piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 78 "Jeszcze się z Tobą za to policzę, Młody."

Dostałam mail od mamy Justina, że wpadnie do nas za trzy dni i że musi nam coś ważnego powiedzieć. A no tak, i że wpadnie z kimś. Pewnie kogoś poznała. W sumie to fajnie, nie miałabym nic przeciwko temu. Przez ten cały czas była sama. W końcu ułoży sobie życie na nowo. O ile o to chodzi.
Cały wczorajszy dzień, przesiedział u nas Usher. Da się go lubić. No i oczywiście, nieźle radzi sobie z Justinem. A to jest nie łatwa sprawa. Przyprowadził swojego młodszego synka, Naviyd’a. Ma 5 latek i jest strasznie słodki. Bawił się z Jacobem samochodami.

- Justin, powiedz mi o co chodzi. – jęknęłam po raz kolejny tego dnia.
- Nie. – odpowiedział i dalej oglądał telewizję.
- Bieber. Masz mi powiedzieć. – powiedziałam i stanęłam przed telewizorem. Wiem, że był mecz hokeja i w ogóle, no ale to była wyjątkowa sytuacja.
- Vica. – jęknął i przechylił głowę, żeby widzieć.
- O nie. Nie przesunę się, jeśli mi nie powiesz. – położyłam ręce na biodrach. Miałam na sobie dzisiaj obcisłe rurki i krótką bluzkę. Muszę korzystać, dopóki mam jeszcze ledwo widoczny brzuch.
- Victoria, posłuchaj tego co teraz powiem. Nie pisnę ani słówka.
Jeszcze zobaczymy.
Uśmiechnęłam się chytrze i siadłam na nim okrakiem. Spojrzał na mnie.
- Nie powiem. – powiedział z poważną miną.
- Czy aby na pewno? – nachyliłam się i szepnęłam mu do ucha przygryzając jego płatek. Justin położył swoje dłonie na moich biodrach. Pocałowałam jego tatuaż za uchem, a potem schodziłam z nimi niżej aż na szyję. Ugryzłam lekko skórę, a on syknął. Wczepiłam dłonie w jego idealnie ułożone włosy, pocałowałam go w usta.

- Chryste, Tori. – sapnął Justin, a ja poczułam jego wzwód na pupie. Zaśmiałam się i znowu go pocałowałam.
- Powiesz mi? – spytałam pomiędzy pocałunkiem.
- Nie. – sapnął i jego ręce znalazły się na moim tyłku.
- Okay. – powiedziałam i przestałam go całować. Chciałam zejść z niego.
- Torii.. – jęknął kiedy kręciłam się na jego kolanach, przy okazji dotykając jego, jak to Beliebers mówią, Jerry’ego. – Kupuję penthouse w Londynie– znieruchomiałam.
- Penthouse? Londyn? Co? – spojrzałam na niego marszcząc brwi, nie rozumiejąc ani trochę o co może mu chodzić.
- No tak. To miała być niespodzianka. Niedaleko mieszkań chłopaków. – odpowiedział i założył mi kosmyk włosów, który wydostał się z kucyka.
- Ale po co to wszystko? – zapytałam.
- Mam przerwę. I pomyślałem, że może wyjechalibyśmy do Londynu na kilka tygodni. Pewnie stęskniłaś się za chłopakami i dziewczynami. – uśmiechnął się niewinnie. Uwielbiałam ten uśmiech. Ponownie go pocałowałam, czując jak się uśmiecha.
- Kocham Cie. – wyszeptałam. – ale teraz chodź do sypialni. – powiedziałam i cmokając go po raz ostatni wstałam z niego i zaciągnęłam do sypialni. Po drodze zajrzeliśmy do Jake’a, ale słodko pochrapywał.

Ja i Gaby krzątałyśmy się w kuchni, próbując zrobić coś dobrego na kolację. Dzisiaj ma przyjechać Pattie z chłopakiem. To znaczy, tak przypuszczam, w każdym bądź razie ze znajomym bądź znajomą, a ja chce dobrze wypaść. Przez pół dnia przygotowywałam jedzenie, a Justin nakrywał do stołu i wybierał wino.
- Dobra, ja idę się przebrać. – powiedziałam do przyjaciółki, zdjęłam fartuch i odłożyłam go na bok.
- Ja to przypilnuję. – odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko.
- Dzięki.
Weszłam na górę do sypialni i wzięłam z łóżka przygotowane wcześniej ciuchy i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Założyłam czystą bieliznę i założyłam spodnie. Przód koszuli włożyłam w spodnie. Wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone.
- Tori! – usłyszałam głos Justina z dołu.
- Idę! – odkrzyknęłam i ostatni raz przeczesałam rzęsy tuszem. Jest dobrze. Zeszłam na dół i ruszyłam w stronę salonu. Zmarszczyłam brwi. Gdzie Pattie?
-Tori! – krzyknął Justin po razu drugi. Był w jadalni, więc tam ruszyłam.
- Co się stało? Gdzie Pattie? – weszłam i zobaczyłam Justina, który trzymał Jake’a, na długość ramion. Spojrzałam na buźkę Jake’a, potem na koszulkę Justina i wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- To nie jest śmieszne! Blah, to śmierdzi! – pisnął jak mała dziewczynka. – Jeszcze się z Tobą za to policzę, Młody. – spojrzał na Jake’a z przymrużonymi brwiami, a mały zaśmiał się słodko. Wzięłam z szafki z przedpokoju ręcznik i starłam Jacobowi wymioty z buźki i bluzki, i wzięłam go od Justina.
- Idź się szybko umyj i przebierz, a ja ogarnę Jake’a. – powiedziałam do niego, dalej się szczerząc. Patrzył na mnie. – No idź, bo śmierdzisz! – zaśmiałam się i popchnęłam go lekko dłonią w stronę schodów. On też się zaśmiał. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i spojrzałam na urwisa. Westchnęłam. – I co ty mały narobiłeś? – podniósł ramiona do góry i rozłożył rączki. Zaśmiałam się i poszłam do jego pokoju, żeby go umyć i przebrać.

-Cześć skarbie. – powiedziała Pattie i przytuliła mnie na przywitanie.
-Hej, Patt. – uśmiechnęłam się na jej widok. Nadal tkwiąc w uścisku zerknęłam przed siebie. Spojrzałam na wysokiego bruneta o niebieskich oczach i szerokim uśmiechem. Już mi się spodobał. – Fajny jest. – szepnęłam Pattie na ucho, a ona zachichotała jak nastolatka. Uśmiechnęłam się.
- Wiem. – odpowiedziała. – Gdzie mój wnuczek? – zapytała i rozejrzała się.
- W salonie, w kojcu. - odpowiedziałam. Mężczyzna o niebieskich oczach podszedł do Pattie i objął ją w pasie.
- Może nas przedstawisz? – zapytał dźwięcznym, lekko zachrypniętym głosem.
- Chris, to jest Victoria, narzeczona mojego syna.
- Wystarczy Tori. – puściłam mu oczko, na co się uśmiechnął.
- Vica, to jest Chris. – powiedziała. Uśmiechnęłam się na widok Patricii z kimś. Miło było na nich patrzeć.
- Witam. – spojrzeliśmy równocześnie w stronę schodów.
- Cześć synku. – Pattie uśmiechnęła się szeroko.
- Kim pan jest? – Justin patrzył się to na twarz Chrisa, to na rękę spoczywającą na talii jego mamy.
– Przedstawi się pan?
- Justin. – upomniałam go. – Przepraszam za niego. – tym razem zwróciłam się do Chrisa.
- Nic się nie stało. Spokojnie, rozumiem, że jest nadopiekuńczy w stosunku do mamy. Jestem Christopher Harrison.
- A tak, kojarzę pana. W takim razie, co pan tu robi? – zapytał.
- Justin, mogę Cię na chwilę prosić? – spojrzałam na mojego faceta. Przeniosłam wzrok na mamę Jussa. – Proszę, czujcie się jak u siebie. – uśmiechnęłam się do nich i złapałam Justina za rękę i pociągnęłam go do kuchni. – Co ty odwalasz?
- Co? – spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co to miało być? – położyłam ręce na biodrach i przyglądałam się Bieber’owi.
- No co? – zdecydowanie za dużo używamy „co” w swoich wypowiedziach. Zdecydowanie. – Po prostu chciałem się dowiedzieć kim on jest, czym się zajmuje, co robi tutaj i czemu jego ręka była na biodrze mojej ma…
- Justin. – przerwałam mu kładąc palec wskazujący na jego ustach. – Twoja mama jest dorosła, może robić co tylko zechce. Masz prawo się o nią martwić, a tak szczęśliwą widziałam ją na Twoim koncercie. Zrozum to, że nie jest Twoją własnością. Przez 20 lat nie miała żadnego poważniejszego faceta. Wiem, że ją kochasz i jeżeli chcesz, żeby była szczęśliwa to jej na to pozwól. I Będziesz miły, prawda? – patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami. Podniósł rękę i założył mi pasmo włosów za ucho. Uśmiechnęłam się.
- Prawda. – uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. To chodź. – złapałam go za rękę i poszliśmy do salonu. Chris siedział na kanapie obok Pattie, która trzymała Jacoba na kolanach. Jakie podejrzliwie patrzył się na nowo poznanego pana.
- A właśnie, zapomnieliśmy o prezencie dla Ciebie – powiedział Chris uśmiechając się do Jacoba. Stanęliśmy z Justinem w progu wejścia do salonu, a mój mąż objął mnie od tyłu, kładąc ręce na moim lekko zaokrąglonym brzuchu.
- Dla mnje? – zapytał nieśmiało się uśmiechając.
- Tak. Poczekaj chwilkę. – Chris wstał i poszedł do przedpokoju. Po chwili wrócił z bardzo dużym pudełkiem.
- Chris, wydaje mi się, że jest za duży – zwróciłam się do niego.
- Daj mu się nacieszyć – powiedziała Pattie.
- Dobra, ale to jest wyjątek – powiedziałam i uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam szeroki uśmiech mojego synka. To było najważniejsze.

 ___________________________________________________
CZEŚĆ!!!
Dawno mnie tu nie było... Bardzo was przepraszam! O ile mam kogo :p
Rozdział miał się pojawić już ok. 2 tygodnie temu, ale z powodu laptopa (był w naprawie) nie mogłam dodać rozdziału. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. 
Mam do was PROŚBĘ.
JEŚLI TO CZYTASZ, TO SKOMENTUJ. 
Nawet kropką... naprawdę to dla mnie bardzo ważne. Nie wiem, czy ktoś to czyta i czy jest sens dalej pisać to opowiadanie. Myślałam nad zawieszeniem bloga, ale postanowiłam najpierw was spytać o zdanie. Więc... będziecie komentować rozdziały, czy zawieszamy?
Wiem, że to jest "ultimatum", ale nie ma innego wyjścia :/
To, to chyba wszystko. 
Love ya <3

3 komentarze: