-Victoria? –
usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Gaby.
- Co jest? – spytałam.
-Ktoś na Ciebie czeka
przed domem. – odparła i pokazała na drzwi. Uniosłam brwi, a ona tylko
wzruszyła ramionami. Podeszłam i otworzyłam drzwi. Świeże i chłodne powietrze
otuliło moją twarz. Spojrzałam przed siebie. Ja pierdole… co ten debil znowu wymyślił?
Spojrzałam na ścigacz i Justina stojącego przed nim ubranego w skórzaną kurtkę
z jedną, białą różą w ręku.
- Żartujesz? –
zapytałam i uśmiechnęłam się, aby po chwili znowu przyjąć kamienną twarz.
Pokręcił przecząco głową. – Wariat. – odwróciłam się w stronę domu i
uśmiechnęłam się. Pokręciłam głową, żeby przywołać się do porządku. Zobaczyłam
przed twarzą białą różę, a zaraz potem dużą dłoń na biodrze. Wzdrygnęłam się. Nie, nie dlatego, że Justin
mnie dotknął tylko dlatego, że było chłodno a ja nic na siebie nie wzięłam.
-Zimno Ci. – szepnął
mi do ucha, a tym razem przeszły mnie ciarki po plecach. Od razu zrobiło mi się
cieplej. Odwróciłam się. Podniosłam wzrok i napotkałam jego spojrzenie.
Próbowałam coś z nich wyczytać, ale poza smutkiem i nadzieją, nic innego nie
dałam rady.
-Przepraszam. –
powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- To ja powinnam Cię
przeprosić. Ja na Ciebie nakrzyczałam.
- Ale to ja Cię
sprowokowałam. – spuściłam głowę na białą różę w moich dłoniach.
- Nie lubię gdy się
kłócimy. – założył mi włosy za ucho. – Nie kłóćmy się więcej. – przyciągnął mnie
do siebie, a ja wtuliłam się w niego.
- Ja tego nienawidzę.
– powiedziałam i objęłam go rękami w pasie. Nie rozmawialiśmy zaledwie 4
godziny (nie licząc rozmowy przy Loganie), a ja już za nim tęskniłam.
Zaciągnęłam się jego zapachem, ale coś mi nie pasowało. Podniosłam na niego
wzrok i zmarszczyłam nos. Uśmiechnął się niewinnie.
- Musiałem. –
przekręcił głowę w bok. Przytaknęłam głową i położyłam ją na jego klatce.
Samych papierosów w sobie nienawidziłam, ale dym papierosowy zmieszany z jego
perfumami to całkiem fajna mieszanka. –
Przejedziemy się? – spytał, a ja mocniej go ścisnęłam. Czułam jak się
uśmiechnął. Chyba uznał to za potwierdzającą odpowiedź, bo pociągnął mnie w
stronę Hondy.
Podeszliśmy do
ścigacza i Justin podał mi kask. Założył mi na głowę i zapiął dość solidnie ale
nie za mocno. Wytłumaczył to tym, że nie chce, żeby nic mi się nie stało.
Następnie założył kask na swoją głowę. Wsiadł na ścigacz i potem pomógł usiąść
mi za nim. Obrócił twarz w bok i podniósł róg kurtki do góry. Zrozumiałam jego
aluzję i złapałam go rękami w pasie. Odpalił silnik a ja spojrzałam na dom,
gdzie było kilka osób, w zasadzie chłopaków, którzy podziwiali ścigacz.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam twarz w plecy chłopaka.
~~***~~
Chłopcy podziwiali
mknący przez miasto motocykl. Nie mieli pojęcia kto je prowadzi. Tylko dwójka
tych młodych, zakochanych w sobie ludzi, znała prawdę. W tamtym momencie byli
tylko oni. Victoria nie raz jeździła motorem, ale nigdy dotąd takim i nigdy
dotąd z Bieber’em. Zaufała mu. Czemu miała by tego nie robić? Była z nim
związana. Duszą i ciałem. Był pierwszym w życiu mężczyzną, któremu się oddała.
Miała nadzieję, że także ostatnim.
Zastanawiała się
tylko, czy w ich przypadku nie będzie tak jak w przypadku jej rodziców. W końcu
jej mama zdradziła męża, z tatą Victorii.
Historia lubi się
powtarzać.
Po dwugodzinnej
jeździe, szatyn zatrzymał pojazd. Dziewczyna otworzyła powoli oczy i rozejrzała
się dookoła. Wstrzymała oddech i otworzyła szeroko oczy. Nie wyobrażała sobie,
że może być coś równie pięknego. Rozplotła uścisk rąk z brzucha Justina.
Chłopak sprawnie zszedł z motocykla i zdjął kask. Dziewczyna zrobiła to samo,
po chwili próbując zejść. Jednakże, zaczepiła nogą o rączkę do trzymania się z
tyłu ścigacza. Już była kilka centymetrów nad ziemią, kiedy poczuła dłonie na
biodrach. Biebs pomógł jej wstać. Gdy dziewczyna spojrzała na niego, ten się
śmiał.
- Nie ładnie tak śmiać
się z czyjegoś nieszczęścia. – powiedziała oburzona Victoria.
-Oczywiście. –
młodzieniec przygryzł wargę powstrzymując się od śmiechu. Dziewczyna wywróciła
oczami z uśmiechem na ustach. Była szczęśliwa, że naprawiła to co zepsuła.
Chłopak znowu był szczęśliwy.
Odwróciła się o 90
stopni i zapatrzyła się w przepiękną panoramę rozświetlonego, nocnego centrum
Atlanty. Było piękne. Z oddali widać było nawet wesołe miasteczko. Miasto wciąż
tętniło życiem mimo tak później pory.
Justin w tym czasie
rozłożył koc, który zdążył tutaj ukryć. Podniósł się do pozycji stojącej
chowając ręce w kieszenie kurtki. Patrzył na kobietę swojego życia. Nie
pierwszą, ale jedyną. Dziewczyna delikatnie założyła sobie włosy za ucho i
objęła rękami. Powoli zlustrowałam jej ciało. Była idealna. Przez te dwa lata
poznali każdy fragment swoich ciał. Ona znała jego tajemnice ciała, a on jej
możliwości. Nadal nie mógł sobie darować, że przy ich pierwszym spotkaniu
pomylił ją z Gomez. Teraz stwierdził jak bardzo się mylił. Vika i Selena to
były przeciwieństwa. Tori to dziewczyna z temperamentem. Odpowiedzialna,
zadziorna i przyjazna. Selena to dziewczyna o słodkiej buzi i móżdżku, w którym
potrafi obmyślić plan jak usidlić faceta. Victoria przynajmniej nie puszcza się
prawo i lewo. No i jest Jego. Uśmiechnął się do swoich myśli i zdejmując kurtkę
podszedł do Victorii.
~~Pov Victoria~~
Patrzyłam na panoramę
Atlanty nocą. Nie powiem było pięknie, ale trochę chłodno. Założyłam za ucho
niesforny kosmyk włosów i objęłam się rękami. Byliśmy na jakimś wzgórzu. Nigdy
tu nie byłam i zdziwiłam się, że Justin zna takie miejsca. I to tutaj. Przecież
on prawie co nie przebywa w Atlancie. Po pewnej chwili poczułam na swoich
ramionach, trochę ciężką kurtkę. Odwróciłam głowę do tyłu i uśmiechnęłam się
lekko.
- Dzięki.
- Ładny widok, co? –
przełożył moje włosy na jedno ramię, oplótł mnie rękami, gdzie dłonie złączył
na moim podbrzuszu, kładąc głowę na moim ramieniu. Pokiwałam twierdząco głową i
oparłam ją na jego klatce. Położyłam swoje dłonie na jego.
-Jest pięknie. –
powiedziałam i zamknęłam oczy. – Dziękuję. – dodałam po chwili. Poczułam jak
Justin się uśmiecha. Staliśmy tak przez chwilę. Odwróciłam się do niego twarzą,
w uścisku. Pocałowałam go w usta.
-A to za co? – uniósł
brwi.
- Po prostu Cię
kocham. – wzruszyłam ramionami, a on przechylił głowę w prawą stronę. – Chcę,
żeby tak było wiecznie. – uśmiechnął się. Cmoknął mnie w usta.
- Spróbujemy. –
wtuliłam się w niego. Pocałowałam go w klatkę piersiową, a on mnie we włosy.
Chciałabym, żeby tak było cały czas. Bez żadnych trosk.
Było chłodno.
Zastanawiałam się jakim cudem Justin wytrzymuje w samym t-shircie. Przytulałam
się do niego najmocniej i najszczelniej jak się da, żeby było mu choć troszkę
cieplej. Pomiędzy nami była cisza. Nie, nie ta niezręczna. Wydawałoby się, że
tylko my jesteśmy na tym świecie. Że nie ma nikogo innego oprócz nas. Lubiłam
to uczucie. Jednak wiedziałam, że w domu czeka na mnie mój synek, który pewnie
teraz śpi i nie zdaje sobie sprawy, że nie ma przy nim ani mamy i ani taty.
Gdy robiło się już
trochę, naprawdę chłodno postanowiliśmy wrócić do domu. Usiadł na motorze a ja
weszłam zaraz za nim. Nie pozwolił mi oddać sobie kurtki. Byłam na niego lekko
zła, ale gdy zadrżałam z zimna, postanowiłam jednak lepiej się nią okryć. Na
skuterze jeszcze mocniej do niego przylgnęłam. Jechał szybko więc w trochę
ponad godzinę byliśmy pod naszym domem. Zeszłam ze ścigacza i stanęłam obok
przeskakując z nogi na nogę. Było mi zimno a na dodatek chciało mi się siku.
-Zimno Ci? – spytał
Justin i stanął przede mną. Pokręciłam przecząco głową. – To co Ci?
-Sikuuu. –
powiedziałam i popędziłam biegiem w głąb domu, zwracając uwagę, żeby zachowywać
się cicho. Zanim wbiegłam do domu usłyszałam dźwięczny śmiech Jussa. Tak,
bardzo śmieszne.
Gdy załatwiłam swoje
potrzeby fizjologiczne, odczułam niesamowitą ulgę. Po umyciu dłoni wyszłam z
łazienki gdzie po otwarciu drzwi zastałam Justina. Spojrzałam na twarz Justina i zobaczyłam ten
jego zadziorny uśmiech. Po chwili poczułam jego rękę przy mojej głowie opartą o
drzwi do łazienki. Możecie mi powiedzieć czemu po dwóch latach bycia ze sobą,
moje serce przyśpieszyło bicie o tysiąc razy szybciej? Spojrzałam w jego
tęczówki. W tamtej chwili przypomniały mi swoim kolorem kawę. Uśmiechnęłam się
do swoich myśli. Kocham kawę.
-Nikogo nie ma w domu.
– powiedział zachrypiałym głosem.
-Jak to? –
zmarszczyłam. Przecież rodzice mieli tutaj przyjść z dzieciakami.
-Pewnie poszli do domu
Twoich rodziców. – powiedział i zbliżył swoja twarz do mojego ucha. – A wiesz
co to oznacza? – szepnął do ucha i przygryzł jego płatek. Po moim ciele
przeszedł dreszcz. Jaja se robicie? Po dwóch latach?! I ja dalej tak na niego
reaguję? Położyłam rękę na jego karku i pociągnęłam za włosy, tak, że musiał na
mnie spojrzeć. Spojrzałam w jego oczy. Jego wzrok wędrował od moich oczu do
ust, i tak na okrągło. Spojrzał w moje oczy i oblizał wargę.
Przybliżył się i lekko
musnął moje wargi, a ja pogłębiłam pocałunek przyciągając go bliżej siebie.
Pociągnęłam go lekko za końcówki włosów. Cicho jęknął prosto w moje usta. Swoją
drogą, mógłby pójść do fryzjera. Zaśmiałam się sama z siebie. Justin naparł na
mnie biodrami, nim się zorientowałam obie moje dłonie trzymając w górze w
żelaznym uścisku. Wydaję cichy jęk, rozchylając wargi i dając zielone światło
jego językowi. On to natychmiast wykorzystuje, wprawnie eksplorując wnętrze
mych ust. Poczułam na brzuchu jego nabrzmiałą erekcję.
- Jesteś… taka… słodka
– mruczy.
Złapał mnie za tyłek i
jednym, sprawnym i wyćwiczonym ruchem podnosi mnie do góry a ja oplotłam jego
biodra nogami. Po chwili przenieśliśmy się do sypialni.
-Justin. – szepnęłam
cicho, żeby go obudzić. Nie chciałam, bo strasznie słodko spał, a to, że się
obudzi oznacza, że będzie musiał wyjechać na trzy miesiące.
-Justin. –
powiedziałam głośniej. Nic.
-Justin. – powiedziałam normalnie. Nadal nic.
Próbowałam wszystkiego ale nic to nie dało. Serio, walnęłam go nawet poduszką
ale on tylko przekręcił się na plecy. Wyglądał jak anioł. Wyglądał tak
niewinnie i dziecinnie. Jego włosy były w nieładzie, które dodawały mu
seksapilu. Jego dobrze wyrzeźbiony brzuch i… wpadłam na świetny pomysł, żeby go
obudzić. Siadłam na nim okrakiem i uśmiechnęłam się zadziornie, chociaż i tak
byłam pewna, że nie widzi. Pochyliłam się i pocałowałam go w szyję. Z szyi
przeszłam na obojczyk. Pocałowałam każdy tatuaż na jego klatce, a potem
schodziłam niżej. Nadal się nie obudził, ale z czasem, gdy schodziłam coraz
niżej zaczynał się bardziej wiercić. Uśmiechnęłam się i opuściłam jego bokserki
lekko w dół. Pocałowałam go tam, dając siarczystego buziaka. Automatycznie
usiadł.
- Co? Jak? Gdzie? –
zapytał i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Wyprostowałam się i nic nie
mówiąc wpiłam się w jego usta. Naparłam na niego i zagłębiłam swoje dłonie w
jego włosach. To nasz ostatni poranny pocałunek przed jego wyjazdem. Musiał być
wyjątkowy. Położyłam go dalej całując. Oderwałam się od niego dosłownie na
sekundę, żeby zaczerpnąć powietrza.

- Musisz się ubrać,
szybko. Scooter czeka na Ciebie na dole. Powiedział, że masz 15 minut. –
powiedziałam na jednym wdechu i wyprostowałam się. Podniósł się na łokciach z
zadziornym uśmieszkiem, ale jego oczy pokazywały, że był rozerwany. Z Jednej
strony chciał zostać, z drugiej jechać.
- Ile czasu mi jeszcze
zostało? – zapytał a ja zerknęłam na zegarek i parsknęłam śmiechem. Zmarszczył
brwi ale jego uśmiech powiększył się minimalnie.
- Mniej więcej 6
minuty. – zagryzłam wargę, żeby powstrzymać śmiech. Zeszłam z niego i pocałowałam w czoło. – Leć
zrobię Ci coś do jedzenia na drogę. Oczywiście wiedziałam, że w samolocie
będzie miał zdecydowanie lepsze jedzenie, ale chciałam czymś zająć ręce i
myśli. Zrobiłam mu wymyślne kanapki. Później wzięłam Jacoba na ręce, bo zaczął
jęczeć. Posadziłam go sobie na biodrze i podałam butelkę z sokiem.
- Siema Scooter. –
odwróciłam się słysząc głos Justina z walizką w dłoni. Uśmiechnęłam się lekko.
-Cześć młody. Czekam
na zewnątrz a ty się pożegnaj. – poklepał go po ramieniu. – Do zobaczenia,
Tori. – uśmiechnął się.
-Pa. – odpowiedziałam
i odprowadziłam go wzrokiem. Przeniosłam go z powrotem na Justina. Podszedł do
mnie szybko i przytulił mnie. Się znaczy nas. Jacob złapał się za jego szyję i
nie chciał puścić.
- Niedługo się
zobaczymy, obiecuję. – pocałował Jacoba w czoło i głaskał go po głowie.
Spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się krzywo. – Będę dzwonił. Będę starał się
codziennie, obiecuję. – przygarnął mnie do siebie i przyłożył swoje usta do
mojej głowy. Oplotłam go ramionami w pasie.
- Nie wyjeżdżaj… - szepnęłam
w jego klatkę. Nadal jego wargi dotykały mojej głowy. Wziął głęboki wdech.
-Będzie mi brakowało
tego truskawkowego zapachu. – powiedział a ja się zaśmiałam. – Będę tęsknił. –
szepnął mi do ucha i pocałował w skroń.
- Ja też. – przytuliłam
go mocniej i odsunęłam się. Uśmiechnął się słabo, ponownie pocałował Jake’a w
główkę i oddał mi go. Przytuliłam małego. Patrzył na tatę.
- Do zobaczenia niedługo.
– chyba próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu grymas.
-Kocham Cię. –
powiedziałam cicho.
- Ja was też. –
pocałował mnie ostatni raz w usta.
Wyszliśmy na dwór.
Justin spakował swoje walizki do samochodu i otworzył tylne drzwi. Pomachał
nam, a my mu odmachaliśmy. Uśmiechałam się, bo wiedziałam, że trasa i Beliebers
go uszczęśliwiają. Przesłałam mu całusa w powietrzu, a on udając, że go łapie
schował go do kieszeni. Zaśmiałam się z tego debila i uświadomiłam sobie, że
nie wytrzymam tak długo bez niego. Nie dam rady. Już prawie zamykał drzwi
samochodowe, kiedy ja krzyknęłam.
- Justin! Stójcie! –
otworzył szerzej drzwi, słysząc mój głos, a ja podbiegłam z Jake’em do
samochodu. – Nie wzięliście pewnych rzeczy.
_________________________________________________
Siema! Jest nowy rozdział!
Gratulujcie Veronice, bo gdyby nie ona nie byłoby dzisiaj rozdziału :p
Nie byłam pewna jak go zakończyć, a dzięki niej, wpadłam na pomysł i...
Ta da!
JEst nowy rozdział :)
Dziękuję, za komentarze pod ostatnim rozdziałem <3
To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3
Hmm mogę poprosić o 5-7 komentarzy także tutaj? Proszę <3
Mogę na was ponownie liczyć? ;)
Love ya all! <33
Wspaniały rozdział.Jestem strasznie ciekawa co wymyśliłaś :)
OdpowiedzUsuńHaha wariatka no istna wariatka >.<
OdpowiedzUsuńNie sądziłam że mój pomysł Ci podejdzie i go wykorzystasz ;)
Ale jeśli dzięki temu dziś dodałaś to cieszę się ogromnie że go wykorzystałaś :D
Hmm no to domyślam się początku następnego rozdziału xd
Ahh ta niezdecydowana Tori xD
Justin jest prze cholernie słodki..
A razem z Vici są nie możliwie perfekcyjni *_*
Jejku mam nadzieję że przemyślisz to co Ci pisałam :(
Oni .. Nie i koniec! Nie zgadzam się!
Mówią że pożegnania są najcięższe i to racja a Ty pokazałaś że tak jest !
Kocham Cię i to jak piszesz..
Każdy rozdział jest idealny !
Gdybyś tylko oddała mi talent :(
Czekam na naszą wspólną opowieść ;)
A niecierpliwie na kolejny rozdział ;)
Pamiętaj co Ci pisałam, lepiej będzie jak przystaniesz na to xD
Czekam i życzę weny misia ! <333333
~ Veronica Bieber..
SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuń