wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 79 "Kocham Cię, ale już śpij"

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! PROSZĘ!
_______________________________
Muszę wam powiedzieć, że chłopak Pattie jest bardzo miły i zabawny. Swoją drogą, Justin już się do niego przekonał. Nie do końca, ale jest dobrze. Wydaje mi się, że ma co do Pattie poważne zamiary.
- Pomóc Ci? – zapytała Pattie, kiedy brałam Jacoba z kolan Jussa gdzie już usypiał.
- Nie trzeba, poradzę sobie – uśmiechnęłam się do niej i posadziłam Jake’a na biodro. Justin od razu się nachylił w stronę Chrisa i zaczęli gadać o sporcie, czyli o tym samym co każdy facet.
- Pomogę. – uśmiechnęła się do mnie.
- No dobra – ruszyłyśmy w stronę schodów, a później w stronę pokoju Jake’a. Położyłam go na łóżku.
- Zaśpiewasz mi kołysanke? – zapytał swoim słodkim, zaspanym głosikiem.
- A może babcia Ci zaśpiewa? Może? – zapytałam i przeczesałam jego włoski.
- Mhmm – mruknął i przekręcił się na prawy bok, w stronę babci.
- Scena należy do Ciebie – uśmiechnęłam się do Pattie. – Możesz mu zaśpiewać Be Alright, lubi ją.
- Okay – powiedziała i odchrząknęła. Po chwili zaczęła śpiewać. Zmarszczyłam brwi. Wiedziałam, że potrafi śpiewać, ale nie wiedziałam, że aż tak ładnie. Już wiemy po kim Justin odziedziczył talent do śpiewu.  Założyłam ręce na klatce piersiowej i się uśmiechnęłam, słuchając głosu Pattie.
- Usnął. – usłyszałam i otworzyłam oczy. Nawet nie zorientowałam się kiedy je zamknęłam.
- Udało Ci się to szybciej, niż kiedykolwiek. – uśmiechnęłam się do niej.
- Dzięki – uśmiechnęła się. – Em, możemy pogadać? – spytała.
- Tak, jasne. Coś się stało? – zapytałam i usiadłam naprzeciwko mamy Justina. – Pattie, wszystko w porządku? – złapałam ją za ręce i popatrzyłam na nią. – Eeej, bo się martwię.
- Jestem w ciąży. – szepnęła a ja spojrzałam na nią dużymi oczami. Zmarszczyłam brwi.
- Jak to: w ciąży? – mój głos był ochrypnięty.
- Normalnie. Jestem w ciąży z Chrisem. Justin będzie miał braciszka albo siostrzyczkę. To dopiero 1 miesiąc. – uśmiechnęła się już bardziej pewna siebie.
- To niesamowite! – krzyknęłam.
-Cii, obudzisz mi wnuka. – zatkała mi buzię dłonią.
- Już jestem cicho. Ale to naprawdę wspaniała wiadomość. – przytuliłam ją mocno. – Powiedziałaś już komuś?
-Nie. Wiesz tylko ty. No i mój ginekolog. – zaśmiała się cicho. Przechyliłam głowę na prawą stronę.
- Od roku jestem żoną Justina. – powiedziałam i zagryzłam wargę, a Pattie tylko się uśmiechnęła.
-Wiem. Justin nie potrafi trzymać języka za zębami – puściła mi oczko.
- Czemu nie powiedziałaś, że wiesz? – zmarszczyłam czoło.
- Bo mnie o to poprosił – wystawiła mi język.
- Noo dobra. – zaśmiałam się cichutko. – No to mała – położyłam rękę na brzuchu i spojrzałam w dół- ciocia albo wujek będzie od Ciebie młodszy – podniosłam wzrok na Pattie.
- Nie wiem czy dam sobie radę. Ostatni raz miałam małe dziecko jak miałam 18 lat, teraz mam 39. Trochę czasu minęło.
- Dasz sobie radę, jak opiekujesz się Jacobem, to on jest w siódmym niebie – puściłam jej oczko.
- Dzięki, Tori. – uśmiechnęła się do mnie.
- Nie ma za co, mamo. Mogę tak do Ciebie mówić, prawda? –
- Oczywiście. Jesteś dla mnie jak córka – po raz kolejny ją przytuliłam.
-Chodź, zobaczymy co robią nasi mężczyźni – powiedziałam a Pattie się zaśmiała. Zostawiłyśmy Jacoba słodko śpiącego i zeszłyśmy na dół, gdzie jak się okazało, Chris z Justinem oglądali mecz koszykówki. Wywróciłam oczami i podeszłam do Justina i objęłam jego szyję ramionami i pocałowałam w policzek.
- Co robicie? – to było oczywiście pytanie retoryczne.
- Oglądamy. Kanada wygrywa przewagą rzutu za 3 punkty – odpowiedział Justin.
- Jest Kanadyjczykiem? – spojrzałam na Pattie a ona się zaśmiała i pokiwała głową na „tak”. – No to za każdym razem jak będzie mecz, my możemy obie wybierać się na zakupy – zaśmiałyśmy się obie.
- Ciii – reakcja chłopaków, na każdy głośniejszy odgłos. Więc obie przeniosłyśmy się do piwnicy, gdzie znajdowała się mini sala kinowa.
- To co oglądamy? – wsypywałam popcorn do drugiego opakowania. Bycie żoną jednego z najbogatszych nastolatków na świecie jest bardzo fajne. Masz kino w domu, maszynę do robienia waty cukrowej i popcornu, i do napojów gazowanych. Po prostu idealnie.
- Romantyczny, wyciskacz łez, komedia? – zapytała Pattie przeglądając płyty.
- komedia potem wyciskacz łez – odpowiedziałam i podałam jej popcorn. Usiadłyśmy sobie wygodnie i czekałyśmy aż film się zacznie.  
Śmiałyśmy się jak nastolatki. Można by uznać, że skoro mam 20 lat to zaliczam się jeszcze do nastolatków, ale tak się nie czuje. Ominęło mnie wiele imprez w życiu, dlatego że urodziłam Jacoba. Dużo spotkań ze znajomymi, studia… Ale czy żałuję? Nie. Mimo tego nigdy nie żałowałam. Mam wspaniałego synka, męża, z lekka denerwującego, ale go kocham. Przyjaciół i rodzinę. Prawdziwą rodzinę.
Po skończonej komedii od razu włączyłyśmy wyciskacz łez. W sumie wypadło na to, że raczej romantyczny niż wyciskacz łez, bo „I że Cię nie opuszczę”, ale kilka łez można było uronić.
W skupieniu oglądałyśmy film i zajadałyśmy popcorn.
W momencie kiedy Paige zaczęła płakać przy siostrze i mówić, że wszystko jest niesprawiedliwe, że nic nie jest w porządku etc., kiedy my się rozpłakałyśmy, do sali weszli chłopcy. Poczułam na ramionach i szyi oplatające ramiona. Dostałam całusa w policzek i pociągnęłam nosem.
- Wyciskacz łez? – zapytał Justin, a ja przechyliłam głowę, by na niego spojrzeć.
- Yhym – mruknęłam i zrobiłam słodkie oczka. On się tylko uśmiechnął nieśmiało, pocałował mnie w głowę i przeskoczył krzesła, żeby koło mnie usiąść. Podniósł mnie i posadził sobie na kolanach, tak żebym mogła oglądać, i przytulił mnie mocno. - Jesteś najlepszy – powiedziałam do niego i wzięłam popcorn do ust.
- Wiem to – puścił mi oczko.
- Cii – usłyszałam głos Pattie, która także była wtulona w Chrisa. Spojrzałam na Justina, by po chwili się zaśmiać.
- Papugują po nas – szepnęłam do niego.
- Oglądaj – skarcił mnie kiedy zobaczył wzrok swojej mamy. Pocałowałam go w usta i oparłam swoją głowę na jego głowie i oglądałam dalej film.

- Beatrice(czyt. Bitris) – powiedział Justin. Podniosłam głowę do góry znad książki i spojrzałam na mojego męża siedzącego z gitarą w ręku.
- Co? – zapytałam.
- Beatrice, Bea(czyt. Bi) Tris. Beatrice.
- No dobra, imię. Ale co z tego? – uniosłam brew i patrzyłam na Justina.
- No dla naszej córki, nie? – spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Dlaczego Beatrice? I skąd wiesz, że to będzie dziewczynka? – przechyliłam głowę na prawą stronę.
- Bo mam takie przeczucie. Mi się podoba to imię. Poza tym, takie imię nosiła bohaterka w „Niezgodnej”.
- Czytałeś „Niezgodną”? – uniosłam wysoko brwi ze zdziwienia.
- Nie, ale ty czytałaś więc poczytałem co nieco o tej książce. Z tego co wiem to Tris jest odważna, pewna siebie, inteligenta, dobra. To będzie dobra wróżba dla naszej córki – powiedział w skupieniu a ja wybuchłam śmiechem. – no co? – zapytał a ja usiadłam na kolanach na łóżku.
- Chodź tu – powiedziałam dalej się uśmiechając. Odstawił gitarę i usiadł naprzeciwko mnie tak jak ja. Położyłam dłonie na jego policzkach. Uśmiechnął się. –Beatrice? – uniosłam brew do góry.
- Beatrice. Zgódź się, proszę – uśmiechnął się nieśmiało.
- Okay – cmoknęłam go w usta. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego. Miał szeroki uśmiech na twarzy.
- Witamy Cię, Beatrice – położył dłoń na moim brzuchu i spojrzał w moje oczy. Był szczęśliwy. Był naprawdę szczęśliwy.
-Mamiii! – usłyszałam głos Jacoba i spojrzałam w stronę drzwi i z powrotem na Justina.
- Muszę iść – poruszyłam ramionami w górę i w dół – dokończ piosenkę – cmoknęłam go w usta i zeszłam z łóżka. Na pożegnanie dostałam klapsa w tyłek i wystawiłam Justinowi język.
Weszłam do pokoju Jacoba i rozejrzałam się dookoła.
- Co się stało, Mały? – podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Pogłaskałam Jake’a po głowie i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nic. Kocham Cię, mamo – odpowiedział, wspiął się na moje kolana i mocno się do mnie przytulił. Objęłam go mocno i zamknęłam oczy. Czułam, że pod powiekami zbierają mi się łzy.
- Ja Ciebie też, synku – odszepnęłam i pocałowałam go we włosy.
Teraz byłam naprawdę szczęśliwa.
Posiedziałam chwilkę z Jacobem i zaśpiewałam mu piosenkę na dobranoc. Pocałowałam go w czółko i przykryłam. Położyłam się obok niego i patrzyłam chwilkę jak śpi. Ma już prawie dwa latka, a przecież tak niedawno jeszcze był niemowlakiem, kiedy Justin był w śpiączce. Przez całą ciążę byłam bez Jego wsparcia, czułych słówek, „Kocham Cię” wypowiadanych każdego ranka…
Otarłam łzę spływającą po moim policzku i uśmiechnęłam się lekko. To wszystko mam już za sobą. A teraz znowu jestem w ciąży, z tą różnicą, że teraz mam przy sobie wszystko co najlepsze i najpiękniejsze.
Poczułam, że ktoś mnie podnosi. Mruknęłam coś pod nosem.

- Cii, śpij skarbie – usłyszałam głos, który rozpoznałabym wszędzie. Uśmiechnęłam się delikatnie i wtuliłam się w mojego mężczyznę. – Kocham Cię, ale już śpij – pocałował mnie w czubek głowy i ostatnie co czułam to, to że się poruszamy. 
__________________________________________________
Hejka! 
Nowy rozdział pojawił się dużo szybciej, mam nadzieję, że was to cieszy :)
Chyba już nikt tego nie czyta, no ale cóż :)))
Okay, jest taka sprawa. 
#1 Czyta ktoś to opowiadanie?
#2 Jeśli nadal będzie taka aktywność jak jest teraz, to kończę bloga.
#3 Podoba wam się rozdział? Tylko szczerze.
#4 Tak trudno jest napisać w komentarzu "Czytam"; "Fajne"; "Głupie";"Podoba mi się"; "Mogłabyś się bardziej postarać".
Tak i tak wiem, że jest do dupy. Przepraszam i proszę, jeśli chcecie, żeby opowiadanie dalej trwało, KOMENTUJCIE.
To naprawdę dodaje motywacji do pisania :)
Lova ya...

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 78 "Jeszcze się z Tobą za to policzę, Młody."

Dostałam mail od mamy Justina, że wpadnie do nas za trzy dni i że musi nam coś ważnego powiedzieć. A no tak, i że wpadnie z kimś. Pewnie kogoś poznała. W sumie to fajnie, nie miałabym nic przeciwko temu. Przez ten cały czas była sama. W końcu ułoży sobie życie na nowo. O ile o to chodzi.
Cały wczorajszy dzień, przesiedział u nas Usher. Da się go lubić. No i oczywiście, nieźle radzi sobie z Justinem. A to jest nie łatwa sprawa. Przyprowadził swojego młodszego synka, Naviyd’a. Ma 5 latek i jest strasznie słodki. Bawił się z Jacobem samochodami.

- Justin, powiedz mi o co chodzi. – jęknęłam po raz kolejny tego dnia.
- Nie. – odpowiedział i dalej oglądał telewizję.
- Bieber. Masz mi powiedzieć. – powiedziałam i stanęłam przed telewizorem. Wiem, że był mecz hokeja i w ogóle, no ale to była wyjątkowa sytuacja.
- Vica. – jęknął i przechylił głowę, żeby widzieć.
- O nie. Nie przesunę się, jeśli mi nie powiesz. – położyłam ręce na biodrach. Miałam na sobie dzisiaj obcisłe rurki i krótką bluzkę. Muszę korzystać, dopóki mam jeszcze ledwo widoczny brzuch.
- Victoria, posłuchaj tego co teraz powiem. Nie pisnę ani słówka.
Jeszcze zobaczymy.
Uśmiechnęłam się chytrze i siadłam na nim okrakiem. Spojrzał na mnie.
- Nie powiem. – powiedział z poważną miną.
- Czy aby na pewno? – nachyliłam się i szepnęłam mu do ucha przygryzając jego płatek. Justin położył swoje dłonie na moich biodrach. Pocałowałam jego tatuaż za uchem, a potem schodziłam z nimi niżej aż na szyję. Ugryzłam lekko skórę, a on syknął. Wczepiłam dłonie w jego idealnie ułożone włosy, pocałowałam go w usta.

- Chryste, Tori. – sapnął Justin, a ja poczułam jego wzwód na pupie. Zaśmiałam się i znowu go pocałowałam.
- Powiesz mi? – spytałam pomiędzy pocałunkiem.
- Nie. – sapnął i jego ręce znalazły się na moim tyłku.
- Okay. – powiedziałam i przestałam go całować. Chciałam zejść z niego.
- Torii.. – jęknął kiedy kręciłam się na jego kolanach, przy okazji dotykając jego, jak to Beliebers mówią, Jerry’ego. – Kupuję penthouse w Londynie– znieruchomiałam.
- Penthouse? Londyn? Co? – spojrzałam na niego marszcząc brwi, nie rozumiejąc ani trochę o co może mu chodzić.
- No tak. To miała być niespodzianka. Niedaleko mieszkań chłopaków. – odpowiedział i założył mi kosmyk włosów, który wydostał się z kucyka.
- Ale po co to wszystko? – zapytałam.
- Mam przerwę. I pomyślałem, że może wyjechalibyśmy do Londynu na kilka tygodni. Pewnie stęskniłaś się za chłopakami i dziewczynami. – uśmiechnął się niewinnie. Uwielbiałam ten uśmiech. Ponownie go pocałowałam, czując jak się uśmiecha.
- Kocham Cie. – wyszeptałam. – ale teraz chodź do sypialni. – powiedziałam i cmokając go po raz ostatni wstałam z niego i zaciągnęłam do sypialni. Po drodze zajrzeliśmy do Jake’a, ale słodko pochrapywał.

Ja i Gaby krzątałyśmy się w kuchni, próbując zrobić coś dobrego na kolację. Dzisiaj ma przyjechać Pattie z chłopakiem. To znaczy, tak przypuszczam, w każdym bądź razie ze znajomym bądź znajomą, a ja chce dobrze wypaść. Przez pół dnia przygotowywałam jedzenie, a Justin nakrywał do stołu i wybierał wino.
- Dobra, ja idę się przebrać. – powiedziałam do przyjaciółki, zdjęłam fartuch i odłożyłam go na bok.
- Ja to przypilnuję. – odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko.
- Dzięki.
Weszłam na górę do sypialni i wzięłam z łóżka przygotowane wcześniej ciuchy i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Założyłam czystą bieliznę i założyłam spodnie. Przód koszuli włożyłam w spodnie. Wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone.
- Tori! – usłyszałam głos Justina z dołu.
- Idę! – odkrzyknęłam i ostatni raz przeczesałam rzęsy tuszem. Jest dobrze. Zeszłam na dół i ruszyłam w stronę salonu. Zmarszczyłam brwi. Gdzie Pattie?
-Tori! – krzyknął Justin po razu drugi. Był w jadalni, więc tam ruszyłam.
- Co się stało? Gdzie Pattie? – weszłam i zobaczyłam Justina, który trzymał Jake’a, na długość ramion. Spojrzałam na buźkę Jake’a, potem na koszulkę Justina i wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- To nie jest śmieszne! Blah, to śmierdzi! – pisnął jak mała dziewczynka. – Jeszcze się z Tobą za to policzę, Młody. – spojrzał na Jake’a z przymrużonymi brwiami, a mały zaśmiał się słodko. Wzięłam z szafki z przedpokoju ręcznik i starłam Jacobowi wymioty z buźki i bluzki, i wzięłam go od Justina.
- Idź się szybko umyj i przebierz, a ja ogarnę Jake’a. – powiedziałam do niego, dalej się szczerząc. Patrzył na mnie. – No idź, bo śmierdzisz! – zaśmiałam się i popchnęłam go lekko dłonią w stronę schodów. On też się zaśmiał. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i spojrzałam na urwisa. Westchnęłam. – I co ty mały narobiłeś? – podniósł ramiona do góry i rozłożył rączki. Zaśmiałam się i poszłam do jego pokoju, żeby go umyć i przebrać.

-Cześć skarbie. – powiedziała Pattie i przytuliła mnie na przywitanie.
-Hej, Patt. – uśmiechnęłam się na jej widok. Nadal tkwiąc w uścisku zerknęłam przed siebie. Spojrzałam na wysokiego bruneta o niebieskich oczach i szerokim uśmiechem. Już mi się spodobał. – Fajny jest. – szepnęłam Pattie na ucho, a ona zachichotała jak nastolatka. Uśmiechnęłam się.
- Wiem. – odpowiedziała. – Gdzie mój wnuczek? – zapytała i rozejrzała się.
- W salonie, w kojcu. - odpowiedziałam. Mężczyzna o niebieskich oczach podszedł do Pattie i objął ją w pasie.
- Może nas przedstawisz? – zapytał dźwięcznym, lekko zachrypniętym głosem.
- Chris, to jest Victoria, narzeczona mojego syna.
- Wystarczy Tori. – puściłam mu oczko, na co się uśmiechnął.
- Vica, to jest Chris. – powiedziała. Uśmiechnęłam się na widok Patricii z kimś. Miło było na nich patrzeć.
- Witam. – spojrzeliśmy równocześnie w stronę schodów.
- Cześć synku. – Pattie uśmiechnęła się szeroko.
- Kim pan jest? – Justin patrzył się to na twarz Chrisa, to na rękę spoczywającą na talii jego mamy.
– Przedstawi się pan?
- Justin. – upomniałam go. – Przepraszam za niego. – tym razem zwróciłam się do Chrisa.
- Nic się nie stało. Spokojnie, rozumiem, że jest nadopiekuńczy w stosunku do mamy. Jestem Christopher Harrison.
- A tak, kojarzę pana. W takim razie, co pan tu robi? – zapytał.
- Justin, mogę Cię na chwilę prosić? – spojrzałam na mojego faceta. Przeniosłam wzrok na mamę Jussa. – Proszę, czujcie się jak u siebie. – uśmiechnęłam się do nich i złapałam Justina za rękę i pociągnęłam go do kuchni. – Co ty odwalasz?
- Co? – spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co to miało być? – położyłam ręce na biodrach i przyglądałam się Bieber’owi.
- No co? – zdecydowanie za dużo używamy „co” w swoich wypowiedziach. Zdecydowanie. – Po prostu chciałem się dowiedzieć kim on jest, czym się zajmuje, co robi tutaj i czemu jego ręka była na biodrze mojej ma…
- Justin. – przerwałam mu kładąc palec wskazujący na jego ustach. – Twoja mama jest dorosła, może robić co tylko zechce. Masz prawo się o nią martwić, a tak szczęśliwą widziałam ją na Twoim koncercie. Zrozum to, że nie jest Twoją własnością. Przez 20 lat nie miała żadnego poważniejszego faceta. Wiem, że ją kochasz i jeżeli chcesz, żeby była szczęśliwa to jej na to pozwól. I Będziesz miły, prawda? – patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Podniósł rękę i założył mi pasmo włosów za ucho. Uśmiechnęłam się.
- Prawda. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. To chodź. – złapałam go za rękę i poszliśmy do salonu. Chris siedział na kanapie obok Pattie, która trzymała Jacoba na kolanach. Jakie podejrzliwie patrzył się na nowo poznanego pana.
- A właśnie, zapomnieliśmy o prezencie dla Ciebie – powiedział Chris uśmiechając się do Jacoba. Stanęliśmy z Justinem w progu wejścia do salonu, a mój mąż objął mnie od tyłu, kładąc ręce na moim lekko zaokrąglonym brzuchu.
- Dla mnje? – zapytał nieśmiało się uśmiechając.
- Tak. Poczekaj chwilkę. – Chris wstał i poszedł do przedpokoju. Po chwili wrócił z bardzo dużym pudełkiem.
- Chris, wydaje mi się, że jest za duży – zwróciłam się do niego.
- Daj mu się nacieszyć – powiedziała Pattie.
- Dobra, ale to jest wyjątek – powiedziałam i uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam szeroki uśmiech mojego synka. To było najważniejsze.

 ___________________________________________________
CZEŚĆ!!!
Dawno mnie tu nie było... Bardzo was przepraszam! O ile mam kogo :p
Rozdział miał się pojawić już ok. 2 tygodnie temu, ale z powodu laptopa (był w naprawie) nie mogłam dodać rozdziału. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. 
Mam do was PROŚBĘ.
JEŚLI TO CZYTASZ, TO SKOMENTUJ. 
Nawet kropką... naprawdę to dla mnie bardzo ważne. Nie wiem, czy ktoś to czyta i czy jest sens dalej pisać to opowiadanie. Myślałam nad zawieszeniem bloga, ale postanowiłam najpierw was spytać o zdanie. Więc... będziecie komentować rozdziały, czy zawieszamy?
Wiem, że to jest "ultimatum", ale nie ma innego wyjścia :/
To, to chyba wszystko. 
Love ya <3