środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 72 "Nie krzyw się, bo ty też tak jadłaś"

Rozdział dedykuję dla osób, które skomentowały 71 rozdział :) Dziękuję wam Dziewczyny! Jesteście cudowne! <3
________________________________________________________________
Po powrocie chłopaków i dziewczyn z kina, Liam odwiózł mnie i Jacoba do hotelu. Było już grubo po 21, co oznaczało, że Justin powinien już wrócić z koncertu. Faktycznie, gdy przekroczyłam próg, Jacob wyrwał się z moich rąk i wpadł w ramiona Justina.
- Cześć szkrabie. – pocałował go w czółko. – co dzisiaj robiłeś, hm? – spytał.
- Byłem z wujkami i ciociami w kinie. Mam nową ciocię. – powiedział słodko swoim dziecinnym głosem. Naprawdę, w pewnych momentach trudno go było zrozumieć.
- Hej. – podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta.
-Hej. – odpowiedział  z uśmiechem na ustach. – Nową ciocię? – spytał i zmarszczył brwi.
- Harry jest z Lily Collins. – powiedziałam I uśmiechnęłam się na wspomnienie dziewczyny.
- Serio? – uśmiechnął się.
- Serio. – potwierdziłam.
-Muszę Ci coś powiedzieć. – zmarszczyłam brwi. – Pójdziesz do pokoju i pobawisz się chwilę? – spytał Jacoba na co ten pokiwał główką na tak i poczłapał powoli do naszej sypialnie.
- Co chcesz mi powiedzieć? – zapytałam i założyłam ręce w koszyczek.
- Olivia… - zaczął.
-Tleniona Małpa. – pokiwałam głową.
- Co? – spojrzał na mnie i chyba miał ochotę wybuchnąć śmiechem, przez co zagryzł wargę.
-Tleniona Małpa, tak ja nazwałam. – wzruszyłam ramionami.
-Nieważne, w każdym bądź razie… Olivia mnie pocałowała. – powiedział a ja wytrzeszczyłam oczy.
Czekaj, czemu mi o tym powiedział?
- Jak to? – spytałam opuszczając ręce w dół.
-Rozmawialiśmy o układnie na dzisiejszy koncert, a ona ni z tego ni z owego mnie pocałowała, a ja…
- Nie odepchnąłeś jej. – spuściłam głowę w dół.
- Dokładnie. Victoria… ja… Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Ja też Ci muszę coś powiedzieć…
-Zamieniam się w słuch. – spojrzałam na niego i zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech.
- Całowałam się z Zaynem. – spuściłam wzrok i moje dłonie w tamtym momencie wydały się o dziwno bardzo interesujące. Zwłaszcza pierścionek zaręczynowy i obrączka. Gdzie ja miałam głowę, kiedy pocałowałam Malika?
- Co zrobiłaś? – zapytał po kilku minutach ciszy. Podniosłam na niego wzrok. Był wściekły.
- Pocałowałam Zayna! Myślisz, że nie byłam na Ciebie wściekła jak dowiedziałam się, że lizałeś się z inna laską?! – musiałam opuścić z tonu, bo Jacob był za ścianą a poza tym każdy może nas podsłuchać.
- Wiedziałaś? – zadał mi pytanie i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
- Gomez wysłała mi zdjęcia. – wywróciłam oczami. – I wiesz, co? Myślałam, że…
- To była jej sprawka. – dokończył za mnie a ja lekko się uśmiechnęłam i potwierdziłam skinieniem głowy.
- Przepraszam. – powiedzieliśmy w tym samym momencie a ja podbiegłam do niego i mocno się wtuliłam. – Przepraszam, przepraszam, przepraszam… - szeptałam i po moich policzkach poleciało kilka łez.
-Nie płacz, proszę. Nie płacz… - szeptał mi we włosy i delikatnie gładził moje plecy. Przeniósł swoje dłonie na szyję i pocałował mnie w głowę.
Następnego dnia Zayn zadzwonił do mnie i przeprosił za pocałunek. Upewniłam go w przekonaniu, że nie ma za co. Postanowiliśmy puścić to w niepamięć. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i on dowiedział się, że Justin wie, natomiast okazało się, że Perrie go nie zdradziła. To jej przyjaciółka była psychicznie zakochana w Maliku i chciała popsuć jej związek. Obiecali sobie, że zawsze będą mówić sobie prawdę. Też jej powiedział o naszym pocałunku. Perrie na szczęście przyjęła to jako tako.
