poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 69 „ Love the way you look at me”

Ze specjalną dedykacją dla Veronici! :D 
Uwielbiam Cię, Mośku :D <3 Xx
***
Justin za dwa dni wyjeżdża w dalszą trasę, co oznacza, że ponownie będę musiała zmierzyć się z jego trzy miesięczną nieobecnością. Co prawda, wiedziałam dokładnie w co się pakuję, i zdaje sobie sprawę z tego, co wybrałam. I jestem z tego powodu szczęśliwa. Wkurza mnie jedynie to, że supportem Justina w tej strasie będzie Becky G, Madison Beer i Cody Simpson. Nie jestem pewna co do tej Becky, bo jeszcze ani razu się z nią nie spotkałam. Z Madison gadałam kilka razy i wydawała się być spoko. Z Cody'm też rozmawiałam i raz czy dwa był u Justina, żeby się spotkać, przy okazji ze mną. Nie chciałam im przeszkadzać, dlatego czmychnęłam na górę i zamieniałam z nim tylko kilka słów. Ale jest fajny.
Teraz siedzimy wszyscy przy jednym stole. Ja, Justin, Pattie, Sandi, Will, Jeremy, Erin, Caitlin, Daniel, Gaby i Christian. Jaxo i Jazzy są na górze i śpią w swoim pokoju. Mel i Jake są w starej sypialni Jussa.
Atmosfera przy stole jest napięta. Kobiety przy stole próbują jakoś rozwinąć rozmowę ale marnie im to wychodzi. Justin ciska błyskawicami w oczach w stronę Jeremy'ego. Złapałam go za rękę pod stołem i mocno ścisnęłam. Spojrzał na mnie i jego oczy złagodniały. Uśmiechnęłam się, a kąciki jego ust lekko się uniosły. Uspokoił się, chociaż dalej nie mógł przeboleć tego, że jego tata podniósł rękę na kobietę, w dodatku na swoją żonę i córkę. Rozmawiałam wczoraj z Erin i Jeremy'm. Oboje nie wiedzieli, że chciałam z nimi porozmawiać. Potwierdzili mnie w przekonaniu, że Jeremy uderzył Erin i Jazzy tylko jeden raz. Podobno Jeremy miał problemy w pracy, a potem poszedł z kolegami na piwo. Typowe zachowaniu faceta. Z drugiej strony uwierzyłam im, czemu miałabym tego nie robić? Gadałam o tym rano z Justinem. Trochę się uspokoił, ale i tak dalej jest wściekły. Wcale mu się nie dziwię.
Zerknęłam na Gaby. Puściła mi oczko uśmiechając się szeroko. Była zadowolona z wiadomości, że jeśli będzie chciała mieć kolejne dziecko, po poronieniu, nie będzie zastanawiania się, czy dziecko będzie chore, zdrowe, czy będzie miało jakieś wady. Cieszę się razem z nią.
Po kolacji przenieśliśmy się do salonu, gdzie na stoliku stały przeróżne przystawki, przekąski i dużo szklanek. Spojrzałam na Pattie, która uśmiechała się szeroko. Uniosłam brwi do góry i spojrzałam w stronę drzwi skąd usłyszeliśmy kroki. Uśmiechnęłam się, gdzie na samym przodzie ujrzałam Ryana, Scootera i Alfredo. Za nimi dostrzegłam Khalila, Chrisa Browna z Rihanną, Chaza, Kendall Jenner( a ona skąd tu? ), Amandę, Lil Wayne'a, Becky G i innych. Rozpoznałam tak naprawdę tylko kilka osób. Justin automatycznie puścił moją rękę i pobiegł do chłopaków. Rzucił się na nich, na co w trójkę się zaśmiali. Założyłam ręce na klatce i patrzyłam się na nich. Obok mnie zmaterializowała się Patricia.
-Chciałam, żeby przed wyjazdem w trasę, poczuł się szczęśliwy. No wiesz, ostatnio za bardzo nie był. - uśmiechnęła się a ja przytaknęłam głową. Pocałowała mnie we włosy i poszła w swoją stronę.
To była impreza pożegnalna, przed drugą częścią trasy. Tak ją przynajmniej nazwał Ryan Good. Uwielbiam go. Ma super poczucie humoru, chyba jako jeden z nielicznych potrafi rozśmieszyć Justina. I za to go uwielbiam. Co do reszty, hmm... Bieber przedstawił mnie kilku osobom, w tym Rihannie, Kendall ( nie jest taka zła jak myślałam), Kylie, Ludacris'a, Meajor Ali'ego i dużo innych osób.
Po godzinie gdzieś straciłam z oczu Justina i Jeremy'ego, więc poszłam ich poszukać. Wolałam nie ryzykować. Na górze ich nie było. Wyszłam na taras w pokoju gościnnym, który wychodził na ogród. Po drugiej stronie zobaczyłam Justina i jego tatę. Rozmawiali o czymś, bez krzyków. To co po chwili zobaczyłam, spowodowało na mojej twarzy uśmiech. Pogodzili się i przytulili jak ojciec z synem. Jeremy poklepał go po plecach i wrócił do środka. Justin stał jeszcze chwilę i podniósł wzrok prosto na mnie, jakby wiedział, że tam stoję. Uśmiechnął się nieśmiało. Mogłabym się rozpłynąć. Cieszył się, tata jednak był mu bliski. Patrzyłam się na niego opierając się o barierkę balkonu. Na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech i spojrzał w moją lewą stronę. Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam pnącza. Wybuchłam śmiechem, bo domyśliłam się o co mu chodzi. Pokręciłam głową i wpatrywałam się w niego z rozbawieniem, jak wchodził na górę. Wskoczył na balkon i stanął po drugiej stronie.
-I co pan powie, panie Bieber? - uniosłam brew do góry wciąż uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nic dziś nie popsuje mi humoru, pani Bieber. - odpowiedział.
-Bardzo się cieszę z tego powodu. - zrobiłam trzy kroki w jego stronę, zawadiackim krokiem. - Dobrze się pan bawił? - zrobiłam następny krok.
-Bardzo dobrze. - przełknął ślinę, a ja zrobiłam kolejny krok.
-Wie pan, że już jutro pan wyjeżdża? - kolejny krok.
-Wiem.
-Aż na trzy, okrągłe miesiące. - spojrzałam mu w oczy.
-Wiem. - ich wyraz powoli się zmieniał.
-Nie będziesz nas wiedzieć. Ani mnie, ani Jacoba.
-Wiem. - przełknął ślinę.
-Ale będziemy do siebie dzwonić. - kolejny krok. Stałam dosłownie przed nim. Musiałam podnieść głowę do góry, żeby patrzeć mu w oczy. - I pisać maile. - przytaknął głową. - Obiecujesz?
-Obiecuję. - założył kosmyk moich niesfornych włosów za ucho i przyłożył dłoń do mojego policzka. Przekręciłam głowę w prawą stronę, wtulając się w jego dużą dłoń. - Jesteś taka piękna w świetle księżyca. - powstrzymałam śmiech.
-Jaki z Ciebie romantyk. - patrzyłam mu w oczy i oboje się zaśmialiśmy. Po chwili spoważniałam, przypominając sobie coś.
-Co się stało? - zapytał.
-Obiecaj mi coś jeszcze. - patrzyłam mu prosto w oczy.
-Wszystko.
-Wszystko?
-Wszystko. - potwierdził jeszcze raz.
-Obiecaj mi, że będziesz uważał na siebie i... - urwałam i oderwałam wzrok od niego. Odkręciłam się w stronę ogrodu i patrzyłam przed siebie.
-Victoria? Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał i stanął obok mnie.
-Ugh... no dobra. Wkurza mnie... - spojrzałam do tyłu i zobaczyłam jak do pokoju wchodzi Becky. - ona. - powiedziałam do Justina, pewna, że ona nas nie słyszy.
-Oj chyba przeszkodziłam. Myślałam, że to łazienka. - Powiedziała słodkim głosem.
-W głąb korytarza i czwarte drzwi po lewo. - westchnęłam.
-Dzięki. - odpowiedziała i spojrzała na Jussa. Złapałam go za rękę, a ona wyszła ze słodkim uśmieszkiem na ustach.
-Nie mów, że jesteś o nią zazdrosna. - zwrócił się do mnie i spojrzałam na niego.
-Nie jestem zazdrosna, po prostu wolę, żebyś na nią uważał. - wzruszyłam ramionami.
-Ile razy mam Ci powtarzać, że nie interesują mnie żadne, powtarzam, żadne inne dziewczyny? - westchnęłam.
-Chodzi o to, że ona, z tego co słyszałam, potrafi nieźle ukręcić sobie chłopaków wokół palca.
-Nie zdradzę Cię, jeśli o to Ci chodzi. Nie spojrzę na inne dziewczyny.
-Nie zabraniam Ci patrzeć na inne dziewczyny. Jesteś facetem i to normalne, że lubisz patrzeć na inne laski.
-Musisz mi zaufać. - powiedział i dotknął mojego policzka.
-Ufam Ci. To jej nie ufam.
-To może chcesz wyjechać ze mną? - spytał.
-Nie, Justin.
-Dlaczego?
-Za dużo zachodu. Ty cały czas byłbyś na koncertach, próbach. Nie miałbyś dla nas czasu. - zrobiłam krok do tyłu.
-Wcale nie. Chcę spędzać z wami każdą wolną chwilę, Tori.
-Justin, byłam z Tobą w trasie, nie pamiętasz? Wiem jak tam jest. Jeśli będziesz chciał, będziemy mogli Cię odwiedzić. A poza tym, Jacob jest za mały, żeby przez trzy miesiące, dzień w dzień, być w trasie.
-Victoria...
-Nie, Justin. Postanowiłam, nie jadę. - spojrzałam mu w oczy.
-Dobra, niech Ci będzie. - włożył ręce w kieszenie.
-Jeśli dowiem się, że Becky się do Ciebie przystawia... to nie wiem co jej zrobię.
-Super.
-Super. - odwróciłam się i wyszłam na korytarz.
Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze ze świstem. A mogło być tak fajnie. Wywróciłam oczami i zeszłam na dół. Zabawa trwała w najlepsze.
Poszukałam Gaby. Pogadałyśmy chwilę i powiedziała mi, że Rodzice, Pattie, Jeremy i Erin zabrali dzieciaki do nas do domu i zwolnili nam chatę na całą noc. Super. Wyszłam do ogrodu, na huśtawkę. Usiadłam i podciągnęłam nogi pod brodę. Patrzyłam na dużą, piękną białą różę. Siedziałam tak chwilę, aż poczułam, że ktoś się do mnie przysiadł. Myślałam, że to Justin, ale to nie jego perfumy. Chociaż, te też były ładne.
-Cześć. - powiedział Ktoś.
-Cześć. - odpowiedziałam, dalej patrząc się w różę.
-Czemu tutaj siedzisz? - spytał a ja wzruszyłam ramionami.
-Tak o.
-Jesteś tutaj sama? - spytał. Czyli mnie nie poznał.
-T... Nie. - westchnęłam.
-Jestem Logan. - podniosłam na niego wzrok. Lerman. Patrzyłam na niego chwilę.
-Victoria. - powiedziałam w końcu a on się uśmiechnął.
-Jesteś bardzo ładna, tylko...
-Tylko co?
-Tylko... masz dziwny wyraz twarzy. - stwierdził.
-Pewnie wyglądam jak ufoludek, co?
-Jesteś smutna, albo wściekła. - zmrużył oczy.
-I to i to. - odpowiedziałam i znowu przeniosłam wzrok na różę. - Mój chłopak....

***Pov Justin***

-Nie, Justin. Postanowiłam, nie jadę. - spojrzała mi w oczy.
-Dobra, niech Ci będzie. - włożyłem, ręce w kieszenie.
-Jeśli dowiem się, że Becky się do Ciebie przystawia... to nie wiem co jej zrobię.
-Super. - odpowiedziałem.
-Super. - odwróciła się i wyszła na korytarz, trzaskając drzwiami.
Czy ona w ogóle zdała sobie sprawę, że podniosła głos? Czemu ona się tak wściekła? O co jej chodzi? Jest zazdrosna. Ale niby o co? Sto razy jej powtarzałem, że nie kręcą mnie inne laski. Jest tylko Ona. Nie rozumiem kobiecej logiki.
Rzuciłem się na łóżko i patrzyłem w sufit. Ostatnio ma jakieś humorki. To jest wkurzające. Jest słodka i miła, a zaraz wredna i zła. Może ona jest... Nieee... przecież, się zabezpieczaliśmy. Nie to nie możliwe.
Wyjąłem telefon i wszedłem w galerię. Ja z chłopakami, z Jacobem, na widok roześmianej miny synka, uśmiechnąłem się, z mamą, z rodzeństwem, z tatą. Pogodziliśmy się, ale to nie oznacza, że nasze relacje będą takie jak wcześniej. Jednak najwięcej zdjęć mam z Victorią. Nie usunąłem nawet naszego, pierwszego i wspólnego wspólnego. Roześmiałem się na wspomnienie tego wypadu z całą grupką do knajpy. Ile to już? Dwa lata? Trzy? Było fajnie. Amanda mistrzem drugiego planu. Doszedłem do najnowszych zdjęć. Włączyłem instagram i dodałem to zdjęcie, z podpisem.
Love the way you look at me”
Zszedłem z łóżka i wyszedłem poszukać Vici. Jak zszedłem na dół, zabawa trwałą w najlepsze. Nie mogłem w spokoju poszukać mojej żony, bo kilka osób chciało ze mną pogadać. Zajęło mi to chyba z godzinę. Byłem zmęczony, wściekły, że nie mogłem znaleźć Tori i było mi duszno. Wyszedłem więc do ogrodu. Zobaczyłem jakiegoś chłopaka i dziewczynę, którzy najwidoczniej się dobrze bawili. Rozmawiali i śmiali się. Przyglądałem się dziewczynie. Odchyliła głowę do góry śmiejąc się. Ja skądś znam ten śmiech... Słodki, zabawny i niewinny. Victoria. Przymrużyłem oczy, żeby dostrzec twarz chłopaka ale nic to nie dało. Podszedłem kawałek i stanąłem metr od nich. Odchrząknąłem.
-Nie przeszkadzam? - zadałem pytanie a ich wzrok został skierowany w moją stronę.
-Tak. - odpowiedział, jak już rozpoznałem, Logan Lerman
-Nie. - powiedzieli w tym samym momencie.
-Możemy porozmawiać? - olałem chłopaka i spojrzałem na moją kobietę.
-Przed chwilą rozmawialiśmy. - powiedziała i wstała. Zaraz za nią wstał Logan. Rzuciłem w jego stronę nienawistne spojrzenie. - Justin. - upomniała mnie. Wywróciłem oczami.
-Proszę Cię. - patrzyłem w jej oczy. Wahała się przez chwilę. Potem pokręciła przecząco głową. Jęknąłem. Nie rób mi tego, proszę...
-Prześpij się z tym. Porozmawiamy jutro dobrze? - przytaknąłem.
-Przepraszam. - powiedziałem i odszedłem. Byłem wściekły, zły, rozczarowany i było mi cholernie smutno. Kocham ją i na pewno jej nie zostawię. Ale jeśli ona tego chce...
-Justin! - krzyknęła ale ja się nie odwróciłem. A może jednak nie chce?

*** Pov Victoria***

-Przepraszam. - powiedział przez zaciśnięte zęby, ale w jego oczach było widać rozczarowanie.
-Justin! - krzyknęłam za nim, ale się nie odwrócił. - Cholera. - szepnęłam i opadłam na huśtawkę. - Mówił, że nic nie popsuje mu dzisiaj humoru. I to ja mu go popsułam. - schowałam twarz w dłoniach.
-Albo on Tobie. Zależy jak na to spojrzeć. - powiedział Logan i usiadł obok mnie.
-Nie Logan. To ja na niego nakrzyczałam. - uświadomiłam sobie, że przez koniec naszej rozmowy na tarasie, krzyczałam na niego.
-W takim razie musicie pogadać. - wzruszył ramionami. Wiem to, bo był oparty ramieniem o moje ramię.
-Jest na mnie wściekły.
-Czyli tak jak mówiłaś, niech się z tym prześpi.
-Masz rację. - wyprostowałam się i zerknęłam na niego.
-Ja zawsze mam rację. - powiedział a ja się zaśmiałam. - A teraz... mogę prosić Panią do tańca? - wstał i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam ją i również wstałam. Dygnęłam.
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się i zaczęliśmy tańczyć.
Po dwóch tańcach wróciliśmy do środka. Poznałam Logana z Gaby. Myślę, ze powinni się polubić. Wzrokiem, od czasu do czasu, dobra nie oszukujmy się, co chwilę, szukałam Justina. Nigdzie go nie było. Powoli zaczynałam się martwić. Logan przekonywał mnie, że jest dorosły i wie co robi. Niby jest dorosły, ale nie wiadomo co mu może strzelić do głowy. Przed oczami stanął mi dzień wypadku.
-Justin? - spytałam, bo nie szedł za nami. Odwróciłam się.
Samochód. Pisk opon. Strach. Śmierć?
-Nieeeeeeeeeee! - Pisnęłam z całych sił i złapałam się za głowę.
-Co jest? - spytała Pattie i wszyscy się odwrócili. - Tylko nie Justin. Tylko nie mój synek. Powiedzcie, że to nie mój syn! - krzyknęła i obie podbiegłyśmy do Justina. Najważniejszy mężczyzna w moim życiu ledwo oddychał.
-Kocham Was. - tutaj, teraz to były ostatnie słowa chłopaka. Stracił przytomność.
-Zadzwońcie po pomoc! Zróbcie coś! To nie może być prawdą! On musi, żyć! - Byłam naprawdę przerażona, faktem, że może stracić najważniejszą osobę w jej życiu. Byłam zrozpaczona.
Nie, nie przypominaj sobie tego. Nie tu, nie teraz, nie myśl o najgorszym. Justin jest rozsądny i nic sobie nie zrobi. Pewnie siedzi w jakiejś knajpce i pije piwo. Ale to nie oznacza, że coś sobie zrobi. Albo ktoś mu coś zrobi. Nie! Nie myśl o tym!
-Victoria? - usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Gaby.
-Co jest? - spytałam.
-Ktoś na Ciebie czeka przed domem. - odparła i pokazała na drzwi. Uniosłam brwi a ona tylko wzruszyła ramionami. Podeszłam i otworzyłam drzwi. Świeże i chłodne powietrze otuliło moją twarz. Spojrzałam przed siebie. Ja pierdole... co ten debil znowu wymyślił?  
__________________________________________________________

Hej! Wróciłam z nad morza i jest nowy rozdział! :) 
Mam nadzieję, że wam się podoba ;) 
Liczę na komentarze. Chciałabym zobaczyć pod tym rozdziałem z 5-7 komentarzy... :/
Ciekawe czy mogę na was liczyć :p 
Love ya all! <33

6 komentarzy:

  1. Jako pierwsza komentuje xD
    Więc...
    Po pierwsze.. Dziękuje za dedyk wariatko <3 też Cię uwielbiam :D ( ahhh jak pamiętałaś przez. " V i C " xD
    I tak nasze rozmowy są the best ;D ( i ten 69 rozdział z dedykiem dla mnie >.< )
    Nooooo to się porobiło :>
    Ktoś tu jest zazdrosny i to nie jest tylko Tori ^^
    Hmmm ciekawi mnie o czym chciał pogadać jak rozmawiała z Logan'em ? :O
    A najbardziej zżera mnie ciekawość co znowu " ten debil " wymyślił i kto to jest ( chciaż się domyślam i jestem prawie pewna ;D )
    Więc ...
    Jednym słowem .. booooskie , perfect , zaje****e ..
    Nie mogę się doczekać następnego xd
    Dodawaj jak najszybciej ^^
    Kawał dobrej roboty misia ( dziękuje raz jeszcze za dedyk <3 )

    ~ Veronica Bieber..

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny jak zawsze. Czekam na nowy i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń