Ze specjalną dedykacją dla Veronici! :D
Uwielbiam Cię, Mośku :D <3 Xx
***
Justin
za dwa dni wyjeżdża w dalszą trasę, co oznacza, że ponownie będę
musiała zmierzyć się z jego trzy miesięczną nieobecnością. Co
prawda, wiedziałam dokładnie w co się pakuję, i zdaje sobie
sprawę z tego, co wybrałam. I jestem z tego powodu szczęśliwa.
Wkurza mnie jedynie to, że supportem Justina w tej strasie będzie
Becky G, Madison Beer i Cody Simpson. Nie jestem pewna co do tej
Becky, bo jeszcze ani razu się z nią nie spotkałam. Z Madison
gadałam kilka razy i wydawała się być spoko. Z Cody'm też
rozmawiałam i raz czy dwa był u Justina, żeby się spotkać, przy
okazji ze mną. Nie chciałam im przeszkadzać, dlatego czmychnęłam
na górę i zamieniałam z nim tylko kilka słów. Ale
jest fajny.
Teraz
siedzimy wszyscy przy jednym stole.
Ja,
Justin,
Pattie,
Sandi, Will,
Jeremy, Erin,
Caitlin,
Daniel,
Gaby i Christian. Jaxo i Jazzy są na górze i śpią w swoim
pokoju. Mel i Jake są w starej sypialni Jussa.
Atmosfera
przy stole jest napięta. Kobiety przy stole próbują jakoś
rozwinąć rozmowę ale marnie im to wychodzi. Justin ciska
błyskawicami w oczach w stronę Jeremy'ego. Złapałam go za rękę
pod stołem i mocno ścisnęłam. Spojrzał na mnie i jego oczy
złagodniały. Uśmiechnęłam się, a kąciki jego ust lekko się
uniosły. Uspokoił się, chociaż dalej nie mógł przeboleć
tego, że jego tata podniósł rękę na kobietę, w dodatku na
swoją żonę i córkę. Rozmawiałam wczoraj z Erin i
Jeremy'm. Oboje nie wiedzieli, że chciałam z nimi porozmawiać.
Potwierdzili mnie w przekonaniu, że Jeremy uderzył Erin i Jazzy
tylko jeden raz. Podobno Jeremy miał problemy w pracy, a potem
poszedł z kolegami na piwo. Typowe zachowaniu faceta. Z drugiej
strony uwierzyłam im, czemu miałabym tego nie robić? Gadałam o
tym rano z Justinem. Trochę się uspokoił, ale i tak dalej jest
wściekły. Wcale mu się nie dziwię.
Zerknęłam
na Gaby. Puściła mi oczko uśmiechając się szeroko. Była
zadowolona z wiadomości, że jeśli będzie chciała mieć kolejne
dziecko, po poronieniu, nie będzie zastanawiania się, czy dziecko
będzie chore, zdrowe, czy będzie miało jakieś wady. Cieszę się
razem z nią.
Po
kolacji przenieśliśmy się do salonu, gdzie na stoliku stały
przeróżne przystawki, przekąski i dużo szklanek. Spojrzałam
na Pattie, która uśmiechała się szeroko. Uniosłam brwi do
góry i spojrzałam w stronę drzwi skąd usłyszeliśmy kroki.
Uśmiechnęłam się, gdzie na samym przodzie ujrzałam Ryana,
Scootera i Alfredo. Za nimi dostrzegłam Khalila, Chrisa Browna z
Rihanną, Chaza, Kendall Jenner( a ona skąd tu? ), Amandę, Lil
Wayne'a, Becky G i innych. Rozpoznałam tak naprawdę tylko kilka
osób. Justin automatycznie puścił moją rękę i pobiegł do
chłopaków. Rzucił się na nich, na co w trójkę się
zaśmiali. Założyłam ręce na klatce i patrzyłam się na nich.
Obok mnie zmaterializowała się Patricia.
-Chciałam,
żeby przed wyjazdem w trasę, poczuł się szczęśliwy. No wiesz,
ostatnio za bardzo nie był. - uśmiechnęła się a ja przytaknęłam
głową. Pocałowała mnie we włosy i poszła w swoją stronę.
To
była impreza pożegnalna, przed drugą częścią trasy. Tak ją
przynajmniej nazwał Ryan Good. Uwielbiam go. Ma super poczucie
humoru, chyba jako jeden z nielicznych potrafi rozśmieszyć Justina.
I za to go uwielbiam. Co do reszty, hmm... Bieber przedstawił mnie
kilku osobom, w tym Rihannie, Kendall ( nie jest taka zła jak
myślałam), Kylie, Ludacris'a, Meajor Ali'ego i dużo innych osób.
Po
godzinie gdzieś straciłam z oczu Justina i Jeremy'ego, więc
poszłam ich poszukać. Wolałam nie ryzykować. Na górze ich
nie było. Wyszłam na taras w pokoju gościnnym, który
wychodził na ogród. Po drugiej stronie zobaczyłam Justina i
jego tatę. Rozmawiali o czymś, bez krzyków. To co po chwili
zobaczyłam, spowodowało na mojej twarzy uśmiech. Pogodzili się i
przytulili jak ojciec z synem. Jeremy poklepał go po plecach i
wrócił do środka. Justin stał jeszcze chwilę i podniósł
wzrok prosto na mnie, jakby wiedział, że tam stoję. Uśmiechnął
się nieśmiało. Mogłabym się rozpłynąć. Cieszył się, tata
jednak był mu bliski. Patrzyłam się na niego opierając się o
barierkę balkonu. Na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech
i spojrzał w moją lewą stronę. Podążyłam za jego wzrokiem i
zobaczyłam pnącza. Wybuchłam śmiechem, bo domyśliłam się o co
mu chodzi. Pokręciłam głową i wpatrywałam się w niego z
rozbawieniem, jak wchodził na górę. Wskoczył na balkon i
stanął po drugiej stronie.
-I
co pan powie, panie Bieber? - uniosłam brew do góry wciąż
uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nic
dziś nie popsuje mi humoru, pani Bieber. - odpowiedział.
-Bardzo
się cieszę z tego powodu. - zrobiłam trzy kroki w jego stronę,
zawadiackim krokiem. - Dobrze się pan bawił? - zrobiłam następny
krok.
-Bardzo
dobrze. - przełknął ślinę, a ja zrobiłam kolejny krok.
-Wie
pan, że już jutro pan wyjeżdża? - kolejny krok.
-Wiem.
-Aż
na trzy, okrągłe miesiące. - spojrzałam mu w oczy.
-Wiem.
- ich wyraz powoli się zmieniał.
-Nie
będziesz nas wiedzieć. Ani mnie, ani Jacoba.
-Wiem.
- przełknął ślinę.
-Ale
będziemy do siebie dzwonić. - kolejny krok. Stałam dosłownie
przed nim. Musiałam podnieść głowę do góry, żeby
patrzeć mu w oczy. - I pisać maile. - przytaknął głową. -
Obiecujesz?
-Obiecuję.
- założył kosmyk moich niesfornych włosów za ucho i
przyłożył dłoń do mojego policzka. Przekręciłam głowę w
prawą stronę, wtulając się w jego dużą dłoń. - Jesteś taka
piękna w świetle księżyca. - powstrzymałam śmiech.
-Jaki
z Ciebie romantyk. - patrzyłam mu w oczy i oboje się zaśmialiśmy.
Po chwili spoważniałam, przypominając sobie coś.
-Co
się stało? - zapytał.
-Obiecaj
mi coś jeszcze. - patrzyłam mu prosto w oczy.
-Wszystko.
-Wszystko?
-Wszystko.
- potwierdził jeszcze raz.
-Obiecaj
mi, że będziesz uważał na siebie i... - urwałam i oderwałam
wzrok od niego. Odkręciłam się w stronę ogrodu i patrzyłam
przed siebie.
-Victoria?
Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał i stanął obok mnie.
-Ugh...
no dobra. Wkurza mnie... - spojrzałam do tyłu i zobaczyłam jak do
pokoju wchodzi Becky. - ona. - powiedziałam do Justina, pewna, że
ona nas nie słyszy.
-Oj
chyba przeszkodziłam. Myślałam, że to łazienka. - Powiedziała
słodkim głosem.
-W
głąb korytarza i czwarte drzwi po lewo. - westchnęłam.
-Dzięki.
- odpowiedziała i spojrzała na Jussa. Złapałam go za rękę, a
ona wyszła ze słodkim uśmieszkiem na ustach.
-Nie
mów, że jesteś o nią zazdrosna. - zwrócił się do
mnie i spojrzałam na niego.
-Nie
jestem zazdrosna, po prostu wolę, żebyś na nią uważał. -
wzruszyłam ramionami.
-Ile
razy mam Ci powtarzać, że nie interesują mnie żadne, powtarzam,
żadne inne dziewczyny? - westchnęłam.
-Chodzi
o to, że ona, z tego co słyszałam, potrafi nieźle ukręcić
sobie chłopaków wokół palca.
-Nie
zdradzę Cię, jeśli o to Ci chodzi. Nie spojrzę na inne
dziewczyny.
-Nie
zabraniam Ci patrzeć na inne dziewczyny. Jesteś facetem i to
normalne, że lubisz patrzeć na inne laski.
-Musisz
mi zaufać. - powiedział i dotknął mojego policzka.
-Ufam
Ci. To jej nie ufam.
-To
może chcesz wyjechać ze mną? - spytał.
-Nie,
Justin.
-Dlaczego?
-Za
dużo zachodu. Ty cały czas byłbyś na koncertach, próbach.
Nie miałbyś dla nas czasu. - zrobiłam krok do tyłu.
-Wcale
nie. Chcę spędzać z wami każdą wolną chwilę, Tori.
-Justin,
byłam z Tobą w trasie, nie pamiętasz? Wiem jak tam jest. Jeśli
będziesz chciał, będziemy mogli Cię odwiedzić. A poza tym,
Jacob jest za mały, żeby przez trzy miesiące, dzień w dzień,
być w trasie.
-Victoria...
-Nie,
Justin. Postanowiłam, nie jadę. - spojrzałam mu w oczy.
-Dobra,
niech Ci będzie. - włożył ręce w kieszenie.
-Jeśli
dowiem się, że Becky się do Ciebie przystawia... to nie wiem co
jej zrobię.
-Super.
-Super.
- odwróciłam się i wyszłam na korytarz.
Wzięłam
głęboki oddech i wypuściłam powietrze ze świstem. A mogło być
tak fajnie. Wywróciłam oczami i zeszłam na dół.
Zabawa trwała w najlepsze.
Poszukałam
Gaby. Pogadałyśmy chwilę i powiedziała mi, że Rodzice, Pattie,
Jeremy i Erin zabrali dzieciaki do nas do domu i zwolnili nam chatę
na całą noc. Super. Wyszłam do ogrodu, na huśtawkę. Usiadłam i
podciągnęłam nogi pod brodę. Patrzyłam na dużą, piękną białą
różę. Siedziałam tak chwilę, aż poczułam, że ktoś się
do mnie przysiadł. Myślałam, że to Justin, ale to nie jego
perfumy. Chociaż, te też były ładne.
-Cześć.
- powiedział Ktoś.
-Cześć.
- odpowiedziałam, dalej patrząc się w różę.
-Czemu
tutaj siedzisz? - spytał a ja wzruszyłam ramionami.
-Tak
o.
-Jesteś
tutaj sama? - spytał. Czyli mnie nie poznał.
-T...
Nie. - westchnęłam.
-Jestem
Logan. - podniosłam na niego wzrok. Lerman. Patrzyłam na niego
chwilę.
-Victoria.
- powiedziałam w końcu a on się uśmiechnął.
-Jesteś
bardzo ładna, tylko...
-Tylko
co?
-Tylko...
masz dziwny wyraz twarzy. - stwierdził.
-Pewnie
wyglądam jak ufoludek, co?
-Jesteś
smutna, albo wściekła. - zmrużył oczy.
-I
to i to. - odpowiedziałam i znowu przeniosłam wzrok na różę.
- Mój chłopak....
***Pov
Justin***
-Nie,
Justin. Postanowiłam, nie jadę. - spojrzała mi w oczy.
-Dobra,
niech Ci będzie. - włożyłem, ręce w kieszenie.
-Jeśli
dowiem się, że Becky się do Ciebie przystawia... to nie wiem co
jej zrobię.
-Super.
- odpowiedziałem.
-Super.
- odwróciła się i wyszła na korytarz, trzaskając
drzwiami.
Czy
ona w ogóle zdała sobie sprawę, że podniosła głos? Czemu
ona się tak wściekła? O co jej chodzi? Jest zazdrosna. Ale niby o
co? Sto razy jej powtarzałem, że nie kręcą mnie inne laski. Jest
tylko Ona. Nie rozumiem kobiecej logiki.
Rzuciłem
się na łóżko i patrzyłem w sufit. Ostatnio ma jakieś
humorki. To jest wkurzające. Jest słodka i miła, a zaraz wredna i
zła. Może ona jest... Nieee... przecież, się zabezpieczaliśmy.
Nie to nie możliwe.
Wyjąłem
telefon i wszedłem w galerię. Ja z chłopakami, z Jacobem, na widok
roześmianej miny synka, uśmiechnąłem się, z mamą, z
rodzeństwem, z tatą. Pogodziliśmy się, ale to nie oznacza, że
nasze relacje będą takie jak wcześniej. Jednak najwięcej zdjęć
mam z Victorią. Nie usunąłem nawet naszego, pierwszego i wspólnego
wspólnego.
Roześmiałem się na wspomnienie tego wypadu z całą grupką do
knajpy. Ile to już? Dwa lata? Trzy? Było fajnie. Amanda mistrzem
drugiego planu. Doszedłem do najnowszych zdjęć. Włączyłem
instagram i dodałem to zdjęcie, z podpisem.
„
Love
the way you look at me”
Zszedłem
z łóżka i wyszedłem poszukać Vici. Jak zszedłem na dół,
zabawa trwałą w najlepsze. Nie mogłem w spokoju poszukać mojej
żony, bo kilka osób chciało ze mną pogadać. Zajęło mi to
chyba z godzinę. Byłem zmęczony, wściekły, że nie mogłem
znaleźć Tori i było mi duszno. Wyszedłem więc do ogrodu.
Zobaczyłem jakiegoś chłopaka i dziewczynę, którzy
najwidoczniej się dobrze bawili. Rozmawiali i śmiali się.
Przyglądałem się dziewczynie. Odchyliła głowę do góry
śmiejąc się. Ja skądś znam ten śmiech... Słodki, zabawny i
niewinny. Victoria. Przymrużyłem oczy, żeby dostrzec twarz
chłopaka ale nic to nie dało. Podszedłem kawałek i stanąłem
metr od nich. Odchrząknąłem.
-Nie
przeszkadzam? - zadałem pytanie a ich wzrok został skierowany w
moją stronę.
-Tak.
- odpowiedział, jak już rozpoznałem, Logan Lerman
-Nie.
- powiedzieli w tym samym momencie.
-Możemy
porozmawiać? - olałem chłopaka i spojrzałem na moją kobietę.
-Przed
chwilą rozmawialiśmy. - powiedziała i wstała. Zaraz za nią
wstał Logan. Rzuciłem w jego stronę nienawistne spojrzenie. -
Justin. - upomniała mnie. Wywróciłem oczami.
-Proszę
Cię. - patrzyłem w jej oczy. Wahała się przez chwilę. Potem
pokręciła przecząco głową. Jęknąłem. Nie rób mi tego,
proszę...
-Prześpij
się z tym. Porozmawiamy jutro dobrze? - przytaknąłem.
-Przepraszam.
- powiedziałem i odszedłem. Byłem wściekły, zły, rozczarowany
i było mi cholernie smutno. Kocham ją i na pewno jej nie zostawię.
Ale jeśli ona tego chce...
-Justin!
- krzyknęła ale ja się nie odwróciłem. A może jednak nie
chce?
***
Pov Victoria***
-Przepraszam.
- powiedział przez zaciśnięte zęby, ale w jego oczach było
widać rozczarowanie.
-Justin!
- krzyknęłam za nim, ale się nie odwrócił. - Cholera. -
szepnęłam i opadłam na huśtawkę. - Mówił, że nic nie
popsuje mu dzisiaj humoru. I to ja mu go popsułam. - schowałam
twarz w dłoniach.
-Albo
on Tobie. Zależy jak na to spojrzeć. - powiedział Logan i usiadł
obok mnie.
-Nie
Logan. To ja na niego nakrzyczałam. - uświadomiłam sobie, że
przez koniec naszej rozmowy na tarasie, krzyczałam na niego.
-W
takim razie musicie pogadać. - wzruszył ramionami. Wiem to, bo był
oparty ramieniem o moje ramię.
-Jest
na mnie wściekły.
-Czyli
tak jak mówiłaś, niech się z tym prześpi.
-Masz
rację. - wyprostowałam się i zerknęłam na niego.
-Ja
zawsze mam rację. - powiedział a ja się zaśmiałam. - A teraz...
mogę prosić Panią do tańca? - wstał i wyciągnął do mnie
rękę. Złapałam ją i również wstałam. Dygnęłam.
-Oczywiście.
- uśmiechnęłam się i zaczęliśmy tańczyć.
Po
dwóch tańcach wróciliśmy do środka. Poznałam Logana
z Gaby. Myślę, ze powinni się polubić. Wzrokiem, od czasu do
czasu, dobra nie oszukujmy się, co chwilę, szukałam Justina.
Nigdzie go nie było. Powoli zaczynałam się martwić. Logan
przekonywał mnie, że jest dorosły i wie co robi. Niby jest
dorosły, ale nie wiadomo co mu może strzelić do głowy. Przed
oczami stanął mi dzień wypadku.
-Justin?
- spytałam, bo nie szedł za nami. Odwróciłam się.
Samochód.
Pisk opon. Strach. Śmierć?
-Nieeeeeeeeeee!
- Pisnęłam z całych sił i złapałam się za głowę.
-Co
jest? - spytała Pattie i wszyscy się odwrócili. - Tylko nie
Justin. Tylko nie mój synek. Powiedzcie, że to nie mój
syn! - krzyknęła i obie podbiegłyśmy do Justina. Najważniejszy
mężczyzna w moim życiu ledwo oddychał.
-Kocham
Was. - tutaj, teraz to były ostatnie słowa chłopaka. Stracił
przytomność.
-Zadzwońcie
po pomoc! Zróbcie coś! To nie może być prawdą! On musi,
żyć! - Byłam naprawdę przerażona, faktem, że może stracić
najważniejszą osobę w jej życiu. Byłam zrozpaczona.
Nie,
nie przypominaj sobie tego. Nie tu, nie teraz, nie myśl o
najgorszym. Justin jest rozsądny i nic sobie nie zrobi. Pewnie
siedzi w jakiejś knajpce i pije piwo. Ale to nie oznacza, że coś
sobie zrobi. Albo ktoś mu coś zrobi. Nie! Nie myśl o tym!
-Victoria?
- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam
za sobą Gaby.
-Co
jest? - spytałam.
-Ktoś
na Ciebie czeka przed domem. - odparła i pokazała na drzwi.
Uniosłam brwi a ona tylko wzruszyła ramionami. Podeszłam i
otworzyłam drzwi. Świeże i chłodne powietrze otuliło moją
twarz. Spojrzałam przed siebie. Ja pierdole... co ten debil znowu wymyślił?
__________________________________________________________
Hej! Wróciłam z nad morza i jest nowy rozdział! :)
Mam nadzieję, że wam się podoba ;)
Liczę na komentarze. Chciałabym zobaczyć pod tym rozdziałem z 5-7 komentarzy... :/
Ciekawe czy mogę na was liczyć :p
Love ya all! <33
Jako pierwsza komentuje xD
OdpowiedzUsuńWięc...
Po pierwsze.. Dziękuje za dedyk wariatko <3 też Cię uwielbiam :D ( ahhh jak pamiętałaś przez. " V i C " xD
I tak nasze rozmowy są the best ;D ( i ten 69 rozdział z dedykiem dla mnie >.< )
Nooooo to się porobiło :>
Ktoś tu jest zazdrosny i to nie jest tylko Tori ^^
Hmmm ciekawi mnie o czym chciał pogadać jak rozmawiała z Logan'em ? :O
A najbardziej zżera mnie ciekawość co znowu " ten debil " wymyślił i kto to jest ( chciaż się domyślam i jestem prawie pewna ;D )
Więc ...
Jednym słowem .. booooskie , perfect , zaje****e ..
Nie mogę się doczekać następnego xd
Dodawaj jak najszybciej ^^
Kawał dobrej roboty misia ( dziękuje raz jeszcze za dedyk <3 )
~ Veronica Bieber..
Cudowny♡
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńSUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zawsze. Czekam na nowy i życzę weny :**
OdpowiedzUsuńZajebisty ♥♥♥
OdpowiedzUsuń