszczyłam brwi. – Pójdziesz do pokoju i pobawisz się chwilę? – spytał Jacoba na co ten pokiwał główką na tak i poczłapał powoli do naszej sypialnie.
- Co chcesz mi powiedzieć? – zapytałam i założyłam ręce w koszyczek.
- Olivia… - zaczął.
-Tleniona Małpa. – pokiwałam głową.
- Co? – spojrzał na mnie i chyba miał ochotę wybuchnąć śmiechem, przez co zagryzł wargę.
-Tleniona Małpa, tak ja nazwałam. – wzruszyłam ramionami.
-Nieważne, w każdym bądź razie… Olivia mnie pocałowała. – powiedział a ja wytrzeszczyłam oczy.
Czekaj, czemu mi o tym powiedział?
- Jak to? – spytałam opuszczając ręce w dół.
-Rozmawialiśmy o układnie na dzisiejszy koncert, a ona ni z tego ni z owego mnie pocałowała, a ja…
- Nie odepchnąłeś jej. – spuściłam głowę w dół.
- Dokładnie. Victoria… ja… Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Ja też Ci muszę coś powiedzieć…
-Zamieniam się w słuch. – spojrzałam na niego i zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech.
- Całowałam się z Zaynem. – spuściłam wzrok i moje dłonie w tamtym momencie wydały się o dziwno bardzo interesujące. Zwłaszcza pierścionek zaręczynowy i obrączka. Gdzie ja miałam głowę, kiedy pocałowałam Malika?
- Co zrobiłaś? – zapytał po kilku minutach ciszy. Podniosłam na niego wzrok. Był wściekły.
- Pocałowałam Zayna! Myślisz, że nie byłam na Ciebie wściekła jak dowiedziałam się, że lizałeś się z inna laską?! – musiałam opuścić z tonu, bo Jacob był za ścianą a poza tym każdy może nas podsłuchać.
- Wiedziałaś? – zadał mi pytanie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
- Gomez wysłała mi zdjęcia. – wywróciłam oczami. – I wiesz, co? Myślałam, że…
- To była jej sprawka. – dokończył za mnie a ja lekko się uśmiechnęłam i potwierdziłam skinieniem głowy.
- Przepraszam. – powiedzieliśmy w tym samym momencie a ja podbiegłam do niego i mocno się wtuliłam. – Przepraszam, przepraszam, przepraszam… - szeptałam i po moich policzkach poleciało kilka łez.
-Nie płacz, proszę. Nie płacz… - szeptał mi we włosy i delikatnie gładził moje plecy. Przeniósł swoje dłonie na szyję i pocałował mnie w głowę.
Następnego dnia Zayn zadzwonił do mnie i przeprosił za pocałunek. Upewniłam go w przekonaniu, że nie ma za co. Postanowiliśmy puścić to w niepamięć. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i on dowiedział się, że Justin wie, natomiast okazało się, że Perrie go nie zdradziła. To jej przyjaciółka była psychicznie zakochana w Maliku i chciała popsuć jej związek. Obiecali sobie, że zawsze będą mówić sobie prawdę. Też jej powiedział o naszym pocałunku. Perrie na szczęście przyjęła to jako tako.
 Zostało jeszcze tylko tydzień trasy. Na szczęście, bo już miałam tego dosyć. Justin strasznie dużo pracował i mieliśmy dla siebie czas tylko w nocy, kiedy to on był tak padnięty, że rozmawialiśmy tylko kilka chwil .Chciałam już do domu. Może gdybym została tam bez Justina, czułabym się mniej samotna niż tutaj z Justinem. Owszem mam Jake’a i dziewczyny ale to nie zmienia faktu, że już chcę do domu! Szczerze mówiąc pojechałabym już dawno, gdyby nie to, że w tym tygodniu Justin ma niespodziankę dla Beliebers i chciałabym to zobaczyć na własne oczy.
Chcecie wiedzieć co to za niespodzianka? Dobra, to wam mówię. Justin przelał pieniądze na konto Sylwii i kazał zorganizować BieberParty. W AtlasArenie tam gdzie był koncert w zeszłym roku. Zgodziła się i podpowiedziała mu, że wiele Beliebers nie ma na to pieniędzy. Pozwolił jej przekazać jej część z tego co jej zostanie na dołożenie PolishBeliebers do biletów, które prawdę mówiąc nie były droższe niż 100 zł, ze względu na to, że miało to wyglądać na BieberParty a nie koncert Justina. I to ma być ta niespodzianka. W połowie przyjęcia, kogo my chcemy oszukać? I tak wszyscy wiemy, że on nie wytrzyma 2 godzin, wiedząc, że przed sceną są jego fani bawiący się do woli. 
Kocham go za to co robi. Jest to dla mnie bardzo ważne zważając, że uważam Polskę jako mój drugi dom na świecie.
Staliśmy za kulisami kiedy na arenę zaczęły zbierać się osoby na zabawę. Wyglądałam zza kurtyny, bo kilka dni wcześniej ogłosiliśmy, że ja będę na BieberParty. Udało nam się załatwić, żeby Justin został w ukryciu i żeby nikt nie dowiedział się o jego przyjeździe do Polski. Uwierzcie mi, było to cholernie trudne! Gdy wszyscy się już zebrali, a przynajmniej nikt już nie wchodził przez pół godziny wyszłam na scenę z mikrofonem w ręku.
-Witam wszystkich Polish Beliebers! – wykrzyknęłam po polsku, na co usłyszałam głośny pisk. Mimo, że widziałam już koncerty Justina, nie byłam przyzwyczajona do tego, że ja stałam na scenie i to na mój widok fani piszczeli. – Co powiecie, żebyśmy coś zaśpiewali? – spytałam do mikrofonu a przez tłum przebiegł kolejny pisk. – Hmm zakładam, że chcecie usłyszeć piosenkę  Justina. – uśmiechnęłam się a wszyscy wykrzyknęli Baby. Haha no proszę was. Zaśmiałam się. – Dobra. – spojrzałam w stronę gdzie siedział facet od sprzętu i kiwnęłam głową. Spojrzałam na Justina, a ten uśmiechał się szeroko. – Ja zacznę, wy śpiewacie refren. – powiedziałam i zaczął lecieć podkład od ‘Baby’.
You know you love me
I know you care
Just shout whenever, and I'll be there
You want my love
You want my heart
And we will never, ever, ever be apart

Are we an item?
Girl, quit playing!
We're just friends, 
What are you saying?!
Said there's another,
and look right in my eyes
My first love broke my heart for the first time

Skończyłam zwrotki a na sali rozległ się szum i śpiew fanów. Byłam wniebowzięta! Resztę piosenki śpiewałam razem z Beliebers. Oni są niesamowici! Już wiem dlaczego Justin tak ich kocha.
-Jak się bawicie?! – krzyknęłam do mikrofonu, po dwóch godzinach wspólnego śpiewania piosenek Justina z My World. Po Sali rozległ się pisk. – Cieszę się! Którą piosenkę teraz proponujecie? – zapytałam a na sali zrobił się jeden wielki pisk. Zmarszczyłam brwi. Chwilę potem zapadła głucha cisza. Rozejrzałam się dookoła, bo nagle rozległy się pierwsze nuty Believe. Odwróciłam się tyłem do Beliebers i ujrzałam Uśmiechniętego Justina z mikrofonem w ręku.
- Co tam Polska?! – krzyknął po… polsku?! Jak..? Po Sali rozległ się pisk, na wieść, że ich idol umie powiedzieć coś w ich języku. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową z dezaprobatą. Na sali zrobiło się cicho i Justin zaczął śpiewać Believe patrząc na Beliebers, którzy byli jak zaczarowani. Mam nadzieję, że przynajmniej teraz większość osób, która nie była rok temu na koncercie Justina, mogą być dzisiaj tutaj. Zeszłam na bok i przyglądałam się jak Justin wczuwał się w to co robił. Śpiewał całym sercem.
Zostawiłam scenę dla niego i zeszłam dołączając do PolishBeliebers. Stałam obok dziewczyn, które miały od 15 do 18 lat. Podczas gdy Justin śpiewał kilka osób chciało sobie zrobić ze mną zdjęcia, na co z chęcią się zgodziłam. Jedna dziewczyna miała pewnie z 18 lat i miała kilka takich samych tatuaży. Była wysoka i miała czarne włosy. Była po prostu śliczna.
Kiedy rozwiały się nuty do Confident, rozległa się melodia do Never Let You Go. To jedna z moich ulubionych piosenek. Wsłuchiwałam się w tekst i patrzyłam wprost na Jussa.
-Take my hand. – Justin podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. Na Sali rozeszło się wielkie „Awww” na co Justin się uśmiechnął. Złapałam jego rękę a on pomógł mi wejść na scenę. – Let’s Just Dance.– odsunął się ode mnie i okręcił mnie wokół własnej osi. – Watch my feet. Follow me.  Przeszliśmy na środek sceny. – Don’t be scared. Girls I’m here. If you didn’t know, this is loooove.



Let the music blast
We gon' do our dance
Bring the doubters on, they don't matter at all
'Cause this life's too long, and this love's too strong(oooh baby!)
So baby know for sure,

That I'll never let you go
So don't fear
Don't you worry 'bout a thing 
I'm here, right here
I'll never let you go
Don't shed a tear,
Whenever you need me, I'll be here
I'll never let you go
Justin śpiewał trzymając mnie za rękę i patrząc w oczy. Gdy piosenka się skończyła przyciągnął mnie do siebie i przytulił z całych sił. 
-Kocham Cię. – szepnął mi do ucha. – Jak nikogo innego na świecie. – dodał na co ja mocniej go ścisnęłam. Odsunął się ode mnie na kilka centymetrów i uśmiechnął się lekko i spojrzał na Beliebers.
-Gorzko, gorzko, gorzko!!! – Beliebers krzyczeli a Justin spojrzał na mnie zdezorientowany.
-On nie rozumie. – powiedziałam do mikrofonu Justina po polsku i się zaśmiałam.
- Kiss Her! – krzyknęło kilka osób na sali.
- Aaa. – Justin spojrzał na nich. – Chcecie tego? – poruszył zabawnie brwiami na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Spojrzał na mnie i cmoknął mnie szybko w usta.
- Oooo – na Sali rozległo się rozczarowanie.
- Właśnie Justin, ooo. – powiedziałam i przekręciłam głowę w prawą stronę. Uśmiechnął się zadziornie.
-Okay. – powiedział i zasłonił nasze twarze swoją dużą ręką i pocałował mnie dłużej. Na Sali rozległy się śmiechy i chichoty.

- Victoria, kochanie. Jesteśmy w domu. – powiedział Justin a ja zaczęłam się wiercić. Pod swoją lewą dłonią poczułam miękką pościel.
-Mhmm. – odpowiedziałam i lekko otworzyłam oczy. Przetarłam prawą ręką i rozejrzałam się po pokoju.
- Nie chciałem Cię wcześniej budzić, dlatego Cię przeniosłem. – powiedział i położył się obok mnie.
- I dlatego obudziłeś mnie teraz? – zapytałam zaspanym głosem a Justin przytulił mnie od tyłu obwiązując mnie swoimi ramionami w pasie. Zaśmiał się na moje słowa. I położył głowę na moim ramieniu.
- Kocham Cię, szczęście. – odpowiedział.
-Mhmm. – odmruknęłam i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Ostatnimi czasy mieliśmy dużo czasu na spędzanie razem, ponieważ Justin po trasie miał wolne. Byłam szczęśliwa, że będzie mógł spędzić z nami najbliższy czas. Podobało mi się również to, że bardziej zaczął opiekować się Jacobem. Uśmiechałam się jak głupia gdy zobaczyłam ich obu jak zasnęli na kanapie. Justin pół siedząc a Jacob miał nogi na udach taty.
Teraz mieliśmy koniec listopada co oznaczało powolne przygotowywania do świąt i wyciągnięcie cieplejszych ciuchów. Razem z Gaby wybrałyśmy się na zakupy i kupiłyśmy dzieciakom cieplejsze i większe ciuszki.
Chodząc po sklepach zwracałyśmy uwagę na zabawki, które mogłybyśmy podarować dzieciakom na gwiazdkę. Chciałam kupić Jacobowi coś innego niż zabawkę ale byłam pewna, że Justin mu ją kupi jak i reszta zaproszonych gości na wigilię.
W jednym ze sklepów, gdzie były ciuchy dla małych dzieci musiałam sobie usiąść.
- Nic Ci nie jest? Strasznie zbladłaś. – Gaby usiadła obok mnie i odgarnęła moje włosy z twarzy.
- Wszystko w porządku, po prostu zrobiło mi się słabo. Mało spałam i to dlatego. Jacob ostatnio choruje i daje nieźle popalić. Zwłaszcza w nocy. – odpowiedziałam.
-Mogłybyśmy poprosić o szklankę wody? – spytała Gaby, młodej pracownicy butiku.
- Oczywiście, zaraz przyniosę. – uśmiechnęła się i zeszła nam na chwilę z oczu.
- Na pewno wszystko okay? – spytała a ja wzięłam od pracownicy szklankę uśmiechając się wdzięcznie.
- Tak, mówię Ci. Ostatnio źle sypiam. – wypuściłam z ust powietrze ze świstem.
Gdy wróciłyśmy do domu byłyśmy obładowane torbami. W domu opadłam na kanapę. Nie miałam w ogóle siły. Byłam wykończona ostatnimi dniami, nocami i dzisiejszymi zakupami.
-Kochanie, co jest? – zapytał Justin i usiadł obok mnie na kanapie.
- Nic. Po prostu jestem zmęczona.
-Faktycznie, Jake ostatnio dał nam popalić. – powiedział to i przytulił mnie do siebie i pocałował mnie w głowę. – Co nie zmienia faktu, że ostatnio wymiotowałaś. – powiedział w moje włosy. Fakt. Tydzień temu, jak wstałam nie mogłam zrobić nic innego tylko zwymiotować do kibla. Byłam zła, tylko nie wiem z jakiego powodu.  
- Musiałam coś zjeść wieczorem. – odpowiedziałam i bezwiednie położyłam głowę na kolana Justina.
- Może poszłabyś do lekarza? – spytał i bawił się moimi włosami.
- Nie, nie ma potrzeby. Muszę się po prostu wyspać. – powiedziałam i ziewnęłam, ale Justin postanowił włożyć swój palec do mojej buzi, który ugryzłam.
-Ey! – jęknął i podmuchał na palec. – To bolało.
- Bo miało. – wystawiłam mu język, a ten wywrócił oczami.
- Ale serio, pójdź do tego lekarza, bo się martwię.
- Nie, nie ma dyskusji. Niedługo mi przejdzie zobaczysz. – uśmiechnęłam się do niego lekko. Podniosłam się i cmoknęłam go w usta. Uśmiechnął się lekko.

