poniedziałek, 8 lipca 2013

II Rozdział 26 " To ja chcę być tatą!"


Rozdział dedykuję Patrycji Waskiewicz i Amandzie Domańskiej ;*
__________________________________________________________________________
***Oczami Justina***
Obudziłem się koło 8 rano. Uśmiechnąłem się, gdy ujrzałem wtuloną we mnie Am. Pogładziłem ją ręką po głowie i pocałowałem w czoło.
Kocham ją i nie wstydzę się do tego przyznać. Prawdę mówiąc, zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Boże, jak to brzmi!A tam, niech sobie brzmi jak chce, ale to szczera prawda. Na początku nie dałem tego do siebie dopuścić, co racja było to tylko kilka tygodni po zerwaniu z Seleną. Ona jest... tzn. Amy, jest boska, niesamowita, opiekuńcza, przyjacielska, wymieniać dalej? Mógłbym tak wymieniać godzinami. Czekaj, czekaj... mam koncert w Paryżu, prawda? Mam świetny pomysł. Spojrzałem na nią. Jaka ona słodka.
-Justin – wyszeptała i się uśmiechnęła.
Któryś raz wypowiedziała moje imię przez sen! Ale się jaram! O matko! Stop! Dobra, cieszę się, no ale bez przesady. Jakąś głupią babą nie jestem.
Przyglądałem się jej jeszcze jakiś czas.
-Czemu mi się przyglądasz? - spytała ale nadal miała zamknięte oczy.
-Bo jesteś piękna – uśmiechnęła się.
-Uważaj, bo jeszcze się zarumienię – otworzyła swoje piękne czekoladowe oczy.
-Proszę bardzo – zaśmiałem się a ona wraz ze mną.
-Długo mi się tak przyglądasz?
-Jakiś czas – uśmiechnąłem się.
-Jakiś czyli jaki?
-Jakieś dwie godzinki – zaśmiałem się cicho.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś? - usiadła.
-Po co? Tak słodko spałaś. A zmiana strefy czasowej nie jest fajna
-Dobra. Teraz Ci daruję. Ale następnym razem masz mnie obudzić
-A będzie następny raz? - poruszyłem zabawnie brwiami. Zaśmiała się.
-A co? nie chcesz?
-A co jeśli chcę ? - miałem ochotę się z nią troszeczkę podroczyć.

***Oczami Amy***
-A to wiesz... - uśmiechnęłam się – Albo nie!
-Co? - zdziwił się.
-Poproszę Scoota o własny pokój! - uśmiechnęłam się zadziornie.
-Nie zrobisz mi tego – chyba miało wyjść pytanie ale bardziej stwierdził.
-Dlaczego by nie? - pocałował mnie we wgłębienie między obojczykami – pff... - przejechał powoli nosem po szyi, od miejsca, w które mnie pocałował, aż po brodę. Drgnęłam – nie stać Cię na więcej? - złożył delikatne pocałunki na moich powiekach.
-A teraz?
-Bez zmian – pocałował mnie kilkakrotnie w policzek, zatrzymując się tuż przed kącikiem ust. Ponownie drgnęłam.
-Naprawdę sądzisz, że pozwoliłbym Ci poprosić o to Scooter'a? - musnął moją dolną wargę jego górną.
-Tak
-I tak, by Ci się to nie udało - nasze wargi dotykały się co chwila
-No nie.
Słysząc to ujął moją twarz w obie dłonie i wreszcie mnie pocałował. No boże, ile można tak człowieka męczyć? Całowaliśmy się długo i namiętnie. Ktoś zapukał. Justin nic sobie nie robił. Nie przestawał pukać. Oderwałam się od niego i poszłam otworzyć. Odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego. Otworzyłam drzwi.
-Cześć mała – stał w nich Kenny.
-Cześć duży – zaśmialiśmy się.
-Siemka młody – powiedział do Biebera.
-Hejka
-Wchodź – uchyliłam szerzej drzwi – co tam?
-Spoko – usiadł w fotelu a ja na kanapę - Tylko tyle, że jak za pół godziny nie będziecie na próbie to dostanie wam się od Scooter'a.
-O w dupę! Zapomniałem – Biebsiak poderwał się i wleciał do łazienki. Zaśmialiśmy się.
-A u Ciebie co tam ciekawego? - spojrzał na mnie
-Poza tym, że mam pokój z gwiazdą światowego formatu i śpię z nią w jednym łóżku, to nic – zaśmiał się.
-Byłaby z was fajna para – puścił do mnie oczko.
-A jak. Lepszej by nie było – zaśmiałam się z nim.
-Racja. Dobra lecę. Do zobaczenia na próbie – pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Bieber wyszedł chwilę potem a weszłam ja. Ubrałam się luźno. No jak będziemy tańczyć to nie trzeba ładniej.

Wyrobiliśmy się 10 minut przed czasem, więc spokojnie mogliśmy iść. Swoją drogą, to ja nawet nie wiem gdzie. Co mają tutaj jakąś salę taneczną czy gdzieś jedziemy?
A jednak, jedziemy. Teraz pewnie, strzeliłabym facepalm'a ale jak to będzie wyglądać? Właśnie. Przecież Justin i reszta zawsze próby mają na hali, w której ma odbyć się koncert. Mądra ja.
-Gdzie wy byliście?! - wydarł się na nas manager Biebera, gdy weszliśmy za kulisy.
-Straciliśmy poczucie czasu? - spytał Biebs z nadzieją w głosie, że uwierzy.
-Powinniśmy zaczynać 5 minut temu!
-Dobra, wyluzuj – powiedział Justin, złapał mnie za rękę i wyminęliśmy mężczyznę.
-Cześć – rzucił do całego One Step.
-Hej – przywitałam się ze wszystkimi całusem w policzek.
-A wy co? - spytał Chris i spojrzał na nasze splecione ręce.
-A tak sobie – odparłam bez namysłu.
-Gaby przeszywała mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się i pokiwałam przecząco głową.
-Co u was? - spytałam.
-A wiesz bez zmian – powiedzieli chłopaki i objęli swoje dziewczyny ramieniem. Tak Carmen też z nami pojechała. Zaśmialiśmy się.
-Dobra. Koniec śmiechów. Jazda na scenę – ponagliła nas Alison.
Tańczyliśmy ile było w nas siły. A mieliśmy jej pod dostatkiem. Po prześpiewaniu wszystkich piosenek i przetańczeniu wszystkich układów mieliśmy dwie godziny na odpoczynek. No i później dwie na przygotowanie nas wszystkich. Przez te dwie godziny prawie wszyscy leżeli. Podkreślam prawie, bo Justin siedział jak na szpilkach. Denerwował się przed koncertem. Chciał wypaść jak najlepiej, nie chciał zawieść swoich Beliebers.
***Po koncercie***
Jestem zmęczona! Marzy mi się zimna kąpiel i łóżko. Zresztą pewnie tak jak i wszystkim. A co do koncertu. Był boski! Zawsze chciałam być na jego koncercie. Fakt tańczyłam ale byłam. Te wszystkie dziewczyny, nie przeczę było kilkaset chłopaków, no ale na 8 tysięcy osób, to dużo. Wiem co one czują w takiej chwili, wyobrażam sobie. Widzieć swojego idola na żywo. Justin teraz idzie na M&G. Te dziewczyny, które mają na nie wejściówki to muszą być mega szczęściary. Tylko co z tymi biedniejszymi osobami. Makabra. One też chcą go dotknąć, powiedzieć jak bardzo go kochają, co poniektórym, jak uratował życie. To pozostawmy bez ogólnych wyjaśnień. Po M&G
szliśmy z Bieberem do pokoju. Był tak zmęczony, że dał się nawet namówić na windę. Co prawda zrobił się blady jak ściana ale cały czas mocno trzymałam go za rękę. W pomieszczeniu natychmiastowo opadł na wyrko. Nie mył się ani nie przebrał, po prostu w świecie usnął. Ściągnęłam mu buty a sama wzięłam pidżamę i poszłam pod prysznic. Umyłam się szybko, zęby itd. Po jakiś 15 minutach odpłynęłam w ramiona Morfeusza.
***Trzy miesiące później***
-Amy, wstawaj. Lecimy do Paryża! - krzyknęła mi do ucha Gabriella. Zaraz, zaraz. Dlaczego ona?
-Moje ucho – jęknęłam i nakryłam się kołdrą na głowę.
-No weźź. Za godzinę mamy samolot – ściągnęła ją ze mnie.
-Dobra, dobra. Już – wstałam i przeciągając się ruszyłam w stronę łazienki.
-Ciuchy – odwróciłam się i rzuciła mi je. Uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki.
Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek. Zimna woda obudziła mnie. Dotarło do mnie co Gaby powiedziała. Za godzinę mamy samolot do Francji! Cholercia! Szybko wtarłam żel w ciało a następnie spłukałam. Przebrałam się, uczesałam i umalowałam. Dopiero teraz zauważyłam jaki zestaw dała mi Gabi. Miałam na sobie turkusowe rurki i top, czarny T-shirt z liczbą „58” do tegoczarne Converse'y*. Fajny zestaw, nie powiem, gust to ona ma zajebisty.
Wyrobiłam się w 20 minut. Chwilę po tym jak wyszłam z łazienki do pokoju wleciał Justin z wiadomością, że za 5 minut jedziemy na lotnisko. Zabraliśmy walizki i zeszliśmy na dół.
Po 20-stu minutach byliśmy na miejscu. Odprawy nie było, dlatego że to był prywatny samolot, jak zwykle, zdążyłam już się przyzwyczaić. W nim nałożyłam słuchawki na uszy i słuchałam polskiego rapu i reggae. Trochę dziwne, ale ostatnio mam taką fazę.
Co do mnie i Justina. Właściwie to nie wiem czy jesteśmy razem. Całujemy się, przytulamy, trzymamy za ręce, ale jednak, nie spytał się o to. Zobaczymy, może spyta się w Paryżu. Miasto Miłości, nadziei nie wolno tracić.
Z mojej playlisty zaczęło lecieć Maleo Reggae Rockers – Każda minuta. Wsłuchałam się w słowa. Po moim policzku poleciała jedna samotna łza, szybko ją otarłam. Przypomniały mi się chwilę spędzone z rodzicami. Brakuje mi rozmów z mamą, jej posiłków, nawet krzyków taty kiedy coś źle zrobiłam... Dobra, Amy, ochłoń. Tylko się nie rozpłacz. Nie będziesz płakać, jesteś silna, dałaś radę przez 4 lata nie płacząc z powodu rodziców. Jesteś silna. Dasz radę.
-Ej mała, co jest? - Justin spytał się czule.
-Nic – powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Nie jestem ślepy. Przecież widzę, że płakałaś – kucnął przede mną. Odwróciłam wzrok. On złapał za mój podbródek i przekręcił tak, że musiałam się na niego patrzeć – tylko nie kłam.
-No okay. Przypomnieli mi się rodzice
-Tak o ? Bez żadnej przyczyny?
-Tak. Właściwie nie słuchałam Maleo Reggae Rockers – Każda minuta – tytuł powiedziałam po polsku. Podniósł brew do góry. Zaśmiałam się lekko – Every minute – uśmiechnęłam się.
-Trzeba było tak od razu – zaśmiał się – A teraz zapinamy pasy, bo zaraz lądujemy – usiadł w fotelu obok mnie i wykonał czynność.
Powtórzyłam to po nim. Justin złapał mnie za rękę, gdy startujemy czy lądujemy, zawsze to robi. Jestem mu za to wdzięczna ale zaczynam się przyzwyczajać. Do tego jest się gorzej przyzwyczaić. Uwierzcie mi.
Po wylądowaniu i przedarciu się do samochodu, którym mieliśmy dostać się do hotelu, w którym mieliśmy przenocować tydzień. Ponieważ jest to ostatni koncert w tej części trasy, Scooter postanowił, że zostaniemy tu trochę dłużej. Jutro koncert więc nie licząc dzisiaj i jutro mamy 5 dni na zwiedzanie Paryża. Ja tam się cieszę. Poza granicą naszego kontynentu byłam tylko w Polsce. Ale cóż, przyznam, że jesień jest tam zabójczo piękna. O zimie nie wspomnę, bo przynajmniej jest śnieg, nie to co u nas.
Apartament, bo tego nie da się nazwać pokojem, w hotelu znowu miałam z Justinem. Tylko tym razem były dwa pokoje w tym apartamencie. Z jednej strony szkoda a z drugiej w sumie dobrze, bo będę mogła się porządnie wyspać i rozłożyć. Jako, że byłam pierwsza w „pokoju”, bo Bieber poszedł coś załatwić, (Taak, już w pierwszym dniu tutaj) wybrałam sobie większy pokój z widokiem na wieżę Eiffla. Wieczorem musi pięknie wyglądać.
Zważając na to, że będziemy tu dłużej niż wcześniej, postanowiłam się rozpakować. Wcześniej w jakimkolwiek miejscu byliśmy dwa – trzy dni. W ogóle się nie opłacało. W połowie mojego rozpakowywania do pomieszczenia wszedł Justin. To co, że byłam w swoim pokoju, usłyszałam otwieranie się drzwi.
-Amy! Gdzie jesteś? - usłyszałam głos i byłam pewna, że to on.
-Tutaj! - odkrzyknęłam, nie przerwałam tego co robiłam.
-Co robisz? - objął mnie od tyłu.
-W tej chwili? Nie mogę się rozpakować
-Dlaczego?
-A niby jak ma mi się to udać jak ty mnie przytulasz? - zaśmialiśmy się.
-Już puszczam – pocałował mnie jeszcze w policzek i usiadł na łóżko a ja wróciłam do swojej czynności. Między nami zapadła cisza.
-Co mi się tak przyglądasz? - już od dłuższego czasu czułam na sobie jego wzrok. No może nie konkretnie na mnie ale na mojej pupie tak – wiem, że mam seksowny tyłek ale nie musisz mu się tak przyglądać – zaśmiałam się.
-Co ? Ja wcale nie...
-Dobra, dobra. Ja już Cię znam – powiedziałam śmiejąc się.
-I jak Ci się podoba pokój ? - zmienił temat.
-Jest śliczny – odwróciłam się do niego dlatego, żę skończyłam wykładać ubrania – przykro mi
-Co?
-Ja mam ładniejszy widok – wystawiłam mu język.
-Po pierwsze chyba nie byłaś w moim pokoju, po drugie, ja mam ładniejszy, po trzecie, mam widok na wieżę Eiffla – zaśmiał się.
-No niby tak, ale wiesz z mojego balkonu lepiej wygląda – uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Ach tak. Teraz to ja mam najładniejszy widok – wstał i podszedł do mnie.
-Teraz? - zdziwiłam się a on objął mnie rękami w pasie.
-Tak teraz – uśmiechnął się i spojrzał w moje oczy – a wiesz jakie?
-Hmm... niech pomyśle – udałam, że się zastanawiam – nie mam pojęcia.
-Twoje oczy – odpowiedział i złączył nasze usta w krótkim ale bardzo delikatnym pocałunku.
-Jutro koncert – powiedziałam gdy skończyliśmy
-I dwa miesiące wolnego – uśmiechnął się.
-Fakt. Co robimy? - spytałam.
-Jak na razie na miasto nie idę. Nie dzisiaj – zakomunikował.
-Dobra. W takim razie idziemy do Gaby i Chrisa – pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy na korytarz – ym... który numer?
-Te – zapukał w drzwi naprzeciwko naszych.
-Cześć – drzwi otworzył nam Chris.
-Siemka – odpowiedzieliśmy a Justin przepuścił mnie w drzwiach.
-Gdzie Gaby? - zapytałam.
-Bierze prysznic. Siadajcie – pokazał na kanapę, która stała za stolikiem.
-Dzięki – zrobiliśmy to o co prosił.
-Co? Nudziliście się? - na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Można tak powiedzieć. Dopiero co skończyłam się rozpakowywać – uśmiechnęłam się.
-Ga tak samo – zaśmiał się.
-Jak Paryż? - odezwał się Bieber.
-Jak mam Ci powiedzieć, jak tylko wiedzieliśmy tyle o ile? - Christian uniósł jedną brew.
-Oj tam, oj tam – zaśmiał się.
-O Hej – z łazienki wyszła Gabriella z mokrymi włosami.
-Cześć – odpowiedziałam równo z Biebsem.
-Co was sprowadza? - uśmiechnęła się i usiadła do Chrisa na kolana, on objął ją w pasie.
-Nudy – powiedziałam jedno słowo.
-To co robimy? - uśmiechnęła się.
-Butelka? - zaproponował równo Justin i Chris.
-Dobra – zaśmiałyśmy się – zaraz jakąś znajdę – wstała i poszła do kuchni. To jest super, że w apartamencie jest łazienka, pokój, kuchnia i salon. Nieźle.
-To kto kręci? - zapytałam
-Ja! - ręka Christiana wystrzeliła do góry, niczym Hermiony w Harrym Potterze haha.
-Masz – podała mu a wszyscy usiedliśmy na podłodze. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Kogo licho niesie? Przed chwilą usiadłam. Chris? - zrobiła do niego słodkie oczka.
-Dobra – pocałował ją w usta i poszedł otworzyć.
-Siemka – usłyszeliśmy kilka głosów – Mamy co nieco – Ryan i Carl trzymali 4-ero paki.
-Włazić – otworzył szerzej drzwi.
-Cześć – powiedzieliśmy a z dziewczynami przywitałyśmy się całusem w policzek.
-Co robicie? - usiedli obok nas.
-Gramy w butelkę – odpowiedział Justin – Przyłączacie się?
-Pewnie – odpowiedział Ryan z bananem na twarzy.
-Co on taki wesoły? - spytałam się szeptem Amber, która siedziała obok mnie.
-Wypił ze trzy piwa – odpowiedziała.
-Tak myślałam – zaśmiałam się.
-Okay, zaczynamy – Chris zakręcił i wypadło na Carla.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie
-Dobra. Ile już tańczysz?
-Tak od 8 lat – wziął butelkę i zakręcił.
-Pytanie czy wyzwanie? - wypadło na Gabriellę.
-Wyzwanie – uśmiechnęła się.
-Pocałuj Chrisa
-Trudne jak cholera! - powiedziała z sarkazmem a my się zaśmialiśmy. Odwróciła się do niego i pocałowała go w usta. Oboje się uśmiechnęli.
Graliśmy tak jakiś czas. Były przeróżne pytania i wyzwania. Zadawałyśmy takie pytania, że chłopcy mieli na sobie same bokserki( bez skojarzeń! Oddawali fanty za nie odpowiedzenie). Hue, hue. Ostatnio chyba przypakowali, bo mają bardziej wyraziste „kaloryfery”.
-Mrrr... jakie ciałka – powiedziałam i przygryzłam dolną wargę, gdy koszulkę zdjął Chris. Kątem oka zauważyłam jak Justin zaciska zęby.
-Racja, racja – zaśmiałyśmy się.
-Pytanie czy wyzwanie? - kręciła Carmen i wypadło na Justina.
-Wyzwanie
-Hmm... - zastanowiła się chwilę i zerknęła chytrze na niego a później na mnie – całuj się z Amy przez minutę – spojrzał na mnie.
-No niech wam będzie – zrobiłam znudzoną mię ale w środku się uśmiechałam. Przybliżył się do mnie, na twarzy miał cwaniacki uśmiech. Złączył nasze usta, zdaje mi się, że ktoś liczył ile czasu mija, ale nie za bardzo mi na tym zależało. Ważne, że Justin po raz pierwszy przy kimś mnie pocałował. Miał wyzwanie, trudno ale grunt, że to zrobił.
-Ej, ludzie przystopujcie, bo tu zaraz nam dzieciaka zrobicie – zażartowała Amanda, a my przestaliśmy.
-Będę wujkiem? - ucieszył się Chris u niego pojawił się mega uśmiech.
-Nie głupku – zaśmiała się Gabriella.
-Ejj – posmutniał – To ja chcę być tatą! - uśmiech z powrotem zawitał na jego twarzy. 
Gaby zamarła. Spojrzałam na nią. Ona patrzyła tępo w ścianę. Julia szturchnęła ją a ona potrząsnęła głową jakby chciała odgonić myśli. Zastanawiało mnie jej zachowanie.
-Gaby – zaczęłam – chodź przyniesiemy coś do jedzenia – podniosłyśmy się i poszłyśmy do kuchni.
-Bierzemy chipsy, żelki i ciastka – sięgnęła do szafki po paczki.
-Nie będę owijać w bawełnę – powiedziałam a ona się odwróciła.
-Co?
-Robiliście to?
-no... tak.
-Zabezpieczyliście się?
-Ymm... - spuściła głowę.
-Spóźnia Ci się okres? 
_________________________________________________________________________________
* zestawy, przy których są * są tworzone przeze mnie :)

Hej :) Dzisiaj jest dłuższy :D I jak myślicie co odpowie Gaby ? ;) Huehue :D Jeszcze sama nie wiem xD 
Następny zacznę pisać albo dzisiaj albo jutro zależy :D ale dzisiaj mam wenę więc pewnie zaraz zacznę ;) 
Nie zanudzam :) 
Kocham was ;***

6 komentarzy:

  1. O kurwa!! Jeny rozdzial no kurde jest AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW *o* Jest naprawde cholernie zajebisty xD Strasznie mi sie podobal. Jest IDEALNY! Dlugi,ciekawy,slodki i na koncu mala wielka nie wiadoma :D No i jeszcze dedkacja! Kurde dziewczyno jak przeczytalam swoje imie i nazwistko myslalam ze usmiech mi nie zejdzie z twarzy wgl :D Dziekuje! <3 To naprawde Zajebisty rozdzial!! Zycze weny na nastepny i oby tez byl taki dlugo :D Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest wspaniały,naprawdę uśmiech nie zszedł mi jeszcze z twarzy. Dziękuje Ci za dedykacje choć wiesz że nie musiałaś.Chciałabym mieć taką wenę jak ty czekam na następny rozdział mam nadzieje że szybko go wstawisz.Życzę Ci weny :):) Kochamy Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! :) Nie mogę się już doczekać następnego ;) Zapraszam na mojego bloga http://love-and-dreamss.blogspot.com/
    Shadow.

    OdpowiedzUsuń