poniedziałek, 30 czerwca 2014

II Rozdział 67 "Teraz Cię nie puszczę."

Byłam jednym słowem roztrzepana. Moja mama mnie nie pamięta. Pamięta mnie jako Amy a nie Victorię... Głupio mi z nią teraz rozmawiać. Ona myśli, że ja z Justinem nie jesteśmy razem. I nie mamy synka. Mam nadzieję, że sobie przypomni.
Stałam tak z Justinem i patrzyłam na Sandi. Przede mną stał Jacob, wtulił się do mnie tyłem a ja trzymałam ręce na jego ramionach. Justin mocno trzymał mnie  w talii. Bałam się, że moje nogi zrobią się jak z waty i upadnę.
- Czemu tu jestem? - zapytała i patrzyła na tatę.
- Mieliśmy wypadek samochodowy.
- Dobrze, że Tobie się nic nie stało. - powiedziała. Cała mama, jej może stać się wszystko byle jej bliskim nie. - A ja mam jakieś obrażenia?
- Miałaś krwotok wewnętrzny czaszki. Byłaś w śpiączce.
- Ile? - przerwała mu.
- Miesiąc. - odpowiedziałam. Spojrzała się na mnie. Uśmiechnęła się lekko i przeniosła wzrok na Jake'a. Zmrużyła oczy. Spojrzała na moje ręce na ramionach Jacoba i rękę Justina na moim biodrze. Potrząsnęła głową i spojrzała na tatę.
- Przepraszam, muszą państwo wyjść, pacjentka powinna wypocząć. - do sali weszła pielęgniarka.
- Dobrze. - odpowiedzieliśmy.
- Ja mogę zostać? - tata spojrzał na panią Evans, jak wyczytałam z plakietki, błagalnie.
- Ehh no dobrze. Ale nie dłużej jak pół godziny. Pańska żona naprawdę musi odpocząć. - uśmiechnęła się do niego uprzejmie.
- Dziękuję bardzo. - tato pocałował dłoń mamy i przyłożył do swojego policzka.
- Do widzenia, Sandi. - powiedziałam i z ledwością, powstrzymując płacz, pocałowałam ją w policzek.
- Do widzenia Amy. - uśmiechnęła się do mnie lekko.
- Pa tato. - szepnęłam mu na ucho i cmoknęłam w policzek.
- Cześć S... Amy. - uśmiechnął się krzywo.
- Dowidzenia. - powiedział Justin uśmiechając się. Wyszliśmy na korytarz, zamykając drzwi.
- Ona mnie nie pamięta. - powiedziałam biorąc Jacoba na ręce.
- Pamięta Cię. Daj go, jest ciężki.
- Ale nie pamięta, że jestem jej córką. Dam radę.
- Daj, jesteś zmęczona. - wyciągnął ręce i wziął małego. - To co? Teraz do domu?
- Twoich rodziców czy moich? - zapytałam i kierowaliśmy się do wyjścia. Jakie już prawie usypiał.
- Do naszego. - odpowiedział cicho, żeby nie obudzić Jacoba. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.
- Co?
- Carmen do Ciebie nie dzwoniła? - zapytał Justin i uniósł jedną brew.
- Niee? Nie mam z nią kontaktu od jakiegoś czasu.
- Więc Carl i Carmen wyprowadzili się z naszego domu jakieś dwa tygodnie temu, dlatego, że Carl dostał propozycję pracy w Londynie. Przeprowadzili się tam. Jak dobrze pamiętam, zatrzymali się u jego ciotki. - wsiedliśmy do czarnego Rang Rowera.
- A okej. - usiadłam z Jacobem z tyłu, bo nie było fotelika. - Skąd wziąłeś samochód? - odpalił samochód i rozejrzał się dookoła.
- Kenny. - odpowiedział i wyjechał na jezdnię. Jedno słowo i można się wszystkiego domyślić. Pokręciłam głową z uśmiechem. Jacob spał słodko, mega słodko. Przytuliłam go do siebie a ten włożył sobie kciuka do buzi. Zachichotałam. On się tego kiedyś oduczy?
Podjechaliśmy pod dom. Justin wjechał samochodem na podjazd i wysiadł pierwszy. Otworzył drzwi od mojej strony i wziął ode mnie Jacoba. Powoli, żeby go nie obudzić. Wyszłam z samochodu i zamknęłam drzwi. Podeszliśmy do wejściowych do domu i spojrzałam na Justina.
- Masz klucze? - zapytałam. Stanął bokiem i wysunął biodro w moją stronę. Włożyłam rękę do jego kieszeni i wyciągnęłam klucze. Spojrzałam na niego, ten cwany i zadziorny uśmiech na twarzy. Pokręciłam głową z dezaprobatą uśmiechając się.

Weszliśmy do środka. Zdjęłam buty i rozejrzałam się dookoła. Na ścianach wisiały zdjęcia całej paczki. Heh. Tęsknię za tamtymi czasami kiedy wszyscy byliśmy razem. Szkoda, że tamte czasy już nie powrócą.
Justin poszedł na górę położyć Jacoba a ja wyciągnęłam z szafki moje stare kapcie. Mimo to najlepsze. Weszłam do kuchni i ogarnęłam czy jest coś do jedzenia. W lodówce nic nie było, ale w szafce znalazłam 3 zupki chińskie. Dobre i to. Później pójdę do sklepu po coś do jedzenia. Wstawiłam wodę i poszłam do salonu. Jest tak jak było. Tylko o wiele, wiele czyściej niż kiedy my tutaj mieszkaliśmy. Wtedy rzeczy Justina, Chrisa i zabawki dzieciaków walały się po całym domu. Usiadłam na brzegu kanapy i zamknęłam oczy. Przeleciały mi wszystkie wspomnienia związane z tym domem, jak i z tą kanapą. To były czasy. Poczułam czyjeś ręce na swoich kolanach i automatycznie otworzyłam oczy. Zobaczyłam uśmiechniętego Justina przed sobą.
- Chodź, zjemy. - wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął w górę.
- Cicho tu strasznie. - powiedziałam gdy siedzieliśmy przy stole i zjadaliśmy zupki.
- Nie bój się. Niedługo będziesz chciała takiej ciszy. - uśmiechnął się zawadiacko i puścił mi oczko. Wywróciłam oczami.
Zjedliśmy a ja zmyłam naczynia, Justin poszedł do salonu i włączył telewizor. Zrobiło się głośniej. Z tego co słyszałam to włączył kanał muzyczny, chyba. Zalałam sobie herbatę i podniosłam kubek do góry. Upiłam łyka.

***Narracja 3-osobowa***

- Tori! Chodź, szybko! - Justin krzyknął.
- Ciszej, bo Jacob się obudzi. - powiedziała i weszła do salonu. - Co jest?
- Oglądaj. - pokazał na telewizor. Spojrzała w jego stronę i zobaczyła siebie. Konkretnie teledysk do "Fly To Your Heart" do filmu o dzwoneczku. Po raz pierwszy widzi siebie w telewizji. No nie licząc plotek.
- Tu mogłam trochę wyciągnąć. - powiedziała w pewnym momencie a Justin zaczął się śmiać. Spojrzała się na niego. - I z czego się rżysz? - spojrzał na Victorię i śmiał się dalej. - No wiesz co. - dziewczyna wstała i popatrzyła na niego z góry mrużąc oczy. Wstał i podszedł do swojej żony. Cofnęła się o krok.
-Co, gniewasz się?
Justin bierze ją w ramiona.
- Owszem, potrafisz być irytujący. I zostaw mnie... - uwolniła się z jego objęć i pobiegła w stronę schodów. Kocha się z nim droczyć. Justin dogania swoją ukochaną.
- Przestań, Tori... Przepraszam, nie wiem co zrobiłem, ale przepraszam Cię.
- Nie słyszałam.
- Jasne, że słyszałaś.
- Nie, powtórz.
- Przepraszam Cię. Dobrze?
- Niech Ci będzie. Ale śpisz na kanapie. - powiedziała i weszła na pierwszy schodek. Złapał Tori za nadgarstek.
-Uważaj, przeprosiłem Cię. Aleś uparta.
- Masz rację. Rozejm. - zeszła i pocałowała go w namiętnie usta. Odsunęła się od niego trochę. - Ale i tak śpisz na kanapie. - wystawiła mu język i wbiegła po schodach na górę, śmiejąc się, ale uważając żeby nie za głośno. Jacob w każdym momencie może się obudzić.
- O ty! - zaśmiał się i wbiegł za nią do pokoju. Odwróciła się do niego przodem. - Teraz mi nie uciekniesz. - on stawiał kroki w stronę brunetki a ona w tył. W pewnym momencie poczuła za sobą krawędź łóżka. „Bosko” - pomyślała. Uśmiechnął się zadziornie a Victoria zrobiła smutną minkę. Podszedł do niej i pocałował w usta. Padli na łóżko. Justin sięga ręką za plecy, rozpoczyna z nią swoją ulubioną grę. Całuje ją, pieszcząc jej włosy i zręcznymi palcami rozpinając bluzkę. Unosi stanik i całuje tam miejsca jaśniejsze, delikatniejsze, zaróżowione. Bieber zanurza twarz w jej piersiach. Ona pieści jego włosy, pozwalając się całować.
W półmroku ich dawnej sypialni, Justin głaszcze dziewczęce plecy, ramiona. Przeciąga ręką wzdłuż jej ramienia, unosi je do swoich ust, całuje. Przebiega ustami po całej jego długości. Tori ma oczy przymknięte, pozostając w słodkiej niewoli jego pieszczot. Biebs delikatnie otwiera jej rękę, całuje wnętrze dłoni, po czym kładzie ją na swojej nagiej piersi, jakby poddając ją jego myślom. Justin nadal całuje ją czule w szyję, za uszami, w usta. Jego ręce, pewniejsze i spokojne opanowują jej ciało jak łagodne fale, pozostawiając na tej nieznanej plaży rozbitka rozkoszy. W końcu i ona zaczyna go pieścić. Jej palce stąpają leciutko po jego nagiej skórze. Czuje jego brzuch, mocne mięśnie. Odnajduje się w tej wędrówce wśród pierwszych kędziorków ponad krawędzią dżinsów, przy tym guziku. Odpina ten pierwszy, złocony guzik, który wyskakuje z pętelki z suchym chrzęstem. W ciszy pokoju rozlega się wyraźnie, bez skrupułów, pewnie dociera do jego uszu.  Jej ręka, już pewniejsza, przesuwa się do drugiego guzika, potem trzeciego i dalej, aż spodnie zostają rozpięte. Justin ostrożnie układa się na niej. Tori otwiera oczy przepełniona czułością. Juss patrzy na nią. Uśmiecha się do niej, głaszcze ją po włosach, dodając otuchy. Ona wstrzymuje oddech, potem porwana tym nieprawdopodobnym uniesieniem, tym bólem miłości, tą cudowną świadomością stawania się jego na zawsze. Po raz kolejny. Czuje się jakby po raz kolejny przeżywała swój pierwszy raz z tym jedynym, z Justinem... Podnosi twarz ku niebu, wzdychając, wczepiając się w jego plecy, obejmując z całej siły. I  poddaje się, ulega swoistej pewności. Jemu. Bieber wycofuje się niezwykle powoli. Zamyka oczy, wydaje jęk
i wbija się w nią ponownie. Chwyta w dłonie jej głowę i mocno całuje, a jego zęby znów przygryzają jej dolną wargę.
Otwiera oczy.  Ciepły uśmiech ożywia miłością jego twarz, gdy pochyla się, całując ją co chwila. Uśmiecha się do niego, obejmuje go i patrzy mu w oczy. I całuje go ostrożnie, z pasją.
Nieco później, wyciągnięci wśród prześcieradeł, on bawi się jej włosami, a ona tuli się do niego z głową na jego piersi.

*** Następnego dnia***
*** Pov Tori***

Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam. Co za głupie światło! Zacisnęłam je i otworzyłam powoli. Uśmiechnęłam się czując pod swoją dłonią brzuch Justina. Spojrzałam na zegarek, była 10.15. Aż dziwne, że Jacob się jeszcze nie obudził. Uniosłam powoli głowę do góry i spojrzałam na Justina, śpi. Podciągnęłam się na rękach i chciałam wstać.
- Gdzie się wybierasz? – poczułam jak Justin łapie mnie za nadgarstek i pociąga na siebie.
- Do Jacoba. – odpowiedziałam. – Dzień Dobry. – pocałowałam go w usta.
- Mrrr… - zamruczał a ja zaśmiałam się przez pocałunek. Oderwałam się od niego i popatrzyłam na niego.
- Jesteś zmęczony całą tą trasą, prawda? – spytałam.
- Tak. – uśmiechnął się lekko. – Ale to naprawdę sprawia mi przyjemność. Robię to co kocham, a uszczęśliwiając tym innych, to już w ogóle. – założył mi kosmyk włosów za ucho. 
- Idę. – cmoknęłam go w usta i wstałam. Szłam do drzwi i spojrzałam na niego ukradkiem. Patrzył się na mój tyłek. Pokręciłam głową i się zaśmiałam. Oj Justin, Justin.
Weszłam do pokoju Jake’a i podeszłam do łóżeczka. Siedział i bawił się swoim miśkiem. Co on taki cichy?
- Mama! – krzyknął i koniec ciszy. Wyciągnął do mnie łapki. Wzięłam go na ręce.
- Cześć szkrabie. – uśmiechnęłam się do niego i połaskotałam. Zaczął się śmiać.
- Idziemy do taty? – zapytałam.
- Tak! – krzyknął z szerokim uśmiechem na ustach. Mam nadzieję, że Justin się ubrał. Oby. Wyszliśmy z pokoju Jake’a i zamknęłam drzwi. Podążyłam korytarzem do drzwi naszej sypialni. Puściłam synka na podłogę i wbiegł w głąb pokoju. Wskoczył Justinowi na łóżko a Justin usiadł na kolanach. Mały zaczął skakać po materacu a Justin spojrzał się na mnie. Kocham taki wyraz twarzy Biebsa. Justin w pewnym momencie go złapał i położył na łóżku. Zaczął go łaskotać a Jacob śmiał się w niebogłosy.
- Mamuuuś! Pomóż mi! – krzyczał przez śmiech.
- Super mama na ratunek! – krzyknęłam rozbawiona i wskoczyłam między chłopaków. Oboje z Jacobem przekręciliśmy Justina, w gruncie rzeczy ja, tak, że teraz my mogliśmy go łaskotać.
- Tak to nie będzie. – powiedział Bieber i przekręcił mnie, że byłam pod nim. Teraz on przejął inicjatywę.
- Juuuuustin! B-błagam Cię ! haha – śmiałam się. – Synek? – spojrzałam na Jacoba i dalej się śmiałam. Spojrzałam na Justina, który śmiał się i wystawił mi język.
- Super syn na ratunek! – powtórzył moje słowa na co mocniej się zaśmiałam. Wskoczył Justinowi na plecy.
- O ty mała spryciulo. – powiedział Justin, przestał mnie łaskotać i zszedł z łóżka z Jacobem na plecach. – Teraz Cię nie puszczę.
- Okej. – Jacob uśmiechnął się i złapał tatę za szyję. JB chodził po pokoju udając supermana a Jacob się z niego śmiał. Patrzyłam tak na nich z rozbawieniem i zdałam sobie sprawę  tego jakie mam szczęście. Jakie szczęście ma Jacob mają mamę i tatę. Mam przy sobie swoje dwa najważniejsze szczęścia. Justin Bieber i Jacob Bieber – moi życiowi mężczyźni. Mężczyźni, którzy mnie kochają, z całego serca... Mam nadzieję, że tak jest. 

Wtedy nie zdawała sobie sprawy jak bardzo się myliła…
W dobrym znaczeniu tego zdania, czy złym...?
___________________________________
Hej! Miałam wenę, są wakacje więc rozdział już jest! :) 
Właśnie... jak tam wasze średnie? pochwalcie się :p ja miałam 4.0 xD
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy ^^
No i w końcu jest TO! nie wiem jak ale jest xd większość tego fragmentu zaczerpnęłam z książek, ale myślę, że to jak na mnie normalne :D lmao
Mam nadzieję, że się podoba. Jak wrażenia?
Love u all Xx 
Mam prośbę...
JEŚLI CZYTASZ - SKOMENTUJ
Dla Ciebie to chwila wpisać choćby "Super" dla mnie mega satysfakcja. To naprawdę motywuje do pisania :)

6 komentarzy:

  1. naprawdę ekstra<3 ja mam albo 4.0 albo 3.9 nie było mnie na zakończeniu i wgl ale nie jest najgorzej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super :)) czekam na nn : > intryguje mnie tylko ostatnie zdanie w rozdziale :C mam nadzieję, że niedługo się dowiem. Nie chce żadnej dramy. Ja mam 4.96 : >

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!!! :-) Średnia 5,09

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny.Czekam na następny i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super Proszę dodaj już nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz że nie komentowałam ale nie miałam czasu nie będę kłamać i wgle..
    Po prostu mam mase spraw do ogarnięcia ..
    Rozdział boski jak zawsze ..
    Co do Twojego koma pod moją notką..
    Widziałam i czytałam go ale byłam na tablecie i zamiast go opublikować usunęło ..
    Ale wiem co tam napisałaś i dziękuje ;)

    ~Weronika Bieber..

    OdpowiedzUsuń