Niee, błagam was! Tylko znowu nie to! Rzuciłam wszystko co miałam pod ręką do przygotowywania się do świąt i pobiegłam do łazienki na dole. Doskoczyłam do toalety i zwymiotowałam. Gaby, Chris i Justin polecieli za mną, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Chciałam się podnieść ale nie pozwolono mi i znowu się pochylając, wymiotowałam dalej. Czułam jak Justin zgarnia mi włosy do góry.
- Wyjdźcie. – powiedziałam przed kolejną falą wymiotów. Gaby i Christian musieli wyjść, bo usłyszałam zamykanie drzwi, ale Justin został dalej ze mną.  Ugh, czemu on chce na to patrzeć? Kiedy czułam, że „wypompowałam” z siebie wszystko co zjadłam dzisiejszego ranka i wczoraj wieczorem, spuściłam wodę i zamknęłam klapę klozetową i usiadłam na niej. Spojrzałam na Justina wymownie.
- W zdrowi i w chorobie. – zacytował a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Już wszystko okey. Podasz mi kosmetyczkę? – zapytałam a on pokiwał zgodnie głową. Podszedł do szafki i podał mi moją kosmetyczkę. Rozsunęłam ja i zmrużyłam oczy. – Który dzisiaj?
- 20 a co? – kucnął przede mną.
- Spóźnia mi się.
- Co Ci się spóźnia? – zapytał a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Okres! Okres mi się spóźnia! – krzyknęłam a drzwi od łazienki otworzyły się z hukiem. Do środka wpadł Christian i Gaby na nim. No nie wierzę, jak dzieci.
- Jesteś w ciąży! – krzyknęła Gabriella wciąż leżąc na podłodze.
- Nie pierdol. – mruknęłam.
-Język. – upomniał mnie Chris, który zdążył się ogarnąć i pomagał wstać swojej dziewczynie.  Wywróciłam tylko oczami.
- Dzieciaki śpią. – wzruszyłam ramionami i złapałam się za brzuch. Spojrzałam na Justina, który wpatrywał się we mnie jak zaczarowany. – Co? – spytałam nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Będziemy mieli dziecko? – zapytał.
- Mamy dziecko Justin. – przypomniałam mu a ten uśmiechnął się lekko. – Nie wiem. – westchnęłam na jego pytanie kiedy ten przysunął się do mnie, żeby mnie pocałować. – Nie! – położyłam mu dłoń na ustach. Zmarszczył brwi. – Przed chwilą wymiotowałam i chciałabym umyć zęby. – powiedziałam a Justin z Chrisem wybuchli śmiechem.  Spojrzałam na nich jak na idiotów. Są sobie warci. – Wynocha! – wskazałam na drzwi i wygoniłam ich z łazienki.
Gaby usiadła na wannie i przypatrywała się jak dokładnie myję zęby i język. Chciałam się jak najszybciej pozbyć tego smaku z mojej buzi.
- Ile Ci się spóźnia? – zapytała a ja spojrzałam na jej odbicie w lustrze.
- Ogólnie mam nieregularne, ale jakieś półtora tygodnia. Zazwyczaj spóźniał mi się tak dwa czy trzy dni. – odpowiedziałam i opłukałam wodą buzię, po czym wytarłam ręcznikiem odwracając się do niej przodem.
- Musisz iść do lekarza. Jeśli to nie ciąża to może być anemia albo coś innego. – powiedziała i ja  złapałam się lewą ręką za brzuch.
- Wolałabym gdyby to była ciąża. – spojrzałam na nią.
- Justin się ucieszył. – Gaby lekko się uśmiechnęła. Przytaknęłam głową.
- Chyba tak. Już wcześniej mówił, że chciałby mieć córkę. – powiedziałam.
- A jeśli to chłopak? To co zrobisz? – zapytała i podniosła się z wanny podchodząc do mnie.
- Pokocham go równie mocno jak Jacoba. Najważniejsze jest to, żeby było zdrowe. – uśmiechnęłam się i wyszłyśmy z łazienki. Chłopaki stali w kuchni gadając o czymś. Przestali kiedy weszłyśmy do kuchni.
- Teraz mogę Cię pocałować? – podszedł do mnie a ja wywróciłam oczami. – Uważam to za tak. – połączył nasze usta w lekkim ale i pełnym uczucia pocałunku. – Byłbym szczęśliwy gdybyś była w ciąży. Jeśli nie to trudno. – szepnął mi do ucha a ja kiwnęłam głową.
- Rzygam tęczą. – spojrzałam na Chrisa ponad ramieniem Justina i zobaczyłam jak pokazuje odruch wymiotny.
- Błagam Cię tylko nie rzyganie. – zrobiłam kwaśną minę na wspomnienie sytuacji sprzed kilkunastu minut a w ustach poczułam ten ohydny smak. – Ble! – drgnęłam i pokręciłam głową, a mój jakże kochany braciszek się ze mnie zaśmiał. Gaby walnęła go otwartą dłonią w klatkę i przytuliła się do niego.

~~Pov Gaby~~

- Chodź skarbie do mamusi. – wyciągnęłam ręce do Melanie i wzięłam ją na ręce. Usiadłam z nią w fotelu, poprzedzając to zabraniem butelki z mlekiem ze stolika. Podałam małej butelkę a ona wzięła ją w swoje łapki i jadła.
Przypatrywałam jej się. Miała śliczne brązowe oczka, krótkie brązowe włosy, pulchniutkie policzki, rączki i nóżki. Mówią, że nosek ma po mnie a usta po tacie.
Odgarnęłam jej włoski z czółka i uśmiechałam się patrząc jak z zaciekawieniem patrzy się na to co dzieje się za oknem. Padał lekki śnieg co w Atlancie rzadko się zdarzało. Owszem padał śnieg mimo to nie było to, to samo co w Stratford.
- Mogę wejść? – odwróciłam głowę w stronę drzwi i zobaczyłam głowę Christiana wystającą zza drzwi. Uśmiechnęłam się lekko.
- Tak. – spojrzałam na Mel. Ma już szesnaście miesięcy. Chris podszedł do nas i pocałował Melanie w główkę, która odwróciła główkę w jego stronę i odsunęła buteleczkę od swojej buźki.
- Tatuś! – pisnęła i upuściła butelkę, którą Chris złapał i postawił na stolik.
- Chodź tu do tatusia. – wziął małą na ręce i podniósł wysoko. Przyłożył twarz do jej brzuszka i połaskotał ją. Mała się zaśmiałam.
- Skarbie, ona przed chwilą zjadła. – powiedziałam i dalej siedząc przyglądałam się poczynaniom taty z córką. Spojrzał na mnie, a po chwili na Melanie.
- Nie zrobisz tego tatusiowi co? – zapytał a malutka się uśmiechnęła. No a co miała zrobić? Chrisiak usiadł na łóżko i posadził sobie Mel na kolanach i podał jej miśka do zabawy. Podniósł głowę i spojrzał na mnie uśmiechając się lekko. Pocałował Melanie w skroń. Uśmiechnęłam się na ten widok. – Jak myślisz… Tori naprawdę jest w ciąży? – zapytał nie patrząc na mnie.
- Wszystko na to wskazuje. – westchnęłam. – poranne nudności, miesiączka się jej spóźnia, zauważyłeś, że ostatnio zjadła kanapkę z marmoladą i do tego ogórek kiszony. – skrzywiłam się na to połączenie. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Nie krzyw się, bo ty też tak jadłaś. – powiedział a ja wytknęłam mu język wstając i podchodząc do niego. Jedną ręką przytrzymywał Melanie, która przytulała z całych sił swojego misia, a drugą objął mnie w talii. Oparłam głowę o jego ramię.
- Chciała zajść w ciąże, dopiero jak odchowa Jacoba. – spojrzałam na Melanie. – jak będzie miał pewnie ze trzy latka…
- Co się stało to się nie odstanie. – przyłożył swoje wargi do mojej głowy, tuż nad uchem. – ale da sobie radę z dwójką dzieci. Jest silna. – szepnął i pocałował mnie w to miejsce.
-Wiem. Tylko martwię się trochę. No wiesz, jest Pattie, ale ona potrzebuje mamy. – powiedziałam i poderwałam głowę z jego ramienia i spojrzałam na niego. Westchnął. – Przepraszam. – powiedziałam do niego.
- Nie masz za co, kochanie. To nie Twoja wina. To nie jest wina nikogo. – patrzył mi w oczy. – Ja też się martwię. Martwię się o to, że mama sobie nie przypomni. Boję się o to, że Victoria ponownie straciła matkę. Boję się o to, że jeśli mama znów weźmie zdjęcie moje i Tori, jak mieliśmy po roku i znowu się rozklei i znowu się załamię. Boję się o obie, równie mocno jak ty o Melanie jak dzieje się jej krzywda, gdy jest chora. – odpowiedział a ja potrząsnęłam głową i mocno wtuliłam się do mojego narzeczonego.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. – obdarowałam jego klatkę piersiową pocałunkami.
- Kocham Cię najmocniej na świecie. – szepnął mi do ucha.
- Kocham Cię. – usłyszałam słodki głos dziecka. Spojrzeliśmy oboje na Melanie potem na siebie i potem znowu na Mel. Christian podniósł ją i postawił sobie na kolanach. Miała uśmiech na ustach i jej wzrok przebiegał z mojej twarzy na twarz Christiana. Złapałam małą za rączkę i spojrzałam na Chrisa, który wpatrywał się we mnie.
-Kocham Cię. – powiedziałam i dałam mu buziaka w usta. Uśmiechnął się.
Po kilkunastu minutach zeszliśmy na dół do Justina i Jacoba, którzy bawili się samochodami. Zapytałam Justina gdzie jest Victoria a on poinformował mnie, że poszła się położyć, bo źle się czuła. Posłałam mu pokrzepiające spojrzenie i usiadłam na kanapie. Tatuśkowie bawili się ze swoimi dziećmi samochodami. Byłam lekko sfrustrowana, że moja córka woli bawić się samochodami niż lalkami. Wiedziałam z czym się to wiąże, wiedziałam to z własnego doświadczenia i Victorii. Bałam się, że w wieku 15 lat będzie chciała wsiąść na motor. Z drugiej strony wiedziałam jak to bardzo korci i jakie to jest uczucie, dlatego nie zamierzam jej niczego zabraniać. Do pewnego stopnia.
Przypomniały mi się sytuacje z Tori i Luke’iem za czasów sierocińca. Kiedy to wymykałyśmy się opiekunkom, albo pod pretekstem zajęć dodatkowych kiedy to Luke i jego kolega zabierali nas na przejażdżki motorami. Luke był dla nas jak brat, natomiast jego przyjaciel,  Jose był dla Victorii za nadto miły. Luke kiedyś powiedział mi w sekrecie, że Torii podobała się Josemu. Czemu mnie to w ogóle nie zdziwiło? Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień.
-Czemu się tak głupio uśmiechasz? – usłyszałam kobiecy głos i odwróciłam się w tamtą stronę.
-Jak się czujesz? – zapytałam.
- Dobrze. – odpowiedziała i klapnęła na kanapę obok mnie. Spojrzała w stronę chłopaków i Melanie. Przyglądała się swojemu synkowi. Patrzyłam jak jej usta wyginają się w uśmiechu kiedy Jacob ją zauważył i podbiegł w naszą stronę. Złapała go i podniosła do góry, po czym opuściła go na swoje kolana a on się w nią wtulił.
- Co tam, mały szkrabie? – zapytała Jake’a i pstryknęła lekko palcem jego nosek. Ten tylko lekko się uśmiechnął.
- Jeść. – powiedział to tak słodko, że aż zachichotałam.
- Tatuś nie dał Ci jedzonka? – patrzyła na niego uważnie, a ten pokręcił przecząco głową. – Justin? – spojrzała na swojego męża.
-Dałem mu. – żachnął się. – wypił całą butelkę mleka. Podszedł do nich i poczochrał małemu włosy. – Kłamczuch. – szepnął mu do ucha, na tyle głośno, żeby wszyscy usłyszeli. Christian i Victoria wybuchli śmiechem.
- Zostały cztery dni do wigilii. – powiedziałam a wszyscy spojrzeli na mnie. Od dłuższego czasu mieliśmy dylemat. Chcieliśmy ten dzień spędzić razem. Justin, Vika i Jacob dostali zaproszenie od Pattie na wigilię do nich, a ja z Chrisem i Melanie do rodziców mojego narzeczonego. Było mi głupio.
-Może po prostu wigilię spędzimy razem a na święta polecimy do rodziców? – zapytał Chrisiak a my spojrzeliśmy na niego jak na idiotę.
- Samoloty nie latają w święta. – powiedziała Tori. Jake siedział na jej kolanach i próbował rozebrać samochód z zaskakującym skupieniem.

-A Justin nie możesz załatwić prywatnego lotu? – zapytał i wzrok każdego znajdującego siew tym pomieszczeniu skierował się na Justina. Ten tylko podrapał się po karku. 
______________________________________________________
Hej! 
Jest nowy rozdział! 
Na samym początku bardzo chciałam podziękować dziewczynom za miłe słowa pod ostatnim rozdziałem :) Kocham was <3
Rozdział jest dzisiaj tak jak obiecałam ;)
Nie zorbiłam wam tego :p Mam nadzieję, że się cieszycie :D 
To chyba tyle ;)
Lova ya all! <3

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 71 "Panno Collins, zgadza się pani na baję? "

- Justin! Stójcie! – otworzył szerzej drzwi, słysząc mój głos, a ja podbiegłam z Jake’em do samochodu. –Nie wzięliście pewnych rzeczy.
-Czego? – spytał i wysiadł z samochodu. Zmarszczył brwi. –Laptop! – krzyknął i chciał wrócić do domu. Złapałam go za nadgarstek. Wybuchłam śmiechem i pokręciłam przecząco głową.
-Jest w bagażniku. – odpowiedziałam a on odwrócił się do mnie przodem.
-No to czego? – jęknął.
-Justin! Szybciej! – krzyknął i zatrąbił Kenny z samochodu. Wywróciłam oczami.
- Nas. – powiedziałam a on wytrzeszczył oczy.
-Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? – zapytał wciąż nie dowierzając. Pokiwałam głową a on pocałował mnie w usta. – Idź spakuj tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a resztę dokupimy. – pokiwałam głową i dałam Jacoba Justinowi. Bez niego szybciej sobie poradzę. – Ej Scooter… - usłyszałam tylko głos Justina i weszłam do domu z uśmiechem na ustach. Wbiegłam na górę i spod łóżka wyciągnęłam walizkę. Spakowałam kilka bluzek, spodni, kosmetyki, bieliznę i ciuszki Jacoba. Zmieściłam się, bo była spora. Zeszłam z nią na dół i założyłam wygodniejsze buty. Zakluczyłam dom, bo Gaby z Melanie jeszcze nie było. Wypuściłam powietrze z ust i podeszłam do Justina, który miał wielki uśmiech na twarzy. Nawet nie zauważyłam kiedy zdążył przełożyć fotelik małego z jego samochodu. Wzruszyłam ramionami i usadowiłam się obok mojego skarba, gdy Justin wkładał moją walizkę do bagażnika. Chwilę potem siedział koło mnie a samochód, w końcu ruszył. Spojrzałam na Justina, który splótł nasze dłonie. Podniósł je i złożył buziaka na mojej dłoni. Uśmiechnęłam się opierając głowę o jego ramię. Zapowiada się trzy miesięczna podróż po Europie. Zastanawiało mnie tylko to dlaczego w planach nie było Polski. Przymknęłam oczy, ale byłam pewna, że Polish Beliebers są zawiedzione.

Obudziłam się dopiero gdy wylądowaliśmy w Rzymie. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się po samolocie. Była tylko nasza trójka. Justin uśmiechał się od ucha do ucha z Jacobem na rękach, który usnął. Co mu się dziwić. To był jego pierwszy lot, a na dodatek jest wieczór. Mam tylko nadzieję, że nie będzie się budził w nocy.  Uśmiechnęłam się lekko i wstałam.
- Jutro wieczorem masz koncert, tak? – spytałam gdy wyszliśmy z samolotu, przytaknął i zobaczyliśmy pełno fanek i paparazzi. Wywróciłam oczami, ale złapałam Justina za wolną rękę. Niby powinnam się była przyzwyczaić, ale nadal obawiam się tylu fanów, sam na sam. Ledwo przedostaliśmy się do samochodu. Wypuściłam w środku powietrze i wzięłam synka od jego taty. Wzięłam go na ręce tak jak niemowlaka. Niedawno był niemowlakiem. No w sumie nie tak nie dawno. Rok i trzy miesiące temu się urodził. Przekręciłam głowę w prawą stronę i uśmiechnęłam się delikatnie.
Ciężko było Cię urodzić, mały. Ale było warto. – pomyślałam i pocałowałam małego w czółko.
Kiedyś byłam na zakupach w sklepie z ubrankami dla dzieci. Musiałam kupić Jacobowi coś cieplejszego na zimę. Wtedy moją uwagę przykuły słodkie ubranka dla dziewczynek. Pomyślałam sobie, że chciałabym mieć dziewczynkę. Ale nie teraz, chociaż jeśliby się stało… cieszyłabym się. Jednakże, wolałabym urodzić dziewczynkę gdy Jacob podrośnie. Na razie chcę skupić się tylko na nim.

Spojrzałam na Justina, który wyglądał przez rozchyloną szybę i machał uśmiechając się do swoich Beliebers. Uśmiechnęłam się wiedząc, że jest szczęśliwy. Odgarnęłam Jacobowi włoski z czoła i usłyszałam, że krzyki zmalały na sile. Odkręciłam głowę w prawą stronę.
- Za 10 minut będziemy w hotelu. – powiedział Justin powoli zmęczonym głosem. Przytaknęłam i posłałam w jego kierunku mały uśmiech.
- Mogę Ci zadać pytanie? – zaczęłam ruszać lekko rękami, bo Jacob się zaczął wiercić. Poskutkowało, ale nie przerwałam czynności.
-Mhm?
- Czemu nie dasz koncertu w Polsce? – spytałam i podniosłam głowę, by spojrzeć na mojego męża.

Minął miesiąc od tego, kiedy wylądowaliśmy w Rzymie. Wiedziałam jak to będzie, bo już byłam z Justinem w trasie. Mimo to, JournalsTour była zdecydowanie cięższa i pracowita niż BelieveTour. Justin przez ten miesiąc miał dużo koncertów, prób śpiewu i układów. Przyglądałam się szczególnie układom, kiedy to główna tancerka wiła się obok Justina. Zapamiętywałam każdy jej i jego ruch. Nie mam pojęcia czemu, ale pomimo tego, że byłam zazdrosna, to podobał mi się ten układ. Jacob nie był nawet marudny. A z racji tego, że jego wujaszek miał więcej wolnego miał się z kim bawić. Byłam zadowolona z tego, że zdecydowałam się wyjechać z nim w trasę.

Położyłam się na łóżku bokiem i wpatrywałam się w Jacoba. Jednym z minusów w trasie było to, że nie można było wziąć łóżeczka i Jacob musiał spać z nami w łóżku.
Mały już smacznie chrapał kiedy ja chciałam zaczekać na Jussa. Mieli jakieś after party po koncercie, na które nie chciałam iść. Teraz będą mieli pięć dni przerwy, a chcieli uczcić dotychczasowe powodzenie podczas trasy.
Czemu nie chciałam iść na to przyjecie? Prychnęłam sobie w myślach, głupie pytanie. Jest Jacob, no niby mogłabym go zostawić z Alison, która z reguły nie chodzi na after party, ale sama z siebie nie chciałam tam chodzić. Znam tancerzy i całą resztę, ale nie czuję się tak swojo jak podczas poprzedniej trasy. Dzięki synkowi, mam jak się wykręcić.
Odgarnęłam jego włoski z czółka i obdarzyłam jego policzek siarczystym całusem. Uwielbiam jego pulchne poliki. Patrząc na Jacoba, jak równo unosi się jego klatka piersiowa, chciałam poczekać na Justina, ale nawet się nie zorientowałam kiedy moje oczy się zamknęły.
Obudziło mnie otwieranie drzwi. Przetarłam lekko oczy i otworzyłam je, żeby dostrzec smukłą sylwetkę. Odwróciłam się w prawą stronę i sięgnęłam prawą ręką do szafki, by zapalić lampkę. Musiałam na chwilę zmrużyć oczy, ale po chwili zauważyłam Justina Bieber’a.
- Nie chciałem Cię obudzić. – po jednym zdaniu wywnioskowałam, że wypili kilka piw.
-Nic się nie stało. I tak chciałam na Ciebie poczekać. Najwidoczniej mi się nie udało. – zasłoniłam dłonią usta, dlatego, że ziewnęłam. Justin zdjął koszulkę, ukazując swój wyrzeźbiony brzuch, a potem spodnie pozostając w samych bokserkach. Przygryzłam wargę.
-Czyżbyś mi się przyglądała? – spytał Justin odkładając ciuchy na fotel, stojąc tyłem do mnie. Pokręciłam przecząco głową, ale potem zdałam sobie sprawę, że nie widzi.
-Nie. – odpowiedziałam.
Po chwili Justin położył się na łóżko, po drugiej stronie Jacoba. Na początku na plecach, a ja zaczęłam się przyglądać jego prawemu profilowi. Może dla innych nie był idealny, dobra, nie oszukujmy się. Myślę, że dla mnie i dla wszystkich Beliebers jest idealny. Jego równo przycięte włosy, kości policzkowe, szczęka, czekoladowe oczy, idealny nos i głębokie, malinowe usta.
 Był zmęczony. Miał podkrążone i lekko czerwone oczy. Ostatnio strasznie schudł. Bałam się o niego. Przekręcił głowę moją stronę i zmrużył oczy.  Przekręcił się na bok, tak, że patrzył na mnie.
- Psst. .
- Nie obudź dziecka. – syknęłam cicho patrząc na niego.
-Bez obaw nie obudzę. Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmartwioną. – zmarszczył nosek, na co się uśmiechnęłam.
-Bo się martwię. – odpowiedziałam wzdychając. Wyciągnął rękę w moją stronę i dotknął mojego policzka, uważając żeby nie położyć łokcia na synu.
- Victoria, nie zamartwiaj się proszę.
-Ale… - przyłożył mi palec na usta, uniemożliwiając mi wypowiedzenie słów.
- Nie martw się, a już na pewno nie o mnie. Widziałem jak patrzyłaś na mnie przez kilka dni. – uśmiechnął się lekko.  – Obiecujesz? – zaprzeczyłam ruchem głowy. Westchnął. – To spróbuj przynajmniej. – pokiwałam lekko głową i uśmiechnęłam się lekko. – Grzeczna dziewczynka. – z uśmiechem na ustach zabrał rękę z mojego policzka. Zrobiłam naburmuszoną minę a on chciał się zaśmiać, ale zakrył usta dłonią.
-Kocham Cię. – powiedział po chwili, przez sen.
- Ja Ciebie też, kochanie. – odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Kawałek później odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Siedziałam z Jacobem za kulisami sceny razem z Lindą, stylistką Justina oraz Samanthą, nową fryzjerką Justina i jego tancerzy, i z innymi ludźmi z ekipy. Dziewczyny są bardzo sympatyczne i fajne. Sam ma córeczkę, która ma już prawie cztery lata. Jest z nami w trasie, co bardzo mnie cieszy ponieważ Jake ma się z kim pobawić. Linda natomiast jest w czwartym miesiącu, co pozwala jej jeszcze na pracę w tej części trasy.
Justin aktualnie ma próbę do koncertu. Ogółem zostało jeszcze 6 godzin do jego rozpoczęcia.
- Camila zachorowała! – krzyknął choreograf. – Nie mamy innych tancerek! Żadna inna nie zna układu! – złapał się za głowę i wleciał do garderoby. Li i Sam spojrzały się na mnie.
- Co? – zapytałam zdezorientowana.
- Przerwa! – krzyknął sfrustrowany choreograf i wyszedł z pomieszczenia.
- Ty jesteś tancerką, Vika. – powiedziała Linda i podeszła do wieszaków, szukając czegoś.
- Mówiłaś, że Camila robi kilka błędów w układzie.
- No i co z tego? – spojrzałam na nie obie, miały szerokie uśmiechy na ustach. Myślę, że powinnyśmy się zakolegować.
- Oznacza to, że musisz znać układ. – dokończyła za nią Samantha.
- Oooo nie, nie, nie. Na pewno nie! – pisnęłam i odsunęłam się od niech. Na moje nieszczęście w stronę drzwi. 
- Mark! – krzyknęła Sam, a facet od układów przyszedł ze zmartwioną twarzą.
- Co jest? – zapytał a dziewczyny spojrzały na mnie. – Noo, narzeczona Justina i co z tego? – przyglądał mi się. – Zaraz. Idziesz ze mną! – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę sceny. Tak myślałam.  
Spojrzałam na dziewczyny i myślałam, że je zamorduję. One cały czas się uśmiechały i pomachały mi na pożegnanie. Gdy zniknęły mi z zasięgu wzroku zaśmiałam się z nich.
- Koniec przerwy! – krzyknął choreograf, a tancerze w sali tanecznej , włącznie z Justinem wstali z podłogi.
- Victoria? – zapytał Justin marszcząc nos, a ja wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się lekko.
-Znalazłeś jakieś zastępstwo? – zapytała wysoka blondynka, o ciemno zielonych oczach. Była ładna i chamska, ale za to świetnie tańczyła.
- Oto ona. – odpowiedział i pokazał na mnie ręką. – Victoria Beadles. Tańczyła na BelieveTour oraz miała własną grupę taneczną, One Step. – powiedział, a tancerze spojrzeli na mnie z niedowierzaniem i podziwem. Justin rozejrzał się po grupce osób i uśmiechnął dumnie. Zaśmiałam się z niego w duchu. Osoby które, tańczyły razem ze mną w poprzedniej trasie Justina uśmiechały się od ucha do ucha. – Macie chwilę na przygotowanie i pokazanie Victorii kroków. Mam nadzieję, że szybko się uczysz. – powiedział do mnie, złapał za ramię i zniknął za sceną.
-Naprawdę będziesz tańczyć za Camilę? – zapytał Justin i zaczął do mnie podchodzić.
-Na to wygląda. –odpowiedziałam z uśmiechem, a on podniósł mnie do góry i okręcił kilka razy. Zauważyłam, że reszta osób się śmiała oprócz Becky, która weszła na scenę razem z Codym i Madison, i Tleniona Blondyna, która pytała się czy Mark znalazł zastępstwo.
- Kocham Cię. – szepnął mi do ucha.
- Wiem. – odpowiedziałam i odsunęliśmy się od siebie.
- Możemy zacząć? – zapytała Tleniona Małpa, czyli blondyna znudzonym głosem.
- Tak. Madison, możesz ze mną zatańczyć i pokazać Tori układ? – zapytał Justin i odwrócił się do Madi.
- Jasne – odpowiedziała i spojrzała się na mnie lekko uśmiechając.
- Znam układ. – powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Jak to? – zmarszczył brwi.
- Normalnie. Oglądałam wasze próby i koncerty. Prawdę mówiąc Camila robiła kilka błędów, ale było wystarczająco. – powiedziałam na jednym wdechu. Justin wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Tak jak i wszyscy inni. Camila tańczyła z Justinem tylko do jednej piosenki na koncertach.
- Ach tak? – spytał  i uniósł brwi do góry z zadziornym uśmieszkiem.
- Wiem co masz na myśli. – odpowiedziałam i patrzyłam na niego.
- Conor, włącz muzykę. – chłopak który stał najbliżej jak na razie, magnetofonu, włączył piosenkę.

To nie była żadna z piosenek Justina. Uparł się, że na sam koniec każdego koncertu zatańczy do piosenek Innych wykonawców lub po prostu do jego ulubionych piosenek. Scooter się zgodził, ale z pewnym powątpieniem. Michael Jackson jest jego idolem i koniecznie chciał zatańczyć do jego piosenki. Wybrał „Dangerous”. Wywracałam oczami za każdym razem kiedy w domu puszczał piosenki i nieudolnie powtarzał niektóre ruchy MJ’a. Musiałam mu pokazać, na co ma zwracać uwagę i po tym jak się nauczył prawie że idealnie je tańczyć, uparł się na ten układ.
Stanęliśmy na środku sali i zaczęliśmy tańczyć. Po skończonym tańcu na Sali zapadła cisza. Oddychałam szybko ale nie czułam zmęczenia.
-Wow! – dało się usłyszeć ze strony Cody’ego.
-Zatańczyłaś to lepiej niż Camila. – powiedział Mark wchodząc na salę.
-Zrobiłam błąd przy…- zaczęłam ale Mark uciszył mnie jednym ruchem ręki.
-Justin i Victoria mają czas do koncertu. Przynajmniej z tańcem, bo Justin nie wiem jak głos. – zerknął na niego.
-Wszystko w porządku. – powiedział śpiewająco wyciągając na końcu. Reszta osób zakryła uszy śmiejąc się. – No wiecie co. – odpowiedział i założył ręce na klatce, lecz po chwili i on nie wytrzymał i śmiał się razem z nami. Justin przytulił mnie znienacka wciąż się śmiejąc a ja oplotłam go pasie i przytuliłam się do niego. – Jesteś tą jedyną. – szepnął a ja mocniej go przytuliłam.
Mówił mi jak piękna jestem. Jak bardzo mnie kocha. Jak wyjątkowo śpiewam i tańczę. Ale nigdy mi nie powiedział, że jestem tą jedyną.
Można powiedzieć, że się rozpłynęłam.

Od pamiętnego koncertu, na którym zatańczyłam z Justinem minęły trzy tygodnie. Tamten dzień zostanie w mojej pamięci na długo.
Justin przez poprzednie dwa tygodnie miał urwanie głowy. Wkurzało mnie to, że Becky się do niego przystawia, jak cholera. Czasami miałam ochotę wydłubać jej oczy, ale Cody powiedział mi, że ona leci tak na każdego. Ale mimo to przecież wie, że Justin ma żonę i syna. No dobra, wie tylko, że narzeczoną, ale to nie zmienia faktu, że jest zajęty. Ughh. Vika weź głęboki wdech i wydech. 
-Skarbie, proszę Cię, zjedz to. – od 10 minut trułam Jacobowi, żeby zjadł warzywa. Tylko Justin był wstanie „zmusić” go do tego za pierwszym podejściem.
-Nie. – odpowiedział i z powrotem zacisnął usta.
- A jak powiem, że w zamrażalniku są lody? Czekoladowe. – dodałam kiedy mały wpatrywał się we mnie swoimi bacznymi oczkami. Pokiwał twierdząco głową a ja uśmiechnęłam się lekko.
Mały na swoje szczęście zjadł większość tego co mu podałam, a potem bądź co bądź, musiałam mu dać te lody. Z drugiej strony sama z tego skorzystałam. Siedzieliśmy we dwójkę na kanapie w hotelowym pokoju i oglądaliśmy jakąś bajkę.
Aktualnie mieliśmy półtora tygodnia na koncerty w Wielkiej Brytanii. Ja i kilka innych osób nie musieliśmy opuszczać Londynu i tego samego hotelu, ponieważ nie byliśmy potrzebni do koncertów niedaleko Londynu. W prawdzie reszta i tak tu wracała. Mieliśmy jeszcze tydzień w Anglii. Zdałam sobie sprawę, że chyba chłopcy nie mają teraz trasy i powinni być w domu. Wzięłam telefon ze stolika i wyszukałam odpowiedniego kontaktu. 
Jeden sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał.
- Halo? – po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty głos jednego z One Direction.
- W końcu! – krzyknęłam do słuchawki.
- Victoria? Cześć! – krzyknął ucieszony Liam i usłyszałam, że ktoś, a raczej jakaś dziewczyna pytała się o coś.
- Cześć Leeyum. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Cześć Tori! – usłyszałam dźwięczny głos panny Peazer.
- Tak na wstępie masz pozdrowienia od Danielle. – czułam jak uśmiechał się do dziewczyny.
- Hej Dani! – odpowiedziałam i zachichotałam. – Też ją pozdrów.
- Okej, pozdrowię. Opowiadaj co tam u Ciebie ciekawego słychać. – powiedział ciekawy.
- Obecnie siedzimy sobie z Jacobem w Londyńskim hotelu i jemy lody. Justin za kilka godzin ma koncert i jestem wściekła, że jego dzisiejszym suportem będzie Becky G. – powiedziałam.
- Flirtuje z nim? – spytał i zamilkł na chwilę. – Jak to w „Londyńskim hotelu”? – zapytał.
-Normalnie. Justin ma trasę po europie. – westchnęłam i wstałam z kanapy, żeby zabrać resztę lodów. Jacob był temu przeciwny więc nałożyłam mu na łyżeczkę jeszcze trochę lodów i podążyłam do kuchni. – Macie dzisiaj wolne? – zapytałam już trochę zmęczonym głosem.
- Tak! -  krzyknął Liam a Danielle parsknęła śmiechem. – W którym hotelu jesteś?
- Daj spokój, dam radę tak… -nie dano mi skończyć.
- W którym?
Liam Payne we własnej osobie przyjechał po mnie i po mojego synka do hotelu, co skończyło się wylądowaniem Jake’a w ramionach Liama i wiwatem „ Wujek Li!”. Jake nie mówił jeszcze pełnych imion tylko sobie skracał. Liam miał to szczęście, że skrócił sobie tak jak reszta osób też się do niego zwraca.
Po dojechaniu do willi chłopaków byłam pewna, że są wszyscy, bo w domu było głośno. Weszliśmy do środka a wszyscy się na nas rzucili. Podzielili się na grupy po kilka osób. Pierwsza grupa rzuciła się na mnie a reszta na Jacoba, co chyba nie koniecznie mu się spodobało, bo miał łzy w oczach i chyba miał zamiar się zaraz rozpłakać. Wzięłam małego na ręce, przytuliłam go i posłałam reszcie przepraszający wzrok, a oni tylko lekko się uśmiechnęli. Przeszliśmy do salonu.
Gdy już się Jake oswoił się z zaistniałą sytuacją porwali go chłopcy a ja mogłam spokojnie porozmawiać z Danielle i Eleanor. Danielle zmieniła swój wygląd, a Eleanor nie zmieniła się prawie wcale. Dani zmieniła kolor włosów na ciemny i ścięła je. Wyglądała ślicznie. 
Dobrze nam się rozmawiało, gdy chłopcy bawili się cały czas z, jak to oni powiedzieli, „siostrzeńcem”. Niech im będzie. Nie miałam nic przeciwko temu. Pewnie ze trzy godziny później rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wszyscy spojrzeli na Harry’ego, a on podrapał się po karku i lekko uśmiechnął. Zmarszczyłam brwi. O co chodzi? Chwilę, później Harry wrócił z dziewczyną u boku. Jego ręka spoczywała na jej biodrze. Spojrzałam na twarz dziewczyny i uśmiechnęłam się lekko.
- Hej wszystkim. – powiedziała.
- Cześć. – odpowiedzieliśmy chórem.
-Lily to jest Victoria Beadles. Tori to jest Lily Collins, moja dziewczyna. – przedstawił nas sobie dumnie wypierając pierś, za co dostał od Lily kuksańca w bok. Reszta się zaśmiała.
-Cześć, Victoria, ale mów mi Tori. – uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Lily, miło Cię poznać. – puściła mi oczko.
Kojarzyłam ją z kilku filmów, które oglądałam, ale mimo to najbardziej z „Darów Anioła” i „Porwania” z Taylorem Lautnerem. Jest bardzo miła i ma świetne poczucie humoru. Po kolejnych dwóch godzinach dostałam sms’a. A właściwie mms’a. Dwa zdjęcia z takim oto podpisem. „Myślałaś, że Twój chłoptaś będzie Ci wierny?” Od… jak można było się domyśleć Becky. Wkurzyłam się nieźle. Nie tyle na Justina co na Becky, która prawdę mówiąc mogła wszystko ustawić. Jak się przyjrzałam, dojrzałam w tej dziewczynie Tlenioną Małpę z tancerzy Justina. Tak to jest bardzo możliwe. Byłam też zła na Justina, że jej nie odepchnął! 
Ugh!
- Victoria… wszystko w porządku? – wszyscy się na mnie patrzyli ale to Dani zadała pytanie.
-Tak. Nie. Nie wiem. –odpowiedziałam wściekła.
- Coś się stało? – spytał Niall.
- Nie. Jest okay. – wzięłam głęboki wdech, bo nie chciałam się wyżywać na niewinnych osobach.
-Chcesz odpocząć? Co wy na to, żeby pójść do kina? –spytała Lily i spojrzała na resztę. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami na tak. No oprócz Malika.
- nie mogę, umówiłem się z Perrie. – odpowiedział i wzruszył ramionami. Przyjrzałam mu się ze zmrużonymi oczami. Był zły, bo miał zaciśnięte ręce na fotelu.
- Możemy wziąć ze sobą Jacoba? –Lily pytanie skierowała w moją stronę z lekkim uśmiechem na ustach.
-T.. tak. – wymusiłam uśmiech.
- Zabieramy małego skarba do kina! – krzyknął Styles i wziął małego podrzucając nim do góry. Złapał go a Jacob szepnął coś Harry’emu na ucho. Ten większy się uśmiechnął. – Panno Collins, zgadza się pani na baję? – spytał a Lily poprawiła włosy i zmarszczyła nos uśmiechając się szeroko po czym pokiwała głowa na „tak”.
Chwilę potem domu byłam tylko ja i Malik. Oparłam głowę o zagłówek kanapy i zacisnęłam mocno oczy, żeby się nie rozbeczeć. Znowu mi to robi? A zaledwie kilka tygodni temu powiedział mi, że jestem tą jedyną.
Poczułam uginanie się kanapy więc otworzyłam oczy i zobaczyłam obok siebie Zayn’a.
- Perrie mnie zdradziła. – jęknął na co ja wyprostowałam się i otworzyłam szeroko oczy. Zayn siedział tak jak ja przed chwilą z zamkniętymi oczami. – Tak mi przynajmniej powiedziała jej przyjaciółka. Nie potrafi trzymać języka za zębami. – westchnął. – Kocham ją, a ona tak mi się odpłaca. – wypuścił powietrze ze świstem i otworzył mi oczy.
- Czemu mi to mówisz? – spytałam.
- Pomyślałem sobie, że mogę Ci zaufać. – wzruszył ramionami a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Dzięki. – odpowiedziałam.
- Czemu zrobiłaś się taka blada, kiedy odczytałaś sms’a? – zapytał i przypatrywał mi się uważnie. Spuściłam głowę i włączyłam dwa zdjęcia, które mi wysłano. Pokazałam je chłopakowi. – O cholera. – wymsknęło mu się.
-Właśnie, o cholera. – westchnęłam. – Chociaż tak naprawdę nie wiem, czy to nie było ustawione. Wiesz… bo jest taka dziewczyna, która chce rozdzielić mnie z Justinem. – zagryzłam dolną wargę i po chwili zorientowałam się, że Zayn patrzy na moje usta. – Zayn? – zapytałam i zmarszczyłam oczy. – Zayn? Co ty robisz? – spytałam kiedy chłopak zaczął przysuwać się do mnie. Moje serce zaczęło bić szybciej. Co on do jasnej cholery robi?! Złapałam się na tym, że patrzyłam na jego usta. – Zayn. – szepnęłam i wtedy poczułam jego usta na moich. Były delikatne, lecz po chwili się ode mnie odsunął. Patrzyłam to na niego to na jego usta, które wygięły się w zadziornym uśmiechu.
- Truskawkowy błyszczyk. – powiedział i oblizał swoje wargi. – Mmm.
W tamtym momencie nie wiedziałam co robię. Złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie wpijając się w jego usta. To było coś dziwnego. Coś… fajnego. Miałam satysfakcję z tego, że pocałowałam Zayna, robiąc na złość Justinowi. Byłam na niego wściekła i chciałam się na nim odegrać, za te kilka chwil kiedy całował się z innymi. I za to, że nie miał dla mnie ostatnio czasu. A to, że padło akurat na Zayna, było plusem. Świetnie całuje.

-Podobało mi się to. – powiedziałam zalotnie. 
_________________________________________________________________
Cześć!
Najpierw kilka spraw 'technicznych'.
Rozdział jest szybko, bo napisałam wcześniej :) Mam nadzieję, że cieszycie się z tego powodu ;)
Mam już połowę następnego rozdziału, albo już nawet 3/4 zależy jak kto patrzy :p ale jeśli będzie tu 5-8 komentarzy to dodam 26.08 ale jeśli nie dam rady, bo prawdopodobnie nie będzie mnie w domu to dodam 27.08 wieczorem, albo 28.08. 
a teraz reszta spraw. 
Podoba wam się taki przebieg spraw? 
Jak to się dalej potoczy?
Chcecie, żeby Tori miała "kochanka"? 
Chcecie, żeby to był Zayn?
Mam już połowę następnego rozdziału i myślę, że może wam się to spodobać, ale chcę poznać waszą opinie na ten temat ;)
Mam nadzieję, że miło się czytało! <3
Love ya all! Xx