-
Ja… ja… ja nadal go… kocham, Tori. – spojrzała
na mnie z zapłakanymi oczyma. Nie miałam pojęcia co zrobić. Patrzyłam na nią i
poprawiłam sobie Jacoba na kolanach.
-
Liama? – spytałam a ona kiwnęła głową. – Powiedz
mu to. – wzruszyłam ramionami.
-
Przecież… on ma dziewczynę. – wytarła policzki
od łez.
-
No tak, ale jeśli będziesz to skrywać nic Ci to
nie pomoże. A to jest najlepsze wyjście. – uśmiechnęłam się lekko.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę i pogadałyśmy, ale już nie o tym.
Po dwóch godzinach gadania z Danielle do domu wrócili chłopcy, Zayn, Niall i
Harry. Louis z Eleanor pojechali do Manchesteru na dwa dni a Liam z Sophie
poszli do kina. Powiem wam, że w takim gronie to ja mogę przebywać. Było na
luzie i jest spoko. Nie lubię gdy atmosfera jest napięta, wręcz tego nie
znoszę.
Włączyłam laptopa i internet. Kilka sekund później dzwonił
do mnie Justin na skypie. Uśmiechnęłam się i odebrałam.
-
Czeeeść skarbie. - dało się od razu usłyszeć
głos Justina.
-
heeej - przesłałam mu buziaka w powietrzu.
-
Chce w realu - zrobił podkówkę z ust.
-
To kiedy synka odwiedzisz, hę ? - uśmiechnęłam
się - patrz Jakie, to tatuś. - pokazałam małemu tatę na ekranie.
-
tatuuuś - powiedział mały i dotknął ekran
rączką. Uśmiechnęłam się.
-
Mam taką ochotę was wyściskać ile mam tylko sił.
-
Ja mam tak samo. - uśmiechnęłam się i
pocałowałam Jake'a w głowę, i spojrzałam na Biebsa. Pogadaliśmy jeszcze z pół
godziny bo musiał iść się przygotowywać do koncertu. Mam nadzieję, że szybko
się zobaczymy.
Zeszliśmy z Jacobem na dół. Zrobiłam mu zupkę do jedzenia i
posadziłam na krzesełku. Sama stanęłam przy oknie i patrzyłam na ludzi. Nie
wiem ile tak ale musiał być kawałek bo Jake zwalił pustą miseczkę na podłogę.
Uśmiechnęłam się do swojego pomysłu.
Sprzątnęłam po synku i wyciągnęłam telefon.
-
Hej Li... No mam prośbę... Możesz przyjechać?
Nom. Muszę pogadać... dzięki, jesteś kochany.
Zakończyłam rozmowę i wyszukałam Danielle w kontaktach.
Powiedziałam żeby do mnie przyjechała. Zgodziła się. Mój plan się powodzi jak
na razie. uśpiłam Jacoba i położyłam w łóżeczku. Usnął. To był czas na jego
drzemkę. Mam nadzieję, że prędko się nie obudzi. Nie powiem, daje mocno popalić
czasami.
Dani przyszła 10 minut po tym jak do niej zadzwoniłam. Poszłyśmy
do siebie do pokoju i zaczęłyśmy gadać.
Liam przyszedł jakieś 20 minut później. Wszedł do mojego
pokoju i normalnie ich oboje zamurowało.
-
To wy tu sobie pogadajcieeee - podeszłam do
drzwi i popchnełam Liama bardziej w stronę Danielle.
-
Zatłukę Cie. - powiedziała Peazer do mnie.
-Tak, tak. Kiedyś mi za to podziękujesz. - puściłam jej
oczko i szybko zamknęłam drzwi. Usłyszałam uderzenie poduszki w drzwi i chichot
Liama.
***Danielle***
Siedziałam z poduszką przyciśnięta do brzucha i wpatrywałam
się w jego ręce. Siedział na przeciwko mnie i bawił się nimi, co oznacza że się
denerwuje.
-
Czym się tak denerwujesz? - to ja pierwsza
zabrałam głos.
-
Nie denerwuje się. - staraj się by jego głos
brzmiał normalnie. Może inni by się na to nabrali ale nie ja...
-
Nie kłam. Widzę. Jesteśmy przyjaciółmi, chyba -
to chyba już szepnęłam. Poczułam jego ciepłe palce na mojej żuchwie. Podniósł
mi głowę tak żebym na niego patrzyła. Był tak blisko. Miałam ochotę go
pocałować, a on na domiar złego jeszcze się przysuwał. W ułamku sekundy
poczułam jego ciepłe usta na swoich.
-
Nie - oderwałam się od niego.
-
Czemu?
-
Masz dziewczynę - opuściłam głowę.
-
Danielle... Słuchaj. Myślałem że to jest miłość
ale jednak się myliłem. Czemu nie związałaś się z nikim?
-
Pamiętasz? Kiedyś obiecałam Ci *Na zawsze
Twoja*. Nie wiem jak dla Ciebie ale ja zawsze dotrzymuję obietnic. - uniosłam
lekko kąciki ust.
-
Kocham Cię. - powiedział a ja automatycznie
podniosłam na niego zdziwiony wzrok.
-
Co?
-
Nie byle komu to mówię . Sophi powiedziałem to
raz. Jeden jedyny raz. Tobie? Nie zliczę tego. Kocham Cie Danielle Claire
Peazer. Kocham Cie... - szepnął i pocałował mnie jeszcze raz. Namiętnie ale
zarazem tak delikatnie... Tak cholernie mi go brakowało. Jego pocałunków, jego
głosu, jego zapachu, jego słów... Jego całego. Poleżeliśmy z jakieś 2 godziny i
opowiadaliśmy sobie co się u nas działo. Postanowiliśmy na razie nie okazywać
się z naszymi uczuciami przed innymi. Jedynie przed Victorią. Jej powiemy, w
końcu dzięki niej pogadaliśmy i zrozumieliśmy to co tak naprawdę nas trapiło
przez te dwa lata. Po dwóch i może pół godzinie zeszliśmy na dół. Usłyszeliśmy
pisk Tori i zbiegliśmy po ostatnich kilku schodkach. Staliśmy w wejściu do salonu. Spojrzeliśmy na
tą osobę co wywołała pisk Vici i spojrzeliśmy na siebie uśmiechając się. Potem znowu przenieśliśmy wzrok na nich.
***Victoria***
Zeszłam na dół i usiadłam na
kanapie z bananem na twarzy i nadzieję, że Dani i Li będą ze sobą. Z jednej
strony nie dobrze, bo Liam jest z Sophią, ale miłość nie wybiera. Siedziałam
przed telewizorem i wpatrywałam się w teledyski
na MTV i myślałam o związku Sophi i Liama. Widziałam ich tylko raz jak
się całowali. O ile można to było nazwać całowaniem, ale to pozostawmy. Dobra
nie chce mieszać się w ich związek. A to, że pomogłam(być może) z powrotem
Danielle i Liamowi się zejść to nie jest się mieszanie w czyjeś sprawy, prawda?
Usłyszałam otwieranie się drzwi.
-
Jak było na spotkaniu? – zapytałam, będąc pewna, że to
chłopcy.
-
Na spotkaniu może nie, ale było super. –
otworzyłam szeroko oczy słysząc ten głos. Odwróciłam głowę do tyłu i pisnęłam
na jego widok. Przeskoczyłam kanapę a Justin się śmiał, bo prawie się
wywaliłam, ale się nie wywaliłam, dzięki niemu.
Wskoczyłam na niego i objęłam rękami jego kark. – Mój Miś Koala. –
szepnął mi w szyję.
-
Co? – szepnęłam.
-
Wtuliłaś się jak Miś Koala. – zaśmieliśmy się
oboje.
-
Tęskniłam. – powiedziałam i wciągnęłam
powietrze. W końcu mogłam poczuć jego zapach.
-
Wiem. – przycisnął mnie bardziej do siebie.
Zamknęłam oczy po raz kolejny wdychając jego zapach. Po
chwili je otworzyłam i zobaczyłam uśmiechającego się Payne’a i Danielle.
Również się uśmiechnęłam i odsunęłam od Justina. Uśmiechnęłam się do niego i
cmoknęłam w usta.
-
Bravo, bravo. – usłyszałam Liama. Justin
odwrócił się w ich stronę. – Cześć. – powiedział Payne.
-
Siemka, stary.
– podszedł do niego i przytulili się po męsku. Dani podeszła do mnie i
stanęłyśmy patrząc się na chłopaków.
-
Wszystko po mojej myśli? – szepnęłam do niej a
ona potwierdziła to ruchem głowy co wywołało na naszych twarzach uśmiechy.
-
Co? – spytali razem gdy spojrzeli się na nas.
-
Nic. – odpowiedziałyśmy również razem i
uśmiechnęłyśmy się. Zaśmiali się a my spojrzałyśmy na siebie. Whatever.
-
Jesteście głodni ? – spytałam i jak nigdy nic
poszłyśmy do kuchni z Dani.
Zrobiłyśmy im coś ostrego do jedzenia. Liam tego nie lubi a
Justin średnio. Śmiałyśmy się jak Liam
ugryzł kawałek i… o matko tego nie da się opisać. Wierzcie mi albo nie,
wyglądało to komicznie. Podczas obiadu Justin pytał się o Jacoba, ale
powiedziałam mu, że śpi. Po tym jak zjedliśmy wybraliśmy się bardzo daleko, bo
aż na kanapę w salonie. Zalegliśmy na niej na prawie pół dnia.
Jakoś przed 6pm do Liama zadzwonił Zayn a do Danielle
Eleanor z powiadomieniem ich o jakiejś imprezie. Oboje wycofali się z tej
okazji wyjścia gdzieś. Eleanor może po części się domyślała o co chodzi a Zayn
to chyba nie.
Natomiast Dani zaproponowała, że wyciągnie Liama do siebie i
będziemy mieli wolną chatę. Justin zgodził się od razu a ja żeby się z nim
trochę podrażnić, stawiałam lekki opór i powiedziałam, że się zastanowię.
Zostawiłam tą decyzję na ostatni moment.
Siedziałam wtulona w Biebera kiedy Jacob się rozpłakał, co
oznaczało, że ma dość spania. Chciałam wstać ale Justin mi nie pozwolił.
Pocałował mnie w czoło i sam poszedł. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam
uśmiechającą się Danielle, która była wtulona w Payne’a. Brakowało im siebie.
Widać to po nich. Ich wyraz twarzy zmienił się zupełnie. Usłyszałam kroki i
odwróciłam się powoli. Zobaczyłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Cały
mój świat. Juss uśmiechał się szeroko. Pogłaskał małego po główce i pocałował
go w nią. Usiadł obok mnie i splótł nasze ręce. Podniósł je do góry i pocałował
zewnętrzną stronę mojej dłoni.
-
Kocham Cię.
– patrzył mi prosto w oczy.
-
Wiem. – uśmiechnęłam się i oparłam głowę o jego
ramie.
Było cicho więc Jake zasnął jeszcze raz. Z jednej strony się
cieszyłam z drugiej strony byłam pewna, że w nocy nie da nam żyć. Godzinę
później Danielle i Liam wyszli z domu. Podziękowałam jej skinieniem głowy i
lekkim uśmiechem, odwzajemniła gest i wyszła pierwsza. Pół godziny później
wyszedł Liam. Wytłumaczyli nam, że nie chcą się ujawniać przed nikim. Wiemy o
tym tylko my. Ja i Justin. Cieszyłam się, że w pełni nam zaufali. Mega się
cieszę z tego, że znowu są razem, z drugiej strony nie, bo Liam nie zerwie na razie z Sophią. Jest
między młotem a kowadłem. Kocha Danielle ale nie chce zranić Smith. Wcale nie
zazdroszczę mu takiej decyzji.
Położyłam Jacoba o 11 wieczorem spać do łóżeczka. Ale coś mi
nie pasowało. Za dużo spał… a może dlatego, że tata go dziś tak wymęczył? Nie
mam pojęcia, zobaczymy jutro. Weszłam do mojej sypialni i podeszłam do komody.
Wzięłam zdjęcie moje i Justina. Dzień zrobione przed tamtym sylwestrem kiedy miał wypadek.
Poczułam oplatające mnie ramiona wokół tali. Po chwili jego oddech na mojej
szyi.
Odwróciłam
się do niego i wpiłam się w jego usta. Brakowało mi go jak cholera. Jego
dotyku, jego ust, jego zapachu… Obiecał
mi kiedyś, że pewnego dnia będziemy wracać do jednego domu, zasypiać i budzić
się w jednym łóżku. Jeść śniadanie w jednej kuchni. Parzyć sobie nawzajem kawę
po nieprzespanej nocy. Dawać sobie całusa przed wyjściem. Dzwonić do siebie
tysiąc razy, wtedy gdy jesteśmy osobno, a potem znów wracać do siebie. Obiecał
mi to. I dotrzymał słowa. Pewne jeszcze cały czas dotrzymuję. I mam nadzieję,
że będzie je dotrzymywał jak najdłużej.
Zawsze
zastanawiałam się czym jest miłość? Od małego. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że
miłość polega na kłóceniu się i godzeniu, na wytykaniu sobie błędów i
wybaczaciu, na milczeniu i rozmowie, na słuchaniu i mówieniu, na pewności i zwątpieniu, na byciu razem i byciu daleko od siebie.
Jeśli potrafimy pomieścić w sobie te skrajności to znaczy, że dojrzeliśmy do
kochania drugioej osoby i bycia kochanym.
Taka jest moja teza. Inni mogą myśleć o niej co chcą.
Położyłam
się na nagiej klatce Justina. Nasze oddechy były przyspieszone. Pocałowałam go
w klatkę, a on bawił się moimi włosami.
-
Jesteś niesamowita. – powiedział.
-
Wiem, mówiłeś mi to dzisiaj 100 razy. –
zaśmiałam się z niego.
-
Sto pierwszy raz nie zaszkodzi. – dołączył do mnie.
Leżeliśmy tak kawałek w ciszy. Nie, nie była niezręczna,
było wręcz przeciwnie.
-
Wiesz co? – spytał po chwili.
-
Mm?
-
Chciałbym mieć drugie dziecko. Najlepiej
dziewczynkę.
-
Justiin… Rozmawialiśmy o tym. – westchnęłam.
-
No wiem, ale…
-
Nie ma żadnego ale. – podniosłam się i spojrzałam na niego.
-
No ale jeśli byś zaszła, to co wtedy, hm? –
założył mi kosmyk włosów za ucho.
-
Urodzę. – odpowiedziałam a on uśmiechając się
wpił się w moje usta. Przekręcił mnie tak, że byłam pod nim. – Debil. –
zaśmiałam się kiedy oderwał się ode mnie.
-
Za to Twój. – ponownie wpił się we mnie. Powoli
jego pocałunki schodziły coraz niżej.
*** Miesiąc później***
Jest kwiecień. Justin
pojechał następnego dnia, czyli 1 marca. Pół dnia jego urodzin spędziliśmy w 10
w domu chłopaków. Było super, ale na wieczór musiał już jechać w dalszą trasę.
Ja osobiście jestem już w Atlancie. Przez te dwa miesiące odzwyczaiłam
się od ciepła. Porównajcie sobie pogodę w Londynie i tu. Masakra. Zdecydowanie
wolę tutejszą pogodę. Jacob kończy za
dwa tygodnie roczek. Robimy małe
przyjęcie. Mam być ja, Justin, Chris z Gaby i Melanie, Caitlin i Daniel. Takie
małe przyjęcie.
A co do nowości w Atlancie. Dowiedziałam się, że niedaleko
naszej posesji, dom kupiła Victoria Justice.
Lubię ją i faktycznie ma talent. Ostatnio obejrzałam sobie kilka jej teledysków i przesłuchałam piosenki. Cieszę się, może się spotkamy? Jeszcze
nie miałam takiej okazji. Ciekawe jaka jest naprawdę. Nie lubię oceniać
„książki po okładce”. Może będę miała okazję się przekonać? Zobaczymy.
Jak ja się stęskniłam za tym małym brzdącem! Złapałam małą w ręce i podniosłam do góry okręcając
się kilka razy wokół osi. Serio. Po wyściskaniu jej, odstawiłam ją na podłogę i
pozwoliłam jej przywitać się z, w pewnym sensie, bratem a sama przywitałam się
z Gabriellą. Matko boska jak ona wychudła!
Oszalała czy jak? Dobra, później sobie z nią porozmawiam. Zostawimy to
na potem.
Nie miałam dużo rzeczy.
Tamte ciuchy, moje i Jacoba, kazałam dziewczyną oddać dla pobliskiego
sierocińca. Cieszę się, jeśli im się przydadzą. Zdecydowanie wolę takie
rozwiązanie.
Wyszłam na dwór i położyłam się na leżaku. Jacob siedział z
Melanie w namiocie, Chris z Justinem w trasie a Gabriella z Caitlin na
zakupach. Zsunęłam z głowy na nos okulary przeciwsłoneczne i podniosłam książkę
do góry. Aktualnie czytam „Błękitnokrwistych” Melissy de La Cruz. Jest o
wampirach błękitnej krwi. I Po części miłości Shuyler i Jacka, która, jak na
razie, jest niespełniona.
Dni leciały rutyną. Wstanie, zjedzenie śniadania, ubranie
i nakarmienie Jacoba, posiedzenie przed telewizją, zabawa z Jacobem i Melanie,
rozmowa z Gaby, uśpienie Jake’a, chwila spokoju, zrelaksowanie się, spanie.
Cały dzień.
Urodziny Jacoba były super. Byli wszyscy, których się
spodziewałam. Ale byli też Ci których, w
ogóle nie przypuszczałam, że przyjadą. Przyleciała Danielle i Eleanor. Jake
strasznie się ucieszył na ich widok. Z resztą ja i Gaby tak samo. Zostały na
kilka dni. Wyszłyśmy na miasto, pochodziłyśmy trochę, ale zdecydowałyśmy wrócić
do domu i w nim się ponudzić z dzieciakami, niż w centrum same. Byłam strasznie
ciekawa jak tam Bieber po trasie. Jeszcze tylko dwa miesiące i będzie przerwa.
Kurde, najgorsze jest to, że przez następne dwa miesiące jego suportem będzie Becky
G. Nie mam pojęcia jaka ona jest, ale mam jakieś złe przeczucia. Ale to są
tylko przeczucia, może w ogóle tak nie będzie ? Miejmy nadzieję.
Ugh… podniosłam się z kanapy i zaczęłam chodzić z Jacobem na
rękach. Kołysałam go na rękach i przytulałam.
-
Jacob… Ciiii, przestań już. Błagam Cię przestań
beczeć. – szeptałam mu do ucha. – Kochanie, proszę. – jęknęłam. Kolejny dzień z
rzędy cały czas płacze.
-
Gorączka mu nie spada? – do salonu weszła
Pattie. Zaprzeczyłam głową i przycisnęłam główkę Jacoba do swoich ust, dalej
kołysząc.
-
Słychać go w całym domu. – dołączyła do niej
mama. Zjechały się dzisiaj rano, pomijając to, że Gaby powiadomiła je, że sobie
nie radzę. Ja sobie nie radzę? Normalne jak dziecko jest chore.
-
Justin często miał gorączkę i chorował jak był
mały. – powiedziała Patricia i podeszła do mnie. – Daj mi go. – uśmiechnęła się
lekko i wyciągnęła ręce po Jacoba. – Daj mi go a ty sobie odpocznij. Weź kąpiel
albo coś w tym stylu. Dobrze Ci to zrobi. – puściła mi oczko i przytulając
Jacoba poszła na górę.
-
Eh… - westchnęłam i opadłam bezwładnie na
kanapę. – Jestem wykończona.
-
Domyślam się. – przekręciłam głowę w prawą
stronę i zobaczyłam mamę. Uśmiechnęła się. – chodź tu do mnie. – wtuliłam się w
nią jak małe dziecko.
-
Tęskniłam. – powiedziałam.
-
Ja też, skarbie, ja też. – pocałowała mnie w
głowę i odgarnęła grzywkę z czoła. Posiedziałyśmy w takiej pozycji chwilę i
później ja poszłam do swojego pokoju. Zmarszczyłam czoło, bo z łazienki
dochodził odgłos płynącej wody. Otworzyłam drzwi od łazienki i zobaczyłam
Pattie siedzącą z Jacobem na rękach. Bujała nim a Jake nie płakał.
- Gorączka spada. – uśmiechnęła się mama Justina.
-
Dzięki. – szepnęłam bo zauważyłam, że mały śpi.
Odwzajemniłam gest.
-
Zamknij drzwi. Posiedzę z nim jeszcze trochę. –
pokiwałam głową i wycofałam się stamtąd. Oparłam się o drzwi i spojrzałam w
górę. Dzięki Bogu.
Wyciągnęłam z szafy czarne spodnie i białą bokserkę. Poszłam
do łazienki ogólnej i tam wzięłam
prysznic. Założyłam na siebie wybrane
rzeczy i wysuszyłam włosy. Nie malowałam się. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
Oparłam się o umywalkę i wzięłam głęboki wdech i wydech. Spojrzałam w swoje
odbicie w lustrze i powiedziała „nie jest tak źle”. Przez ostatnie trzy
tygodnie wyglądałam koszmarnie, pomijając przyjazd Justina. Włosy w nieładzie,
dresy i za duża koszulka Biebsa. Chciałam wziąć się w garść, pójść do
kosmetyczki ale byłam tak zmęczona tym wszystkim, że w ogóle nie miałam ochoty
na jakiekolwiek wyjście poza dom.
Zeszłam na dół, do salonu ale tam nikogo nie było, więc
udałam się do kuchni, skąd dochodziły głosy.
- Hej – powiedziała Gabriella
i upiła łyk kawy.
- Cześć. Też mogę prosić? – spojrzałam proszącym wzrokiem na
mamę.
- Oczywiście. – uśmiechnęła się.
- Dzięki. – usiadłam naprzeciwko Gaby i założyłam ręce na
piersi. – Jestem padnięta. – powiedziałam. – Pojechałabym gdzieś, pozwiedzała, zabawiła
się…
- Pojedziesz. – odwróciłam się w stronę wejścia do kuchni
słysząc głos Patricii.
- Słucham?
- Dwa bilety. Ty i Gaby. Los Angeles.
__________________________________________________________
Hej!
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej ale wiecie jak to jest z moim internetem -.-
Mam nadzieję, że sie nie pogniewacie. ;p
Rozdział... może być ;D mam pomysł na następny rozdział, ale zobaczymy jak to będzie ^^
Dziękuję wam dziewczyny za te 5 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Jesteście wielkie! <3
Zrobicie mi tą przyjemność i pod tą notką też będzie 4-5 komentarzy...?
Love ya all! <3
Jezusieeeeee .!!!!!
OdpowiedzUsuńWybacz mi tą długą przerwę ale miałam i mam problemy ..
Ciężko mi w ogóle składać zdania ale jakoś .. ;/ jakoś próbuję ..
No więc ..
Mam nadzieję że wybaczysz mi tę długą przerwę ..
Postaram się komentować regularnie ..
Rozdział ..
*___________________________________*
Booooooooooooombaaaaaa ..
Zajebisty ..
I te momenty ..
Gdy oni .. razem byli ..
Ughhhh ...
Najbardziej w pamięci zapadł i zostanie moment gdy Justin nazwał ją " Mój Miś Koala " ..
To było zajebiste *oooooooo*
Kocham tego bloga jest zajebisty tak jak i ty .
Kocham czekam na kolejny ..
Życzę weny słońce :)
Zapraszam do mnie : http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/2014/05/rozdzia-60.html
* dzisiaj opublikuję bloga nie wiem czy Ci się spodoba ale pewny pomysł mam :)
~ Weronika Bieber ..
To znowu ja ;p
UsuńZapraszam na nowego bloga jest prolog i bohaterowie ;)
--> http://youre-all-that-matters-to-me-baby.blogspot.com/
~ Weronika Bieber ..
Cudowny rozdział ! <3 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudooo <3 Pisz bo masz do tego talent :** Czekam na nn i weny życzę *
OdpowiedzUsuńhttp://person-who-changed-my-life.blogspot.com/