 Zostało jeszcze tylko tydzień trasy. Na szczęście, bo już miałam tego dosyć. Justin strasznie dużo pracował i mieliśmy dla siebie czas tylko w nocy, kiedy to on był tak padnięty, że rozmawialiśmy tylko kilka chwil .Chciałam już do domu. Może gdybym została tam bez Justina, czułabym się mniej samotna niż tutaj z Justinem. Owszem mam Jake’a i dziewczyny ale to nie zmienia faktu, że już chcę do domu! Szczerze mówiąc pojechałabym już dawno, gdyby nie to, że w tym tygodniu Justin ma niespodziankę dla Beliebers i chciałabym to zobaczyć na własne oczy.
Chcecie wiedzieć co to za niespodzianka? Dobra, to wam mówię. Justin przelał pieniądze na konto Sylwii i kazał zorganizować BieberParty. W AtlasArenie tam gdzie był koncert w zeszłym roku. Zgodziła się i podpowiedziała mu, że wiele Beliebers nie ma na to pieniędzy. Pozwolił jej przekazać jej część z tego co jej zostanie na dołożenie PolishBeliebers do biletów, które prawdę mówiąc nie były droższe niż 100 zł, ze względu na to, że miało to wyglądać na BieberParty a nie koncert Justina. I to ma być ta niespodzianka. W połowie przyjęcia, kogo my chcemy oszukać? I tak wszyscy wiemy, że on nie wytrzyma 2 godzin, wiedząc, że przed sceną są jego fani bawiący się do woli. 
Kocham go za to co robi. Jest to dla mnie bardzo ważne zważając, że uważam Polskę jako mój drugi dom na świecie.
Staliśmy za kulisami kiedy na arenę zaczęły zbierać się osoby na zabawę. Wyglądałam zza kurtyny, bo kilka dni wcześniej ogłosiliśmy, że ja będę na BieberParty. Udało nam się załatwić, żeby Justin został w ukryciu i żeby nikt nie dowiedział się o jego przyjeździe do Polski. Uwierzcie mi, było to cholernie trudne! Gdy wszyscy się już zebrali, a przynajmniej nikt już nie wchodził przez pół godziny wyszłam na scenę z mikrofonem w ręku.
-Witam wszystkich Polish Beliebers! – wykrzyknęłam po polsku, na co usłyszałam głośny pisk. Mimo, że widziałam już koncerty Justina, nie byłam przyzwyczajona do tego, że ja stałam na scenie i to na mój widok fani piszczeli. – Co powiecie, żebyśmy coś zaśpiewali? – spytałam do mikrofonu a przez tłum przebiegł kolejny pisk. – Hmm zakładam, że chcecie usłyszeć piosenkę  Justina. – uśmiechnęłam się a wszyscy wykrzyknęli Baby. Haha no proszę was. Zaśmiałam się. – Dobra. – spojrzałam w stronę gdzie siedział facet od sprzętu i kiwnęłam głową. Spojrzałam na Justina, a ten uśmiechał się szeroko. – Ja zacznę, wy śpiewacie refren. – powiedziałam i zaczął lecieć podkład od ‘Baby’.
You know you love me
I know you care
Just shout whenever, and I'll be there
You want my love
You want my heart
And we will never, ever, ever be apart

Are we an item?
Girl, quit playing!
We're just friends, 
What are you saying?!
Said there's another,
and look right in my eyes
My first love broke my heart for the first time

Skończyłam zwrotki a na sali rozległ się szum i śpiew fanów. Byłam wniebowzięta! Resztę piosenki śpiewałam razem z Beliebers. Oni są niesamowici! Już wiem dlaczego Justin tak ich kocha.
-Jak się bawicie?! – krzyknęłam do mikrofonu, po dwóch godzinach wspólnego śpiewania piosenek Justina z My World. Po Sali rozległ się pisk. – Cieszę się! Którą piosenkę teraz proponujecie? – zapytałam a na sali zrobił się jeden wielki pisk. Zmarszczyłam brwi. Chwilę potem zapadła głucha cisza. Rozejrzałam się dookoła, bo nagle rozległy się pierwsze nuty Believe. Odwróciłam się tyłem do Beliebers i ujrzałam Uśmiechniętego Justina z mikrofonem w ręku.
- Co tam Polska?! – krzyknął po… polsku?! Jak..? Po Sali rozległ się pisk, na wieść, że ich idol umie powiedzieć coś w ich języku. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową z dezaprobatą. Na sali zrobiło się cicho i Justin zaczął śpiewać Believe patrząc na Beliebers, którzy byli jak zaczarowani. Mam nadzieję, że przynajmniej teraz większość osób, która nie była rok temu na koncercie Justina, mogą być dzisiaj tutaj. Zeszłam na bok i przyglądałam się jak Justin wczuwał się w to co robił. Śpiewał całym sercem.
Zostawiłam scenę dla niego i zeszłam dołączając do PolishBeliebers. Stałam obok dziewczyn, które miały od 15 do 18 lat. Podczas gdy Justin śpiewał kilka osób chciało sobie zrobić ze mną zdjęcia, na co z chęcią się zgodziłam. Jedna dziewczyna miała pewnie z 18 lat i miała kilka takich samych tatuaży. Była wysoka i miała czarne włosy. Była po prostu śliczna.
Kiedy rozwiały się nuty do Confident, rozległa się melodia do Never Let You Go. To jedna z moich ulubionych piosenek. Wsłuchiwałam się w tekst i patrzyłam wprost na Jussa.
-Take my hand. – Justin podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. Na Sali rozeszło się wielkie „Awww” na co Justin się uśmiechnął. Złapałam jego rękę a on pomógł mi wejść na scenę. – Let’s Just Dance.– odsunął się ode mnie i okręcił mnie wokół własnej osi. – Watch my feet. Follow me.  Przeszliśmy na środek sceny. – Don’t be scared. Girls I’m here. If you didn’t know, this is loooove.



Let the music blast
We gon' do our dance
Bring the doubters on, they don't matter at all
'Cause this life's too long, and this love's too strong(oooh baby!)
So baby know for sure,

That I'll never let you go
So don't fear
Don't you worry 'bout a thing 
I'm here, right here
I'll never let you go
Don't shed a tear,
Whenever you need me, I'll be here
I'll never let you go
Justin śpiewał trzymając mnie za rękę i patrząc w oczy. Gdy piosenka się skończyła przyciągnął mnie do siebie i przytulił z całych sił. 
-Kocham Cię. – szepnął mi do ucha. – Jak nikogo innego na świecie. – dodał na co ja mocniej go ścisnęłam. Odsunął się ode mnie na kilka centymetrów i uśmiechnął się lekko i spojrzał na Beliebers.
-Gorzko, gorzko, gorzko!!! – Beliebers krzyczeli a Justin spojrzał na mnie zdezorientowany.
-On nie rozumie. – powiedziałam do mikrofonu Justina po polsku i się zaśmiałam.
- Kiss Her! – krzyknęło kilka osób na sali.
- Aaa. – Justin spojrzał na nich. – Chcecie tego? – poruszył zabawnie brwiami na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Spojrzał na mnie i cmoknął mnie szybko w usta.
- Oooo – na Sali rozległo się rozczarowanie.
- Właśnie Justin, ooo. – powiedziałam i przekręciłam głowę w prawą stronę. Uśmiechnął się zadziornie.
-Okay. – powiedział i zasłonił nasze twarze swoją dużą ręką i pocałował mnie dłużej. Na Sali rozległy się śmiechy i chichoty.

- Victoria, kochanie. Jesteśmy w domu. – powiedział Justin a ja zaczęłam się wiercić. Pod swoją lewą dłonią poczułam miękką pościel.
-Mhmm. – odpowiedziałam i lekko otworzyłam oczy. Przetarłam prawą ręką i rozejrzałam się po pokoju.
- Nie chciałem Cię wcześniej budzić, dlatego Cię przeniosłem. – powiedział i położył się obok mnie.
- I dlatego obudziłeś mnie teraz? – zapytałam zaspanym głosem a Justin przytulił mnie od tyłu obwiązując mnie swoimi ramionami w pasie. Zaśmiał się na moje słowa. I położył głowę na moim ramieniu.
- Kocham Cię, szczęście. – odpowiedział.
