środa, 26 lutego 2014

Czeeeeeeść!

Hejo! <3
Dawno mnie nie było... :( PRZEPRASZAM! <3
Chciałabym wam coś powiedzieć... Przyjaciółka założyła bloga :)
chciałabym ja trochę po promować ;p
byłoby fajnie gdybyście zajrzeli ;) :*** Liczę na was <3
a i jeszcze jedna informacja.
POD KONIEC TYGODNIA pojawi się NOWY ROZDZIAŁ!!! :D 
Cieszycie się? ^^ ja też :p
Love u all!!!!! <333

poniedziałek, 10 lutego 2014

II Rozdział 58 "Cóż... taka moja natura"


Musisz kochać tych, których w sercu masz, póki jeszcze jest ten czas. Teraz boję się, że nie ważne jest... Dawid Kwiatkowski. Kojarzycie, c'nie? Ma mega głos. Tak, dziwicie się pewnie, ja w Kanadzie a on z Polski. Właśnie z POLSKI. Regularnie sprawdzam nowości muzyczne i świeżynki w tej branży. Nie fajnie. Ostatnio zmarła jego fanka, była chora na białaczkę, z tego co mi wiadomo. „Dziwię się, że jeszcze żyje, skoro umarł kawałek mojego serca”. Ten cytat... no prawie się popłakałam. To jest, nie koniecznie darzyłam go jakąś sympatią, ale tym zasłużył sobie na całkowity szacunek. Muszę puścić Justinowi jego piosenki. Haha, pomińmy to, że nie będzie nic rozumiał.
| tydzień później |
mam dość! Ręce mi odpadająąąą! Od czego? Od znoszenia pudeł. Dlaczego Justin ich nie nosi? Bo powiedział, że dupereli nosić nie będzie. Pozanosił kartony z ciuchami naszymi i Jake'a i takie najważniejsze rzeczy. Ale kosmetyki (jest ich sporo). Zdjęcia, ramki, różne rzeczy, które od niego dostałam. Mówił, żebym to dzisiaj zostawiła, a później Carmen z Pattie, Sandi, Jeremy'm i Ryanem mają to dopakować i wysłać. Ale jak to ja, wolę to sama zrobić.
Schodziłam po schodach z ostatnim pudłem.
-Daj to. - usłyszałam głos Justina i wychyliłam głowę zza pudła by na niego spojrzeć. - No daj. - wyciągnął ręce, by go wziąć.
-Nie. Poradzę sobie sama. - powiedziałam i go wyminęłam. Zastawił mi drogę.
-Oddajesz i koniec gadania. - wziął ode mnie pudło i puścił mi oczko.
-Dzięki. - sapnęłam i usiadłam na schody. Patrzył na mnie. - Idź, idź. Zaraz odjedzie. - ponagliłam go. Wzruszył ramionami i zszedł na dół.
Ja się spytam, czy on zawsze musi mieć tak nisko spodnie? Nie no co wy, nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Ma seksowny tyłek i mi się to podoba. Tylko, nie lubię napalonych Belieberek. Nie to są raczej fanki. Mniejsza.
Siedziałam tak na tych schodach i przyglądałam się wszystkiemu. W zasadzie to było mało rzeczy. Kanapy itd. tak ale nie było zdjęć.
Cieszę się, że Carmen z Carlem i Amber zgodzili się „wynająć” nasz dom. Zgodziliśmy się pod warunkiem, że będą nas odwiedzać często i tylko kiedy będą mieli ochotę i, że będziemy płacili za ich bilety. Zgodzili się, tylko, że mamy płacić połowę.
-To co? Idziemy? - Justin stanął nade mną. Spojrzałam na niego z dołu.
-A gdzie Jacob? - spytałam i pomógł mi wstać.
-W samochodzie. - uśmiechnął się. - Idziemy?
-Idziemy. - złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Otworzył mi drzwi od samochodu. Spojrzałam ostatni raz na dom i wsiadłam. Będzie mi tego brakowało.
Odprawa trwała krótko. Lecieliśmy prywatnym samolotem. Nawet nie wiem ile czasu spędziliśmy w nim, bo usnęłam. Było mi wygodnie. Głowę cały czas miałam na kolanach Justina.
Obudził mnie lekko, i powiedział, że jesteśmy na miejscu. Podniosłam się jeszcze zaspana i przeciągnęłam.
Wyszliśmy z samolotu, ja z Jacobem na rękach. Był wieczór. Było tylko kilku paparazzi. Ale nie było, żadnego, wielkiego zamieszania. I dobrze. Wsiedliśmy do jakiegoś samochodu, Justin za kierownicą. Jechaliśmy tak godzinę. Kilka minut przed zatrzymaniem się, kazał mi zamknąć oczy. Zrobiłam to. Pomógł mi wysiąść. Weszliśmy do środka, wiedziałam, bo mi mówił.
-Możesz otworzyć oczy. - wziął rękę z moich oczu.
-Na pewno? - spytałam, żeby się upewnić.
-Tak. - wydaje mi się, że się uśmiechnął. Otworzyłam oczy.
-Czy Cię do jasnej ciasnej pogięło?! - spytałam i wytrzeszczyłam oczy. Moim oczom ukazał się taki widok: klik!.
-Nie podoba Ci się? - już się nie uśmiechał.
-Podoba tylko... mówiłam Ci coś. - powiedziałam z rezygnacją w głosie.
-Oj no, moja wina? Scooter to załatwiał. - podrapał się po karku. Spojrzałam na niego i podeszłam do szklanych drzwi. Weszłam przez nie do środka.
-Wow... - szepnęłam. - Pięknie...
-Czyli się podoba. - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i wystawiłam mu język.
Potem pokazał mi pokój Jacoba. Był cudny! Później resztę domu. Na samym końcu pokazał mi sypialnię. Wiecie dlaczego? No właśnie hehe.

*** Następnego dnia rano***

-Szczęście... - usłyszałam ale się nie poruszyłam. - Vicaaa wstawaj. - składał krótkie całusy na mojej twarzy.
-Mmm... czy ja czuję kakałko? - spytałam niemrawo.
-Nom. Witam panią Bieber. - dostałam całusa w usta.
-Witam panie Bieber. - otworzyłam oczy. Jego głowa była centralnie nad moją.
-Jak się spało w nowym domu? - spytał.
-Żebym ja jeszcze całą noc przespała. - przeciągnęłam się na tyle ile było to możliwe. Zaśmiał się.
-No tylko mi powiedz, że Ci się nie podobało. - powiedział patrząc mi w oczy.
-Było Bosko! - odpowiedziałam głośno i wytknęłam mu język. - A teraz proszę zejść, bo muszę do toalety. - puściłam mu oczko. Cmoknął mnie w usta i zszedł.
-Po prawo. - powiedział i wyszedł.
Załatwiłam sprawy fizjologiczne, umyłam się, ubrałam i uczesałam. Stwierdziłam, że wyglądam fajnie. Mam zamiar odwiedzić dzisiaj Caitlin. Może spotkam Daniela? Uhuhu! Muszę do niej iść.
Zeszłam po schodach na dół. Przy okazji oglądając wiszące zdjęcia na ścianie. Były zdjecia Justina z gal, jego z rodzeństwem, mamą, tatą, BieberTeamem. Z paczką z liceum. Hehe Amanda jeszcze jako plastik. Uśmiechnęłam się nie wiadomo czemu. No i nasze zdjęcia. Ja z nim, 3 zdjęcia. We trójkę i on sam z synkiem.
-Vica! Mamy gościa! - usłyszałam głos Justina. Zmarszczyłam brwi i poszłam do kuchni.
-Caitlin! - rzuciłam się jej na szyję.
-Udusisz mnie. - śmiała się.
-Oj sorka. - puściłam ją. Przyjrzała mi się.
-W końcu chudłaś po tej ciąży. - powiedziała.
-No wiesz... dzięki. - odpowiedziałam przewracając oczami.
-Nie ma za co. - wytknęła mi język. - ale te fałdki to mogłabyś zrzucić. - spojrzała na moje biodro.
-O co Ci chodzi? - przymrużyłam oczy.
-One tak zawsze? - usłyszałam głos i wychyliłam się zza Cait, żeby zobaczyć kto to.
-Ta, czasami gorzej. - odpowiedział mu Justin.
-Kto to? - wyprostowałam się i spojrzałam wymownie na Linę. Ja skądś znam ten głos... Tylko skąd? Przesunęła się i podeszłyśmy bliżej.
-Tori, to mój chłopak, Da....
-Daniel J. - skończyłam za nią.
-Skąd...?
-Co ty myślisz, że ja internetu nie mam? - spytałam z politowaniem. - Victoria. - podałam mu rękę.
-Daniel. - uścisnął ją z uśmiechem na twarzy.
-Through the dark One Direction wyszło Ci zajebiście. - puściłam mu oczko.
-Heh, dzięki.
Ten Daniel to faktycznie fajny jest. Myślałam, że mieszka w Anglii, bo ma tamtejszy akcent. Ale uświadomił mnie w przekonaniu, że przeprowadził się tu 3 lata temu z rodzicami.
Nie wiem jak Justinowi, ale mi ten chłopak przypadł do gustu. To znaczy, chodzi mi o to, że jak dla mnie, to popieram jego związek z Liną. Justin jakoś zbytnio go chyba nie polubił... Coś mu się w nim nie podoba, trzeba będzie się wypytać. Ale może to tylko pierwsze wrażenie? Nie wiem, mi się podoba. Nooo jest przystojny i ma zajebisty głos.
Jesteśmy tu już 2 tydzień a Justin prawie cały czas jest w studio. Powiedział, że dzisiaj już nie idzie i robi sobie przerwę na 4 miesiące, czyli do końca roku. Cieszę się, w końcu będziemy mogli spędzić czas razem.
Jacob... hmm... cały czas próbuje uczyć się chodzić. Jest coraz lepiej. Heh, mały brzdąc. Lina, po prostu nie może się nim nacieszyć. Jeszcze chyba sobie nie zakodowała, że przez najbliższy(miejmy nadzieję, jak najdłuższy) czas zostaniemy tutaj. Jest tu strasznie pięknie. Podoba mi się tu.
A co do Pattie i rodziców... hmm u nich wszystko w porządku. Dzieciaki podrosły i nie są już „maluchami”, jednak dla nas i tak nimi zostaną. Jaxo zrobił się strasznie ciekawski. Jak Pattie do mnie dzwoniła to mówiła, że rozbiera samochody zabawkowe i ogląda wszystkie części. Coś czuję, że w przyszłości, jeśli będę chciała kupić nowy samochód, to wiem do kogo się zwrócę hehe. Natomiast Jazzy, jak uważa Erin, powinny ją teraz interesować księżniczki, lalki, misie, ciuszki, ale ona poszła za bratem i przygląda się Jaxonowi. Heh, wspomniała jeszcze, że Księżniczka podśpiewuje sobie przy kąpaniu. Podłapały dryk do tego po starszym bracie? Wcale bym się nie zdziwiła! Haha. Utalentowana rodzina.
A moi rodzice? Wyjechali na wczasy. Mama uważa, że przyda jej się trochę słońca w te jesienne dni. Wyjechali do Panamy. Ehh zazdroszczę!
Chris i Gaby? U nich wszystko w porządku. Chrisowi idzie coraz lepiej. Gaby jak na razie zajmuje się Mel. Zapisała się na kurs hiszpańskiego, ale to wieczorem, kiedy Christian jest już w domu. Mówiła mi, że chce się ustatkować, i że fajnie byłoby zostać tłumaczką w jakiejś firmie. Nie powiem, kasy by miała. A, że zna w dużej mierze hiszpański, to powinno jej pójść jak po maśle.
Carmen i Carl zadomowili się już u nas. Chociaż i tak zrobili sobie swoją sypialnię w gościnnym. Zmienili tylko łóżko, na co wcale się nie zdziwiłam. Car usprawiedliwiała się tym, że jak pojedziemy do nich w odwiedziny, wolałaby, żeby nasza sypialnia czekała na nas. No niech jej będzie.
-Szczęście! Jestem! - usłyszałam krzyk Justina z korytarza.
-Tatuś przyszedł? Tatuś? - uśmiechnęłam się szeroko na minę Jacoba, kiedy usłyszał głos Juju.
-Heej, a co Szkrab porabia, co? - Bieber wszedł do salonu, podszedł do kanapy i wziął Jake'a na ręce.
-Eyy uważaj. - podrzuciła go dwa razy do góry, na co mały śmiał się wniebogłosy.Spokojnie, mamuśko. - usiadł z nim i pocałował mnie przelotnie w usta.
-Tatuśku od siedmiu boleści, nie odzywaj się. - puściłam mu oczko. - I jak? Masz już wolne? - spytałam ale nie odzyskałam odpowiedzi. - ziemiaaa do Juustinaa. - nic. - spytałam o coś.
-Kazałaś mi się nie odzywać. - wzruszył ramionami i podał małemu samochodzik.
-Przestań. Masz wolne? - powtórzyłam pytanie.
-Tak, dosłownie na 4 miesiące i 2 dni. - spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Znając Ciebie, to nie wytrzymasz i przynajmniej będziesz musiał napisać, co najmniej, 5-7 piosenek przez te 4 miesiące. - wytknęłam mu język. Podciągnęłam kolana pod brodę.
-Cóż... taka moja natura. Kocham uszczęśliwiać Beliebers każdą, możliwą piosenką. - uśmiech z jego twarzy nie znikał. Dam sobie głowę uciąć, że w jego głowie są teraz wszystkie najwspanialsze momenty z jego tras.
-Kocham Cię, wiesz? - spytałam.
-Się wie. - odpowiedział ze śmiechem na co dostał kuksańca w bok. - Ja Ciebie też, Szczęście, ja Ciebie też.
-Wariat. - zaśmiałam się.
Przez godzinę siedziałam w tej samej pozycji i patrzyłam na, bawiących się samochodami na podłodze, moich chłopaków.
To jest niewyobrażalne, jak z takiego 16-latka, spełniającego swoje marzenia, zmienił się w zapatrzoną w siebie gwiazdkę, a potem znowu w odpowiedzialnego, już, mężczyznę. Ma 20 lat. Jak to możliwe, żeby przez 4 lata przejść tyle okropności, tyle hejtów, tyle obelg...? Właśnie. To jest pytanie, na które jest tylko i wyłącznie jedna odpowiedź. Beliebers. To właśnie one dają Justinowi tą siłę, która pomaga mu przejść te wszystkie złe słowa na niego. Photoshop'y i artykuły i TMZ. Wie, że one, te prawdziwe, nigdy nie uwierzą w to co oni piszą. Wie, że chociaż nie wie jaki błąd by popełnił, one mu wybaczą, bo wiedzą, że jest tylko człowiekiem, który jak każdy inny popełnia błędy. To właśnie na nich się uczy. Kocha je, kocha je ponad wszystko. Zrobiłby dla niech wszystko. Nawet powtórne zagranie koncertów... z My World. Wznowić MyWorldTour. Wie, że nie każda jest od początku. Ufa im i wierzy, że mimo tego, będą do końca.














Cóż, najlepsze w tym wszystkim jest to, że tutaj nie ma tylu natrętnych paparazzi. I jest ciszej. Nie gadają tak czy o mnie czy o Justinie. No i jest zdecydowanie cieplej jak na tą porę roku niż w Stratford. Oj cieplej! I jak dla mnie, dużo lepiej. No i dla Jake'a. Ostatnio miał stan podgorączkowy i w sumie lepiej, że jesteśmy tutaj, bo tam to już byłby chory jak nic. Mniejsza tam.
-To co? Leniuchujemy? - spytał Justin i położył swoją rękę na moim ramieniu.
-A jak. - odpowiedziałam. Bardzo mu się podobał ten urlop. - Żebyś się za bardzo nie rozleniuchował, bo muszę mieć z Ciebie jakiś pożytek.
-No nie wieeem. - przeciągnął, a ja się zaśmiałam. Odwróciłam się do tyłu. - Spodziewasz się kogoś? - spytał gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Nie, ale sąsiadka przyszła. - na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Hę? - obejrzał się. - Kto to?
-Taylor Clark. Taka suczka. - odpowiedziałam i się podniosłam.
-Dlaczego tak? - zaśmiał się.
-Caitlin mówiła, że to taka wielka pani. - wzruszyłam ramionami i podeszłam otworzyć drzwi.
-What the... - zacięłam się, gdy zobaczyłam dziewczynę. (nie miała okularów)
-Cześć. - powiedziała z uśmiechem na ustach.
-Cześć? Czego chcesz? - spytałam złośliwie.
-Niedawno wróciłam z podróży...
-I? - oparłam się o drzwi zakładając ręce na piersi.
-I dowiedziałam się, że mamy nowych sąsiadów. Przyszłam się przywitać. - uśmiechała się słodziutko.
-Jak ty się przywitałaś to ja się pożegnam. Cześć. - zatrzasnęłam, prawie że, za nią drzwi i popatrzyłam przez okno. Uśmiechnęłam się i pomachałam. - Ugh... - weszłam do salonu.
-Co? - miał położone ręce na oparciu kanapy i brodę na nich.
-Gunwo. - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na klatce.
-Coś ty taka zła? - spytał.
-Wkurzyła mnie. - przymknęłam oczy, gdy przypomniała mi się jej twarz.
-Czym?
-Wyglądem. - usiadłam na kanapie a on zmienił pozycję, żeby patrzeć na mnie.
-Tylko tym? - zaśmiał się, a ja zmrużyłam na niego oczy. - Co jest?
-Pamiętasz jak kiedyś usnęłam na kanapie? No dobra, może nie. A pamiętasz jak raz rano kazałam Ci dać swój telefon?
-Nooo tak. I co w związku z tym? - uniósł brew do góry.
-Śniło mi się wtedy, że mnie zdradziłeś z niejaką Taylor. Pokłóciliśmy się, zerwałam z Tobą, kazałam Ci się wynosić z domu, ale wtedy Gaby powiedziała mi bardzo fajne słowa. Pomogły mi. Pozbierałam się, ale tylko ja wiedziałam co czuję. Przez 5 lat wychowywałam Jacoba sama, fakt spotykałeś się z nim ale rzadko, bo miałeś trasy i wgl. Moja kariera się rozwinęła. W sumie dzięki, temu snu mam nowe pomysły na piosenki, ale to nie o to chodzi. Z Gaby, Chrisem i Mel przeprowadziliśmy się tutaj, do Atlanty, tylko w zupełnie inny rejon. Ty też. Razem z Tejlor. Jacob jej nie lubił. Kombinował jak to by zrobić, żebyśmy my znowu byli razem. Noo i mu się to udało. Pogadaliśmy i znowu byliśmy razem. Jeszcze wrócę. Dwa lata po waszym spotykaniu się, Scooter i manager tamtej podpisali umowę i musiałeś z nią być. Nie dało się tego zerwać. No i ukrywaliśmy nasz związek. No i Gabriella mnie obudziła.
-Masz niezłe sny. - powiedział mega zdziwiony. - No dobra, ale co ma wspólnego z tym, nasza sąsiadka?
-Ma to samo imię, tylko inne nazwisko i, o litości, tak samo wygląda jak ta z mojego snu. - przewróciłam oczami.
-Serio? - spytał i się zaśmiał.
-Co Cię tak śmieszy?
-Kochanie, wierzysz w to, że mógłbym Cię zdradzić? - przysunął się bliżej mnie i położył dłonie na policzki. - Jesteś gorąca. - wywróciłam oczami. - Dosłownie. - przyłożył dłoń do czoła. Oderwałam jego dłoń i przyłożyłam swoją.
-Debil! - zaśmiał się. - Nie jestem gorąca.
-No jak nie, jak tak. - zamruczał mi do ucha przygryzając jego płatek.
-Kogo kochasz teraz? - czułam, że się uśmiecha.
-Ciebie.
-A jutro?
-Ciebie.
-A pojutrze?
-Ciebie.
-A za 5 lat?
-Inną.
-Co?! - odepchnęłam go trochę od siebie, a ten wraz się głupio uśmiechał.
-Naszą córkę, szczęście, naszą córkę. - pokręcił głową z dezaprobatą i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się na ostatnie wypowiedziane słowo, przez niego, w tej chwili. 
____________________________________________________________________________
Cześć, jest kolejny :) przepraszam, że mnie tak długo nie było :( 
ale mam pewne problemy i tak jakoś nie mam czasu :/ 
ale mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
DO DZIEWCZYN!!! Patrycja, Weronika, Anana, przepraszam, że nie komentuje waszych nowych rozdziałów, ale nie mam czasu ;o :( ale są zajebiste, wiem, bo tak czy siak, jak mam chwilkę, to czytam :) 
to chyba tyle... 
Love u all! <33