-Matko. – Gabriella schowała twarz w dłonie.
-Ej, mała. Co jest? - objęłam ją ramieniem. Nie płacz, wszystko będzie dobrze.
-Ale to tak ze szczęścia. - zaśmiała się przez łzy – będę mamą, nastoletnią mamą – powiedziała z niedowierzaniem.
-Zajebiście dobrą mamą – uśmiechnęła się Alison.
-Zgadzam się. - zawtórowałam jej. - A tak z innej beczki... - uśmiechnęłam się szerzej. - Justin spytał się mnie czy będę jego dziewczyną.
-Zgodziłaś się, prawda?
-Ba. - zaśmiałyśmy się
-W końcu – dodała Ali.
-Co wy tyle robicie? - do pokoju weszli chłopcy.
-Nic. - pospiesznie schowałam test za plecy.
-Co tam masz? - spytał Justin i zaczął do mnie podchodzić.
-Nic.
-Jak to nie. - próbował mi zabrać. Rzuciłam Gaby. Boże! Tylko nie jej!
-Co to? - wyrwał jej Chris. Stanęła w miejscu.
-Nic takiego. Kurwa! Christian oddaj to! - odrzucił do Justina.
-Test ciążowy?- patrzył to na mnie to na Gaby. Miał zdezorientowaną minę. Ja pokręciłam głową. Teraz patrzył to na jej twarz to na brzuch, i tak na okrągło.
-Przepraszam, co!? - Chris prawie krzyknął.
-Jestem w ciąży.- powiedziała pewnie Gabriella. - z Tobą. - dodała.
-Przecież się zabezpieczaliśmy!
-Z wyjątkiem jednej nocy!
-Kiedy?
-Pustak, no, pustak. Dobra, pamiętasz jak zaprosiłeś mnie na kolację? W Oslo?
-Fakt. - spuścił z tonu – będę tatą. - usiadł, oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłonie.
-Stary, gratuluję. - Justin poklepał go po ramieniu.
-Będę tatą! - wstał wykrzykując, podszedł do swojej dziewczyny, podniósł ją i kręcił w kółko – będziemy mieli dziecko! - na twarzy miał szeroki uśmiech.
-Wiem, wariacie, wiem - - powiedziała gdy ją postawił.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie też – pocałował ją.
Justin
podszedł do mnie od tyłu i przytulił. Położył swoją brodę na
moje ramię a ja swoją głowę oparłam o jego klatkę.
-Wyglądają
razem słodko – Alison przypomniała o swojej obecności. Długo
się nie odzywała i prawie zapomniałam, że tu jest. - to ja już
pójdę – uśmiechnęłam się do niej, odwzajemniła to i
wyszła.
Teraz
wszyscy staliśmy w takich samych pozach. Obie uśmiechałyśmy się
do siebie.
-No
to będę wujkiem – ciszę pomiędzy nami przerwał mój
chłopak. Mój chłopak... jak to pięknie brzmi, nieprawdaż?
-No
i świadkiem – powiedział Christian.
-Co?
Jakim świadkiem?- Gabriella odwróciła się do niego.
Uśmiechnął się, uklęknął na jedno kolano. Z kieszeni wyjął
ładne, czerwone pudełeczko.
-Zostaniesz
moją żoną? - otworzył je. Naszym oczom ukazał się śliczny
srebrny pierścionek.
Przyłożyła
rękę do ust. Przez dłuższy czas się nie odzywała.
-Kobieto
powiedz coś. Nie jestem przyzwyczajony do takich pozycji –
zachichotaliśmy z jego słów.
-Boże...
Tak... Chris... Tak! - krzyknęła i rzuciła się na niego, no i
oczywiście przewrócili się. Ja i Justin zaczęliśmy się
śmiać a oni całować.
-To
my nie przeszkadzamy – Bieber cały czas się śmiejąc pociągnął
mnie w stronę drzwi.
Na
korytarzu usłyszałam śmiechy naszych przyjaciół.
-Kurde,
dwie wiadomości praktycznie naraz. - usiadłam Justinowi na kolana.
-Zbierał
się już od miesiąca – zaśmiał się.
-A
ty ile zbierałeś się żeby spytać się o chodzenie?-
uśmiechnęłam się zadziornie.
-Ojj,
długo.
-Długo,
to znaczy ile?
-Hm...
Jakieś dobre 5 miesięcy
-Ty
głupku! - walnęłam go w ramię.
-Co
ja znowu zrobiłem? - jęknął i pomasował się po obolałym
ramieniu.
-To
zrobiłeś, że spytałeś się dopiero teraz!
-Miałem
tak normalnie podejść, powiedzieć kocham cię i spytać czy
zostaniesz moja dziewczyną?
-Nie,
pewnie, że nie. Trzeba było poczekać kolejne 5 miesięcy –
powiedziałam z sarkazmem.
-Znasz
mnie.
-Oj
dobra, dobra. Lepiej późno niż wcale – pocałowałam go.
-Fakt.
- powiedział poprzez pocałunki. Uśmiechnęłam się nie odrywając
swoich warg od jego. Pocałowałam go w szyję, troszkę dłużej...
-Zrobiłaś
mi malinkę? - miał zadziorny uśmiech.
-Tak
jakby – przygryzłam dolną wargę.
-I
co teraz reszta powie? - zaśmiał się.
-Oj
tam, oj tam. - zawtórowałam mu.
-Kocham
Cię
-Ja
ciebie też kocie – uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w usta.
Reszta
pobytu minęła nam w znakomitym humorze. Zwłaszcza naszej grupce.
Było mega, bosko, cudownie i jeszcze raz mega! Nie pomyślałabym,
że właśnie tam, w Paryżu, odważył się o to spytać, że
dowiedzieliśmy się o ciąży Gaby. A właśnie. Jak ona i Chris
powiedzieli reszcie 1Step plus Carmen o ciąży Gabrielli, oni
zaczęli krzyczeć, gratulować i co poniektórzy, np. taki
Ryan, wypominał biednemu chłopakowi, że powinni się zabezpieczyć
i musiał słuchać o tym właśnie jakich gumek używać. Wszyscy
się śmialiśmy, w końcu Amber zatkała mu ręką, buzię.
W
Stratford byliśmy nad ranem. Byłam padnięta lotem i znów ta
zmiana strefy czasowej. W domu od razu poszłam do siebie i
położyłam się spać. Nie miałam nawet siły wziąć kąpiel.
Obudziłam
się po południu. Niby się wyspałam, ale spanie samej w tak
ogromnym łóżku, po przyzwyczajeniu się do spania z kimś,
tym kimś jest Justin. Wstałam z wyrka, przeciągnęłam się i
zeszłam na dół.
-Dzień
dobry – weszłam do kuchni.
-Cześć
– moja przyjaciółka popijała herbatę. Mimo tego, że nie
była u ginekologa, nie piła kawy.
-Co
tam? - wyciągnęłam karton soku.
-Spoko
a u ciebie?
-W
miarę – zaśmiałam się i upiłam łyk soku. - idę się
wykąpać.
Ze
szklanką w ręku weszłam na górę. Odstawiłam ja na burko a
sama poszłam pod prysznic. Zimna woda, dobrze mi zrobiła. Umyłam
się i jednym ręcznikiem owinęłam moje ciało a drugim
„wysuszyłam”(wiecie o co mi chodzi?) włosy. Bezwładnie opadły
mi na ramiona, przeczesałam je palcami. Zorientowałam się, że nie
wzięłam ciuchów. Wyszłam do pokoju(moje walizki stały przy
łóżku), a na moim wyrku leżał rozwalony Bieber.
-Co
ty tu robisz?
-Przyszedłem
do swojej dziewczyny – uśmiechnął się i wstał. Przeleciał
(bez skojarzeń!) wzrokiem po moim tym czasowym stroju. Ja zerknęłam
tam gdzie raczej nie powinnam. Powstrzymywałam się, żeby nie
wybuchnąć śmiechem. Po chili nie wytrzymałam.
-Justin...
Opanuj... Jerry'ego – mówiłam pomiędzy kolejnymi
wybuchami śmiechu.
-Niby
jak? - zakrył się tam dłońmi i uśmiechnął zadziornie. - jak
przede mną stoi bardzo, bardzo seksowna dziewczyna i to na dodatek
w samym ręczniku? - podniósł brew do góry.
-Nie
mam pojęcia - podeszłam do walizki seksownie kręcąc biodrami.
-Amy
– jęknął, a ja zaśmiałam się w duchu. Wzięłam ciuchy i
podeszłam do niego.
-O
co chodzi miśku? - wymruczałam mu do ucha przygryzając jego
płatek.
Po
raz kolejny jęknął, natomiast ja zgrabnym krokiem wróciłam
do mojej łazienki. Zaśmiałam się cicho. Przebrałam się a
włosów nie suszyłam (suszarką)
-Jak
tam? - uśmiechnęłam się.
-W
miarę.
-Kociee...nie
gniewaj się – podchodziłam do niego – gniewasz się?
-Tak
-Na
pewno? - usiadłam na nim okrakiem.
-Jeszcze
bardziej.
-Hm...
- zaczęłam go całować po obojczykach, szyi i w końcu dotarłam
do ust.
-A
teraz? - wyszeptałam mu prosto w usta.
-Cóż...
tak jakby mniej – pocałowałam go jeszcze raz. On przejechał po
mojej dolnej wardze, „pytając” się o pozwolenie. Rozchyliłam lekko usta a jego język znalazł się w mojej buzi.
Nasze języki, zarówno mój jak i jego, walczyły ze
sobą. Całowaliśmy się długo i namiętnie, lecz delikatnie.
-Teraz?
- oderwałam się od niego.
-Nie
– oblizał wargę na co ja zachichotałam, schodząc z niego.
-Idziemy
na dół – pociągnęłam go za rękę.
-Musimy?
-Tak
-Dobra
– mruknął i cmoknął mnie w policzek.
-Cześć
Chrisiak – powiedziałam na wstępie.
-Hej,
hej – usiedliśmy na kanapie.
-Jak
pierwsza część trasy? - spytał Justin i przytulił mnie do
siebie.
-Zajebiście
– odpowiedziałam równo z Gaby na co uśmiechnęłyśmy się
do siebie.
-Ej,
Gabryśka nie będzie mogła tańczyć – zauważyłam.
-Najlepiej
by było gdyby nigdzie nie wylatywała – dodał JB.
-Ja
z nią zostanę – powiedziałam równocześnie z Chrisem. -
Nie ja! - znowu.
-Chris,
słuchaj, ty pojedziesz. Nic jej się nie stanie. Będziemy się
kontaktować – uśmiechnęłam się do niego.
-Ale...
-Jedziesz.
I nie waż się sprzeciwiać kobiecie w ciąży – zdecydowała
Gaby. My z Bieberem się zaśmialiśmy.
-Nie
wiem jak wytrzymam bez Ciebie – szepnął mi na ucho.
-Damy
radę – cmoknęłam go w usta. Musimy dodałam w myślach.
-To
co robimy? - spytał chłopak mojej przyjaciółki.
-Oglądamy
film? - zaproponowała.
-Ona
to by tylko leżała – zaśmiał się.
-Przy
Tobie? Zawsze i wszędzie – wtuliła się w niego.
-Spoko
– pocałował ją w głowę.
-To
co oglądamy? - podniosłam się i podeszłam do pułki z płytami.
-A
co masz?
-Harry
Potter i Komnata Tajemnic, Harry Potter i Więzień Azkabanu, Harry
Potter i czara ognia, Zmierzch, Księżyc w nowiu, Harry Potter i
Zakon Feniksa, Zaćmienie, Przed świtem1, Harry Potter i książę
pół krwi, Przed świtem2, Harry Potter i Insygnia śmierci –
wyliczałam przekładają płyty.
-Harry
Potter i Zmierzch? Naprawdę? - spytał Chris.
-Oj
nie zrzędź – odpowiedziała Gabriella – włącz insygnia
śmierci. Jeszcze nie oglądałam.
-Dobra
– włożyłam płytę do dvd i wróciłam na swoje miejsce.
- wiecie, co jednak przyniosę coś do jedzenia. - wstałam i
ruszyłam w stronę kuchni.
-Pomogę
Ci – usłyszałam za sobą głos Biebsa.
-Okay.
To wyjmij te chipsy – próbowałam dostać do najwyższej
pułki w szafce. Jedną rękę położył na moje biodro a drugą
wyciągnął paczkę. ( Jakby co ona jest od niego niższa o jakieś
10 cm)
-Proszę
-Dzięki
– cmoknęłam go w usta i wyciągnęłam popcorn, po czym włożyłam
go do mikrofali. Nastawiłam ją na cztery minuty a sama usiadłam
na blat.
-Co
powiesz na wypad nad jezioro? - oparł się dłońmi tak, że były
po moich obu stronach.
-Nad
jezioro mówisz... - powiedziałam a do mojej głowy wleciał
moment kiedy Justin pierwszy raz mnie pocałował, nad jeziorem.
-Nie,
nie nad tamto – powiedział jakby czytał mi w myślach. - ale tam
gdzie chcę Cię zabrać jest równie pięknie.
-Gaby
i Chris też jadą?
-Jak
ona się zgodzi to tak
-Czyli
jadą – zaśmiałam się.
-To
może w tą sobotę?
-Mi
pasuje – pocałowałam go w usta ale on go przedłużył.
Chwilę
potem oglądaliśmy film. Jednak Voldek to Voldek. Biedaczek, nie
dość, że nie miał nosa, to jeszcze zginął. Tak mi przykro.
(czujecie ten sarkazm?) Haha. Tak ogółem biorąc,
obejrzeliśmy dwie części insygnii.
-To
co zbieramy się? - Justin spytał się Chrisa, niechętnie, gdy
skończyliśmy oglądać.
-Raczej
tak – na jego twarzy pojawił się grymas.
-A
nie macie ochoty zostać u nas? - zapytała Gaby i spojrzała na
mnie. Oni pospiesznie zerknęli po sobie.
-Nie
to nie. Trudno – powiedziałam gdy nasi chłopcy chcieli coś
powiedzieć.
-Ej
– jęknęli zgodnie. Gabriella stanęła obok mnie.
-To
jak? Chcemy żeby zostali?
-No
nie wiem, nie wiem. Ostatecznie mogą zostać. - już byłyśmy na
schodach.
-Radziłabym
się pośpieszyć, bo jak za pół minuty nie będziecie w
pokojach śpicie na kanapie! - krzyknęła Gaby gdy stałyśmy przy
swoich drzwiach – dobranoc – zwróciła się do mnie.
-Dobranoc
– weszłyśmy do swoich pokoi.
-Jestem
– chwilę potem wleciał Justin – nawet 30 sekund nie minęło
-29
– zaśmiałam się.
-Śmieszne,
kochanie, bardzo śmieszne. - pierwszy raz powiedział to słowo.
-Co
ty powiedziałeś?
-Że
to jest śmieszne?
-Nie
to?
-Kochanie?
- podniósł brew do góry. - oto Ci chodzi?
-Yhym
– pokiwałam głową.
-Kochaniee
– podszedł do mnie z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
-Tak?
-Kocham
Cię
-Wiem,
że mnie kochasz- zaśmiał się – a jak bardzo?
-Bardzo,
bardzo, bardzo – położył dłonie na moich biodrach. I chyba
chciał mnie pocałować, ale ja zwinnie mu się wyminęłam.
-Jak
już wie, to mogę iść się przebrać.
-Ty
to masz wyczucie czasu. Nie ma co – zaśmiał się.
-Cóż
– wytknęłam mu język i z piżamą zniknęłam w łazience.
Nie
myłam się, bo po co? Jak 4 godziny temu brałam prysznic. Po kilku
minutach wyszłam. Justin leżał na łóżku bez koszulki, w
samych bokserkach. Coś mi się zdaje, albo bardziej przypakował. Na
sam jego widok przygryzłam wargę.
Położyłam
się obok niego. Nikt z nas się nie odzywał. Trwająca między nami
cisza, nie, nie była krępująca, przynajmniej nie dla nas. Była
przepełniona wszystkimi radosnymi uczuciami. Ani ja ani Justin jej
nie przerwaliśmy. Po jakimś czasie odpłynęłam w krainę
Morfeusza, wtulona w mój największy skarb.
Obudziłam
się, z głową i dłonią na torsie Justina. Zdziwiło mnie to, że
on już nie spał.
-Hej
skarbie
-Cześć
– powiedziałam zaspanym głosem.
-Jak
się spało?
-Świetnie
– wtuliłam się w niego – a Tobie?
-Znakomicie,
bo przy dziewczynie, którą kocham – pocałował mnie w
czoło. Uśmiechnęłam się.
-Za
dwa dni wyjeżdżamy
-No.
Cieszysz się?
-Pewnie,
dwa dni wolnego, nad jeziorem, z przyjaciółmi i chłopakiem.
-Będzie
fajnie spędzić wolny czas bez managera i mamy – zaśmiał się.
-Racja
– zawtórowałam mu.
-I
Kenny'ego – dodał.
Leżeliśmy
przytuleni do siebie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie do pokoju
wleciał Christian i zawołał nas na śniadanie. Byłam głodna,
można to było wywnioskować po burczeniu w moim brzuchu. Gaby i
Chris na śniadanie zrobili jej słynne naleśniki. Są mega pyszne,
zjadłam chyba ze cztery, a jak na mnie to o dwa za dużo. Po posiłku
nasi przyjaciele wybrali się na spacer. Natomiast ja i Bieber
poszliśmy do niego.
_________________________________________________________________
Hejka ! :D Co tam u was słychać?
Co sądzicie o tym, że Gaby jest w ciąży? Heh w sumie przed zaczęciem pisania tego rozdziału, miało się okazać, że nie jest. No ale zmieniłam trochę :D Mniejsza ;)
Mam do was takie małe pytanko... :)
Początek następnego rozdziału mam napisany, ale chcecie, żeby dalej napisany był z perspektywy Gabrielli? Piszcie w komentarzach ;***
Do następnego! Kocham was♥ ;*** <3
Zajebiście piszesz !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy, co do perspektywy Gaby to nie mam nic przeciwko ;)
Superrrr jak zwykle I zapraszam na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://justinpamelalove.blogspot.com/
świetnie piszesz :D ,już chce następny,a Gaby wspaniale,że jest w ciąży :)
OdpowiedzUsuńSwietne! <3 Dawaj nastepny! <3
OdpowiedzUsuńJaram się opowiadaniami z ciążą jakoś ostatnio :D Świetny rozdział i poprzednie wszystkie również, troche musiałam nadrobic (z przyjemnością) z czasu kiedy byłam ns wakacjach :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajlepszy <3
OdpowiedzUsuńŚwietny jak na razie przeczytałam od początku do tego rozdziału, jesz bodajże 20 mi zostało <3 świetnie piszesz swahty ^^
OdpowiedzUsuń