-Mhmm. – odmruknęłam i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Ostatnimi czasy mieliśmy dużo czasu na spędzanie razem, ponieważ Justin po trasie miał wolne. Byłam szczęśliwa, że będzie mógł spędzić z nami najbliższy czas. Podobało mi się również to, że bardziej zaczął opiekować się Jacobem. Uśmiechałam się jak głupia gdy zobaczyłam ich obu jak zasnęli na kanapie. Justin pół siedząc a Jacob miał nogi na udach taty.
Teraz mieliśmy koniec listopada co oznaczało powolne przygotowywania do świąt i wyciągnięcie cieplejszych ciuchów. Razem z Gaby wybrałyśmy się na zakupy i kupiłyśmy dzieciakom cieplejsze i większe ciuszki.
Chodząc po sklepach zwracałyśmy uwagę na zabawki, które mogłybyśmy podarować dzieciakom na gwiazdkę. Chciałam kupić Jacobowi coś innego niż zabawkę ale byłam pewna, że Justin mu ją kupi jak i reszta zaproszonych gości na wigilię.
W jednym ze sklepów, gdzie były ciuchy dla małych dzieci musiałam sobie usiąść.
- Nic Ci nie jest? Strasznie zbladłaś. – Gaby usiadła obok mnie i odgarnęła moje włosy z twarzy.
- Wszystko w porządku, po prostu zrobiło mi się słabo. Mało spałam i to dlatego. Jacob ostatnio choruje i daje nieźle popalić. Zwłaszcza w nocy. – odpowiedziałam.
-Mogłybyśmy poprosić o szklankę wody? – spytała Gaby, młodej pracownicy butiku.
- Oczywiście, zaraz przyniosę. – uśmiechnęła się i zeszła nam na chwilę z oczu.
- Na pewno wszystko okay? – spytała a ja wzięłam od pracownicy szklankę uśmiechając się wdzięcznie.
- Tak, mówię Ci. Ostatnio źle sypiam. – wypuściłam z ust powietrze ze świstem.
Gdy wróciłyśmy do domu byłyśmy obładowane torbami. W domu opadłam na kanapę. Nie miałam w ogóle siły. Byłam wykończona ostatnimi dniami, nocami i dzisiejszymi zakupami.
-Kochanie, co jest? – zapytał Justin i usiadł obok mnie na kanapie.
- Nic. Po prostu jestem zmęczona.
-Faktycznie, Jake ostatnio dał nam popalić. – powiedział to i przytulił mnie do siebie i pocałował mnie w głowę. – Co nie zmienia faktu, że ostatnio wymiotowałaś. – powiedział w moje włosy. Fakt. Tydzień temu, jak wstałam nie mogłam zrobić nic innego tylko zwymiotować do kibla. Byłam zła, tylko nie wiem z jakiego powodu.  
- Musiałam coś zjeść wieczorem. – odpowiedziałam i bezwiednie położyłam głowę na kolana Justina.
- Może poszłabyś do lekarza? – spytał i bawił się moimi włosami.
- Nie, nie ma potrzeby. Muszę się po prostu wyspać. – powiedziałam i ziewnęłam, ale Justin postanowił włożyć swój palec do mojej buzi, który ugryzłam.
-Ey! – jęknął i podmuchał na palec. – To bolało.
- Bo miało. – wystawiłam mu język, a ten wywrócił oczami.
- Ale serio, pójdź do tego lekarza, bo się martwię.
- Nie, nie ma dyskusji. Niedługo mi przejdzie zobaczysz. – uśmiechnęłam się do niego lekko. Podniosłam się i cmoknęłam go w usta. Uśmiechnął się lekko.

Niee, błagam was! Tylko znowu nie to! Rzuciłam wszystko co miałam pod ręką do przygotowywania się do świąt i pobiegłam do łazienki na dole. Doskoczyłam do toalety i zwymiotowałam. Gaby, Chris i Justin polecieli za mną, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Chciałam się podnieść ale nie pozwolono mi i znowu się pochylając, wymiotowałam dalej. Czułam jak Justin zgarnia mi włosy do góry.
- Wyjdźcie. – powiedziałam przed kolejną falą wymiotów. Gaby i Christian musieli wyjść, bo usłyszałam zamykanie drzwi, ale Justin został dalej ze mną.  Ugh, czemu on chce na to patrzeć? Kiedy czułam, że „wypompowałam” z siebie wszystko co zjadłam dzisiejszego ranka i wczoraj wieczorem, spuściłam wodę i zamknęłam klapę klozetową i usiadłam na niej. Spojrzałam na Justina wymownie.
- W zdrowi i w chorobie. – zacytował a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Już wszystko okey. Podasz mi kosmetyczkę? – zapytałam a on pokiwał zgodnie głową. Podszedł do szafki i podał mi moją kosmetyczkę. Rozsunęłam ja i zmrużyłam oczy. – Który dzisiaj?
- 20 a co? – kucnął przede mną.
- Spóźnia mi się.
- Co Ci się spóźnia? – zapytał a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Okres! Okres mi się spóźnia! – krzyknęłam a drzwi od łazienki otworzyły się z hukiem. Do środka wpadł Christian i Gaby na nim. No nie wierzę, jak dzieci.
- Jesteś w ciąży! – krzyknęła Gabriella wciąż leżąc na podłodze.
- Nie pierdol. – mruknęłam.
-Język. – upomniał mnie Chris, który zdążył się ogarnąć i pomagał wstać swojej dziewczynie.  Wywróciłam tylko oczami.
- Dzieciaki śpią. – wzruszyłam ramionami i złapałam się za brzuch. Spojrzałam na Justina, który wpatrywał się we mnie jak zaczarowany. – Co? – spytałam nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Będziemy mieli dziecko? – zapytał.
- Mamy dziecko Justin. – przypomniałam mu a ten uśmiechnął się lekko. – Nie wiem. – westchnęłam na jego pytanie kiedy ten przysunął się do mnie, żeby mnie pocałować. – Nie! – położyłam mu dłoń na ustach. Zmarszczył brwi. – Przed chwilą wymiotowałam i chciałabym umyć zęby. – powiedziałam a Justin z Chrisem wybuchli śmiechem.  Spojrzałam na nich jak na idiotów. Są sobie warci. – Wynocha! – wskazałam na drzwi i wygoniłam ich z łazienki.
Gaby usiadła na wannie i przypatrywała się jak dokładnie myję zęby i język. Chciałam się jak najszybciej pozbyć tego smaku z mojej buzi.
- Ile Ci się spóźnia? – zapytała a ja spojrzałam na jej odbicie w lustrze.
- Ogólnie mam nieregularne, ale jakieś półtora tygodnia. Zazwyczaj spóźniał mi się tak dwa czy trzy dni. – odpowiedziałam i opłukałam wodą buzię, po czym wytarłam ręcznikiem odwracając się do niej przodem.
- Musisz iść do lekarza. Jeśli to nie ciąża to może być anemia albo coś innego. – powiedziała i ja  złapałam się lewą ręką za brzuch.
- Wolałabym gdyby to była ciąża. – spojrzałam na nią.
- Justin się ucieszył. – Gaby lekko się uśmiechnęła. Przytaknęłam głową.
- Chyba tak. Już wcześniej mówił, że chciałby mieć córkę. – powiedziałam.
- A jeśli to chłopak? To co zrobisz? – zapytała i podniosła się z wanny podchodząc do mnie.
- Pokocham go równie mocno jak Jacoba. Najważniejsze jest to, żeby było zdrowe. – uśmiechnęłam się i wyszłyśmy z łazienki. Chłopaki stali w kuchni gadając o czymś. Przestali kiedy weszłyśmy do kuchni.
- Teraz mogę Cię pocałować? – podszedł do mnie a ja wywróciłam oczami. – Uważam to za tak. – połączył nasze usta w lekkim ale i pełnym uczucia pocałunku. – Byłbym szczęśliwy gdybyś była w ciąży. Jeśli nie to trudno. – szepnął mi do ucha a ja kiwnęłam głową.
- Rzygam tęczą. – spojrzałam na Chrisa ponad ramieniem Justina i zobaczyłam jak pokazuje odruch wymiotny.
- Błagam Cię tylko nie rzyganie. – zrobiłam kwaśną minę na wspomnienie sytuacji sprzed kilkunastu minut a w ustach poczułam ten ohydny smak. – Ble! – drgnęłam i pokręciłam głową, a mój jakże kochany braciszek się ze mnie zaśmiał. Gaby walnęła go otwartą dłonią w klatkę i przytuliła się do niego.

