wtorek, 30 lipca 2013

II Rozdział 29 "Pierwszy zawsze jest nieudany"


U nich poza tym, że Jeremy, Erin i dzieciaki zamieszkali z nimi, to nic się nie zmieniło.
-Amy, co powiesz na kawałek sernika? - w tej chwili siedziałam z Pattie w kuchni.
-Pewnie, uwielbiam to ciasto – uśmiechnęłam się do niej.
-Usłyszałem słowo „sernik”? - do pomieszczenia wleciał Justin.
-Tak – jego mama postawiła mi przed nosem talerz.
-Mamo? Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś, że zrobiłaś sernik? - jęknął.
-Tak jakoś wyszło – zaśmiała się – a zrobiła go Erin. - ukroiła jeszcze kawałek i podała mu.
-Dzięki – cmoknął ją w policzek i zaczął wcinać ciasto. - pyszne – ja nie zdążyłam zjeść połowy swojego a on już zjadł swój, jakby nie patrzeć dosyć sporego kawałka.
-Justin poprosił o jeszcze jeden kawałek, a Pattie podała mu go. Zaśmiałam się, z tego powodu, że najzwyczajniej w świecie się opluł. Wzięłam chusteczkę i wytarłam go, chichocząc przy tym. Uśmiechnął się.
-Wcinaj, wcinaj. My pójdziemy do salonu – Patricia (Pattie) wzięła mnie pod rękę i ruszyłyśmy do reszty.
Usiadłam na kanapie i po chwili na moich kolanach pojawiła się Jazmyn
-Co tam, smerfetko? - odgarnęłam włosy z jej czoła i włożyłam za uszko.
-Tęskniłam za Tobą – złapała mnie za szyję i się przytuliła.
-Ja za Tobą też – przytuliłam ją mocniej do siebie.
-Ejj- jęknął Jaxon na co ja zachichotałam.
-Dawno Cię nie widziałam – oderwała się i spojrzała na mnie.
-Teraz będziemy widywać się częściej – uśmiechnęłam się do niej.
-Fajnie! - krzyknęła i przytuliła się do mnie jeszcze raz.
-Ej, ej, ej – na kanapę wślizgnął się Jaxo i odsunął ją ode mnie. Spojrzałyśmy obie po sobie i uśmiechnęłyśmy. Jazmyn usiadła obok mnie.
-Co blondynku? - poczochrałam jego włosy.
-Teraz ja – powiedział z poważną miną.
-Ale co ty? - wiedziałam o co mu chodzi.
-Przytulić – powiedział to tak śmiesznie, że chichocząc wzięłam go do siebie na kolana i przytuliłam. 
Po chwili koło nas przysiadł się Justin. Jazzy wykorzystała moment i usiadła mu na kolanach.
-Co tam księżniczko? - spytał się jej.
-A Jazzy ma chlopak! - krzyknął Jaxon.
-Co? - Juju zrobił pytającą minę.
-O jeju. Do szkoły przyszedł nowy chłopak.
-I dał jej lóze! - dodał jej młodszy braciszek.
-Ładny? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Może być – zaśmiała się – Prawie tak jak Justin.
-No to bierz się za niego, mała, oj bierz- puściłam jej oczko a ona uśmiechając się schowała twarz w szyję Biebera. Wszyscy się zaśmialiśmy. Wypuściłam Jaxona z rąk, on poszedł do taty.
-Chodź tu do mnie – wyciągnęłam do niej ręce.
Przeszła z jego kolan na moje. Później do Justina wrócił Jaxon. Erin zrobiła nam zdjęcie.
Dzisiaj wyszło tak, że zostałam u nich na noc. Mimo wszystko spałam z Jazzy w pokoju Justina a on w pokoju dzieciaków z bratem.
~~Gaby~~
Po śniadaniu wyszliśmy z moim narzeczonym. Jak to dziwnie brzmi. Jeju, mam 18 lat, chłopak mi się oświadczył, zgodziłam się, jestem w ciąży. Nie wiem czy dam sobie radę, przeprasza, czy damy radę. Wiem, że mnie kocha, ale mimo wszystko w głębi duszy nadal boję się, że nie wytrzyma tej presji. Nie da rady, znajdzie sobie lepszą, ładniejszą i co najważniejsze, nie będzie miała dziecka.
-O czym myślisz, skarbie? - spytał Chris. Spojrzałam na nasze splecione słonie a później na jego twarz.
-O nas, o wszystkim – odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami, po czym spuściłam głowę.
-Gaby, co jest? - przystał.
-Nic
-Kotek, znam Cię już dość długo żeby wiedzieć kiedy oszukujesz – podniósł mój podbródek tak, że patrzyłam się w jego czekoladowe oczy.
-Boję się.
-Czego?
-Tego, że jak będę miała wielki brzuch, zostawisz mnie. Że po urodzeniu nie damy sobie rady z tym wszystkim – po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą Christian szybko starł kciukiem. Złapał moje policzki w obie dłonie.
-Gabriello McCessi, damy radę. Wiem, że będzie trudno ale nie nie poddamy się. Nie zostawię Cię.
-Obiecujesz? - pociągnęłam nosem.
-Obiecuje – pocałował mnie z taką czułością i miłością, że moje nogi zrobiły się jak z waty.
-Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Serio. Gdy oderwaliśmy się od siebie, wtuliłam się w niego.
-Chodź, pójdziemy do Starbucks'a – objął mnie w talii na co ja zrobiłam to samo.
Szliśmy przytuleni do siebie ulicą Stratford. W knajpie zamówił sobie kawę a ja shake'a. Później zabrał mnie do kina. Na... komedię romantyczną! No nie wierzę. Przecież on tego nie lubi.
Prawie usnął ale liczą się dobre chęci, nie?
Do domu wróciliśmy po 19. Nawet nie zorientowaliśmy się jak ten czas szybko zleciał. W domu nikogo nie było więc przypuszczam, że siedzą u Justina.
-Co chcesz na kolację? - z kuchni wyszedł Chris. Siedziałam na kanapie i oglądałam tv.
-Nie wiem – wzruszyłam ramionami. - ty coś wymyśl. - odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.
-Ok – odwzajemnił to i z powrotem wrócił do kuchni.
Skakałam z kanału na kanał , ale i tak nie było nic ciekawego do oglądania, więc przełączyłam na kanał muzyczny, a konkretnie Eske. Leciała akurat piosenka One Direction „Best Song Ever”. Zaczęłam się śmiać, złapałam się za brzuch.
-Co jest? - do salonu wleciał chłopak z łyżką w ręku.
-Le... Leeroy! - powiedziałam przez śmiech. Podniósł brew do góry a ja pokazałam na teledysk. Zaśmiał się.
-No tak. One Direction.
-Masz coś do nich? - przestałam się śmiać.
-Nie, co ty. To spoko chłopaki.
-A niby skąd wiesz? - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Gadałem z nimi. Kilka razy byli u Justina.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytałam z wyrzutem.
-A to takie ważne?
-Nie wiesz. Dla Directioner poznanie idoli nie jest ważne – prychnęłam i usiadłam z miną małego chłopca, któremu zabrano lizaka.
-Nie gniewaj się – podszedł do mnie, ale ja uparcie patrzyłam się w ekran telewizora – kotek – zamruczał mi do ucha i zaczął składać na mojej szyi miłe pocałunki. Już miał dojść do moich ust gdy się odezwałam.
-Co tak śmierdzi? - odsunął się ode mnie.
-Moje naleśniki! - wyleciał z salonu jak z procy. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni. Latał po niej jak poparzony.
-Spokojnie – powiedziałam i otworzyłam okno żeby się przewietrzyło. Ten kochany debil nie pomyślał żeby to zrobić.
-Pierwszy naleśnik i spalony – westchnął i wyrzucił go do kosza.
-Pierwszy zawsze jest nieudany – poklepałam go po plechach.
Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam karton soku. Wzięłam szklankę i wlałam do niej pomarańczowej cieczy. W pewnym momencie poczułam czyjeś duże, ciepłe dłonie na moich biodrach.
-Na czym to my skończyliśmy? - zamruczał mi do ucha.
Po moim ciele przebiegł przyjemny dreszczyk. Chyba to poczuł, bo zachichotał. Na mojej szyi składał słodkie pocałunki. Jęknęłam cicho i odchyliłam głowę do tyłu, by dać mu lepszy dostęp. Odwrócił mnie do siebie i wpił się w moje usta. Jego ręce powędrowały na moją pupę. Podniósł mnie na co ja automatycznie zaplotłam nogi na jego biodrach. Nie przerywając pocałunku, ruszył w kierunku schodów, a mianowicie do mojej sypialni. Położył mnie na łóżku i składał całusy od szyi po brzuch... (dalej dobie dopowiedzcie ;) )
Rano obudziłam się przez promienie słoneczne. Jak na złość padające prosto na moją twarz. Otworzyłam oczy ale natychmiast je zamknęłam.
-Jak się spało? - usłyszałam nad sobą bardzo dobrze mi znany, męski głos. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Dobrze – nie otworzyłam oczu. ( leżałam na boku)
-Jesteś niesamowita – cmoknął mnie w usta. Przedłużyłam go – mrr. Co Pani chce na śniadanie?
-Naleśniki – otworzyłam oczy i odpowiedziałam bez zastanowienia. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej akcji.
-Proszę bardzo – postawił przede mną tacę z talerzykiem, na którym były 3 naleśniki, szklanka z sokiem i mały wazonik z białą różą. Dobrze pamiętał, że nie lubię czerwonych.
-Jak ty mnie dobrze znasz – uśmiechnęłam się do niego i szybko cmoknęłam w usta.
-Nadal się uczę. Jedz, bo wystygnie – ponaglił mnie.
Po skończonym śniadaniu poszłam odbyć poranną toaletę. Nie zajęło mi to dłużej niż pół godziny. Mój chłopak wszedł do łazienki zaraz po mnie. Ja zeszłam na dół i włączyłam tv. Po 10 minutach dołączył się do mnie Chris. Minęły pewnie jakieś dwie godziny a mnie naleciała ochota na...
____________________________________________________________________
Cześć :) Przepraszam was, że przez 10 dni nic nie dodawałam! :'( 
Ten jest krótki ale go wstawiam, bo za długo nie było żadnej notki ;) 
Proszę jeśli czytasz, to skomentuj <3
Miłego dnia! ;*** Kocham was ♥
Ps. Zapraszam na mojego nowego bloga :) Zachęcam do czytania, jest o One Direction <3

wtorek, 23 lipca 2013

Małą sprawa.

Hejka :) Słuchajcie mam taką sprawę. 
Chciałabym zmienić wygląd Gaby. Zgadzacie się? Tak ostatnio myślałam i doszłam do wniosku, że Demi nie bardzo pasuje do Chrisa, z wyglądu, za staro dla niego wygląda. xD Co o tym myślicie, żeby zmienić? Chciałabym wziąć Ariane Grande. Tak myślę, że pasowałaby. :) Mi się podoba, z wyglądu ;) 
W sumie do niego by pasowała, tak myślę. 
Wolę was o tym poinformować! :) 
To zmieniam na razie! Jak wam się nie podoba to po prostu napiszcie ;D 
Papa;*** 
Proszę o komentarze pod ostatnim rozdziałem <3 

sobota, 20 lipca 2013

II Rozdział 28 "Przy Tobie? Zawsze i wszędzie"

-Będziemy mieli dzidziusia w rodzinie. – uśmiechnęłam się.
-Matko. – Gabriella schowała twarz w dłonie.
-Ej, mała. Co jest? - objęłam ją ramieniem. Nie płacz, wszystko będzie dobrze.
-Ale to tak ze szczęścia. - zaśmiała się przez łzy – będę mamą, nastoletnią mamą – powiedziała z niedowierzaniem.
-Zajebiście dobrą mamą – uśmiechnęła się Alison.
-Zgadzam się. - zawtórowałam jej. - A tak z innej beczki... - uśmiechnęłam się szerzej. - Justin spytał się mnie czy będę jego dziewczyną.
-Zgodziłaś się, prawda?
-Ba. - zaśmiałyśmy się
-W końcu – dodała Ali.
-Co wy tyle robicie? - do pokoju weszli chłopcy.
-Nic. - pospiesznie schowałam test za plecy.
-Co tam masz? - spytał Justin i zaczął do mnie podchodzić.
-Nic.
-Jak to nie. - próbował mi zabrać. Rzuciłam Gaby. Boże! Tylko nie jej!
-Co to? - wyrwał jej Chris. Stanęła w miejscu.
-Nic takiego. Kurwa! Christian oddaj to! - odrzucił do Justina.
-Test ciążowy?- patrzył to na mnie to na Gaby. Miał zdezorientowaną minę. Ja pokręciłam głową. Teraz patrzył to na jej twarz to na brzuch, i tak na okrągło.
-Przepraszam, co!? - Chris prawie krzyknął.
-Jestem w ciąży.- powiedziała pewnie Gabriella. - z Tobą. - dodała.
-Przecież się zabezpieczaliśmy!
-Z wyjątkiem jednej nocy!
-Kiedy?
-Pustak, no, pustak. Dobra, pamiętasz jak zaprosiłeś mnie na kolację? W Oslo?
-Fakt. - spuścił z tonu – będę tatą. - usiadł, oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłonie.
-Stary, gratuluję. - Justin poklepał go po ramieniu.
-Będę tatą! - wstał wykrzykując, podszedł do swojej dziewczyny, podniósł ją i kręcił w kółko – będziemy mieli dziecko! - na twarzy miał szeroki uśmiech.
-Wiem, wariacie, wiem - - powiedziała gdy ją postawił.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też – pocałował ją.
Justin podszedł do mnie od tyłu i przytulił. Położył swoją brodę na moje ramię a ja swoją głowę oparłam o jego klatkę.
-Wyglądają razem słodko – Alison przypomniała o swojej obecności. Długo się nie odzywała i prawie zapomniałam, że tu jest. - to ja już pójdę – uśmiechnęłam się do niej, odwzajemniła to i wyszła.
Teraz wszyscy staliśmy w takich samych pozach. Obie uśmiechałyśmy się do siebie.
-No to będę wujkiem – ciszę pomiędzy nami przerwał mój chłopak. Mój chłopak... jak to pięknie brzmi, nieprawdaż?
-No i świadkiem – powiedział Christian.
-Co? Jakim świadkiem?- Gabriella odwróciła się do niego. Uśmiechnął się, uklęknął na jedno kolano. Z kieszeni wyjął ładne, czerwone pudełeczko.
-Zostaniesz moją żoną? - otworzył je. Naszym oczom ukazał się śliczny srebrny pierścionek.
Przyłożyła rękę do ust. Przez dłuższy czas się nie odzywała.
-Kobieto powiedz coś. Nie jestem przyzwyczajony do takich pozycji – zachichotaliśmy z jego słów.
-Boże... Tak... Chris... Tak! - krzyknęła i rzuciła się na niego, no i oczywiście przewrócili się. Ja i Justin zaczęliśmy się śmiać a oni całować.
-To my nie przeszkadzamy – Bieber cały czas się śmiejąc pociągnął mnie w stronę drzwi.
Na korytarzu usłyszałam śmiechy naszych przyjaciół.
-Kurde, dwie wiadomości praktycznie naraz. - usiadłam Justinowi na kolana.
-Zbierał się już od miesiąca – zaśmiał się.
-A ty ile zbierałeś się żeby spytać się o chodzenie?- uśmiechnęłam się zadziornie.
-Ojj, długo.
-Długo, to znaczy ile?
-Hm... Jakieś dobre 5 miesięcy
-Ty głupku! - walnęłam go w ramię.
-Co ja znowu zrobiłem? - jęknął i pomasował się po obolałym ramieniu.
-To zrobiłeś, że spytałeś się dopiero teraz!
-Miałem tak normalnie podejść, powiedzieć kocham cię i spytać czy zostaniesz moja dziewczyną?
-Nie, pewnie, że nie. Trzeba było poczekać kolejne 5 miesięcy – powiedziałam z sarkazmem.
-Znasz mnie.
-Oj dobra, dobra. Lepiej późno niż wcale – pocałowałam go.
-Fakt. - powiedział poprzez pocałunki. Uśmiechnęłam się nie odrywając swoich warg od jego. Pocałowałam go w szyję, troszkę dłużej...
-Zrobiłaś mi malinkę? - miał zadziorny uśmiech.
-Tak jakby – przygryzłam dolną wargę.
-I co teraz reszta powie? - zaśmiał się.
-Oj tam, oj tam. - zawtórowałam mu.
-Kocham Cię
-Ja ciebie też kocie – uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w usta.
Reszta pobytu minęła nam w znakomitym humorze. Zwłaszcza naszej grupce. Było mega, bosko, cudownie i jeszcze raz mega! Nie pomyślałabym, że właśnie tam, w Paryżu, odważył się o to spytać, że dowiedzieliśmy się o ciąży Gaby. A właśnie. Jak ona i Chris powiedzieli reszcie 1Step plus Carmen o ciąży Gabrielli, oni zaczęli krzyczeć, gratulować i co poniektórzy, np. taki Ryan, wypominał biednemu chłopakowi, że powinni się zabezpieczyć i musiał słuchać o tym właśnie jakich gumek używać. Wszyscy się śmialiśmy, w końcu Amber zatkała mu ręką, buzię.
W Stratford byliśmy nad ranem. Byłam padnięta lotem i znów ta zmiana strefy czasowej. W domu od razu poszłam do siebie i położyłam się spać. Nie miałam nawet siły wziąć kąpiel.
Obudziłam się po południu. Niby się wyspałam, ale spanie samej w tak ogromnym łóżku, po przyzwyczajeniu się do spania z kimś, tym kimś jest Justin. Wstałam z wyrka, przeciągnęłam się i zeszłam na dół.
-Dzień dobry – weszłam do kuchni.
-Cześć – moja przyjaciółka popijała herbatę. Mimo tego, że nie była u ginekologa, nie piła kawy.
-Co tam? - wyciągnęłam karton soku.
-Spoko a u ciebie?
-W miarę – zaśmiałam się i upiłam łyk soku. - idę się wykąpać.
Ze szklanką w ręku weszłam na górę. Odstawiłam ja na burko a sama poszłam pod prysznic. Zimna woda, dobrze mi zrobiła. Umyłam się i jednym ręcznikiem owinęłam moje ciało a drugim „wysuszyłam”(wiecie o co mi chodzi?) włosy. Bezwładnie opadły mi na ramiona, przeczesałam je palcami. Zorientowałam się, że nie wzięłam ciuchów. Wyszłam do pokoju(moje walizki stały przy łóżku), a na moim wyrku leżał rozwalony Bieber.
-Co ty tu robisz?
-Przyszedłem do swojej dziewczyny – uśmiechnął się i wstał. Przeleciał (bez skojarzeń!) wzrokiem po moim tym czasowym stroju. Ja zerknęłam tam gdzie raczej nie powinnam. Powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Po chili nie wytrzymałam.
-Justin... Opanuj... Jerry'ego – mówiłam pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu.
-Niby jak? - zakrył się tam dłońmi i uśmiechnął zadziornie. - jak przede mną stoi bardzo, bardzo seksowna dziewczyna i to na dodatek w samym ręczniku? - podniósł brew do góry.
-Nie mam pojęcia - podeszłam do walizki seksownie kręcąc biodrami.
-Amy – jęknął, a ja zaśmiałam się w duchu. Wzięłam ciuchy i podeszłam do niego.
-O co chodzi miśku? - wymruczałam mu do ucha przygryzając jego płatek.
Po raz kolejny jęknął, natomiast ja zgrabnym krokiem wróciłam do mojej łazienki. Zaśmiałam się cicho. Przebrałam się a włosów nie suszyłam (suszarką)
-Jak tam? - uśmiechnęłam się.
-W miarę.
-Kociee...nie gniewaj się – podchodziłam do niego – gniewasz się?
-Tak
-Na pewno? - usiadłam na nim okrakiem.
-Jeszcze bardziej.
-Hm... - zaczęłam go całować po obojczykach, szyi i w końcu dotarłam do ust.
-A teraz? - wyszeptałam mu prosto w usta.
-Cóż... tak jakby mniej – pocałowałam go jeszcze raz. On przejechał po mojej dolnej wardze, „pytając” się o pozwolenie. Rozchyliłam lekko usta a jego język znalazł się w mojej buzi. Nasze języki, zarówno mój jak i jego, walczyły ze sobą. Całowaliśmy się długo i namiętnie, lecz delikatnie. 
-Teraz? - oderwałam się od niego.
-Nie – oblizał wargę na co ja zachichotałam, schodząc z niego.
-Idziemy na dół – pociągnęłam go za rękę.
-Musimy?
-Tak
-Dobra – mruknął i cmoknął mnie w policzek.
-Cześć Chrisiak – powiedziałam na wstępie.
-Hej, hej – usiedliśmy na kanapie.
-Jak pierwsza część trasy? - spytał Justin i przytulił mnie do siebie.
-Zajebiście – odpowiedziałam równo z Gaby na co uśmiechnęłyśmy się do siebie.
-Ej, Gabryśka nie będzie mogła tańczyć – zauważyłam.
-Najlepiej by było gdyby nigdzie nie wylatywała – dodał JB.
-Ja z nią zostanę – powiedziałam równocześnie z Chrisem. - Nie ja! - znowu.
-Chris, słuchaj, ty pojedziesz. Nic jej się nie stanie. Będziemy się kontaktować – uśmiechnęłam się do niego.
-Ale...
-Jedziesz. I nie waż się sprzeciwiać kobiecie w ciąży – zdecydowała Gaby. My z Bieberem się zaśmialiśmy.
-Nie wiem jak wytrzymam bez Ciebie – szepnął mi na ucho.
-Damy radę – cmoknęłam go w usta. Musimy dodałam w myślach.
-To co robimy? - spytał chłopak mojej przyjaciółki.
-Oglądamy film? - zaproponowała.
-Ona to by tylko leżała – zaśmiał się.
-Przy Tobie? Zawsze i wszędzie – wtuliła się w niego.
-Spoko – pocałował ją w głowę.
-To co oglądamy? - podniosłam się i podeszłam do pułki z płytami.
-A co masz?
-Harry Potter i Komnata Tajemnic, Harry Potter i Więzień Azkabanu, Harry Potter i czara ognia, Zmierzch, Księżyc w nowiu, Harry Potter i Zakon Feniksa, Zaćmienie, Przed świtem1, Harry Potter i książę pół krwi, Przed świtem2, Harry Potter i Insygnia śmierci – wyliczałam przekładają płyty.
-Harry Potter i Zmierzch? Naprawdę? - spytał Chris.
-Oj nie zrzędź – odpowiedziała Gabriella – włącz insygnia śmierci. Jeszcze nie oglądałam.
-Dobra – włożyłam płytę do dvd i wróciłam na swoje miejsce. - wiecie, co jednak przyniosę coś do jedzenia. - wstałam i ruszyłam w stronę kuchni.
-Pomogę Ci – usłyszałam za sobą głos Biebsa.
-Okay. To wyjmij te chipsy – próbowałam dostać do najwyższej pułki w szafce. Jedną rękę położył na moje biodro a drugą wyciągnął paczkę. ( Jakby co ona jest od niego niższa o jakieś 10 cm)
-Proszę
-Dzięki – cmoknęłam go w usta i wyciągnęłam popcorn, po czym włożyłam go do mikrofali. Nastawiłam ją na cztery minuty a sama usiadłam na blat.
-Co powiesz na wypad nad jezioro? - oparł się dłońmi tak, że były po moich obu stronach.
-Nad jezioro mówisz... - powiedziałam a do mojej głowy wleciał moment kiedy Justin pierwszy raz mnie pocałował, nad jeziorem.
-Nie, nie nad tamto – powiedział jakby czytał mi w myślach. - ale tam gdzie chcę Cię zabrać jest równie pięknie.
-Gaby i Chris też jadą?
-Jak ona się zgodzi to tak
-Czyli jadą – zaśmiałam się.
-To może w tą sobotę?
-Mi pasuje – pocałowałam go w usta ale on go przedłużył.
Chwilę potem oglądaliśmy film. Jednak Voldek to Voldek. Biedaczek, nie dość, że nie miał nosa, to jeszcze zginął. Tak mi przykro. (czujecie ten sarkazm?) Haha. Tak ogółem biorąc, obejrzeliśmy dwie części insygnii.
-To co zbieramy się? - Justin spytał się Chrisa, niechętnie, gdy skończyliśmy oglądać.
-Raczej tak – na jego twarzy pojawił się grymas.
-A nie macie ochoty zostać u nas? - zapytała Gaby i spojrzała na mnie. Oni pospiesznie zerknęli po sobie.
-Nie to nie. Trudno – powiedziałam gdy nasi chłopcy chcieli coś powiedzieć.
-Ej – jęknęli zgodnie. Gabriella stanęła obok mnie.
-To jak? Chcemy żeby zostali?
-No nie wiem, nie wiem. Ostatecznie mogą zostać. - już byłyśmy na schodach.
-Radziłabym się pośpieszyć, bo jak za pół minuty nie będziecie w pokojach śpicie na kanapie! - krzyknęła Gaby gdy stałyśmy przy swoich drzwiach – dobranoc – zwróciła się do mnie.
-Dobranoc – weszłyśmy do swoich pokoi.
-Jestem – chwilę potem wleciał Justin – nawet 30 sekund nie minęło
-29 – zaśmiałam się.
-Śmieszne, kochanie, bardzo śmieszne. - pierwszy raz powiedział to słowo.
-Co ty powiedziałeś?
-Że to jest śmieszne?
-Nie to?
-Kochanie? - podniósł brew do góry. - oto Ci chodzi?
-Yhym – pokiwałam głową.
-Kochaniee – podszedł do mnie z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
-Tak?
-Kocham Cię
-Wiem, że mnie kochasz- zaśmiał się – a jak bardzo?
-Bardzo, bardzo, bardzo – położył dłonie na moich biodrach. I chyba chciał mnie pocałować, ale ja zwinnie mu się wyminęłam.
-Jak już wie, to mogę iść się przebrać.
-Ty to masz wyczucie czasu. Nie ma co – zaśmiał się.
-Cóż – wytknęłam mu język i z piżamą zniknęłam w łazience.
Nie myłam się, bo po co? Jak 4 godziny temu brałam prysznic. Po kilku minutach wyszłam. Justin leżał na łóżku bez koszulki, w samych bokserkach. Coś mi się zdaje, albo bardziej przypakował. Na sam jego widok przygryzłam wargę.
Położyłam się obok niego. Nikt z nas się nie odzywał. Trwająca między nami cisza, nie, nie była krępująca, przynajmniej nie dla nas. Była przepełniona wszystkimi radosnymi uczuciami. Ani ja ani Justin jej nie przerwaliśmy. Po jakimś czasie odpłynęłam w krainę Morfeusza, wtulona w mój największy skarb.
Obudziłam się, z głową i dłonią na torsie Justina. Zdziwiło mnie to, że on już nie spał.
-Hej skarbie
-Cześć – powiedziałam zaspanym głosem.
-Jak się spało?
-Świetnie – wtuliłam się w niego – a Tobie?
-Znakomicie, bo przy dziewczynie, którą kocham – pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się.
-Za dwa dni wyjeżdżamy
-No. Cieszysz się?
-Pewnie, dwa dni wolnego, nad jeziorem, z przyjaciółmi i chłopakiem.
-Będzie fajnie spędzić wolny czas bez managera i mamy – zaśmiał się.
-Racja – zawtórowałam mu.
-I Kenny'ego – dodał.
Leżeliśmy przytuleni do siebie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie do pokoju wleciał Christian i zawołał nas na śniadanie. Byłam głodna, można to było wywnioskować po burczeniu w moim brzuchu. Gaby i Chris na śniadanie zrobili jej słynne naleśniki. Są mega pyszne, zjadłam chyba ze cztery, a jak na mnie to o dwa za dużo. Po posiłku nasi przyjaciele wybrali się na spacer. Natomiast ja i Bieber poszliśmy do niego.
_________________________________________________________________
Hejka ! :D Co tam u was słychać? 
Co sądzicie o tym, że Gaby jest w ciąży? Heh w sumie przed zaczęciem pisania tego rozdziału, miało się okazać, że nie jest. No ale zmieniłam trochę :D Mniejsza ;)
Mam do was takie małe pytanko... :) 
Początek następnego rozdziału mam napisany, ale chcecie, żeby dalej napisany był z perspektywy Gabrielli? Piszcie w komentarzach ;***
Do następnego! Kocham was♥ ;*** <3

sobota, 13 lipca 2013

II Rozdział 27 "Przypomnieć Ci randkę z Christianem?"

-Spóźnia Ci się okres? - spytałam i czekałam na odpowiedź – Powiesz w końcu.
-Czekaj liczę – jeszcze przez minutę się nie odzywała – prawie tydzień.
-No to jak wrócimy z Paryża idziemy do ginekologa. A teraz... hm... spytam się Alison albo Pattie czy by nie poszły po testy – powiedziałam.
-Amy... A co jeśli... - nie dokończyła.
-Słuchaj, ja i dziewczyny na pewno Cię z tym samej nie zostawimy. A co do Chris.. hm.. wiesz, sądzę, że weźmie tą odpowiedzialność. Miejmy nadzieję, jeśli Cię kocha, a kocha, bo to widać – uśmiechnęłam się lekko - że tak przynajmniej zrobi.
-Dobra, chodź, bo zaczną się martwić – uśmiechnęła się i wzięła chipsy i ciastka.
-Okay – zabrałam żelki i i dwie puszki piwa.
Wróciłyśmy do reszty. Postawiłyśmy to co miałyśmy wziąć, na stolik a same usiadłyśmy na swoje miejsca. Spojrzałam na Gaby, wtuliła się w swojego chłopaka. On objął ją ramieniem i pocałował w głowę. To wyglądało tak słodko, jestem pewna, że jeśli jest w ciąży to jej nie zostawi. Może zrobi awanturę ale nie zostawi.
Później chłopcy byli już troszkę dziabnięci. Nie wszyscy, bo Justin wypił tylko jedno piwo, ze względu na jutrzejszy koncert. Reszta też się tak nie upiła, bo mieli za mało piwa. Po 24 rozchodziliśmy się do swoich tymczasowych mieszkań. Będę to tak nazywała jakby co. U siebie poszłam pierwsza wziąć prysznic. Zajęło mi to około 15 minut, a potem wszedł Bieber.
Położyłam się do łóżka i w mgnieniu oka zasnęłam. Rano obudził mnie budzik. Czuję się jakbym znowu musiała iść do szkoły. No nic, trzeba wstać. Wybrałam to(). Wiecie co? Dzisiaj ostatni koncert! I dwa miesiące wolnego! W grudniu będzie nie fajnie, bo nie wiadomo czy na święta będziemy mogli wrócić do domów. Cóż, zobaczymy. A może by tak zrobić kilka Polskich potraw? Barszcz czerwony z uszkami? Pierogi z kapustą i grzybami? Oo taak, pychaa.
A wracając do świata żywych, to wykąpałam się się, ubrałam i poszłam zrobić śniadanie. W tym czasie Bieber poszedł pod prysznic. Niestety wypadło na jajecznicę, bo z tego co było w lodówce, nie można było nic innego wykombinować. Można by coś dokupić w sumie.
Na próby poszliśmy po godzinie. Śmiać mi się trochę chciało z Ryana i jego narzekań. Współczuję mu, nigdy nie miałam takiego kaca, po kilku piwach. Dzisiaj znowu się spóźniliśmy, ale tylko kilka minut.
***Następny dzień***
Dziś wstałam bez budzika po 10. Właściwie to obudził mnie słodki zapach. Wstałam z łóżka i udałam się do kuchni. Zobaczyłam Justina robiącego coś do jedzenia.
-Cześć – powiedziałam i ziewnęłam
-Hej – odwrócił się uśmiechnięty.
-Co tak ładnie pachnie? - usiadłam na krześle za stołem. 
-Gofry
-Nie będę się pytać skąd masz składniki – zaśmiałam się.
-Dżem truskawkowy czy brzoskwiniowy? - postawił talerz przede mną a obok słoiki.
-Proszę powiedz, że to też dla Ciebie?
-Nie
-No weź – spojrzałam na niego tym moim wzrokiem.
-Dobra, dobra. - zaśmiał się i wziął jednego
-A bita śmietana gdzie?
-Fakt – odłożył z powrotem na talerz i wrócił do lodówki po śmietanę – proszę – jak się mówi nalał czy nałożył? Oj tam, powiedzmy, że nałożył mi bitej na gofra
-Dzięki – uśmiechnęłam się.
-Proszę bardzo – zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do salonu.
Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy telewizor. Nie było co oglądać, wszystko gadali po francusku. Nie będę się go uczyć, dobrze, że umiem swój i Polski, no i trochę hiszpańskiego. Jus poszedł po laptop a jak wrócił zalogował się na Twittera.
-Wiesz co? - zaczęłam.
-No?
-Jak byłam w Polsce to mieszkałam z Bielieberką. No weź mi nie przerywaj. I ona ma na Twoim punkcie większego fioła niż ja. To może byś, tak ją znalazł i nacisnął „Follow”, co? - powiedziałam niepewnie.
-No pewnie. Dawaj nazwę – uśmiechnął się.
-Z tego co pamiętam to LoveKidrauhl(teraz wymyśliłam i nie wiem czy ktoś taką ma)
-Już – uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Dzięki to dużo dla niej znaczy - cmoknęłam go w policzek. Nie minął kwadrans a dostałam sms'a.

Od Sylwii: Wejdź na skype'a :D Teraz! :*

-Daj – zabrałam mu laptopa.
-Po co Ci?
-Muszę wejść na skajpaja – uniósł jedną brew – zadzwonić do Sylwii.
-Okaaay – przeciągnął. Po chwili nacisnęłam „zadzwoń” i zaraz na ekranie pojawiła się ona.
-Cześć. Jak ja dawno Cię nie widziałam – zaczęłam, po polsku.
-Hej. Ja Ciebie też. Co tam? - banan na twarzy, zresztą jak zawsze ale teraz jakby większy?
-Spoko a u cb?
-Justin Bieber mnie zaobserwował! Aaaa! - piska, pisk i jeszcze raz pisk.
-Co ja? - odezwał się Juju.
-Kto to? - zapytała ciekawa Syl.
-Nie będziesz piszczeć?
-Spróbuję ale nie obiecuję – zaśmiała się.
-Sylwia to Justin, Justin to Sylwia – przekręciłam ekran na niego.
-Hi – powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Aaaaa! - taak, spróbuję.
Pogadaliśmy jeszcze trochę. Z dogadaniem nie było problemu, bo jak byłam u niej to trochę ją z angielskiego nauczyłam. Niby uczyła się w szkole ale same podstawy. Pewnie jakby do nas przyjechała to by się z nikim nie dogadała.
-Masz bilet na koncert na BelieveTour? - spytałam a jej twarz natychmiastowo posmutniała. Razem z Justinem spojrzeliśmy po sobie.
-Gdzie mieszkasz? - zapytał się jej.
-W Łodzi. A co?
-A tak tylko pytam – zaśmiał się.
Pogadaliśmy jeszcze i ona musiała kończyć. Postanowiłam odwiedzić Alison. Będzie chyba lepiej c'nie? Ją mniej znają niż Pattie. Zapukałam do jej drzwi.
-O Amy, Cześć – uśmiechnęła się – co ty tu robisz?
-Hej. Mam sprawę. Mogę wejść?
-Jasne, proszę – przesunęła się – usiądź – zrobiłam to.
-Słuchaj, to delikatna sprawa.
-Mów, mów.
-Och... walić to. Kupisz test ciążowy?
-Co? Ty?
-Nie, nie. Spokojnie. Gaby spóźnia się miesiączka, więc wiesz
-Dobra. Jutro zorientuję się gdzie jest apteka
-Dzięki. Ja już będę leciała. Pa – pocałowałam ją w policzek i wyszłam.
Wróciłam do naszego pokoju. Nigdzie nie mogłam znaleźć Justina. Byłam u niego, w łazience, w kuchni. Nigdzie. Jakby zapadł się pod ziemie. Trudno, pewnie gdzieś wyszedł. Weszłam do swojego pokoju. Na łóżku leżała sukienka a na niej liścik. Szybko go podniosłam i przeczytałam.
Hej :)
Zabieram Cię dzisiaj na kolację. Myślę, że zrobisz mi tą przyjemność i przyjdziesz.
Bądź gotowa o 8.
Jb:*
O matko. Która godzina? 4. Napisałam smsa do Gaby, żeby do mnie przyszła. Po kilku minutach była.
-Co się stało?
-Justin zaprosił mnie na kolację! - zaczęłyśmy obie piszczeć.
-W co się ubierzesz?
-Nie panikuj. W tą sukienkę – pokazałam jej.
-Śliczna. Skąd masz?
-A boja wiem. Leżała na łóżku- zaśmiałam się.
-Justin – powiedziałyśmy obie.
-Leć się myj a ja wybiorę dodatki
-Dobra – weszłam do łazienki.
Rozebrałam się, weszłam do kabiny i odkręciłam kurek. Nie zajęło mi to dłużej niż 15 minut. Wytarłam się i owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju. Gabriella zrobiła mi makijaż, fryzurę i dobrała dodatki. Za dziesięć 8 byłam gotowa.
-Denerwuje się
-Spokojnie, to tylko randka.
-Przypomnieć Ci randkę z Christianem?
-Oj tam, oj tam
-A właśnie. Alison kupi jutro test.
-Boję się – wiedziałam o co jej chodzi.
-Nie zostawi Cię – przytuliłam ją – a poza tym jeszcze nic nie wiadomo.
-Otworzę – powiedziała gdy rozległo się pukanie – hej Kenny.
-Cześć Gaby, siemka młoda.
-Siema stary – zaśmiałam się.
-Gotowa?
-Może być? - obróciłam się wokół własnej osi. Na sobie miałam taki zestaw:

-Pytanie – zaśmiał się – Idziemy?
-Tak. Pa – pocałowałam dziewczynę w policzek i wyszłam.
-Gdzie jedziemy?
-Justin miał rację mówiąc, że jesteś niecierpliwa – zaśmiał się.
-Cóż taka już jestem – zawtórowałam mu. .
Po jakiś dwudziestu minutach podjechaliśmy pod wieżę Eiffla.
-O co tu chodzi? - spytałam jak już wyszłam z samochodu.
-Po prostu wejdź do winy, naciśnij ostatni guzik. To pa – tak po prostu odjechał. No wiecie co.
Ja niepewnie zrobiłam to co ona kazał. Gdy drzwi windy zatrzymały się zobaczyłam ślicznie przystrojony stolik dla dwojga. A za nim Justina
-Witam piękną panią – podszedł do mnie z uśmiechem.
-Cześć – powiedziałam lekko zdziwiona.
-Usiądziesz? - odsunął krzesło.
-Dziękuję, z miłą chęcią – uśmiechnęłam się i usiadłam. Zrobił to samo.
-Bon Appetite(nie wiem jak się pisze) – uśmiechnął się.
-Nawzajem – zaśmiałam się.
Kolacja była pyszna. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się .Opowiadał mi co robił z dziadkiem jak był mały, trochę o Jeremym, Pattie i dzieciakach.
-Ilu miałaś chłopaków? - spytał.
-Jednego
-Jaki był?
-Fajny, dalej utrzymuję z nim kontakt, ma dziewczynę i mieszka w Polsce. A ty ile miałeś dziewczyn?
-Kilka – zaśmiał się.
-Dobra - uśmiechnęłam się, wstałam i podeszłam do barierki.
Paryż wygląda cudownie z tej perspektywy. Prawdę mówiąc nigdy nie byłam tak wysoko, poza lotem samolotem.
-Amy?
-Tak? - odwróciłam się. Staliśmy bardzo blisko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Zostaniesz moją dziewczyną? - zatkało mnie. Kolacja, kolacją ale tego się nie spodziewałam – powiesz coś?
-Tak – wydukałam a na jego twarzy zagościł uśmiech – Tak! - pocałował mnie.
-Kocham Cię Amy Newton – po raz kolejny spojrzał w moje oczy.
-Kocham Cię Justinie Drew Bieber.
Tym razem to ja go pocałowałam. Czułam, że się uśmiecha.
-A wracając do Twoich byłych – zaczęłam – to najlepsza była Caitlin – uśmiechnęłam się
-Ty jesteś najlepsza – cmoknął mnie w nos.
-Zaraz. Jeśli wcześniej znałeś Cait to musiałeś też znać i Chrisa. Tak?
-No tak.
-Spoko – trochę to dziwne ale ok.
-Nie gniewasz się, że Ci nie powiedziałem?
-Nie ma po co. Znałeś to znałeś – uśmiechnęłam się.
-Idziemy piechotą do hotelu? - spytał.
-Pewnie.
Na dół zjechaliśmy windą. Później złapał mnie za rękę. Cały czas szliśmy uśmiechnięci. Co jakiś czas szeptał mi do ucha czułe słówka. To miłe, bardzo miłe. Możecie sobie wyobrazić, pierwszy raz czuję się szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. To mój najszczęśliwszy dzień w całym moim życiu.
Po drodze się wygłupialiśmy, a przede wszystkim śmialiśmy.
Jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi do apartamentu Podziękowałam uśmiechem i weszłam do środka, stanęłam przy drzwiach do mojego pokoju.
-To... Dobranoc – powiedziałam gdy ustał przede mną.
-Dobranoc – cmoknął mnie w usta i zniknął u siebie.
Dzisiejszy dzień był mega! No nie wierzę! Jak to możliwe, że taka gwiazda zainteresowała się dziewczyną z domu dziecka.
Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Zdjęłam wszystkie świecidełka. Po prysznicu ubrałam się i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na wygodnym wyrku a już po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę – przekręciłam się w stronę drzwi.
-Mogę z tobą spać? - zrobił minę niewinnego dziecka – proszę – złożył ręce jak do pacierza.
-Hm... Wskakuj – odkryłam kawałek kołdry.
-Dzięki – położył się obok. Cmoknęłam go w usta i przekręciłam się na drugi bok. Objął mnie od tyłu.
-Dobranoc skarbie – pocałował mnie w głowę.
-Dobranoc
Uśmiechnęłam się gdy wypowiedział te słowa. W jego ramionach czuję się bezpiecznie, w kilka minut zasnęłam po dniu pełnym wrażeń.
-Słońce – usłyszałam jak mruczy mi do ucha.
-Mmm... - mruknęłam.
-Masz gościa – położyłam głowę, twarzą w poduszkę.
-Kto?- pewnie nie było mnie słychać.
-Alison – poderwałam się od razu. Jego mina była bezcenna.
-Po co?
-Ma coś dla Ciebie – był zdziwiony moim zachowaniem.
-Dobra niech wejdzie . A tak w ogóle to cześć – pocałowałam go w usta.
-Hej – odpowiedział uśmiechnięty.
-Która godzina?
-Prawie dwunasta skarbie – zaśmiał się i wyszedł a ja usiadłam po turecku i cokolwiek poprawiłam włosy. tak długo spałam? No niemożliwości.
-Proszę – rozległo się pukanie – Hejka.
-Cześć – uśmiechnęła się – mam – podniosła torebkę do góry.
-To poczekaj. Ubiorę się i pójdziemy do Gabrielli. Pójdziesz ze mną prawda?
-Ok. - powiedziała.
Zgarnęłam t-shirt i jeansy. W łazience przebrałam się i przejechałam maskarą po rzęsach.
-Justin, idziemy do Gaby. - powiedziałam gdy wróciłam do salonu. Al już na mnie czekała.
-Dobra skarbie – wyszłyśmy na korytarz.
-Skarbie? - spojrzała na mnie z bananem na twarzy.
-A no skarbie. – zaśmiałam się.
Weszłam do ich pokoju bez pukania.
-A wiesz, że się puka? - spytał Chris, który oglądał coś w telewizji. Swoją drogą, ciekawe ile z tego co oni mówią, rozumie.
-Idź zobacz czy nie ma Cię u mnie – zakomunikowałam. Dalej siedział i patrzył na mnie jak na jakąś idiotkę.- Chris, ruchy, ruchy. – ponagliłam go.
-Dobra. - wyszedł.
-Gaby!? - zawołała Alison.
-O cześć. - wyszła uśmiechnięta z kuchni.
-Powiedz nam szczerze, bez żadnego owijania w bawełnę. Kiedy zorientowałaś się, że możesz być w ciąży? - spytałam się jej.
-Miesiąc temu – spuściła głowę – jak nie dostałam okresu.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Tak jakoś wyszło. Przepraszam.
-Dobra, nie przepraszaj tylko weź ten cholerny test i go zrób – Ali wcisnęła jej opakowanie a ta zniknęła w łazience.
-Długo jeszcze? - siedziałyśmy w salonie na kanapie a na stoliku leżał test.
-Chyba już. - odpowiedziała Al.
-Weź ty. - Gaby podała mi go bez patrzenia na wynik. Spojrzałam na to.
-Dwie kreski – powiedziałam.
-Czyli? - obie nie wiedziały, boże. 
_________________________________________________________________________________
Hejka :D I tak WY pewnie się domyślacie co będzie ale Ja nie. Serio jeszcze nie wiem xD Może będzie, może nie. Zobaczymy co z tego będzie ;) 
I cóż. No to mamy Jamy!! Juhu!!! :D Jestem w miarę zadowolona, z tego rozdziału :)
Ale jestem trochę zawiedziona, że jest coraz mniej komentarzy :( 
Dziękuję Patrycji, Amandzie i Shadow, że je dodają ;* To naprawdę dodaje otuchy i pomaga w powiększeniu swojej weny ;*** :) Kocham was!! <3 

poniedziałek, 8 lipca 2013

II Rozdział 26 " To ja chcę być tatą!"


Rozdział dedykuję Patrycji Waskiewicz i Amandzie Domańskiej ;*
__________________________________________________________________________
***Oczami Justina***
Obudziłem się koło 8 rano. Uśmiechnąłem się, gdy ujrzałem wtuloną we mnie Am. Pogładziłem ją ręką po głowie i pocałowałem w czoło.
Kocham ją i nie wstydzę się do tego przyznać. Prawdę mówiąc, zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Boże, jak to brzmi!A tam, niech sobie brzmi jak chce, ale to szczera prawda. Na początku nie dałem tego do siebie dopuścić, co racja było to tylko kilka tygodni po zerwaniu z Seleną. Ona jest... tzn. Amy, jest boska, niesamowita, opiekuńcza, przyjacielska, wymieniać dalej? Mógłbym tak wymieniać godzinami. Czekaj, czekaj... mam koncert w Paryżu, prawda? Mam świetny pomysł. Spojrzałem na nią. Jaka ona słodka.
-Justin – wyszeptała i się uśmiechnęła.
Któryś raz wypowiedziała moje imię przez sen! Ale się jaram! O matko! Stop! Dobra, cieszę się, no ale bez przesady. Jakąś głupią babą nie jestem.
Przyglądałem się jej jeszcze jakiś czas.
-Czemu mi się przyglądasz? - spytała ale nadal miała zamknięte oczy.
-Bo jesteś piękna – uśmiechnęła się.
-Uważaj, bo jeszcze się zarumienię – otworzyła swoje piękne czekoladowe oczy.
-Proszę bardzo – zaśmiałem się a ona wraz ze mną.
-Długo mi się tak przyglądasz?
-Jakiś czas – uśmiechnąłem się.
-Jakiś czyli jaki?
-Jakieś dwie godzinki – zaśmiałem się cicho.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś? - usiadła.
-Po co? Tak słodko spałaś. A zmiana strefy czasowej nie jest fajna
-Dobra. Teraz Ci daruję. Ale następnym razem masz mnie obudzić
-A będzie następny raz? - poruszyłem zabawnie brwiami. Zaśmiała się.
-A co? nie chcesz?
-A co jeśli chcę ? - miałem ochotę się z nią troszeczkę podroczyć.

***Oczami Amy***
-A to wiesz... - uśmiechnęłam się – Albo nie!
-Co? - zdziwił się.
-Poproszę Scoota o własny pokój! - uśmiechnęłam się zadziornie.
-Nie zrobisz mi tego – chyba miało wyjść pytanie ale bardziej stwierdził.
-Dlaczego by nie? - pocałował mnie we wgłębienie między obojczykami – pff... - przejechał powoli nosem po szyi, od miejsca, w które mnie pocałował, aż po brodę. Drgnęłam – nie stać Cię na więcej? - złożył delikatne pocałunki na moich powiekach.
-A teraz?
-Bez zmian – pocałował mnie kilkakrotnie w policzek, zatrzymując się tuż przed kącikiem ust. Ponownie drgnęłam.
-Naprawdę sądzisz, że pozwoliłbym Ci poprosić o to Scooter'a? - musnął moją dolną wargę jego górną.
-Tak
-I tak, by Ci się to nie udało - nasze wargi dotykały się co chwila
-No nie.
Słysząc to ujął moją twarz w obie dłonie i wreszcie mnie pocałował. No boże, ile można tak człowieka męczyć? Całowaliśmy się długo i namiętnie. Ktoś zapukał. Justin nic sobie nie robił. Nie przestawał pukać. Oderwałam się od niego i poszłam otworzyć. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego. Otworzyłam drzwi.
-Cześć mała – stał w nich Kenny.
-Cześć duży – zaśmialiśmy się.
-Siemka młody – powiedział do Biebera.
-Hejka
-Wchodź – uchyliłam szerzej drzwi – co tam?
-Spoko – usiadł w fotelu a ja na kanapę - Tylko tyle, że jak za pół godziny nie będziecie na próbie to dostanie wam się od Scooter'a.
-O w dupę! Zapomniałem – Biebsiak poderwał się i wleciał do łazienki. Zaśmialiśmy się.
-A u Ciebie co tam ciekawego? - spojrzał na mnie
-Poza tym, że mam pokój z gwiazdą światowego formatu i śpię z nią w jednym łóżku, to nic – zaśmiał się.
-Byłaby z was fajna para – puścił do mnie oczko.
-A jak. Lepszej by nie było – zaśmiałam się z nim.
-Racja. Dobra lecę. Do zobaczenia na próbie – pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Bieber wyszedł chwilę potem a weszłam ja. Ubrałam się luźno. No jak będziemy tańczyć to nie trzeba ładniej.

Wyrobiliśmy się 10 minut przed czasem, więc spokojnie mogliśmy iść. Swoją drogą, to ja nawet nie wiem gdzie. Co mają tutaj jakąś salę taneczną czy gdzieś jedziemy?
A jednak, jedziemy. Teraz pewnie, strzeliłabym facepalm'a ale jak to będzie wyglądać? Właśnie. Przecież Justin i reszta zawsze próby mają na hali, w której ma odbyć się koncert. Mądra ja.
-Gdzie wy byliście?! - wydarł się na nas manager Biebera, gdy weszliśmy za kulisy.
-Straciliśmy poczucie czasu? - spytał Biebs z nadzieją w głosie, że uwierzy.
-Powinniśmy zaczynać 5 minut temu!
-Dobra, wyluzuj – powiedział Justin, złapał mnie za rękę i wyminęliśmy mężczyznę.
-Cześć – rzucił do całego One Step.
-Hej – przywitałam się ze wszystkimi całusem w policzek.
-A wy co? - spytał Chris i spojrzał na nasze splecione ręce.
-A tak sobie – odparłam bez namysłu.
-Gaby przeszywała mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się i pokiwałam przecząco głową.
-Co u was? - spytałam.
-A wiesz bez zmian – powiedzieli chłopaki i objęli swoje dziewczyny ramieniem. Tak Carmen też z nami pojechała. Zaśmialiśmy się.
-Dobra. Koniec śmiechów. Jazda na scenę – ponagliła nas Alison.
Tańczyliśmy ile było w nas siły. A mieliśmy jej pod dostatkiem. Po prześpiewaniu wszystkich piosenek i przetańczeniu wszystkich układów mieliśmy dwie godziny na odpoczynek. No i później dwie na przygotowanie nas wszystkich. Przez te dwie godziny prawie wszyscy leżeli. Podkreślam prawie, bo Justin siedział jak na szpilkach. Denerwował się przed koncertem. Chciał wypaść jak najlepiej, nie chciał zawieść swoich Beliebers.
***Po koncercie***
Jestem zmęczona! Marzy mi się zimna kąpiel i łóżko. Zresztą pewnie tak jak i wszystkim. A co do koncertu. Był boski! Zawsze chciałam być na jego koncercie. Fakt tańczyłam ale byłam. Te wszystkie dziewczyny, nie przeczę było kilkaset chłopaków, no ale na 8 tysięcy osób, to dużo. Wiem co one czują w takiej chwili, wyobrażam sobie. Widzieć swojego idola na żywo. Justin teraz idzie na M&G. Te dziewczyny, które mają na nie wejściówki to muszą być mega szczęściary. Tylko co z tymi biedniejszymi osobami. Makabra. One też chcą go dotknąć, powiedzieć jak bardzo go kochają, co poniektórym, jak uratował życie. To pozostawmy bez ogólnych wyjaśnień. Po M&G
szliśmy z Bieberem do pokoju. Był tak zmęczony, że dał się nawet namówić na windę. Co prawda zrobił się blady jak ściana ale cały czas mocno trzymałam go za rękę. W pomieszczeniu natychmiastowo opadł na wyrko. Nie mył się ani nie przebrał, po prostu w świecie usnął. Ściągnęłam mu buty a sama wzięłam pidżamę i poszłam pod prysznic. Umyłam się szybko, zęby itd. Po jakiś 15 minutach odpłynęłam w ramiona Morfeusza.
***Trzy miesiące później***
-Amy, wstawaj. Lecimy do Paryża! - krzyknęła mi do ucha Gabriella. Zaraz, zaraz. Dlaczego ona?
-Moje ucho – jęknęłam i nakryłam się kołdrą na głowę.
-No weźź. Za godzinę mamy samolot – ściągnęła ją ze mnie.
-Dobra, dobra. Już – wstałam i przeciągając się ruszyłam w stronę łazienki.
-Ciuchy – odwróciłam się i rzuciła mi je. Uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki.
Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek. Zimna woda obudziła mnie. Dotarło do mnie co Gaby powiedziała. Za godzinę mamy samolot do Francji! Cholercia! Szybko wtarłam żel w ciało a następnie spłukałam. Przebrałam się, uczesałam i umalowałam. Dopiero teraz zauważyłam jaki zestaw dała mi Gabi. Miałam na sobie turkusowe rurki i top, czarny T-shirt z liczbą „58” do tegoczarne Converse'y*. Fajny zestaw, nie powiem, gust to ona ma zajebisty.
Wyrobiłam się w 20 minut. Chwilę po tym jak wyszłam z łazienki do pokoju wleciał Justin z wiadomością, że za 5 minut jedziemy na lotnisko. Zabraliśmy walizki i zeszliśmy na dół.
Po 20-stu minutach byliśmy na miejscu. Odprawy nie było, dlatego że to był prywatny samolot, jak zwykle, zdążyłam już się przyzwyczaić. W nim nałożyłam słuchawki na uszy i słuchałam polskiego rapu i reggae. Trochę dziwne, ale ostatnio mam taką fazę.
Co do mnie i Justina. Właściwie to nie wiem czy jesteśmy razem. Całujemy się, przytulamy, trzymamy za ręce, ale jednak, nie spytał się o to. Zobaczymy, może spyta się w Paryżu. Miasto Miłości, nadziei nie wolno tracić.
Z mojej playlisty zaczęło lecieć Maleo Reggae Rockers – Każda minuta. Wsłuchałam się w słowa. Po moim policzku poleciała jedna samotna łza, szybko ją otarłam. Przypomniały mi się chwilę spędzone z rodzicami. Brakuje mi rozmów z mamą, jej posiłków, nawet krzyków taty kiedy coś źle zrobiłam... Dobra, Amy, ochłoń. Tylko się nie rozpłacz. Nie będziesz płakać, jesteś silna, dałaś radę przez 4 lata nie płacząc z powodu rodziców. Jesteś silna. Dasz radę.
-Ej mała, co jest? - Justin spytał się czule.
-Nic – powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Nie jestem ślepy. Przecież widzę, że płakałaś – kucnął przede mną. Odwróciłam wzrok. On złapał za mój podbródek i przekręcił tak, że musiałam się na niego patrzeć – tylko nie kłam.
-No okay. Przypomnieli mi się rodzice
-Tak o ? Bez żadnej przyczyny?
-Tak. Właściwie nie słuchałam Maleo Reggae Rockers – Każda minuta – tytuł powiedziałam po polsku. Podniósł brew do góry. Zaśmiałam się lekko – Every minute – uśmiechnęłam się.
-Trzeba było tak od razu – zaśmiał się – A teraz zapinamy pasy, bo zaraz lądujemy – usiadł w fotelu obok mnie i wykonał czynność.
Powtórzyłam to po nim. Justin złapał mnie za rękę, gdy startujemy czy lądujemy, zawsze to robi. Jestem mu za to wdzięczna ale zaczynam się przyzwyczajać. Do tego jest się gorzej przyzwyczaić. Uwierzcie mi.
Po wylądowaniu i przedarciu się do samochodu, którym mieliśmy dostać się do hotelu, w którym mieliśmy przenocować tydzień. Ponieważ jest to ostatni koncert w tej części trasy, Scooter postanowił, że zostaniemy tu trochę dłużej. Jutro koncert więc nie licząc dzisiaj i jutro mamy 5 dni na zwiedzanie Paryża. Ja tam się cieszę. Poza granicą naszego kontynentu byłam tylko w Polsce. Ale cóż, przyznam, że jesień jest tam zabójczo piękna. O zimie nie wspomnę, bo przynajmniej jest śnieg, nie to co u nas.
Apartament, bo tego nie da się nazwać pokojem, w hotelu znowu miałam z Justinem. Tylko tym razem były dwa pokoje w tym apartamencie. Z jednej strony szkoda a z drugiej w sumie dobrze, bo będę mogła się porządnie wyspać i rozłożyć. Jako, że byłam pierwsza w „pokoju”, bo Bieber poszedł coś załatwić, (Taak, już w pierwszym dniu tutaj) wybrałam sobie większy pokój z widokiem na wieżę Eiffla. Wieczorem musi pięknie wyglądać.
Zważając na to, że będziemy tu dłużej niż wcześniej, postanowiłam się rozpakować. Wcześniej w jakimkolwiek miejscu byliśmy dwa – trzy dni. W ogóle się nie opłacało. W połowie mojego rozpakowywania do pomieszczenia wszedł Justin. To co, że byłam w swoim pokoju, usłyszałam otwieranie się drzwi.
-Amy! Gdzie jesteś? - usłyszałam głos i byłam pewna, że to on.
-Tutaj! - odkrzyknęłam, nie przerwałam tego co robiłam.
-Co robisz? - objął mnie od tyłu.
-W tej chwili? Nie mogę się rozpakować
-Dlaczego?
-A niby jak ma mi się to udać jak ty mnie przytulasz? - zaśmialiśmy się.
-Już puszczam – pocałował mnie jeszcze w policzek i usiadł na łóżko a ja wróciłam do swojej czynności. Między nami zapadła cisza.
-Co mi się tak przyglądasz? - już od dłuższego czasu czułam na sobie jego wzrok. No może nie konkretnie na mnie ale na mojej pupie tak – wiem, że mam seksowny tyłek ale nie musisz mu się tak przyglądać – zaśmiałam się.
-Co ? Ja wcale nie...
-Dobra, dobra. Ja już Cię znam – powiedziałam śmiejąc się.
-I jak Ci się podoba pokój ? - zmienił temat.
-Jest śliczny – odwróciłam się do niego dlatego, żę skończyłam wykładać ubrania – przykro mi
-Co?
-Ja mam ładniejszy widok – wystawiłam mu język.
-Po pierwsze chyba nie byłaś w moim pokoju, po drugie, ja mam ładniejszy, po trzecie, mam widok na wieżę Eiffla – zaśmiał się.
-No niby tak, ale wiesz z mojego balkonu lepiej wygląda – uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Ach tak. Teraz to ja mam najładniejszy widok – wstał i podszedł do mnie.
-Teraz? - zdziwiłam się a on objął mnie rękami w pasie.
-Tak teraz – uśmiechnął się i spojrzał w moje oczy – a wiesz jakie?
-Hmm... niech pomyśle – udałam, że się zastanawiam – nie mam pojęcia.
-Twoje oczy – odpowiedział i złączył nasze usta w krótkim ale bardzo delikatnym pocałunku.
-Jutro koncert – powiedziałam gdy skończyliśmy
-I dwa miesiące wolnego – uśmiechnął się.
-Fakt. Co robimy? - spytałam.
-Jak na razie na miasto nie idę. Nie dzisiaj – zakomunikował.
-Dobra. W takim razie idziemy do Gaby i Chrisa – pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy na korytarz – ym... który numer?
-Te – zapukał w drzwi naprzeciwko naszych.
-Cześć – drzwi otworzył nam Chris.
-Siemka – odpowiedzieliśmy a Justin przepuścił mnie w drzwiach.
-Gdzie Gaby? - zapytałam.
-Bierze prysznic. Siadajcie – pokazał na kanapę, która stała za stolikiem.
-Dzięki – zrobiliśmy to o co prosił.
-Co? Nudziliście się? - na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Można tak powiedzieć. Dopiero co skończyłam się rozpakowywać – uśmiechnęłam się.
-Ga tak samo – zaśmiał się.
-Jak Paryż? - odezwał się Bieber.
-Jak mam Ci powiedzieć, jak tylko wiedzieliśmy tyle o ile? - Christian uniósł jedną brew.
-Oj tam, oj tam – zaśmiał się.
-O Hej – z łazienki wyszła Gabriella z mokrymi włosami.
-Cześć – odpowiedziałam równo z Biebsem.
-Co was sprowadza? - uśmiechnęła się i usiadła do Chrisa na kolana, on objął ją w pasie.
-Nudy – powiedziałam jedno słowo.
-To co robimy? - uśmiechnęła się.
-Butelka? - zaproponował równo Justin i Chris.
-Dobra – zaśmiałyśmy się – zaraz jakąś znajdę – wstała i poszła do kuchni. To jest super, że w apartamencie jest łazienka, pokój, kuchnia i salon. Nieźle.
-To kto kręci? - zapytałam
-Ja! - ręka Christiana wystrzeliła do góry, niczym Hermiony w Harrym Potterze haha.
-Masz – podała mu a wszyscy usiedliśmy na podłodze. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Kogo licho niesie? Przed chwilą usiadłam. Chris? - zrobiła do niego słodkie oczka.
-Dobra – pocałował ją w usta i poszedł otworzyć.
-Siemka – usłyszeliśmy kilka głosów – Mamy co nieco – Ryan i Carl trzymali 4-ero paki.
-Włazić – otworzył szerzej drzwi.
-Cześć – powiedzieliśmy a z dziewczynami przywitałyśmy się całusem w policzek.
-Co robicie? - usiedli obok nas.
-Gramy w butelkę – odpowiedział Justin – Przyłączacie się?
-Pewnie – odpowiedział Ryan z bananem na twarzy.
-Co on taki wesoły? - spytałam się szeptem Amber, która siedziała obok mnie.
-Wypił ze trzy piwa – odpowiedziała.
-Tak myślałam – zaśmiałam się.
-Okay, zaczynamy – Chris zakręcił i wypadło na Carla.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie
-Dobra. Ile już tańczysz?
-Tak od 8 lat – wziął butelkę i zakręcił.
-Pytanie czy wyzwanie? - wypadło na Gabriellę.
-Wyzwanie – uśmiechnęła się.
-Pocałuj Chrisa
-Trudne jak cholera! - powiedziała z sarkazmem a my się zaśmialiśmy. Odwróciła się do niego i pocałowała go w usta. Oboje się uśmiechnęli.
Graliśmy tak jakiś czas. Były przeróżne pytania i wyzwania. Zadawałyśmy takie pytania, że chłopcy mieli na sobie same bokserki( bez skojarzeń! Oddawali fanty za nie odpowiedzenie). Hue, hue. Ostatnio chyba przypakowali, bo mają bardziej wyraziste „kaloryfery”.
-Mrrr... jakie ciałka – powiedziałam i przygryzłam dolną wargę, gdy koszulkę zdjął Chris. Kątem oka zauważyłam jak Justin zaciska zęby.
-Racja, racja – zaśmiałyśmy się.
-Pytanie czy wyzwanie? - kręciła Carmen i wypadło na Justina.
-Wyzwanie
-Hmm... - zastanowiła się chwilę i zerknęła chytrze na niego a później na mnie – całuj się z Amy przez minutę – spojrzał na mnie.
-No niech wam będzie – zrobiłam znudzoną mię ale w środku się uśmiechałam. Przybliżył się do mnie, na twarzy miał cwaniacki uśmiech. Złączył nasze usta, zdaje mi się, że ktoś liczył ile czasu mija, ale nie za bardzo mi na tym zależało. Ważne, że Justin po raz pierwszy przy kimś mnie pocałował. Miał wyzwanie, trudno ale grunt, że to zrobił.
-Ej, ludzie przystopujcie, bo tu zaraz nam dzieciaka zrobicie – zażartowała Amanda, a my przestaliśmy.
-Będę wujkiem? - ucieszył się Chris u niego pojawił się mega uśmiech.
-Nie głupku – zaśmiała się Gabriella.
-Ejj – posmutniał – To ja chcę być tatą! - uśmiech z powrotem zawitał na jego twarzy. 
Gaby zamarła. Spojrzałam na nią. Ona patrzyła tępo w ścianę. Julia szturchnęła ją a ona potrząsnęła głową jakby chciała odgonić myśli. Zastanawiało mnie jej zachowanie.
-Gaby – zaczęłam – chodź przyniesiemy coś do jedzenia – podniosłyśmy się i poszłyśmy do kuchni.
-Bierzemy chipsy, żelki i ciastka – sięgnęła do szafki po paczki.
-Nie będę owijać w bawełnę – powiedziałam a ona się odwróciła.
-Co?
-Robiliście to?
-no... tak.
-Zabezpieczyliście się?
-Ymm... - spuściła głowę.
-Spóźnia Ci się okres? 
_________________________________________________________________________________
* zestawy, przy których są * są tworzone przeze mnie :)

Hej :) Dzisiaj jest dłuższy :D I jak myślicie co odpowie Gaby ? ;) Huehue :D Jeszcze sama nie wiem xD 
Następny zacznę pisać albo dzisiaj albo jutro zależy :D ale dzisiaj mam wenę więc pewnie zaraz zacznę ;) 
Nie zanudzam :) 
Kocham was ;***