sobota, 30 listopada 2013

II Rozdział 49 "No co ty, jest mi po prostu gorąco"

O 16 skończyliśmy. Ja się przebrałam tak:
 Pożegnałam się ze wszystkimi i pojechałam po Jacoba i Melanie. Poszłam do ich wychowawczyni, porozmawiałam z nią chwilę, kiedy dzieciaki się ubierały. Wzięłam ich za ręce, uśmiechnęłam się do Katherine, tak miała na imię ich nauczycielka. Posadziłam ich na miejsca w samochodzie i po chwili zajmowałam miejsce za kierowcą. Odwiozłam Mel do domu, był tylko Christian, dzisiaj miał wolne, więc dobrze się składa.
Schowałam samochód do garażu a mały wyskoczył jak poparzony. Zaraz po mnie na podjeździe pojawił się samochód Justina. Stał oparty o samochód. Wysiadłam z samochodu i założyłam ręce na piersi, podeszłam bliżej.
Justin uśmiechnął się, gdy zobaczył biegnącego do niego Jacoba. Schylił się i złapał go na ręce, okręcił dookoła i pocałował w policzek.
-Cześć szkrabie. - uśmiechnął się i poczochrał mu włosy.
-Hej tatuś. - mały miał zaciesza.
-Hej. - powiedział z uśmiechem jak mnie zobaczył.
-Siemka. - odpowiedziałam mu tym samym. - Gdzie Taylor? - uniosłam brew do góry.
-Szczerze? - spytał a ja pokiwałam głową na tak. - nie mam pojęcia. Pewnie gdzieś łazi z koleżankami. - powiedział i poprawił sobie Jake'a na rękach.
-Nie będzie Tejlor? - spytał, Justin mu przytaknął a on się zaśmiał i zaklaskał w dłonie. Justin spojrzał na mnie a ja wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się.
-Wejdziesz? - spytałam i od kluczyłam drzwi.
-Chętnie. - weszliśmy do środka a on puścił małego na nogi.
-Kawy, herbaty? - weszliśmy do kuchni.
-Soku. - odpowiedział.
-Spoko. - wyjęłam szklankę i sok z lodówki. Napełniłam nim naczynie i podałam chłopakowi. - Co tam ?
-Ogólnie, dużo roboty. - uśmiechnął się. - a u Ciebie?
-Też. Nagrywamy piosenki na nową płytę. - uśmiechnęłam się. - Chodź do salonu. - ruszyłam a on za mną.
-Jak się będzie nazywał?
-Stars Dance. - usiedliśmy na kanapie.
Pogadaliśmy trochę a później Justin zabrał Jake'a do siebie. Miałam wolną chatę więc mogłam śmiało z niej skorzystać. Poszłam do łazienki, odkręciłam kurek i woda zaczęła lecieć do wanny. JA w tym czasie zdjęłam ubrania i związałam włosy w wysokiego koka. Nie miałam zamiaru zanurzać głowy. Zamknęłam kurek i weszłam do gorącej wody. Rozluźniłam się i zamknęłam oczy.
Chwilę potem rozległ się dźwięk dzwonka. Jezuu... kto znowu? Wyszłam z wanny, wytarłam się trochę i owinęłam ręcznikiem.
-No już! - krzyknęłam gdy po raz drugi rozległ się dzwonek. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi.
-Cześć. - powiedział Justin z głupim uśmieszkiem na ustach. Trzymał Jacoba na rękach. Puścił go a ten przyczepił się do mojej nogi.
-Hej. - pogłaskałam go po głowie. - Nie rozrabiał? - spojrzałam na Biebera.
-Co ty. Był grzeczny jak aniołek. - uśmiechnął się.
-Mamusiu.. - powiedział.
-Tak? - spojrzałam na niego.
-Nie chcę więcej do taty, tam jest ta głupia Tejlor – powiedział a ja zerknęłam na Biebera. Podrapał się po karku.
-Właź. - przesunęłam się z Jake'iem a on wszedł. - Idę się ubrać. A ty – pokazałam na Biebesa. - Nigdzie nie idziesz i zajmij się Jacobem. - przymrużyłam oczy.
-Dobra. - powiedział a ja weszłam na górę. Wzięłam z szafy ubrania, bieliznę i poszłam się ubrać. Założyłam bieliznę, ciuchy, rozpuściłam włosy i przejrzałam się w lustrze. Zeszłam na dół.
-To teraz mi powiedz o co chodzi? - usiadłam obok Justina.
-No ale co Ci mam powiedzieć? Umm.. - spojrzał na mnie. Nie rób tego, proszę nie rób tego. Noo miałeś nie przygryzać tej cholernej wargi! - Moja wina, że Jake nie lubi Taylor?
-Nie, ale jeśli zabierasz go do siebie to postaraj się, żeby jej nie było w domu. - powiedziałam i zerknęłam się na bawiącego synka. - Jacob? - spytałam.
-Co? - spojrzał na mnie a ja z Justinem się zaśmialiśmy. To „co” śmiesznie wypowiedział i dodatkowo jego mina.
-Pójdziesz się pobawić na górę? - zerknęłam na schody.
-Nie.
-W Zamrażalniku mam lody i myślę, że powinna znaleźć się jakaś posypka. - powiedziałam chytrym głosikiem.
-Pa. - krzyknął biegnąc z zabawkami na górę. Zaśmiałam się po raz kolejny.
-Czemu kazałaś mu iść na górę? - Justin uniósł brew do góry a ja wzruszyłam ramionami.
-Później zawsze zostawi porozwalane zabawki. - odpowiedziałam.
-A spoko. - odwrócił głowę i chwilę była cisza.
-Jak tam Jazzy i Jaxon? - zapytałam w końcu.
-Dobrze, ostatnio jakiś chłopak dał jej róże – wykrzywił usta.
-Ten James? - spytałam i się zaśmiałam.
-Nie, jak mu tam... Sean! - powiedział. A ja po raz kolejny się zaśmiałam. - Co Cię tak bawi?
-Hmm pomyślmy, może to, że jesteś zazdrosny o własną siostrę? - uniosłam brew.
-To źle, że się o nią martwię? - spytał.
-No co ty. Bardzo dobrze, ale Justin, 10 latek nic jej nie zrobi. Rozumiem, gdyby miała 15 lat i zadawała się z 20 latkiem, to tak miał byś się o co martwić, ale ten Sean, tak? - pokiwał głową na tak. - Nic jej nie zrobi. - położyłam mu dłoń na ramieniu i się uśmiechnęłam. Spojrzał na moją dłoń i uśmiechnął się.
-Dzięki. - powiedział.
-Nie ma za co. - wzięłam rękę. - Napijesz się czegoś? - spytałam.
-Chętnie. - wstałam a on poszedł za mną do kuchni.
Wstawiłam wodę, postawiłam kubki na blat, wsypałam kawę, po dwie łyżeczki cukru, odwróciłam się i oparłam rękami o blat.
Justin patrzył się na mnie a ja na niego. Po chwili się zaśmiał.














A ja patrzyłam na niego jak na debila.
-Co ? Jestem gdzieś brudna czy jak? - przyłożyłam dłoń do policzka ale nic nie miałam.
-Nie. - odpowiedział. Przypomniałem sobie jak pierwszy raz zobaczyłaś mnie bez koszulki na boisku. - puścił mi oczko. Przed oczami stanął mi tamten dzień. Uśmiechnęłam się i żeby nie pokazać, że się zarumieniłam zakryłam twarz dłońmi.
-No nie mów, że się rumienisz. - zaśmiał się a ja spuściłam głowę. Podszedł do mnie i odsunął moje dłonie od twarzy. - Ejj ty serio się rumienisz. - uśmiechnął się.
-No co ty, jest mi po prostu gorąco. - powiedziałam z sarkazmem a on się uśmiechnął.
-Jaka zadziorna się zrobiła. - puścił mi oczko.
-No raczej. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
-Hmm – zaczął się do mnie przybliżać a ja patrzyłam to na jego usta to w oczy.
-Mamooo! - krzyknął Jacob z góry a Justin odsunął się ode mnie.
-Co jest?! - odkrzyknęłam i spojrzałam na Biebera. Uśmiechnął się do mnie lekko.
-Woda! - krzyknął a ja dopiero teraz usłyszałam gwiżdżenie czajnika. Odwróciłam się i wyłączyłam gaz. Zalałam kubek, wzięłam do rąk i odwróciłam się z powrotem. Podałam Justinowi naczynie.
-Proszę bardzo. - na twarzy miałam uśmiech.
-Dziękuję bardzo. - puścił mi oczko.
-Idziemy do salonu? - spytałam i poszliśmy do pomieszczenia.
Pogadaliśmy, pobawiliśmy się z Jacobem, tzn. ja sobie spokojnie siedziałam na kanapie w salonie popijając kawkę i oglądając telewizje kiedy Justin i Jake bawili się w pokoju małego.
Po dwóch godzinach krzyków i śmiechu, na górze zrobiło się coś za cicho. Odstawiłam kubek na stolik, wstałam z kanapy i poszłam na górę. Otworzyłam powoli pokój i zobaczyłam to.
Oparłam się o framugę, założyłam ręce na piersi i się uśmiechnęłam. Justin powoli wstał z łóżka i odwróciła się w stronę drzwi.
-Usnął. - powiedział szeptem.
-Widzę. Chodź. - wyszłam na korytarz a on chwilę po mnie. Zamknęłam delikatnie drzwi.
-Ja już będę leciał. - powiedział gdy staliśmy już na dole.
-Spoko. - odpowiedziałam.
-Umm no to pa. - spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Pa. - odwzajemniłam gest i pocałowałam go w policzek. Otworzył szeroko oczy ale po chwili uśmiechnął się szeroko. Wyszedł a ja zamknęłam za nim drzwi z mega bananem na twarzy.
Cały wieczór minął spokojnie, jutro dzieciaków odwozi Chris więc jest spoko, pomimo tego, że jutro idę do studia na 10 i wracam o 21. Masakra. Dobrze, że mama zgodziła zająć się Jacobem.
Jest dobrze. Właśnie nagrywamy Love Will Remember. Ymm... można tak powiedzieć, że trochę nakombinowałam, bo to jest piosenka o Justinie i no... na początku dałam jego nagranie głosowe. "Hey babe, it’s me. Um, I just wanted to call and tell you that I love you so so so so much. I just wanted to let you know that you are my princess. You are worthy of all the love in the world. You are the love of my life.” Na płytowej wersji ma tego nie być, ale ogólnie chciałam, żeby to było. Po prostu...
Wróciłam do domu koło 22, bo były korki i musiałam zajechać jeszcze po Jake'a. Mały zasnął w samochodzie i musiałam go zanieść na rękach do domu. Uśmiechnęłam się gdy leciutko zachrapał. Zaniosłam go do jego pokoju a sama poszłam wziąć prysznic. Po 20 minutach umyta i pachnąca opadłam na łóżko i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Rano obudził mnie budzik. Nienawidzę tej wrednej melodyjki. Wstałam i wyłączyłam to dziadostwo. Wyciągnęłam ciuchy z szafy i ubrałam się w nie. Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie kawę, kanapki dla Jacoba i sobie. Dzisiaj i jutro mam wolne, bo w sobotę mamy koncert. W sumie dobrze.
Po pół godzinie byliśmy z Melanie w szkole. Odprowadziłam ich pod klasę, pożegnałam się i wróciłam do samochodu. Przed szkołą zrobił się tłum paparazzich. Boooosh nawet spokojnie syna i bratanicy nie można do szkoły spokojnie odwieźć.
Po drodze do domu wstąpiłam do Lidla i zrobiłam zakupy. W domu wszystko rozpakowałam... i nie miałam co robić. Nuuuuudy jak nie wiem.
Nie miałam co robić więc sprzątnęłam salon i kuchnie. Lepsze to niż nic. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. Ściągnęłam brwi.
-Dzień dobry. Czy pani nazywa się Victoria Beadles? - spytał kurier.
-Tak.
-Kwiaty dla pani. - podał mi je. - Proszę tu podpisać. - wzięłam od niego kwiaty i postawiłam na komodzie w przed pokoju. Zrobiłam to o co poprosił. - Dziękuję do widzenia. - powiedział uśmiechając się.
-Moment. - powiedziałam gdy chciał już iść. - Od kogo ten bukiet? - spytałam.
-Przykro mi ale nie mogę tego zdradzić. Do widzenia.
-Do widzenia. - zamknęłam za nim drzwi.
Odwróciłam się i moim oczom ukazał się duży, piękny bukiet czerwonych róż. Podeszłam do niego i szukałam karteczki. Kiedy ją znalazłam, otworzyłam ją i przeczytałam.
Dla najpiękniejszej kobiety na świecie <3 Miło było Cię w końcu zobaczyć ;) „
Nie podpisał się. Hmm... kto to może być? 
_____________________________________________________________
No hejo! rozdział już dzisiaj :3 
Patrycja, masz ;p ^^ 
Podoba mi się hehe :3 
Nie wiem jak wam ale mi tak :p 
Jak myślicie kto wysłał te róże? ja mam pewne przypuszczenia, kto to może być ale jeszcze do końca nie jestem pewna ;) xd 
Dzięki za komentarz! <3 
Rozdział jest w miarę długi, bo u mnie ma aż 4 strony ;) 
Ode mnie to chyba tyle :) 
Love ya! <3

wtorek, 26 listopada 2013

II Rozdział 48 "Kiedy to powtórzymy, coo? Mrrr... nie mogę się doczekać!"


Scooter się zaśmiał a Miley kazała mi usiąść. Zamrugałam kilka razy nie dowierzając. Co tu się do jasnej cholerki dzieje?!
Przeczytałam kontrakt i spojrzałam na Scoota. Uśmiechnął się zachęcająco, tak jak Mils. Przygryzłam wargę i wzięłam długopis, który leżał obok papierów. Byłam niepewna, ale... raz kozie śmierć. Podpisałam się i odetchnęłam.
-No to mamy nową gwiazdę! - Anahi prawie pisnęła.
-Hola, hola. Ja jeszcze ani jednej piosenki nie wydałam i nikt o mnie nie słyszał. - wystawiłam jej język a Miley przygryzła wargę. Spojrzałam na nią. - Co jest?
-No bo... Ałć – przegryzła sobie wargę. - dobra, sama zobacz. - wzięła laptopa. Wstukała coś i kliknęła. - Trzymaj. - podała mi a tam byłam... ja.
-Co to jest? - spytałam. Spojrzałam na nią a później na autora. To moje konto. - Ale... przecież ja nigdy nie dodawałam filmików! - zaprzeczyłam temu co przed chwilą zobaczyłam.
-Jeśli Ci powiem kto to wstawił to nie obrazisz się na tą osobę? - spytała.
-Nie. - serio tego nie zrobię.
-Gaby... - no tak. Z powrotem przeniosłam wzrok na wyświetlacz laptopa. Zerknęłam na wyświetlenia. - no tak, ponad 50 000 wyświetleń.
-Jakim cudem? - wytrzeszczyłam oczy.
-Talent. - Any wzruszyła ramionami.
-Tak, tak. - zaśmiałam się.
-Słuchaj to kiedy możemy zacząć nagrywać Forget Forever? - spytała.
-Możemy nawet dzisiaj! - uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie no dzisiaj nie. - zawtórowała mi. - co powiesz na jutro? O 10?
-Pasuje.
Odpowiedziałam i pogadaliśmy jeszcze z 2 godzinki. Wróciłam do domu około 18. Weszłam do salonu po cichu. To co tam zobaczyłam, no normalnie aż mi się łezka w oku zakręciła. Justin i Jacob spali przytuleni do siebie na kanapie. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich. Wzięłam koc i przykryłam ich i poszłam na górę. Zapukałam do sypialni Gaby i Chrisa. Gdy usłyszałam proszę, weszłam.
-Cześć. - powiedziała i się uśmiechnęła.
-Zabiję Cię wiesz? - powiedziałam „poważnie”.
-Tak, tak. - zaśmiała się.
-No dobra, nie. - zawtórowałam jej.
-To co? Podpisałaś? - dała Mel zabawkę. Przysiadłam się do niech na łóżko.
-Nie. - powiedziałam.
-Co? - zdziwiła się. - kręcisz. - zmrużyła oczy.
-No jasne! Taką okazję miałam przegapić? - uniosłam jedną brew.
-Zajebiście! - pisnęła i zerknęła na Melanie. Dalej się bawiła a ja się zaśmiałam. - Nie gniewasz się na mnie?
-Na Ciebie? Nigdy. - przytuliłam ją.
Pobawiłam się z nimi ale po pół godziny usłyszałam pisk Jakea. Spojrzałam na Gaby i automatycznie zbiegłam po schodach. Wleciałam do salonu jak poparzona, ale jak zobaczyłam dlaczego Jacob narobił takiego hałasu to się zaśmiałam. Justin po prostu spadł z kanapy a Jake się przestraszył. Usiadłam na kanapie i wzięłam go na ręce.
-No cześć kochanie. - pogłaskałam go po główce. - Już dobrze. - pocałowałam go w czoło. W tamtym momencie usłyszałam jęk Jussa.
-Heeej – ziewnął, dalej leżał na dywanie. - Co ja tu robię? - spytał i usiadł przeciągając się.
-Jacob Cię zwalił. - zaśmiałam się.
-Ha ha bardzo śmieszne. - na jego twarzy pojawił się grymas i pomasował swoje plecy.
-Chodź tu. - poklepałam miejsce koło siebie. Usiadł. Włosy miał całe rozczochrane. Uśmiechnęłam się i włożyłam dłoń w jego bujną czuprynę. Uśmiechnął się i nachylił nade mną. Pocałował mnie, delikatnie i czule. Jake zaczął się śmiać i klaskać. Oderwaliśmy się od siebie i zaśmialiśmy.
Cały wieczór spędziliśmy z Jacobem, Melanie, Gaby i Christianem. Było zajebiście... właśnie.
Justin poszedł do łazienki i w tamtym momencie usłyszałam dźwięk jego komórki, który ogłaszał przyjście smsa. Spojrzałam w tył. Wzięłam do ręki jego telefon i przesunęłam palcem po ekranie. Odczytałam wiadomość.
Od: Taylor
Cześć skarbie! :* Kiedy to powtórzymy, coo? Mrrr... nie mogę się doczekać! :) Twoja Tay <3
Uniosłam brew do góry.
-Co ty robisz? - spytał Justin.
-Właśnie czytam smsa od Twojej Taylor. - wystawiłam rękę z telefonem w ręku.
-Co?! Grzebałaś mi w telefonie?! - krzyknął i wyrwał go.
-Gaby, Chris? - spytałam a oni wzięli dzieciaki i poszli na górę.
-Tak. Nie mogę? Myślałam, że będąc Twoją NARZECZONĄ powinnam wiedzieć, że bzykasz się z innymi dziewczynami. - dałam nacisk na słowo „narzeczona” i zakpiłam z Niego.
-Tori... to nie tak. - powiedział.
-A kurwa jak?! Kiedy to powtórzymy? Mrrr... - powiedziałam plastikowym głosem. - Wiesz co?! Wtedy z Caitlin Ci wybaczyłam, nie zwracałam uwagi na to, że oglądasz się za innymi dziewczynami. Że myślałeś, że Twoją dziewczyną jest Selena, to wykluczam, bo wtedy byłeś chory. Ale teraz, przesadziłeś. Oddaj klucze. - wyciągnęłam do niego dłoń. Uniósł brwi.
-Że jak?
-Pan wielki Bieber zdziwiony? Hmm, na Twoim miejscu wyniosłabym się stąd jak najszybciej. Klucze. - poruszyłam rękę, żeby szybciej je oddał. Wyciągnął z kieszeni i położył na mojej ręce. Victoria nie możesz. Wytrzymasz. Nie przy nim. Jesteś silna. - Selene też zdradziłeś to czego ja się mogłam spodziewać. - zaśmiałam się kpiąco.
-Kto Ci powiedział, że zdradziłem Selene? - po raz kolejny uniósł brew do góry.
-Media? - skrzyżowałam ręce na piersi. Zaśmiał się.
-Tak, bo lepiej wierzyć mediom niż swojemu narzeczonemu. - pokręcił głową i wycofał się.
-Byłemu! - krzyknęłam. - wyjdź stąd, a Chris odda Ci rzeczy. - powiedziałam.
-Moment. - odwrócił się.
-Jeszcze coś?
-Tak. Jacob.
-Tak ma na imię NASZ syn. Nie zabronię Ci się z nim spotykać. Nie odbiorę mu ojca. - powiedziałam.
-Dobre i to. - mruknął pod nosem a na jego twarzy pojawił się grymas.
-Wyjdź. - powiedziałam a on to zrobił.
Pobiegłam do siebie do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i normalnie w świecie zaczęłam beczeć. Wszystkie moje emocje, które do tej pory trzymałam głęboko w sobie, opadły. Przyłożyłam dłoń do ust i osunęłam się po drzwiach na podłogę.
Jak on mógł mi to zrobić?! Zdradził mnie! Po prostu w świecie mnie zdradził... Muszę o nim zapomnieć. Ale... Jak zapomnieć o kimś z kim wiążą się najpiękniejsze wspomnienia? Kur...
Muszę być silna, dla Jacoba. Jeśli on mnie nie kocha to po co mi się oświadczył? Ja się pytam.. Po co do jasnej cholery?! Podniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. Przestań płakać idiotko! On Cię nie kocha! Zrozum to! Zdradził Cię!
Podniosłam głowę do góry i otarłam łzy. Wyszłam na korytarz i z pokoju Gaby i Chrisa usłyszałam śmiech dzieciaków. Uśmiechnęłam się blado i weszłam do sypialni. Mel, Jake, moja przyjaciółka i mój brat bawili się na łóżku klockami.
-Tori... - szepnęła Gaby, podeszła do mnie i mocno przytuliła.
-Zdradził mnie. Zerwałam z nim. Nie ma już nas... - szepnęłam i ponownie się rozpłakałam.
-Nie będę Ci mówiła, że wszystko będzie dobrze, bo tak nie będzie. Powoli z czasem się ułoży. Jeśli chcesz być szczęśliwa, po prostu bądź. Nie odkładaj szczęścia na później. Nie trać czasu na spełnianie oczekiwań innych. Idź własną drogą. Jeśli coś jest źle – zmień to. Każda chwila jest dobra, by zmienić coś w swoim życiu. Podpisałaś umowę, pamiętaj o tym. Nie możesz tak po prostu z tego zrezygnować tylko dlatego, że rozstałaś się z Justinem. Wiem, to boli, cholernie boli. - wykrzywiła usta. - Ale pamiętaj, najważniejsze jest Twoje szczęście i Jacoba. Nie pozwól, by to co się stało, w jakikolwiek sposób wpłynęło na Jacoba. - uśmiechnęła się i założyła mi kosmyk włosów za ucho.
-Dziękuję. - szepnęłam.

*** 5 lat później ***
-Jacob! Śniadanie! - krzyknęłam a on zszedł z góry.
-Mamooo, muszę iść do tej szkoły? - spytał i usiadł przy szkole.
-Zobaczysz, nie będzie tak źle. - poczochrałam go po głowie. - Poza tym, chodzisz z Melanie do tej samej klasy.
-No niby taak – przedłużył i wcinał kanapkę.
-Dobra, pakuj się. - powiedziałam gdy skończył jeść. Poleciał się ubrać a ja wzięłam jego plecak z krzesła. - jazda, jazda, bo się spóźnimy. - ponagliłam go. - Jacob, musimy jeszcze zajechać po ciocię Gaby i Melanie,no - powiedziałam śmiejąc się. - Znowu zapomniałeś?
-Yhym. - zrobił smutną minkę a ja ukucnęłam obok niego i zawiązałam mu buty. Cmoknęłam go w policzek i wstałam.
-Następnym razem kupię Ci buty na rzepy. - zaśmiałam się. - Chodź. - podał mi rękę i wyszliśmy z domu. Zakluczyłam dom i udaliśmy się do samochodu. Posadziłam go z tyłu i zapięłam mu pasy. Po 5 minutach drogi byliśmy pod domem Gaby i Chrisa. Ymm... pobrali się rok temu. Wyszło tak, że ja byłam druhną a Justin drużbą. Jakoś się przeżyło. A co do niego, hmm, jest z tą Taylor. Nie wiem czy jest z nią na serio czy tylko po to by się zabawić. No nic.
-Cześć ciociu. - do samochodu weszła Mel a Gaby ja zapięła. - Hej Jake.
-Cześć. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
-Siemka młoda. - powiedziała Gaby.
-Siema stara. - zaśmiałam się a ona zmroziła mnie wzrokiem. - oj dobra, dobra, nie denerwuj się tak.
-Dobra, dobra, dawaj, bo się spóźnią. - spojrzała na dzieciaków. Coś zawzięcie dyskutowali przy okazji śmiejąc się przy tym.
-Mamusiu, a tatuś dzisiaj przyjedzie? - spytał Jake przed szkołą. Właśnie wyszliśmy z samochodu.
-Z tego co mi pisał to tak. - powiedziałam i wzięłam go za rękę.
-To fajnie. - uśmiechnął się. - z Tejlor? - spytał.
-Nie wiem. Bardzo możliwe. - odpowiedziałam.
-Nie lubię jej. - spojrzałam na Gaby i się zaśmiałyśmy.
Jacob chodzi do pierwszej klasy. W Polsce chodziłby, do zerówki, nie? Tak mi się przynajmniej zdaje. W każdym bądź razie była to szkoła od 1 klasy podstawówki do 3 klasy gimnazjum. Gdy już wracałyśmy do samochodu zatrzymała mnie grupka dziewczyn, no i dwóch chłopaków. Poprosili o zdjęcie i autograf. Uśmiechnęłam się i dałam im to co chcieli.
A właśnie, nie mówiłam wam? Sooooriii... Anahi (moja managerka) pomogła mi w zdobyciu kariery. Śpiewałam z zespołem The Scene, ale teraz mam zamiar nagrać solowa płytę. Wtedy, Forget Forever nie było nagrane. Dobra, mniejsza.
Podwiozłam Gaby do pracy(jest fotografem dla TeenVouge, mają oddział w Atlancie, a tu właśnie mieszkamy) a ja pojechałam do studia.
-Cześć wszystkim! - krzyknęłam wchodząc do pomieszczenia.
-Siemka! - odpowiedzieli z uśmiechami na ustach.
-To co? Zaczynamy? - spytałam. Wszyscy się zaśmiali i pokiwali głową na „tak”.
Zaczęliśmy ćwiczyć układ do piosenek, bo w sobotę (a jest wtorek) mam zagrać koncert charytatywny. Bardzo cieszę się z tego powodu, ponieważ kasa pójdzie na sierociniec, w którym się wychowałam. Na mój sierociniec...
______________________________________________________________
Hej ludziska! :D Tym razem jest dłuższy :3 
I powiem wam, że jestem z siebie dumna, bo go dzisiaj napisałam a jutro mam sprawdzian z bioli hehe :D 
To dla was! <3 
Chociaż... podoba wam się? mi tak, bo coś się dzieję ;p 
Sama jestem ciekawa jak to dalej będzie ^^ Tak szczerze, ten rozdział miał być zuuuupełniee inny xd 
Ale jest taki a nie inny :) 
Wypowiadajcie się w komach! <3 
Jeszcze dzisiaj poprawię opis bohaterów, żeby się zgadzał :)
Love ya! <3

piątek, 22 listopada 2013

II Rozdział 47 "Takie tam bazgroły."


Z Dedykacją dla Weroniki!!! Tak dla Ciebie! ;p 
Kocham Cię i to jak piszesz, nie możesz tego zmarnować :) 
Jezu, zazdroszczę Ci tego, że znasz chłopaków ;;__;; <3 :***
_______________________________________________________
Rano obudziłam się o, no dobra, może nie tak ran, bo o 10. Leżałam na klatce Justina i on bawił się moimi włosami. Uśmiechnęłam się. Dawno już tak nie leżeliśmy. W ciszy, w spokoju, bez Jacoba. W sumie ciekawe co u dzieciaków. Ale są z dziadkami to raczej wszystko w porządku. Podniosłam wzrok na Justina.   
-Co jest? - spytał i posłał mi jeden uśmiech.
-Mogę? - zrobiłam do niego słodkie oczka.
-Znowuu? - zaśmiał się.
-No co?
-Nie. - odpowiedział.
-Dlaczego? - zadałam pytanie. A on spojrzał na zegarek.
-Jest 12:34. Wiesz co to oznacza? - zaprzeczyłam głową. - że dzwoniłaś do mojej mamy jakieś 15 minut temu.
-No to co?
-Wątpię, żeby przez ten czas się coś zmieniło. - wzruszył ramionami.
-No ale Juuuustin. - jęknęła.
-Wiem, że się martwisz, no ale daj spokój. Co dopiero będzie jak Jake będzie starszy. - zaśmiał się i dostał w ramie. - co?
-Jajco – zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki.
Rozebrałam się i weszłam pod kabinę. Odkręciłam kurek i poczułam krople wody na swojej skórze.
-Mogę się przyłączyć? - spytał Justin.
-Nie! - odkrzyknęłam.
Jęknął coś i poszedł, bo słyszałam trzaśnięcie drzwiami. Dokończyłam swoją kąpiel i uświadomiłam sobie, że nie mam ciuchów. Obwinęłam się ręcznikiem w talii i wyszłam z łazienki.
Wzięłam ubrania i szybciutko wróciłam do łazienki. Ubrałam się, wysuszyłam włosy i umalowałam się.
Zeszłam na dół i poczułam zapach naleśników. Mmm... Podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Zamruczałam mu do ucha, cmoknęłam w policzek i poleciałam otworzyć drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam Miley.
-Hej! Co ty tu robisz? - przytuliłam koleżankę.
-Cześć, cześć. Jest sprawa – wpuściłam ja do środka.
-Jaka? Właź. - pokazałam na kuchnię.
-Cześć Justin. - powiedziała.
-Hej Mils. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. - głodna? - pokazał na talerz z naleśnikami.
-Nie. No dobra, trochę . - zaśmialiśmy się. - od 6 siedzę w studio. - jęknęła. - a właśnie? Vic, możemy pogadać? - spytała.
-Pewnie. - spojrzałam na nią. - Justin? - odkręciłam się od niego.
-Jasne. Idę się wykąpać. - pocałował mnie w głowę i pobiegł na górę.
-Też bym chciała takiego chłopaka. - rozmarzyła się Miley.
-Hehe jeszcze będziesz miała. - puściłam jej oczko a ona zachichotała. - a jaka to sprawa?
-Gadałam kiedyś z Gaby i tak jakoś temat zleciał na muzykę, teksty i wgl. Mówiła, że piszesz piosenki, to prawda? - spytała i spojrzała na mnie.
-Takie tam bazgroły. - wzruszyłam ramionami i wzięłam łyk kawy, którą przed chwilą zrobiłam dla nas obu.
-Twój głos już słyszałam, pokażesz mi je? - spytała.
-Ok. Ale zaraz, zaraz. Jak to słyszałaś? - przymrużyłam oczy.
-Jak byłaś u Justina w szpitalu to sobie podśpiewywałaś. - puściła mi oczko. - Idziemy?
-Chodź. - odstawiłam kubek i zeszłyśmy do piwnicy. Zapaliłam światło i podeszłam do biurka. Usiadłam na fotelu i wysunęłam szufladę. Wyjęłam z niej segregator pełen tekstów. Prawda pisałam sporo, ale większość była tylko dla mnie. Pokazałam jej tekst do „ Forget Forever”.
-I told I told I told myself again, I'm never runnin' back on what I said, Tryin' not to run but you're, so far away, so far away, Won't listen to the conscience in my head, I'm conscious but, I'm lonely halfway dead, Tired of the things you never, you never said, you never said - przeczytała początek tekstu. - zaśpiewasz?
-Spoko. - tak jak prosiła tak też zrobiłam. - Chcesz posłuchać nagrania? - spytałam.
-Nagrania? - zdziwiła się a ja się zaśmiałam.
-No tak. Czasami nagrywamy z Gaby piosenki, a Chris przeważnie je oczyszcza i montuje. - puściłam jej oczko.
-Masz domo? - zadała pytanie.
-Nie. - pokręciłam głową.
-Dawaj te teksty. - wzięła je ode mnie.
-Ejjj... - jęknęłam i chciałam je od niej wziąć.
-Ubieraj się i jedziemy do studia. Taki talent nie może się zmarnować! - powiedziała z bananem na twarzy.
-Co? - wydusiłam.
-Jajco! Jazda! Myk, myk na górę! - zaśmiała się.
Wbiegłam na górę, przez Miley i musiałam się ubrać. No ludzie! Nawet nie da się zastanowić. No ale całą Miley. Powiedziała Bieberowi, że mnie porywa i nie wie kiedy wrócę. Boję się jej!
Wsiadłyśmy do jej samochodu i pojechałyśmy pod studio. Przez korki droga zajęła nam z 45 minut.
ANAHI
Normalnie mamy 25 minut, ale mniejsza. Weszłyśmy do budynku i pojechałyśmy windą na 5 piętro.
Miley przywitała mnie z jakimś operatorem, z Anahi, która szuka młodego talentu, no i był tam Scooter. Przywitałam się z nimi i Miley zaczęła tłumaczyć o co chodzi.
Scoot wiedział jaki mam głos, i zapewniał, że jest naprawdę świetny, kazał mi włazić do tego specjalnego pomieszczenia (sorki, ale nwm jak się nazywa) i zaśpiewać. No to weszłam i pomyślałam, że zaśpiewam  Dulce Marię – Inevitable To jest super piosenka, no ale po hiszpańsku.
Pod koniec piosenki spojrzałam na MileyMiała szeroko otwarte oczy i chyba jej się podobało.
-Wow. To było coś! - powiedziała podekscytowana Anahi.
-Dobrze wyszło? - spytałam i usiadłam na fotelu.
-Nieziemsko! - zaśmiałam się z jej reakcji. - Mam nadzieję, że myślałaś o śpiewaniu?
-Niestety nie. - powiedziała za mnie Miley.
-Co? Nigdy? - zdziwiła się.
-No nigdy nie. Kiedyś tam. Może jak miałam z 16 lat, to tak, ale teraz to jest nie realne.
-Dlaczego? 
-Mam syna. - powiedziałam i się uśmiechnęła. - Nie ma czasu.
-Ja też mam syna, ma dwa latka i uwierz mi zawsze znajdzie się czas. - puściła mi oczko.
-Fajnie. - uśmiechnęłam się.
-Nie chciałabyś, żebym została Twoją managerką? - uśmiechnęła się szeroko.
-Managerką? Moją? - pokazałam palcem na mnie. Moją Managerką?!
-No tak. Tu masz umowę. Przeczytaj ją uważnie i się zastanów. - podała mi papiery a ja z rozdziabioną buzią stałam i patrzyłam się na nią.
Scooter się zaśmiał a Miley kazała mi usiąść. Zamrugałam kilka razy nie dowierzając. Co tu się do jasnej cholerki dzieje?! 
_______________________________________________________
Hejo Dziewczęta ! :3 
Co tam u Was? U mnie zajebiście! Oglądałyście Rozmowy w Toku? Tak? A kojarzycie Daniela, Oskara i  Dawida? *.* Ciacha nie? Daniel odpisał mi na asku ^^ A Oskar i Dawid przyjęli mnie na Fb :D 
Był pisk i zaciesz jak nie wiem xd 
Ale wiecie co? Dawid jest najbardziej podobny do Jussa, ale Oskar, jak dla mnie był najlepszy. To on pokazał kim dla niego jest Justin. Jak powiedział, że to JB nauczył go szacunku do samego siebie i jak bilet wyjmował pensetą to mnie ciary przeszły :3 hehe <3 
Daniel to jest ttttooooo *o*
Wiem, że króciutki ale o to chodziło ^^ ;p 
Mam nadzieję, że się podoba :3 
Love ya! <3 

wtorek, 19 listopada 2013

II Rozdział 46 "Nic, kocie, zupełnie nic."


Ten rozdział chciałabym dedykować Patrycji, Ananie i Weronice :* 
Dziewczyny jesteście niesamowite i jesteście ze mną cały czas :) 
Kocham was za to i, że jesteście pozytywnie nakręconymi wariatkami <3 :3 
______________________________________________________________
Dzisiaj jest 6 września i wiecie co to oznacza? Nie domyślcie się. Dobra, pomogę wam. Dzisiaj mija rok od czasu kiedy Justin spytał się czy zostanę Jego dziewczyną! Kto by pomyślał, że to już rok... Nie spodziewałam się, że to tak szybko minie. Kto by na samym początku naszej znajomości, pomyślał, że z nim będę a co dopiero, że będę jego narzeczoną i będę miała z nim dziecko. Może Gaby i Chris ale na pewno nie ja. Ooo nie. Wtedy nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że mogłabym z nim być. Ale teraz to co innego.
Leżałam na łóżku razem z Jacobem. Jest godzina 11 a Justin godzinę temu pojechał do studia.
Nic, w ogóle nie wspomniał nic o rocznicy. Nic, a nic. Żadnego głupiego wszystkiego najlepszego czy nic. Masakra jakaś.
Jacob leżał sobie na łóżku i próbował podnosić główkę do góry. Już prawie sam trzyma. Podniosłam go tak, żeby siedział, ale go cały czas trzymałam. Zaśmiał się słodko, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Pobawiłam się z nim trochę i włożyłam go do nosidełka, jak można go tak nazwać. W każdym bądź razie, można nim bujać itp. Podokuczałam mu. Uśmiechnął się tak słodko, że musiałam mu zrobić zdjęcie. Obejrzałam je i wstawiłam na TT : "mój słodziak! <3 „
-Fajne zdjęcie! - usłyszałam z korytarza głos Chrisa.
-Dzięki! - zaśmiałam się. On to tylko siedzi w tym telefonie.
Wzięłam Jake'a na ręce i zeszłam z nim na dół, do salonu. Włączyłam mu bajkę i siedział jak zahipnotyzowany oparty o mnie. Uśmiechnęłam się gdy zacisnął dłoń w pięść gdy coś się poruszyło niebezpiecznie.
W tamtym momencie dostałam sms'a.
Od: Amanda <3
Hejka! :* Zbieraj się, będę za pół godzinki! Jedziemy na zakupy! :D Jacobem, się nie martw, Caitlin się nim zaopiekuje ;p Do zobaczyska! <3”
Uśmiechnęłam się i zorientowałam, że jestem w totalnej rozsypce, włosy rozczochrane, w pidżamie i nie mam ani grama makijażu na sobie.
-Caitlin! - krzyknęłam a ona wyszła z kuchni.
-Tak, wiem. Leć się szykuj! Jazda! - ponagliła mnie i zabrała Jake'a. On zaczął piszczeć, bo oderwałyśmy go od bajki. Usiadła naprzeciwko telewizora i od razu się uspokoił.
-Nie za długo. - spojrzałam na nią.
-Dobra, leć. - uśmiechnęła się.
Weszłam do sypialni i podeszłam do garderoby, wyciągnęłam ciuchy i wleciałam do łazienki. Od razu złapałam za szczotkę i z ledwością rozczesałam włosy. Podniosłam je trochę i zrobiłam lekki makijaż. Założyłam czarne rurki i „nietoperza” (bluzka jakby co ) w czarno - białe paski.
Poprawiłam włosy i włożyłam do torebki telefon, portfel i klucze. Zeszłam na dół i czekała tam już na mnie Amanda. Wyglądała naprawdę super. Pożegnałam się zresztą i szkrabem.
Wsiadłyśmy do jej samochodu i pojechałyśmy do centrum. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i poszłyśmy do pierwszego sklepu, a później do drugiego, do trzeciego i tak dalej.
Am namówiła mnie na bardzo fajną czarno-białą sukienkę. Była tak jakby bluzka i spódnica, bo górę miała z materiału a dół ze skóry. Podobała mi się. Tylko nie wiem kiedy ją założę. Teraz, jak urodził się Jacob i Justin wyzdrowiał nigdzie nie wychodzimy. A szkoda...
Wróciłyśmy do domu i zaniosłam torby do pokoju.
-Kupiłaś jakąś kieckę? - spytała Caitlin.
-Tak. - odpowiedziałam i wyjmowałam ciuchy do szafy.
-To się dobrze składa. Idziemy dzisiaj na imprezę. - ostatnie słowo prawie pisnęła.
-Co? A J... - zaczęłam.
-Mama i Pattie – wystawiła mi język.
-No dobra. A kto idzie? - spytałam.
-Ja, ty, Gaby, Christian, Amanda, Julia, Max, Amber, Carmen, Carl i Justin do nas dołączy. - wyliczała na palcach.
-Spoko. O której wychodzimy? - zapytałam i włożyłam ostatnia bluzkę do szafki.
-O 20. Pokaż tą sukienkę? - podałam jej torbę. Wyjęła ją. - wow. - wytrzeszczyła oczy a ja się zaśmiałam. - Musisz ja dzisiaj założyć! Nie ma bata!
-Dobra. - powiedziałam przez śmiech i spojrzałam na zegarek. Była 18:30!
-Już tak późno?! - podążyła za moim wzrokiem i pisnęła. - Nie zdążę się umalować!
Wyleciała z pokoju a ja wpadłam w niepohamowany śmiech.
Nie mogłam się powstrzymać. Może po 5 góra 10 minutach, uspokoiłam się i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po 15 minutach mycia się, wyszłam spod kabiny, wytarłam się i jednym ręcznikiem owinęłam się wokół talii a drugim głowę. Taki turban. Wyjęłam kosmetyczkę z szafki i postawiłam ją na blacie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Muszę się za siebie wziąć. Wyglądam jak trup! Chuda jak nie wiem! Nie no tak nie może być. Dobra, mniejsza.
Zaczęłam się malować. Podkład, puder, kredka, tusz. Później rozpuściłam włosy, rozczesałam i wysuszyłam. Podniosłam je trochę. Później założyłam sukienkę i pomalowałam usta błyszczykiem.
Wróciłam się do garderoby i zastanawiałam się, które buty wybrać. Jednak zdecydowałam się na te. Wzięłam małą torebkę, do której włożyłam telefon i klucze. To najważniejsze. Zeszłam na dół gdzie była tylko mama, Pattie i dzieciaki.
-Cześć. Gdzie reszta? - spytałam i usiadłam na kanapie. Poczochrałam Jake'a po głowie.
-Hej. Pojechała. - odpowiedziała Patricia z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jak to? - spojrzałam na nią.
-Normalnie. - wystawiła mi język. - jakieś 10 minut temu. Za długo się szykowałaś. - wzruszyła ramionami.
-Przed domem stoi limuzyna. Leć, bo Kenny odjedzie. - powiedziała mama i mnie ponagliła.
-Co? - spytałam przy drzwiach.
-Ślicznie dzisiaj wyglądasz, papa! - cmoknęła mnie w policzek, wypchnęła za drzwi i je zamknęła.
No wiecie co! Skandal! Własna matka! Ale z drugiej strony, zaśmiałam się z jej zachowania.
Odwróciłam się i zobaczyłam limuzynę przy której stał Kenny. Przywitałam się z nim i wsiadłam do środka. Był tam bukiet słoneczników. Drugi rodzaj moich ulubionych kwiatków. Wzięłam go i powąchałam. Powiem, że pachniały ładnie. Uśmiechnęłam się i pogadałam z Kennym. Podobno znalazł sobie dziewczynę. Hehe chciałabym ją poznać.
Kenny zatrzymał się przed restauracją, w której byliśmy pierwszy raz na randce z Justinem. O co chodzi? Wgl nie słyszę żadnej muzyki ani nic! Bosh.
-No idź! - Kenny otworzył mi drzwi z uśmiechem na twarzy.
-O co tu chodzi? - spytałam i uniosłam brew do góry.
-Wejdź to się przekonasz. - popchnął mnie leciutko.
-Pipka! - krzyknęłam za nim jak wsiadał do samochodu.
-Ja Ciebie też! - zaśmiał się i po chwili odjechał.
Zaśmiałam się i odwróciłam w stronę wejścia. Przełknęłam ślinę i podeszłam i popchnęłam drzwi. Weszłam do środka i z dala usłyszałam ciche granie fortepianu. Szłam w tamtym kierunku ale po drodze coś mnie zatrzymało. Obróciłam się w lewo. Przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam włosy i sukienkę. No to chyba mogę iść. Szłam, szłam i szłam. Gdy w końcu zobaczyłam Justina siedzącego przy fortepianie i grającego Let Me Love You po prostu zaniemówiłam.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się leciutko. Zaczął śpiewać. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. To była nasza piosenka. Uśmiechnęłam się, zostawiłam torebkę na stoliku i podeszłam do niego. Usiadłam na stołku i zaczęłam śpiewać. Zachichotał i on się przyłączył. Zaśpiewaliśmy LMLY i Because Of You.
-Hej – powiedział gdy przestaliśmy śpiewać a on grać.
-Cześć. - odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Nie odzywaliśmy się przez chwilę. Spytacie dlaczego? Sama nie wiem. Ale mimo wszystko taka cisza nam nie przeszkadzała. No przynajmniej mi. Dało się wyczuć szczęście, miłość itd.
-Ymm.. to dla Ciebie. - zdjął z fortepianu i podał mi białą różę
-Dziękuję. - powąchałam ją i go pocałowałam. Oczywiście musiał go przedłużyć, na co ja zaśmiałam mu się w usta.
-No co? - spytał a ja zachichotałam.
-Nic, kocie, zupełnie nic. - rozczochrałam mu fryz a on zrobił „groźną” minę. - Co ty zamierzasz zrobić? - spytałam i zmrużyłam oczy.
-Hmm a jak myślisz ? - uśmiechnął się chytrze.
-Mam uciekać? - zapytałam.
-Chyba, że wolisz... - zaczął.
-Co wolę? - zadałam kolejne pytanie a on poruszył brwiami.
-A to miała być niespodzianka – szepnęłam, ale tak żeby on usłyszał.
-Co? - tym razem to ona spytał.
-No to miała być niespodzianka na rocznicę, z racji tego, że dzieciaki są u dziadków, Chris i Gaby na razie są na imprezie a później mają jechać do hotelu to sobie pomyślałam, że... - uśmiechnęłam się chytrze.
-Taka cwana jesteś. - zaśmiał się i mnie połaskotał. A miałam nadzieję, że tego nie zrobi!
-Ju-Justin! No weeeź! - mówiłam przez śmiech. - Dam Ci buziaka!
-Gdzie? - dalej nie przestawał.
-W policzek!
-Phi- prychnął i się zaśmiał.
-No dobra, dobra! W usta! - zaśmiałam się. Zachowujemy się jak jakieś dzieci.
-Mówisz? - przysunęłam się do niego i musnęłam jego usta. - O nie, nie o takiego całusa mi chodziło. - przysunął mnie do siebie i pocałował a ja ugryzłam go w język kiedy chciał go włożyć do mojej buzi. - ejjj... - jęknął.
-No co? - zaśmiałam się i zaczęłam uciekać.
Ganialiśmy się chwilkę, kiedy w końcu mnie złapał. Cmoknął mnie w nos i zaprosił do stolika. Zjedliśmy małże, tak jak wtedy. Przypomniał mi się tamten wieczór. Uśmiechnęłam się.
Czy on musi taki być? Nie dość, że ta sama restauracja to jeszcze to samo kino i ten sam film. No może nie do końca, bo horror ale nie ten sam. Myślałam, że go zatłukę! W tamtym momencie i to jeszcze telefonem. No co ? Nie miałam nic innego, no chyba, że gołe ręce.
Nie wiem, ale może już trochę wyrosłam, z horrorów, bo już się tak nie bałam. Ale mimo wszystko siedziałam wtulona w Justina i w pewnych momentach piszczałam. Dobrze, że nikogo nie było na sali oprócz nas. A właśnie, druga kwestia za którą chciałam coś zrobić Biebsowi. Zarezerwował salę! Rozumiecie to?! Bosh... co za człowiek.
-To co teraz spacer? - spytał gdy weszliśmy z kina.
-No niby tak – uśmiechnęłam się. Poszliśmy do najbliższego parku. Gadaliśmy o wszystkim. O Jacobie, Gaby, Chrisie, Mel, zaśmiałam się, że nasza rocznica przypomina mi naszą pierwszą randkę a on się zaśmiał i powiedział, że o to chodzi. Dziwne jest to, że zapamiętał. Ale bardzo się cieszę.
-Zrobiło się chłodniej. Zatrzęsłam się, bo nie wzięłam sobie żadnej kurtki.
-Zimno Ci? - spytał Justin i zdejmował już swoją kurtkę.
-Troszkę – założył mi ją na ramiona – ale Tobie będzie zimno
-Wytrzymam – uśmiechnął się lekko. Ja włożyłam ręce do rękawów i zapięłam się. Od razu zrobiło się cieplej.
-Dzięki – cmoknęłam go w usta, uśmiechnął się i objął mnie w talii. Przytuliłam się do niego. - Mam jedno pytanie.
-Hmm? - spojrzał na mnie. Czemu on jest taki wysoki?
-Specjalnie kazałeś Amandzie, żeby mnie namówiła na biało czarną sukienkę? - spytałam.
-Tak jakby. - zachichotał.
-Czopek jesteś wiesz? - spytałam i walnęłam go z łokcia.
-A to za co? - jęknął.
-Za niewinność i chęć do życia. - wytknęłam mu język.
-Torii... - zatrzymał się więc ja też.
-Co jest? - spytałam i odwróciłam się do niego.
-To dla Ciebie. - wyjął z kieszeni spodni pudełko.
-Nie za dużo? - jęknęłam, a on schylił głowę żeby je otworzyć.
-Nie. - powiedział podnosząc głowę i uśmiechając się.
-Justin no...
-Oj daj spokój. Daj rękę. - powiedział a ja zrezygnowana podałam mu prawą dłoń. Po chili poczułam na niej coś zimnego. Spojrzałam na nią i ujrzałam śliczną bransoletkę. Z napisem „musik” i nutą.
-Dziękuję! - zawiesiłam mu ręce na szyi i pocałowałam. A potem mocno przytuliłam.
Zrobię wszystko, aby chronić tych, których kocham” - myśl Justina.
_________________________________________________
Cześć dziewczyny!!! wow nie myślałam, że już dzisiaj dodam rozdział! jedno wielkie WOW! 
Bosh... chyba wena mi wraca! :D 
Nie wiem jak wam ale podoba mi się ten rozdział :3 
Jak myślicie, wiąże się coś z myślą Justina? ^^
Wypowiadajcie się w komentarzach! <3 
Dużo linków i gifów :D Podoba się takie coś? mogę tak robić w każdym rozdziale jeśli będzie pasować ;) 
Napiszcie czy tak chcecie! :) 
Dziękuję wszystkim, którzy to czytają :***
Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba, mimo tego, że nie miałam za bardzo weny :/ 
Love ya! <3
A i jeszcze jedno :D Chcecie, żebym założyła aska związanego tylko z blogami? :) Zadawały byście tam pytania zarówno do mnie jak i do bohaterów ;p xd Chcecie? :) 

niedziela, 17 listopada 2013

Przepraszam! ;(


Cześć Niunie!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Strasznie was przepraszam! Rozdział miał być w piątek, albo wczoraj ale nie mogę go napisać :c
Pomysł jest, weny brak! To jest najgorsze co może być :(
Naprawdę :/ Nie wiem kiedy dodam następny rozdział.
Postaram się w tym tygodniu ale nie mam pojęcia, czy się to uda. Mam nadzieję, że tak :)
Przepraszam! :( <3
Love ya! <3 <3 :***