~~Pov Gaby~~

- Chodź skarbie do mamusi. – wyciągnęłam ręce do Melanie i wzięłam ją na ręce. Usiadłam z nią w fotelu, poprzedzając to zabraniem butelki z mlekiem ze stolika. Podałam małej butelkę a ona wzięła ją w swoje łapki i jadła.
Przypatrywałam jej się. Miała śliczne brązowe oczka, krótkie brązowe włosy, pulchniutkie policzki, rączki i nóżki. Mówią, że nosek ma po mnie a usta po tacie.
Odgarnęłam jej włoski z czółka i uśmiechałam się patrząc jak z zaciekawieniem patrzy się na to co dzieje się za oknem. Padał lekki śnieg co w Atlancie rzadko się zdarzało. Owszem padał śnieg mimo to nie było to, to samo co w Stratford.
- Mogę wejść? – odwróciłam głowę w stronę drzwi i zobaczyłam głowę Christiana wystającą zza drzwi. Uśmiechnęłam się lekko.
- Tak. – spojrzałam na Mel. Ma już szesnaście miesięcy. Chris podszedł do nas i pocałował Melanie w główkę, która odwróciła główkę w jego stronę i odsunęła buteleczkę od swojej buźki.
- Tatuś! – pisnęła i upuściła butelkę, którą Chris złapał i postawił na stolik.
- Chodź tu do tatusia. – wziął małą na ręce i podniósł wysoko. Przyłożył twarz do jej brzuszka i połaskotał ją. Mała się zaśmiałam.
- Skarbie, ona przed chwilą zjadła. – powiedziałam i dalej siedząc przyglądałam się poczynaniom taty z córką. Spojrzał na mnie, a po chwili na Melanie.
- Nie zrobisz tego tatusiowi co? – zapytał a malutka się uśmiechnęła. No a co miała zrobić? Chrisiak usiadł na łóżko i posadził sobie Mel na kolanach i podał jej miśka do zabawy. Podniósł głowę i spojrzał na mnie uśmiechając się lekko. Pocałował Melanie w skroń. Uśmiechnęłam się na ten widok. – Jak myślisz… Tori naprawdę jest w ciąży? – zapytał nie patrząc na mnie.
- Wszystko na to wskazuje. – westchnęłam. – poranne nudności, miesiączka się jej spóźnia, zauważyłeś, że ostatnio zjadła kanapkę z marmoladą i do tego ogórek kiszony. – skrzywiłam się na to połączenie. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Nie krzyw się, bo ty też tak jadłaś. – powiedział a ja wytknęłam mu język wstając i podchodząc do niego. Jedną ręką przytrzymywał Melanie, która przytulała z całych sił swojego misia, a drugą objął mnie w talii. Oparłam głowę o jego ramię.
- Chciała zajść w ciąże, dopiero jak odchowa Jacoba. – spojrzałam na Melanie. – jak będzie miał pewnie ze trzy latka…
- Co się stało to się nie odstanie. – przyłożył swoje wargi do mojej głowy, tuż nad uchem. – ale da sobie radę z dwójką dzieci. Jest silna. – szepnął i pocałował mnie w to miejsce.
-Wiem. Tylko martwię się trochę. No wiesz, jest Pattie, ale ona potrzebuje mamy. – powiedziałam i poderwałam głowę z jego ramienia i spojrzałam na niego. Westchnął. – Przepraszam. – powiedziałam do niego.
- Nie masz za co, kochanie. To nie Twoja wina. To nie jest wina nikogo. – patrzył mi w oczy. – Ja też się martwię. Martwię się o to, że mama sobie nie przypomni. Boję się o to, że Victoria ponownie straciła matkę. Boję się o to, że jeśli mama znów weźmie zdjęcie moje i Tori, jak mieliśmy po roku i znowu się rozklei i znowu się załamię. Boję się o obie, równie mocno jak ty o Melanie jak dzieje się jej krzywda, gdy jest chora. – odpowiedział a ja potrząsnęłam głową i mocno wtuliłam się do mojego narzeczonego.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. – obdarowałam jego klatkę piersiową pocałunkami.
- Kocham Cię najmocniej na świecie. – szepnął mi do ucha.
- Kocham Cię. – usłyszałam słodki głos dziecka. Spojrzeliśmy oboje na Melanie potem na siebie i potem znowu na Mel. Christian podniósł ją i postawił sobie na kolanach. Miała uśmiech na ustach i jej wzrok przebiegał z mojej twarzy na twarz Christiana. Złapałam małą za rączkę i spojrzałam na Chrisa, który wpatrywał się we mnie.
-Kocham Cię. – powiedziałam i dałam mu buziaka w usta. Uśmiechnął się.
Po kilkunastu minutach zeszliśmy na dół do Justina i Jacoba, którzy bawili się samochodami. Zapytałam Justina gdzie jest Victoria a on poinformował mnie, że poszła się położyć, bo źle się czuła. Posłałam mu pokrzepiające spojrzenie i usiadłam na kanapie. Tatuśkowie bawili się ze swoimi dziećmi samochodami. Byłam lekko sfrustrowana, że moja córka woli bawić się samochodami niż lalkami. Wiedziałam z czym się to wiąże, wiedziałam to z własnego doświadczenia i Victorii. Bałam się, że w wieku 15 lat będzie chciała wsiąść na motor. Z drugiej strony wiedziałam jak to bardzo korci i jakie to jest uczucie, dlatego nie zamierzam jej niczego zabraniać. Do pewnego stopnia.
Przypomniały mi się sytuacje z Tori i Luke’iem za czasów sierocińca. Kiedy to wymykałyśmy się opiekunkom, albo pod pretekstem zajęć dodatkowych kiedy to Luke i jego kolega zabierali nas na przejażdżki motorami. Luke był dla nas jak brat, natomiast jego przyjaciel,  Jose był dla Victorii za nadto miły. Luke kiedyś powiedział mi w sekrecie, że Torii podobała się Josemu. Czemu mnie to w ogóle nie zdziwiło? Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień.
-Czemu się tak głupio uśmiechasz? – usłyszałam kobiecy głos i odwróciłam się w tamtą stronę.
-Jak się czujesz? – zapytałam.
- Dobrze. – odpowiedziała i klapnęła na kanapę obok mnie. Spojrzała w stronę chłopaków i Melanie. Przyglądała się swojemu synkowi. Patrzyłam jak jej usta wyginają się w uśmiechu kiedy Jacob ją zauważył i podbiegł w naszą stronę. Złapała go i podniosła do góry, po czym opuściła go na swoje kolana a on się w nią wtulił.
- Co tam, mały szkrabie? – zapytała Jake’a i pstryknęła lekko palcem jego nosek. Ten tylko lekko się uśmiechnął.
- Jeść. – powiedział to tak słodko, że aż zachichotałam.
- Tatuś nie dał Ci jedzonka? – patrzyła na niego uważnie, a ten pokręcił przecząco głową. – Justin? – spojrzała na swojego męża.
-Dałem mu. – żachnął się. – wypił całą butelkę mleka. Podszedł do nich i poczochrał małemu włosy. – Kłamczuch. – szepnął mu do ucha, na tyle głośno, żeby wszyscy usłyszeli. Christian i Victoria wybuchli śmiechem.
- Zostały cztery dni do wigilii. – powiedziałam a wszyscy spojrzeli na mnie. Od dłuższego czasu mieliśmy dylemat. Chcieliśmy ten dzień spędzić razem. Justin, Vika i Jacob dostali zaproszenie od Pattie na wigilię do nich, a ja z Chrisem i Melanie do rodziców mojego narzeczonego. Było mi głupio.
-Może po prostu wigilię spędzimy razem a na święta polecimy do rodziców? – zapytał Chrisiak a my spojrzeliśmy na niego jak na idiotę.
- Samoloty nie latają w święta. – powiedziała Tori. Jake siedział na jej kolanach i próbował rozebrać samochód z zaskakującym skupieniem.

-A Justin nie możesz załatwić prywatnego lotu? – zapytał i wzrok każdego znajdującego siew tym pomieszczeniu skierował się na Justina. Ten tylko podrapał się po karku. 
______________________________________________________
Hej! 
Jest nowy rozdział! 
Na samym początku bardzo chciałam podziękować dziewczynom za miłe słowa pod ostatnim rozdziałem :) Kocham was <3
Rozdział jest dzisiaj tak jak obiecałam ;)
Nie zorbiłam wam tego :p Mam nadzieję, że się cieszycie :D 
To chyba tyle ;)
Lova ya all! <3

4 komentarze:

  1. SUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo,cudo,cudo,cudo i jeszcze raz cudo <3 Kocham tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Czekam na następny i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń