środa, 9 kwietnia 2014

II Rozdział 62 "Ha! Wygrywam!"

W pierwszy dzień świąt poszliśmy do moich rodziców a drugi spędziliśmy u Carla i Carmen. Trochę się zmieniło tylko nasza sypialnia została taka jaka była. Justin się z nich śmiał.




Właśnie tak jak powiedział 2 stycznia wyjeżdża. Carl i Ryan chcą zrobić tak jakby imprezę pożegnalną. Christian z powrotem jest w BieberTeamie. Czyli zostaniemy same tak jak kiedyś. W sumie to nie.  Jest Jacob i Melanie no i mieszkamy w słonecznej Atlancie. Hehe ale jednak bez naszych chłopaków.
Anahi do mnie dzwoniła i pytała się czy nie chce nagrać piosenki do bajki o dzwoneczku czy coś takiego. Odpowiedziałam jej że się zastanowię. W sumie... To byłby dobry pomysł. Ale jeszcze pomyśle.
Najlepsze jest to, że Jacob już chodzi ( jak na takiego malucha to bardzo dobrze) a Mel słabo idzie chodzenie.  Ale za to mówi już pojedyncze wyrazy.
Dzisiaj jest 30 grudnia. Postanowiłyśmy z Gaby i Carmen iść do centrum poszukać jakiś strojów na jutro.  Nie wiem czy znajdziemy jakieś sensowne kiecki dzisiaj, bo większość fajnych już pewnie powykupywane. Carmen i Gaby były pozytywnie nastawione, za to ja tak niekoniecznie.  Był dzień przed sylwestrem  co, według mnie,  ograniczało wybór sukienek, zwłaszcza w małym miasteczku.  No ale one jak się uprą to nie ma pomiłuj.
Weszłyśmy do kolejnego sklepiku z sukniami wieczorowymi.
-        Niech pani powie, że ma pani jakąś zajefajną sukienkę. – powiedziała Gabriella do młodej sprzedawczyni.
-        Co? Poszukiwanie na ostatnią chwilę? – spytała Eveline, z tego co przeczytałam z plakietki.
-        Noooo. – przeciągnęła, a ekspedientka się zaśmiała.
-         Mam dwie sukienki, były odłożone ale tamte dziewczyny zrezygnowały. Poczekajcie momencik. – powiedziała i wyszła na zaplecze.
-        Myślisz, że fajne będą? – spytała Carmen.
-        Pewnie tak – wzruszyłam ramionami.
-        Proszę, oto one. – ekspedientka stałą z dwoma sukienkami w obu rękach.
-        Jaka śliczna! – powiedziały obie i podleciały do sukienek. Zaśmiałam się z nich. – Biorę ją! – po raz kolejny powiedziały jednocześnie. Przyglądały i przymierzały je, a ja w tym czasie przeglądałam ciuszki. Znalazłam fajną spódnicę.  Z przodu była krótka a z tyłu długa. Mam w pewien pomysł.
-        Wezmę to. – wzięłam ją do ręki i pokazałam ekspedientce.
Wyszłyśmy ze sklepu zadowolone z zakupu. Problem? Zostały jeszcze buty i dodatki.  Ugh lubię zakupy ale najbardziej wkurza mnie to gdy nie mogę czegoś wybrać albo podoba mi się kilka rzeczy.  Nienawidzę tego po prostu.
Wróciłam do domu gdzie od razu rzuciłam torby koło kanapy. Miałam zamiar iść i na nią usiąść, ale mi mój mały szkrab nie pozwolił.
-        Mama! – krzyknął a ja wytrzeszczyłam oczy i  go złapałam.
-        Justin! – tym razem to ja krzyknęłam. – chodź tu!
-        Co jest? – spytał i wszedł do salonu.
-        Jacob powtórz to co powiedziałeś. – spojrzałam na synka. Nie odezwał się.  – No Jakeee – uśmiechał się tylko.
-        Mama. – powtórzył tak słodkooo. Mówię wam. 
-        Ha! Wygrywam! – wystawiłam mu język i pocałowałam synka w głowę. 
-        Oj ciicho. – zaśmiał się Justin.  – Daj mi go, pewnie jesteś zmęczona.
-        Żebyś wiedział.  – podałam mu Szkraba i usiadłam na kanapę. – moooje nogi. – jęknęłam.  – gdzie rodzice? – spytałam.
-        Mama i Erin z dzieciakami u teściowej a tata… nie mam pojęcia. – usiadł obok mnie. Podał Jacobowi misia, który leżał na kanapie.
-        Coś mi tu śmierdzi. – powiedziałam a Justin spojrzał w kierunku kuchni. – Nie o to mi chodziło, czubku. – zaśmiałam się z niego.
-        A o co?
-        Nie sądzisz, że Jeremy często gdzieś wychodzi i nie mówi gdzie i kiedy wróci? – zadałam pytanie i podciągnęłam się. 
-        Nie wiem… - odpowiedział i poprawił sobie Jake’a na kolanach. – w sumie… ostatnio zrobił się jakiś… dziwny.  – podrapał  się po głowie.
Pogadaliśmy trochę dopóki nie usnęłam. Byłam zmęczona.  Dało się to wyczuć na kilometr.  Następnego dnia rano obudziły mnie słodkie pocałunki.  Otworzyłam oczy i napotkałam wzrok Justina.
-        Takie pobudki to ja poproszę codziennie. – uśmiechnęłam się i to ja cmoknęłam go tym razem.
-        Proszę bardzo. – powiedział przez pocałunek i się uśmiechnął. Przekręciłam nas tak, że byłam na górze. Uśmiechnęłam się zadziornie.
-        Co pan dzisiaj robi, panie Bieber?
-        A nie wiem. A pani co robi, pani Bieber? – uśmiechnął się i założył mi kosmyk włosów za ucho.
-        Idziemy na imprezę, Kochanie. – cmoknęłam go.
-        Ach tak.
-        Tak. – pocałował mnie długo.
Poleżeliśmy chwilę i podroczyliśmy się a później zeszłam nakarmić Jake’a. Justin był zadowolony, że idziemy na imprezę. Nie powiedziałam mu do kogo, chociaż się pytał. Uświadomiłam go w przekonaniu, że tylko do klubu.
Weszłam do sypialnie Justina, w której siedział na łóżku z gitarą w dłoniach.

 --       Słynna gitara JB, na której grał pod teatrem. – odezwałam się a on spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na ustach.
--     Yhy. – wymruczał i postawił gitarę opartą o łóżko. Wstał i podszedł do mnie. – Musimy dzisiaj iść na tą imprezę? – spytał a ja pokiwałam głową. – Wolałbym ten czas spędzić w domu i nacieszyć się Tobą i Jacobem.
-        Awww. – przygryzłam wargę.
-        Musimy? – zadał pytanie po raz kolejny.
-        Musicie. – Caitlin i  Gaby z Mel na rękach weszły do pokoju.
-        Znowu wy? – zaśmiał się Bieber. Dołączyłam do niego po chwili.
-        Tak i chyba  wiesz co masz zrobić. – odpowiedziała Caitlin i położyła rękę na biodro.
-        Yeap. – położył swoje dłonie na moich policzkach i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się przez pocałunek.
-        Justin no. – jęknęła.
-        Idę już, idę. – cmoknął mnie w usta ostatni raz. – Kocham Cię. – pocałował mnie w głowę i puścił oczko.
-        Wiem, ale idź już. – zaśmiałam się i klepnęłam go po tyłku. Zawtórował mi i wyszedł z pokoju. Wychylił głowę zza futryny i dostał od Gaby poduszką.
Przez, praktycznie, cały dzień siedziałyśmy z dziewczynami w sypialni i łazience Jussa. Jestem ciekawa w co on się ubierze.  Ale mniejsza. Śmiałyśmy się, gadałyśmy, wygłupiałyśmy. Caitlin kilka razy robiła mi makijaż, bo się śmiałam. Moja mina, że przy tym robiła głupie miny? Nie, więc o co chodzi?
Wszystkie byłyśmy gotowe dopiero kilkanaście minut przed 20.  Ile trzeba było wysiłku, żebyśmy tak wyglądały! Hehe dobra, może troszkę przesadzam. Tak wyglądałam ja:



Caitlin:



Gaby:



Zeszłyśmy na dół, a tam czekali nasi chłopcy. Justin:



Chris:


No i Daniel:

-        Wow. – zareagowali gdy schodziłyśmy po schodach.  Zaśmiałyśmy się tylko. Tak jak wcześniej zaplanowałyśmy, podeszłyśmy do nich i pocałowałyśmy.
-        Mmm… - wymruczał Justin wprost do mojego ucha.  Uśmiechnęłam się tylko.
-        Jedziemy? – spytał Dan.
-        Tak. – odpowiedziałyśmy we trzy.
Wsiadłyśmy do samochodu. Przywitałam się z Kennym i przybiliśmy piątki. Jechaliśmy przez pół godziny do tego klubu. Jestem bardzo ciekawa jak Justin zareaguje na widok wszystkich gości i na wieść, że to dla niego i BieberTeamu. Heh. Przekonamy się.
Stanęliśmy przed klubem. Ze środka dochodziła muzyka. Uśmiechnęłam się i pociągnęłam Jussa do środka.  Stanęliśmy w progu. Justin wytrzeszczył oczy.
-        Co do…
-        Niespodzianka! – krzyknęli wszyscy.
-        O co chodzi? – spojrzał na mnie.
-        Pytaj się Carla i Ryana. – uśmiech z mojej twarzy nie schodził.
Normalnie byli wszyscy, co dali radę przyjechać.  Lil Za, Braun, Riri, Miley z Liamem, Lil Wayne,  Całe 1D z dziewczynami, Perrie zabrała też ze sobą Jade i Leigh , Chris Brown, Tyga, Fredo,  Jaden Smith,  Cailin Russo (niestety) i dużo innych. Nie wiem jakim cudem oni ich tu wszystkich ściągnęli.
Impreza udała się na całego. Dokładnie o północy, Justin mnie pocałował. Chciał zakończyć stary rok i rozpocząć nowy w ten sam, jak on to powiedział, magiczny sposób.  Wszyscy bawili się zajebiście, ale Justin zabrał mnie do hotelu koło 2 w nocy. Wynajął jakiś duży pokój. Do środka wniósł mnie jak Pannę Młodą.  Śmiałam się z tego głupka.  Położył mnie na łóżku.
-        To będzie najpiękniejsze rozpoczęcie nowego roku. – wymruczał mi do ucha i przygryzł płatek mojego ucha. Zaczął całować szyję i schodził coraz niżej.
Nowy rok spędziliśmy we trójkę. Ja, Jacob i Justin.  Chodziliśmy uliczkami Statford i bawiliśmy się. Na pewno dużo się śmialiśmy.  Po południu wróciliśmy do domu, bo Justin musiał się spakować.  Nawet nie wiedziałam, że zabrał tyle rzeczy z Atlanty… serio.
Rano próbowałam się nie rozpłakać.  Tuliłam go jak najmocniej potrafiłam. Nie mogłam go wypuścić. Nie chciałam. Było mi tak cholernie smutno…
-        Niezależnie, ile kilometrów od siebie będziemy,  pamiętaj, że patrzymy na to samo niebo, a ogrzewa nas to samo słońce… Kocham Cię, Szczęście. – wyszeptał mi do ucha. Zamrugałam dwa razy i uśmiechnęłam się lekko.
-        Wiem. – odpowiedziałam i przytuliłam Siudo niego po raz kolejny.
-        Młody, dawaj. – usłyszeliśmy głos Scootera.
-        Moment. – odpowiedział i odsunął mnie trochę. – Jest Internet, są telefony. Możesz przylecieć kiedy chcesz. Postaram się dzwonić codziennie. – przytaknęłam a on mnie pocałował. – Kocham Cię najmocniej na świecie. – wyszeptał, pocałował w głowę i poszedł. 
Weszłam do domu cała zapłakana. Jak ja tego nienawidzę! Po prostu nienawidzę! Agrr…


***2 Miesiące później***

Jesteśmy w Atlancie. Gaby z Mel mieszkają u nas. Jest dobrze, ale zdecydowanie mogłoby być lepiej. No bo bez chłopaków, no ale jakoś się przeżyje te 10 miesięcy…  te dwa zleciały w miarę szybko.
Jest 13 lutego. Mam pomysł i chcę, go zrealizować. Uzgodniłam już wszystko z Chrisem a on pogadał ze Scootem.  Zgodził się i właśnie pakuję najpotrzebniejsze rzeczy. Nooo tak. Jutro są walentynki i mam zamiar zrobić Justinowi niespodziankę.  Jacob jedzie ze mną. Bieber się za nim stęsknił, z resztą mały za tatą tak samo.  Gaby z Mel też jadą. To znaczy Christian nic nie wie o tym.
Wylecieliśmy z Atlanty koło  7 wieczorem. Gdzie lecimy? Lecimy do Londynu. Ciekawie będzie. Lecieliśmy jakieś 10 godzin. Wysiadłyśmy z samolotu i poszłyśmy odebrać swoje walizki. Zabrałyśmy je i zauważyłyśmy Kenny’ego. Przywitałam się z nim jak zwykle piąteczką.  Zawiózł nas do tego samego hotelu, w którym był Justin i reszta BieberTeamu. Mieli całe trzy piętra wynajęte na własność. Zazdroszczę normalnie.  Kenny zaprowadził nas do pokoju pomiędzy sypialniami Chrisa i Justina.  Położyłam Jacoba na łóżku, bo zasnął w samochodzie.
-        Jak myślisz, jest JB w pokoju? – spytałam, po dwóch godzinach siedzenia w pokoju. Gaby się rozpakowała a ja leżałam na łóżku i bawiłam się loczkami Jacoba oglądając telewizję.
-        Powinien być. Dzisiaj nie mają żadnego koncertu, chyba. – dodała.
-        Kenny mówił, że nie. – poparłam ją.
-        No to na co czekasz? Leć do niego.  – powiedziała. W tym momencie usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-        Proszę. – powiedziałam. Do pokoju weszła Pattie.
-        Cześć, dziewczynki. – przywitała się z uśmiechem na ustach.
-        Heeej. – powiedziałyśmy obie i podeszłyśmy do niej, żeby ja przytulić. Pogadałyśmy chwilę.
-        Byłyście już u chłopaków? – spytała mama Biebsa.
-        Nieee. – odpowiedziałyśmy i zgodnie zaprzeczyłyśmy głowami.
-        No to jazda. Ja zajmę się dzieciakami. – uśmiechnęła się.
-        Dzięki. – pocałowałyśmy ją z obu stron w policzki a ona się zaśmiała. Wyszłyśmy z pokoju i stanęłyśmy w korytarzu.
-        Pozdrów go. – powiedziałyśmy w tym samym momencie i zaśmiałyśmy się cicho. – Okey. – odpowiedziałam a ona puściła mi oczko.
Jest 9 rano to on pewnie jeszcze śpi. Postanowiłam nie pukać i otworzyłam po cichutko do apartamentu.  Było cicho. Ale dochodziły jakieś dźwięki z łazienki. Pewnie się kąpie, pomyślałam. Uśmiechnęłam się lekko i weszłam w głąb „mieszkania”. Spojrzałam w lewą stronę i poszłam tam. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Justina w samych bokserkach.
-        Szczęście? Co ty tu robisz? – spytał zdziwiony.
-        Co ty tu robisz skoro w łazience słychać szum wody? – uniosłam brew do góry.
-        Kurde! – zaklął i poleciał do łazienki. Poszłam za nim.  Zakręcił kranikom wanny. Była prawie zapewniony.
-        Ja myślałam, że… ty… - zaczęłam.
-        Kotek, no co ty. – uśmiechnął się. I podszedł do mnie. – Nigdy. – powiedział.
-        Umm… - uśmiechnęłam się lekko.
-        A tak wgl. To Hej. – pocałował mnie. Położył dłoń na moim policzku a ja swoje ręce na jego klatce.
-        Tęskniłam. – powiedziałam gdy się od siebie oderwaliśmy.
-        Ja bardziej, uwierz mi. – założył mi kosmyk włosów za ucho. – Chodź tu. – uśmiechnął się i przytulił 
 Oderwaliśmy się od siebie. Miał mega zaciesz na twarzy. 
Objął mnie w pasie i podniósł do góry. Zarzuciłam mu ręce na kark 
a on zaczął nami kręcić.
-         Wariat! – pisnęłam a on przestał kręcić.
-        Cały Twój. – puścił mi oczko. Uśmiech nie schodził nam z twarz. Oparłam czoło o jego. 


Justin był bardzo szczęśliwy. Był wniebowzięty naszą wizytą.  Tak jak wcześniej powiedziałam uśmiech nie schodził mu z twarzy.  Do pewnego momentu.
-        Za 5 minut u mnie w pokoju. – Scooter zajrzał do pokoju i nam to oznajmił. Spojrzeliśmy po sobie. – Oboje. – dodał i zamknął drzwi.
-        Co jest? – spytałam a on wzruszył ramionami.
-        Nie wiem, ale zaraz to zmienimy. Chodź. – wstał, złapał mnie za rękę i przeszliśmy do apartamentu Brauna. 

-        Co wy tu robicie? 
__________________________________________________________________
No heeeeeeeeeeeeeeeej :3 jest już nowy rozdział! Cieszycie się, że tak szybko?
Następny rozdział pojawi się niedługo, bo już mam napisaną połowę następnego ^^
Nie wiem co ja wam zrobiłam... inaczej piszę? Nie podoba wam się, jak piszę czy co?
Bo prawie wgl nie komentujecie... :(
chyba zrobię, tak jak na początku... nie chce tego robić ale... 4 komentarze= następny rozdział.
Robić tak czy nie? :/
Love ya...<3 

2 komentarze: