Pożegnałam się ze wszystkimi i pojechałam po Jacoba i Melanie. Poszłam do ich wychowawczyni, porozmawiałam z nią chwilę, kiedy dzieciaki się ubierały. Wzięłam ich za ręce, uśmiechnęłam się do Katherine, tak miała na imię ich nauczycielka. Posadziłam ich na miejsca w samochodzie i po chwili zajmowałam miejsce za kierowcą. Odwiozłam Mel do domu, był tylko Christian, dzisiaj miał wolne, więc dobrze się składa.
Schowałam
samochód do garażu a mały wyskoczył jak poparzony. Zaraz po
mnie na podjeździe pojawił się samochód Justina. Stał oparty o samochód.
Wysiadłam z samochodu i założyłam ręce na piersi, podeszłam
bliżej.
Justin
uśmiechnął się, gdy zobaczył biegnącego do niego Jacoba.
Schylił się i złapał go na ręce, okręcił dookoła i pocałował
w policzek.
-Cześć
szkrabie. - uśmiechnął się i poczochrał mu włosy.
-Hej
tatuś. - mały miał zaciesza.
-Hej.
- powiedział z uśmiechem jak mnie zobaczył.
-Siemka.
- odpowiedziałam mu tym samym. - Gdzie Taylor? - uniosłam brew do
góry.
-Szczerze?
- spytał a ja pokiwałam głową na tak. - nie mam pojęcia. Pewnie
gdzieś łazi z koleżankami. - powiedział i poprawił sobie Jake'a
na rękach.
-Nie
będzie Tejlor? - spytał, Justin mu przytaknął a on się zaśmiał
i zaklaskał w dłonie. Justin spojrzał na mnie a ja wzruszyłam
ramionami i zaśmiałam się.
-Wejdziesz?
- spytałam i od kluczyłam drzwi.
-Chętnie.
- weszliśmy do środka a on puścił małego na nogi.
-Kawy,
herbaty? - weszliśmy do kuchni.
-Soku.
- odpowiedział.
-Spoko.
- wyjęłam szklankę i sok z lodówki. Napełniłam nim
naczynie i podałam chłopakowi. - Co tam ?
-Ogólnie,
dużo roboty. - uśmiechnął się. - a u Ciebie?
-Też.
Nagrywamy piosenki na nową płytę. - uśmiechnęłam się. - Chodź
do salonu. - ruszyłam a on za mną.
-Jak
się będzie nazywał?
-Stars
Dance. - usiedliśmy na kanapie.
Pogadaliśmy
trochę a później Justin zabrał Jake'a do siebie. Miałam
wolną chatę więc mogłam śmiało z niej skorzystać. Poszłam do
łazienki, odkręciłam kurek i woda zaczęła lecieć do wanny. JA w
tym czasie zdjęłam ubrania i związałam włosy w wysokiego koka.
Nie miałam zamiaru zanurzać głowy. Zamknęłam kurek i weszłam do
gorącej wody. Rozluźniłam się i zamknęłam oczy.
Chwilę
potem rozległ się dźwięk dzwonka. Jezuu... kto znowu? Wyszłam z
wanny, wytarłam się trochę i owinęłam ręcznikiem.
-No
już! - krzyknęłam gdy po raz drugi rozległ się dzwonek.
Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi.
-Cześć.
- powiedział Justin z głupim uśmieszkiem na ustach. Trzymał
Jacoba na rękach. Puścił go a ten przyczepił się do mojej nogi.
-Hej.
- pogłaskałam go po głowie. - Nie rozrabiał? - spojrzałam na
Biebera.
-Co
ty. Był grzeczny jak aniołek. - uśmiechnął się.
-Mamusiu..
- powiedział.
-Tak?
- spojrzałam na niego.
-Nie
chcę więcej do taty, tam jest ta głupia Tejlor – powiedział a
ja zerknęłam na Biebera. Podrapał się po karku.
-Właź.
- przesunęłam się z Jake'iem a on wszedł. - Idę się ubrać. A
ty – pokazałam na Biebesa. - Nigdzie nie idziesz i zajmij się
Jacobem. - przymrużyłam oczy.
-Dobra.
- powiedział a ja weszłam na górę. Wzięłam z szafy
ubrania, bieliznę i poszłam się ubrać. Założyłam bieliznę,
ciuchy, rozpuściłam włosy i przejrzałam się w lustrze. Zeszłam
na dół.
-To
teraz mi powiedz o co chodzi? - usiadłam obok Justina.
-No
ale co Ci mam powiedzieć? Umm.. - spojrzał na mnie. Nie rób
tego, proszę nie rób tego. Noo miałeś nie przygryzać tej
cholernej wargi! - Moja wina, że Jake nie lubi Taylor?
-Nie,
ale jeśli zabierasz go do siebie to postaraj się, żeby jej nie
było w domu. - powiedziałam i zerknęłam się na bawiącego
synka. - Jacob? - spytałam.
-Co?
- spojrzał na mnie a ja z Justinem się zaśmialiśmy. To „co”
śmiesznie wypowiedział i dodatkowo jego mina.
-Pójdziesz
się pobawić na górę? - zerknęłam na schody.
-Nie.
-W
Zamrażalniku mam lody i myślę, że powinna znaleźć się jakaś
posypka. - powiedziałam chytrym głosikiem.
-Pa.
- krzyknął biegnąc z zabawkami na górę. Zaśmiałam się
po raz kolejny.
-Czemu
kazałaś mu iść na górę? - Justin uniósł brew do
góry a ja wzruszyłam ramionami.
-Później
zawsze zostawi porozwalane zabawki. - odpowiedziałam.
-A
spoko. - odwrócił głowę i chwilę była cisza.
-Jak
tam Jazzy i Jaxon? - zapytałam w końcu.
-Dobrze,
ostatnio jakiś chłopak dał jej róże – wykrzywił usta.
-Ten
James? - spytałam i się zaśmiałam.
-Nie,
jak mu tam... Sean! - powiedział. A ja po raz kolejny się
zaśmiałam. - Co Cię tak bawi?
-Hmm
pomyślmy, może to, że jesteś zazdrosny o własną siostrę? -
uniosłam brew.
-To
źle, że się o nią martwię? - spytał.
-No
co ty. Bardzo dobrze, ale Justin, 10 latek nic jej nie zrobi.
Rozumiem, gdyby miała 15 lat i zadawała się z 20 latkiem, to tak
miał byś się o co martwić, ale ten Sean, tak? - pokiwał głową
na tak. - Nic jej nie zrobi. - położyłam mu dłoń na ramieniu i
się uśmiechnęłam. Spojrzał na moją dłoń i uśmiechnął się.
-Dzięki.
- powiedział.
-Nie
ma za co. - wzięłam rękę. - Napijesz się czegoś? - spytałam.
-Chętnie.
- wstałam a on poszedł za mną do kuchni.
Wstawiłam
wodę, postawiłam kubki na blat, wsypałam kawę, po dwie łyżeczki
cukru, odwróciłam się i oparłam rękami o blat.
Justin
patrzył się na mnie a ja na niego. Po chwili się zaśmiał.
A
ja patrzyłam na niego jak na debila.
-Co
? Jestem gdzieś brudna czy jak? - przyłożyłam dłoń do policzka
ale nic nie miałam.
-Nie.
- odpowiedział. Przypomniałem sobie jak pierwszy raz zobaczyłaś
mnie bez koszulki na boisku. - puścił mi oczko. Przed oczami
stanął mi tamten dzień. Uśmiechnęłam się i żeby nie pokazać,
że się zarumieniłam zakryłam twarz dłońmi.
-No
nie mów, że się rumienisz. - zaśmiał się a ja spuściłam
głowę. Podszedł do mnie i odsunął moje dłonie od twarzy. - Ejj
ty serio się rumienisz. - uśmiechnął się.
-No
co ty, jest mi po prostu gorąco. - powiedziałam z sarkazmem a on
się uśmiechnął.
-Jaka
zadziorna się zrobiła. - puścił mi oczko.
-No
raczej. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
-Hmm
– zaczął się do mnie przybliżać a ja patrzyłam to na jego
usta to w oczy.
-Mamooo!
- krzyknął Jacob z góry a Justin odsunął się ode mnie.
-Co
jest?! - odkrzyknęłam i spojrzałam na Biebera. Uśmiechnął się
do mnie lekko.
-Woda!
- krzyknął a ja dopiero teraz usłyszałam gwiżdżenie czajnika.
Odwróciłam się i wyłączyłam gaz. Zalałam kubek, wzięłam
do rąk i odwróciłam się z powrotem. Podałam Justinowi
naczynie.
-Proszę
bardzo. - na twarzy miałam uśmiech.
-Dziękuję
bardzo. - puścił mi oczko.
-Idziemy
do salonu? - spytałam i poszliśmy do pomieszczenia.
Pogadaliśmy,
pobawiliśmy się z Jacobem, tzn. ja sobie spokojnie siedziałam na
kanapie w salonie popijając kawkę i oglądając telewizje kiedy
Justin i Jake bawili się w pokoju małego.
Po
dwóch godzinach krzyków i śmiechu, na górze
zrobiło się coś za cicho. Odstawiłam kubek na stolik, wstałam z
kanapy i poszłam na górę. Otworzyłam powoli pokój i
zobaczyłam to.
Oparłam
się o framugę, założyłam ręce na piersi i się uśmiechnęłam.
Justin powoli wstał z łóżka i odwróciła się w
stronę drzwi.
-Usnął.
- powiedział szeptem.
-Widzę.
Chodź. - wyszłam na korytarz a on chwilę po mnie. Zamknęłam
delikatnie drzwi.
-Ja
już będę leciał. - powiedział gdy staliśmy już na dole.
-Spoko.
- odpowiedziałam.
-Umm
no to pa. - spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Pa.
- odwzajemniłam gest i pocałowałam go w policzek. Otworzył
szeroko oczy ale po chwili uśmiechnął się szeroko. Wyszedł a ja
zamknęłam za nim drzwi z mega bananem na twarzy.
Cały
wieczór minął spokojnie, jutro dzieciaków odwozi
Chris więc jest spoko, pomimo tego, że jutro idę do studia na 10 i
wracam o 21. Masakra. Dobrze, że mama zgodziła zająć się
Jacobem.
Jest
dobrze. Właśnie nagrywamy Love Will Remember. Ymm... można tak
powiedzieć, że trochę nakombinowałam, bo to jest piosenka o
Justinie i no... na początku dałam jego nagranie głosowe. "Hey
babe, it’s me. Um, I just wanted to call and tell you that I love
you so so so so much. I just wanted to let you know that you are my
princess. You are worthy of all the love in the world. You are the
love of my life.” Na
płytowej wersji ma tego nie być, ale ogólnie chciałam, żeby
to było. Po prostu...
Wróciłam
do domu koło 22, bo były korki i musiałam zajechać jeszcze po
Jake'a. Mały zasnął w samochodzie i musiałam go zanieść na
rękach do domu. Uśmiechnęłam się gdy leciutko zachrapał.
Zaniosłam go do jego pokoju a sama poszłam wziąć prysznic. Po 20
minutach umyta i pachnąca opadłam na łóżko i odpłynęłam
w krainę Morfeusza.
Rano
obudził mnie budzik. Nienawidzę tej wrednej melodyjki. Wstałam i
wyłączyłam to dziadostwo. Wyciągnęłam ciuchy z szafy i ubrałam
się w nie. Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie kawę, kanapki dla
Jacoba i sobie. Dzisiaj i jutro mam wolne, bo w sobotę mamy koncert.
W sumie dobrze.
Po
pół godzinie byliśmy z Melanie w szkole. Odprowadziłam ich
pod klasę, pożegnałam się i wróciłam do samochodu. Przed
szkołą zrobił się tłum paparazzich. Boooosh nawet spokojnie syna
i bratanicy nie można do szkoły spokojnie odwieźć.
Po
drodze do domu wstąpiłam do Lidla i zrobiłam zakupy. W domu
wszystko rozpakowałam... i nie miałam co robić. Nuuuuudy jak nie
wiem.
Nie
miałam co robić więc sprzątnęłam salon i kuchnie. Lepsze to niż
nic. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam je
otworzyć. Ściągnęłam brwi.
-Tak.
-Kwiaty
dla pani. - podał mi je. - Proszę tu podpisać. - wzięłam od
niego kwiaty i postawiłam na komodzie w przed pokoju. Zrobiłam to
o co poprosił. - Dziękuję do widzenia. - powiedział uśmiechając
się.
-Moment.
- powiedziałam gdy chciał już iść. - Od kogo ten bukiet? -
spytałam.
-Przykro
mi ale nie mogę tego zdradzić. Do widzenia.
-Do
widzenia. - zamknęłam za nim drzwi.
Odwróciłam
się i moim oczom ukazał się duży, piękny bukiet czerwonych róż.
Podeszłam do niego i szukałam karteczki. Kiedy ją znalazłam,
otworzyłam ją i przeczytałam.
„Dla
najpiękniejszej kobiety na świecie <3 Miło było Cię w końcu zobaczyć ;) „
Nie
podpisał się. Hmm... kto to może być?
_____________________________________________________________
No hejo! rozdział już dzisiaj :3
Patrycja, masz ;p ^^
Podoba mi się hehe :3
Nie wiem jak wam ale mi tak :p
Jak myślicie kto wysłał te róże? ja mam pewne przypuszczenia, kto to może być ale jeszcze do końca nie jestem pewna ;) xd
Dzięki za komentarz! <3
Rozdział jest w miarę długi, bo u mnie ma aż 4 strony ;)
Rozdział jest w miarę długi, bo u mnie ma aż 4 strony ;)
Ode mnie to chyba tyle :)
Love ya! <3