Dziewczyny
pojechały już wieczorem. Smutno nam było gdy wyjeżdżały ale tak
musi być. Niestety... 26 grudnia byłyśmy już z Chrisem, Gaby i
Caitlin u siebie.
Koło
godziny 15 siedziałyśmy sobie na kanapie, pod kocykiem i z kubkami
gorącej czekolady. I wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
-Chris!
Otwórz! - krzyknęłam i wzięłam łyk herbaty. Usłyszałyśmy
rozmowę w korytarzu i po chwili ktoś wszedł do salonu.
-Hej
– usłyszałyśmy znajomy głos i automatycznie się odwróciłyśmy.
-Elka!
- powiedziałam i wytarmosiłam się spod koca, odstawiłam kubek na
stolik i przytuliłam koleżankę.
-Co
ty tu robisz? - spytała Gaby i też ją przytuliła.
-Mam
niespodziankę – uśmiechnęła się.
-Jaką?
- spytałyśmy z Gabriellą.
-Chłopcy
– powiedziała dość głośno i do salonu weszło One Direction!
-Yyy...
cze-cześć – zacięłyśmy się.
-To
wy jesteście Directioner. - powiedział Louis i podszedł do nas. -
Miło poznać. Louis. - podał mi rękę. Ale nie mogłam wydobyć z
siebie głosu. Podałam mu tylko rękę.
-Victoria.
- El już znała całą historię.
-Louis
– podał rękę Gaby a ona zareagowała tak jak ja.
-Gaby.
-powiedziała Eleanor i się zaśmiała. Pokręcił głową i
przytulił El od tyłu, zerknęłam na Gaby a na jej twarzy pojawił
się grymas.
-Co
jest? - spytała El.
-Zdecydowanie
jestem Larry Shipper – powiedziała i zerknęła na Harry'ego.
-Yyy...
- El się zacięła a chłopaki się zaśmiali.
-Jezu!
No nie wierzę... w moim domu jest 1D! - pisnęłam i zerknęłam na
Zayna a potem na Liama. - Gdzie Perrie i Danielle? - powiedziałam a
Liamowi posmutniała mina. - Sorki... - szepnęłam. - To znaczy
Sophie. - poprawiłam się.
-Pezz
jest u swoich rodziców i powiedziała, że jeśli chodzi o
dziewczyny Justina i Chrisa to musimy jechać. - puścił mi oczko i
uśmiechnął się szeroko.
-Sophie
jest... tzn. została w Londynie z rodziną. A co do Danielle...
-Jest
w trasie i niestety nie może być z rodziną w święta –
skończyła El.
-Spoko.
- odpowiedziała Gaby.
-Napijecie
się czegoś? Kawy, herbaty? A może czekolady? - spytałam i powoli
oddalałam się w stronę kuchni.
-Czekoladę
– odpowiedzieli zgodnie i poszli za Gaby i Chrisem do salonu.
Naszykowałam
czekoladę i jak już miałam wychodzić, ktoś wszedł do kuchni.
-Hej
skarbie – przywitał się Justin z tym jego uśmiechem.
-No
cześć – odpowiedziałam.
-Jak
niespodzianka? - spytał, podszedł do mnie i cmoknął w usta.
-Zajebiste
– uśmiechnęłam się od ucha do ucha. - A teraz trzymaj to i
idziemy do salonu. - podałam mu tace z 7 kubkami z gorącą
czekoladą.
-Torii
– zaczął. - Powiesz mi co Ci się przedwczoraj śniło?
-Później.
-Wcześniej
też tak mówiłaś...
-Ale
się nie upominałeś – wystawiłam mu język. - no chodź już. -
ponagliłam go.
-Proszę.
- Justin postawił tacę na stoliku.
-A
coś do jedzenia będzie? - spytał Nialler a my zaczęliśmy się
śmiać.
-A
ten tylko o jedzeniu by myślał – Liam pokręcił głową.
-Spokojnie.
Zaraz coś zrobimy. - powiedziałam i udałam się do kuchni.
No
kto by pomyślał, że spotkam się z One Direction! Jejuny... Dwa
lata temu nie pomyślałabym, że spotkam swoich idoli. Nie myślałam
nawet o przeprowadzce do Stratford a co dopiero o tym.
-Jest
dzień przed sylwestrem a my nie mamy sukienek! - pisnęła Caitlin.
Siedziałyśmy właśnie w 12 u mnie w pokoju. Spytacie kto? Ja,
Gaby, Amber, Caitlin, Julia, mama, Pattie, Jazmyn, Erin, Jaxon,
Carmen i Amanda.
-A
od czego są centra handlowe? - spytałam i razem z Erin
wyciągnęłyśmy złote karty chłopaków. One zaczęły się
śmiać.
-To
co? Jedziemy? - pytanie zadała jak zawsze chętna do zakupów
Caitlin.
-Pewnie.
Tylko cicho, ja nie mam karty Justina, Jeremy'ego – powiedziałyśmy
równocześnie z Erin i się zaśmiałyśmy.
-Nie
ładnie, nie ładnie – powiedziała Pattie. - Ale mi też coś
kupujecie. - wystawiła nam język.
-Co
tak szepczecie? - do pokoju wszedł Justin z tatą.
-A
nic. - schowałam jego kartę do tylnej kieszeni. - My idziemy na
zakupy. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Ach
tak. Iść z wami? - spytał Jeremy.
-Nie!
- krzyknęłyśmy wszystkie. - to ma być niespodzianka! -
powiedziałam z bananem na twarzy.
-No
dobra. To my już się zbieramy. - powiedziała Pattie i wzięła
swoją torebkę.
-Dobra,
to pa dzieciaki. - Erin uklęknęła przy dzieciakach i się z nimi
żegnała.
-Stój!
Nie ruszaj się! - zwróciłam się do niej. Podbiegłam do
biurka i wyjęłam z niego aparat. - Dobra ustawcie się jakoś.
-Jaxo
uśmiechnij się – zaśmiał się Justin.
-Dobla
– wyszczerzył ząbki, Erin się uśmiechnęła i zrobiłam im
zdjęcie.
-Super!
- uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Pokaż
– wszystkie dziewczyny zleciały się do mnie i chciały zobaczyć
zdjęcie.
-Dobra,
dobra. Trzymajcie, tylko nie popsujcie – wydostałam się jakoś z
nich i odetchnęłam z ulgą. Myślałam, że mnie zgniotą. -
uff...
-Idziemy?
- spytała Caitlin, która swoją drogą była już ubrana.
-Kiedy
to wgl wyszłaś? - uniosłam brew.
-Wiesz,
ma się te moce – zaśmiała się.
-Dobra.
Dziewczyny! Idziemy! - krzyknęła Sandi.
Po
dziesięciu minutach dziewczyny jeszcze nie były naszykowane. Ile
można? Jestem dziewczyną, no ale żeby tyle szykować się, bez
przebierania, malowania i innych dupereli, na wyjście na zakupy? Po
20 minutach szykowania się dziewczyn pojechałyśmy dwoma
samochodami.
Cały
dzień spędziłyśmy w sklepach.
-Którą
kupujesz? - spytała mnie Gaby. Stałyśmy: ja, ona i Carmen,
patrzyłyśmy od jakiś 5 minut na cztery sukienki,
jedna,
druga,
trzecia i czwarta.
-Nie
wiem – jęknęłam i przyjrzałam się każdej.
-Weź
tą – Carmen pokazała na tą beżową.
-No
nie wiem – westchnęłam.
-Dobra.
Nie bawmy się, bo to nie ma sensu. Ta odpada, bo jest brzydka. -
oddała tą niebieską. zachichotałam. - Ta... hmm.. też. Nie
pasuje na sylwestra. - oddała pierwszą.
-I
założysz tą, bo jest bardziej świecąca. - Car podała mi
różową, krótką sukienkę.
-Justin
ma różową marynarkę nie ? - spytała Gaby.
-Tak.
-Dobra,
bierzemy ją – uśmiechnęła się do sprzedawczyni.
-Dobry
wybór – puściła mi oczko.
-Dziękuję.
- uśmiechnęłam się i zapłaciłam.
Wzięłyśmy
swoje torby i wyszłyśmy ze sklepu całe roześmiane. Nie wiem
dlaczego, to może przez tego chłopaka, który miał na sobie
sukienkę, którą swoją drogą, kazała mu założyć babcia.
Hahha. To wyglądało przekomicznie. Znalazłyśmy dziewczyny w
sklepie obuwniczym. Siedziały na kanapie a wokół nich chyba
z trzy tuziny par butów. Zatrzymałyśmy się i zaczęłyśmy
na nie patrzeć. To wyglądało zarazem zajebiście śmiesznie a z
drugiej strony strasznie. Justin i Jeremy nas zabija jak się
dowiedzą. Oops... hihi.
Dziewczyny
kupiły średnio po dwie pary butów. Szpilki i baleriny. No
zdarzyły się supry itp.
Pochodziłyśmy
jeszcze po sklepach pewnie z 3 godzinki. Śmiałyśmy się,
wygłupiałyśmy, mamuśki przywoływały nas do porządku ale i
czasami same się z nami wygłupiały, byłyśmy fotografowane przez
paparazzich, chyba ze względu na Pattie najbardziej, ale i może
mnie? Nie wiem, w każdym bądź razie postanowiłyśmy nie
przejmować się nimi. Nie ma sensu. I tak zrobią te zdjęcia i tak,
to po co? Zresztą byli w miarę przyzwoici, że tak to ujmę.
Gdy
postanowiłyśmy skończyć nasze dzisiejsze, mega zakupy zaniosłyśmy
je do samochodów ( w których ledwo się pomieściły,
dziewczyny i tak połowę trzymały na kolanach), poszłyśmy do
MilkShake City. Zamówiłyśmy Shake'i i usiadłyśmy do
duuużeego stolika. Zaczęłyśmy gadać w międzyczasie popijając
szejki.
-Przepraszam
– poczułam leciutkie szarpanie za bluzkę i usłyszałam słodki głosik.
Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynkę, która
miała pewnie z 12 lat.
-Co
się stało? - uśmiechnęłam się do niej.
-Dasz
mi swój autograf? - spytała nieśmiało a ja podniosłam
głowę. Metr dalej zobaczyła stojącą kobietę, która się
do nas uśmiechała.
-Ja?
Ale dlaczego? - spytałam i ukucnęłam, przed dziewczynką.
-Bo...
bo jesteś śliczna, umiesz bardzo fajnie tańczyć no i – zacięła
się – jesteś dziewczyną Justina – uśmiechnęła się.
-Dziękuję.
Jak tak to dobra. Masz kartkę? - spytałam a ona mi ja podała i
długopis. - Jak masz na imię?
-Mellody
– odpowiedziała.
-Dla
słodkiej Mellody- Victoria. - uśmiechnęłam się. - Proszę –
podałam jej. Wiesz, jeszcze nigdy nie rozdałam autografu, więc
jak coś źle to przepraszam.
-Jest
idealnie. Dziękuję. - pocałowała mnie w policzek i odleciała do
mamy pokazując kartkę.
-Co
to było? - spytałam reszty i usiadłam na miejsce.
-Nie
mam pojęcia. - odpowiedziała Amanda.
-Masz
fankę – uśmiechnęła się Amber.
-Nie
wymądrzaj się.
-Eee
przepraszam – usłyszałam ten sam głos. - To znowu ja –
uśmiechnęła się śmielej.
-Co
się stało? - odezwała się Carmen.
-Mogę
autograf? To znaczy od Pattie i reszty członków One Step? -
rozejrzała się dookoła. - I Erin. - uśmiechnęła się.
-Pewnie!
- odpowiedziały dziewczyny entuzjastycznie. Mellody podała im dwie
kartki, na których dziewczyny się podpisały. Przez chwilę
się wpatrywała w moją siostrę.
-Ty
jesteś pierwszą dziewczyną JB, prawda? - zmarszczyła brwi co
śmiesznie wyglądało. - Caitlin?
-Tak.
- uśmiechnęła się.
-Dasz?
- podała ej kartkę, którą oddały jej dziewczyny.
-Chętnie.
- podpisała się.
-Dziękuję.
- odpowiedziała Mel i pobiegła do mamy, już sienie zawracając.
-No,
no. Nie zła jest. - zaśmiałyśmy się. A ja usłyszałam dźwięk,
który powiadamiał mnie, że dostałam wiadomość.
Od
Skarbek <3 : Gdzie wy jesteście? Nie ma was 6 godzin! Kocham <3
Do
Skarbek <3 : Już się zbieramy, nie denerwuj się ;) Ja Cb też
:*
-Dobra,
dziewczyny zbieramy się. - powiedziałam.
-Dlaczego?
- spytały.
-Nie
ma nas już 6 godzin i chłopaki zaczynają się denerwować.
-A
jak ich całą noc nie ma to jest dobrze. - mruknęła Carmen.
-Faceci.
- skomentowała Sandi i wszystkie się zaśmiałyśmy.
-Założyłam
torbę na ramie, wzięłam swojego Shakea do ręki i się
odwróciłam. Zbyt energicznie. Wpadłam na kogoś i niestety,
a może stety, zawartość kubka wylądowała na tej osobie.
______________________________________________________
No heeeeej :3
Jest 41! Wow już 41 rozdział <3 Nie spodziewałam się, że do takiej liczby dojdę ^^ ;>
Dziękuję, za te wszystkie komentarze! Jesteście kochane! <3
Dzięki! Z mojej strony to chyba wszystko xd Nie będę się rozpisywać ;)
NA temat rozdziału wypowiedzcie się w komach ! Nawet zwykłe czytam podniesie mnie na duchu :) <3 ;***
Ps. Kinga i Weronika... Macie nie myśleć o usunięciu bloga! ;p
Ps2. Z tego, że prywatnie jestem Directioner musiałam dodać fragment z One Direction, po prostu musiałam! ;p <3