poniedziałek, 31 marca 2014

II Rozdział 61 "Przejdziesz do rzeczy?"


W domu byliśmy wpół do 16. Przygotowania do świąt szły pełną parą. Śmiałam się z tego, że Pattie z Erin przygotowały pierogi i bigos. Najwidoczniej im posmakowało.
Jak dzieciaki wyrosły! Jejuuu Słodziaki! Jak przyjechaliśmy nie dali życia Jacobowi i Justinowi. Nie mogłyśmy ich oderwać od JB. Jeremy'ego nie było. Erin powiedziała, że będzie dopiero jutro rano. Nie pytałam się dlaczego.
Wieczorem położyłam małego już koło 21. Był wykończony bawieniem się z rodzeństwem Justina.
Poszłam się wykąpać i przebrała się w pidżamę, o ile spodenki i koszulkę Justina można nazwać piżamą. Położyłam się na łóżko i rozejrzałam w około. Stara sypialnia Biebera. Pattie nic a nic nie ruszyła. Wszystko jest tak jak było. Spojrzałam w moją prawą stronę, na szafkę nocną. Moje zdjęcie.
Wysłałam mu je kiedy był w trasie. Heh, czopek. Odwróciłam głowę w lewą stronę, na drugą szafkę. Na tej stało nasze zdjęcie i jego z dzieciakami. Przeczołgałam się na lewą stronę i wzięłam ramkę z naszym zdjęciem w dłonie.
Boże jakie ono jest stare. Przejechałam palcem po twarzy Justina. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Tęsknię za tą grzywką. Nawet jeśli „rozpuszczał” ją tylko w domu.
-Co robisz? - do pokoju wszedł Justin.
-Nic. - odłożyłam zdjęcie na półkę. Spojrzał w tamtą stronę i się uśmiechnął. Podszedł do łóżka i usiadł obok mnie.
-Chodź tu. - rozłożył ramiona i uśmiechnął się. Wtuliłam się w niego. Było tak fajnie. - Co jest, Myszo? - spytał i przejechał dłonią po moich włosach.
-Myszo? - podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-A co tam. - zaśmiał się a ja dołączyłam do niego po chwili. - Ale powiedz co się dzieje.
-Okey. No bo... - opowiedziałam mu o tym, o czym powiedziała mi Gaby. Zmartwił się, ale go uspokoiłam.
-Księżniczkooo... - przeciągnął. Nie spojrzałam na niego, kręciłam kółka na jego klatce.
-Czo?
-Nie chciałabyś mieć drugiego bobaska? - spytał i tym razem spojrzałam na niego.
-Serio?
-No tak. Nie chciałabyś takiego drugiego, małego, słodkiego maluszka? Najlepiej gdyby byłą to dziewczynka. - oblizał wargi podczas mówienia i się uśmiechnął.
-Może kiedyś.
-Czemu? - spytał.
-Mówię Ci, nie chciałbyś rodzić 12 godzin, bez znieczulenia. To tak jakbyś próbował zmieścić arbuza albo melona przez szklankę. Później wstawaj w nocy do płaczącego dziecka. A no i jeszcze pozostaje figura...
-Figurę masz zajebistą. - uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Ale z drugiej strony... to jak Ci położą dziecko po urodzeniu na piersi... ten słodki płacz, dzięki któremu wiesz, że Twój największy skarb żyje i ma się dobrze... - mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy przypomniałam sobie narodziny Jacoba. - te malutkie rączki. Tak, na pewno chcę. Tylko nie teraz.
-Czemu? - powtórzył pytanie.
-Bo nie. Chcę na razie dobrze zaopiekować się Jacobem. - uśmiechnęłam się i podniosłam głowę. Pocałowałam go w żuchwę.
-Nie zmuszam. - uśmiechnął się i założył mi jeden kosmyk włosów za ucho. Z powrotem położyłam się na jego klatkę.
-Słodkich snów, Justin. - powiedziałam.
-Dobranoc, Księżniczko. - pocałował mnie w głowę. Chwilę później odpłynęłam w krainę Morfeusza.
-Wigilia! Wigilia! Wigiliaaaa! - czułam uginanie się materaca naszego łóżka. Przetarłam oczy dłonią i otworzyłam oczy.
-Co jest? - spytał Justin.
-Co wy tu robicie? - zapytałam zaspanym głosem i uniosłam głowę.
-Ciocia kazała was obudzić i zawołać na śniadanie. - powiedziała Jazzy.
-Powiedz jej, że zaraz przyjdziemy, dobrze? - wymruczał Justin.
-Okey. - zeskoczyli z łóżka i zbiegli na dół.
-To co? Wstajemy? - podniosłam się i spojrzałam na Biebera.
-Nie. - odpowiedział i pociągnął mnie za rękę. Zaśmiałam się i wygodnie ułożyłam na jego klatce. - Zacznijmy tak jak powinno być. Dzień dobry, Szczęście. - pocałował mnie w głowę a ja ponownie się zaśmiałam.
-Cześć Kocie. - uniosłam głowę i cmoknęłam go w usta.
-Co będziemy dzisiaj robić? - spytał i bawił się moimi włosami.
-Ubierzemy choinkę i pomożemy w przygotowaniach. - odpowiedziałam.
-To ja z dzieciakami biorę na siebie choinkę. - zaśmiałam się. - co?
-Jak ty zabierzesz się za ubieranie choinki to...
-To co? - podniósł się i patrzył na mnie.
-Będzie wyglądać... komicznie. - zaśmiałam się.
-Czy ty się ze mnie naśmiewasz? - złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do łóżka. Można powiedzieć, że wisiał nade mną.
-Ja? Nigdy. - powiedziałam a pomyślałam...
-Never Say Never – dokładnie to haha. - Shawty. - dodał a ja cmoknęłam go w usta. Przedłużył go. Cały Justin hehe.
Kilkanaście minut później wstaliśmy z łóżka, ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. NA dole trwała walka na śmierć i życie. Serio. Pattie i Erin latały od wysepki do kuchenki, od kuchenki do stolika. Darły się na Jeremy'ego, że nie pilnuje dzieci. Jazzy i Jaxon latali pomiędzy nimi i się śmiali i krzyczeli, że chcą już prezenty. Kuźwa.
-Prezenty. - odwróciłam się do tyłu. I wpadłam na Justina.
-Gdzie się tak śpieszysz? - w odpowiednim momencie mnie złapał, bo bym się wywaliła.
-Prezenty. - powtórzyłam.
-Ale co prezenty?
-Trzeba przynieść prezenty! - szepnęłam głośno.
-Dzieciaki zobaczą... Dobra, zrobimy tak. Są w walizce u nas w pokoju, nie? - pokiwałam głową. - Okey, to wiesz. To po kolacji pójdziemy na spacer a ty pod pretekstem, że lepiej by było, żeby Jacob nie wychodził na dwór, co w pewnym sensie jest prawdą, zostaniesz z nim w domu i podłożysz wtedy prezenty, okey?
-A czemu ja? - uniosłam brew do góry.
-Jeśli spacer w taki mróz Ci nie przeszkadza, to proszę bardzo. - wzruszył ramionami z uśmiechem.
-To ja to zrobię. - zaśmiał się.
-A na spacer to my pójdziemy jutro, Szczęście. Jeśli tak bardzo Ci zależy zobaczyć oświetlone Stratford. - pocałował mnie w czoło i poszedł pomóc Jeremy'emu i dzieciakom ubrać choinkę.
-Jak on mnie zna. - szepnęłam kręcąc głową i uśmiechnęłam się.
Przygotowania udały się w samą porę. Pół godzinki przed przyjściem rodziców, Cait i Chrisiaków. Mimo to Patricia i tak dopatrywała się czy wszystko jest idealnie. No i oczywiście poprawka w choince. 15 minut przed przyjściem gości poszliśmy się przebrać.
Założyłam czerwony sweterek i czarne spodnie. Zapięłam guzik od spodni akurat wtedy kiedy wszedł Justin.   
-Możesz nie zapinać. - powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
-Ha ha ha. -odparłam i spojrzałam się na niego. - wow. - wymsknęło mi się a on wybuchł śmiechem. - opuściłeś grzywkę. - szepnęłam z niedowierzaniem i uśmiechnęłam się tak jak i on.
-Yhym. - potwierdził i podszedł do mnie i założył mi czapkę na głowę. Czapkę Mikołaja. - No to teraz idealnie. Pani Mikołajowa.
-A zostaniesz moim mikołajem? - spytałam i odwróciłam się do tyłu. Wysunęłam szufladę i wyjęłam czapkę. Założyłam mu na głowę.
-Jasne. - zaśmiał się i pocałował mnie. - czas się zbierać. Chodź. - złapał mnie za rękę gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Zeszliśmy na dół i przywitaliśmy się zresztą. Jak ja dawno nie widziałam rodziców, Boże! Strasznie się za nimi stęskniłam. Serio. Mama i Will wyglądali na szczęśliwych. Gdy my się witaliśmy dzieciaki wypatrzyli pierwszą gwiazdkę.
Stanęliśmy przy swoich miejscach przy stole.
-Czyń honory, Synu. - powiedział Jeremy i podał mu pismo.
Justin przeczytał fragment i wtedy rozdał opłatek. Podzieliliśmy się nim i złożyliśmy sobie życzenia. Później przyszedł ukochany czas Justina, Chrisa i Gaby, czyli jedzenie. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i śpiewaliśmy kolędy.
Po zjedzonej kolacji Justin, tak jak powiedział zabrał resztę na spacer a ja zostałam z Jake'em w domu. Oni wyszli a ja podłożyłam prezenty pod choinkę. Trochę ich było, nie powiem.
Nie było ich jakie ś pół godziny a ja w tym czasie nakarmiłam synka. Jak wrócił usiedliśmy na kanapę i fotele. Dzieciaki już siedzieli przy choince. Siedziałam z Jacobem na kolanach i się śmiałam.
Każdy dostał jakiś prezent. Najlepsze było to jak Jazmyn otworzyła od Justina. Niby duży, a tu jednak patelnia. Nie no w tym pakunku był jeszcze telefon. Osobiście byłam przeciwna temu, żeby 5-cio letniej dziewczynce kupować telefon, ale on się uparł. Powiedział, że jak poszła do szkoły to musi być ten „SWAG” jak on to powiedział. Śmiałam się z tego, no ale niech będzie ten swag.
Ja dostałam od Justin zawieszkę w kształcie „kłódki - serduszka”, wypełnionego fioletowo – różowymi diamencikami. Był do tego kluczyk ale Justin go zabrał i przyczepił do swojego wisiorka z tamtego roku, a ja doczepiłam do swojego.
Koło 10 wieczorem zaniosłam Jacoba do pokoju dzieciaków. Stało tam jeszcze łóżeczko Jaxona, mimo że już w nim nie spał. Później poszłam do pokoju Justina. Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Wzięłam gumkę z kosmetyczki i związałam włosy. Wyciągnęłam jeszcze wsuwkę i pomogłam sobie zębami ją rozłożyć. Przytrzymałam nią grzywkę.
-Co tam moje Szczęście robi? - Justin objął mnie od tyłu.
-Nic. - odpowiedziałam i oparłam głowę na jego klatce. - Dzieciaki śpią?
-Śpią. - pocałował mnie w policzek i szyję. - Mam coś dla Ciebie. - wymruczał do ucha i jeszcze raz cmoknął mnie w policzek zanim poszedł po to „coś”.
-Hmm. Co tam masz? - wyszłam z łazienki i oparłam się o futrynę.
-Moment. - szukał cos w szafie. - Mam. - powiedział i odwrócił się do mnie z torebką. - Proszę. - podał mi jedną. Wzięłam ją i otworzyłam. Wyciągnęłam z niej bieliznę.
-Victoria's Secret. - powiedziałam.
-Skąd wiesz? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem na twarzy ale z zarazem uśmiechem.
-Takie rzeczy się wie, kochany. - puściłam mu oczko a on się uśmiechnął.
-To nie wszystko.
-Pogrzało Cię? - spytałam automatycznie. On tylko się zaśmiał. Tym razem wyszedł z pokoju. Co on kombinuje? Gdy wszedł do pokoju wybuchłam śmiechem. W drzwiach „stał” wielki pluszowy misio. Przekręcił go i było widać uśmiechniętą twarz Justina.
-Jakiiii słodki. - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Masz Jacoba, ale jak mnie nie będzie, żebyś miała się do kogo przytulać wieczorami. - wystawił mi język.
-Co jest ? - spytałam od razu.
-Nic a co ma być? - spytał, na jego twarzy był uśmiech, ale w oczach nie było już takiego błysku.
-Coś mi chcesz powiedzieć. - zmrużyłam oczy. - tylko nie wiem co.
-No nic. - podszedł do łóżka i położył na nie miśka.
-Za długo ze sobą jesteśmy, żebym nie wiedziała takich rzeczy. - podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko niego. - Mów. - podniosłam jego podbródek do góry.
-Okey. - wziął głęboki wdech. - Chciałem Ci to powiedzieć wcześniej ale tak jakoś...
-Przejdziesz do rzeczy? - spytałam.
-Prosto z mostu? - uśmiechnął się lekko a ja pokiwałam głową. - 2 stycznia zaczyna się roczna trasa koncertowa. - powiedział a ja wytrzeszczyłam oczy.
_________________________________________________________________________
Heeeeeeej ^^ jest nowy :3 
cieszycie się, że tak szybko? :)
mam nadzieję, że tak :p
Umm... skomentujecie ten rozdział jeśli czytacie? ja nie wiem, czy to ma sens... znaczy się pisanie dalej tego opowiadania. Jeśli nie to ja mam pomysł jak go zakończyć za jakieś 3-4 rozdziały. 
No ale... to zależy od was, czy chcecie czy nie...
Love u all! <333
Ps. jest nowy wygląd... podoba się czy wolicie stary? napiszcie to zmienię najwyżej ;) 

sobota, 22 marca 2014

II Rozdział 60 " Bo nie pytałeś "

-Ale jestem zmęczoona. - jęknęła Gaby i opadła na kanapę.
-Zaniosę go. - powiedziałam do Justina i uśmiechnęłam się.
-Daj spokój. - puścił mi oczko.
-No daj. Ty wczoraj go usypiałeś, to daj mi dzisiaj go przynajmniej zanieść. - wzięłam śpiącego Jacoba od niego.
-No dobra. Chcecie coś do picia? - spytał cicho.
-Herbatę. - odparła Gabriella.
-Chodź. - szepnęłam do Chrisa, który trzymał prawie śpiącą Melanie na rękach. Jak ona urosła przez ten czas, jejku.
-Mów co jest. - odłożyłam Jacoba na łóżko, a Christian zrobił to samo z Mel.
-Nic. - odpowiedział i spojrzał na mnie.
-Jak nic, przecież widzę, że coś Cię trapi. - odparłam.
-Właśnie o to chodzi, że jedno, wielkie NIC. Gaby zrobiła się jakaś... dziwna. - podszedł do okna. Oparł się o ścianę i z założonymi rękami patrzył się na krople deszczu spadające na zewnątrz.
-Ymm.. jak dziwna? Nie zauważyłam, żeby się jakoś inaczej zachowywała. - odparła i cały czas patrzyłam się na jego profil. Wyglądał na wykończonego fizycznie. Miał lekko podkrążone oczy. Psychicznie chyba też był.
-Potrafi zamknąć się w sypialni na cały dzień. Nie chce jeść ani pić. - odpowiedział.
-Faktycznie, chyba trochę schudła.
-10 kilo przez niecały miesiąc, zważając na to, że przedtem jadła za dwojga to dużo. - westchnął. - to wszystko mnie już przerasta. Muszę ogarniać pracę, opiekować się Melanie i jeszcze pilnować Gaby. Już dostałem upomnienie, że jeśli spóźnię się do pracy zostanę wywalony no i...
-wywalili Cię... - szepnęłam. - co teraz zrobisz?
-Przez najbliższe dwa tygodnie mamy opuścić mieszkanie. Gaby nic nie wie. Wolałem jej jeszcze bardziej nie denerwować.
-Gdzie pójdziecie? - spytałam.
-Do Stratford. Do rodziców. Mam zadzwonić pojutrze...
-Nie. Nic im nie mów. Jeśli się spytają czemu straciłeś pracę, będą się wypytywać. Niech się nie martwią. Zostaniecie u nas, tutaj. Justin nie będzie miał nic przeciwko. A z Gabriellą porozmawiam, pogadam z nią, dowiem się o co chodzi. Pomożemy jej, zobaczysz. - podeszłam do niego i złapałam za ramię. Spojrzał się na mnie.
-Jesteś najlepszą siostrą, wiesz? - spytał z łzami w oczach. Na prawdę musi go to przerastać. Przytulił mnie.
-Weeeź, bo Caitlin będzie zazdrosna. - zaśmiał się a ja przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.
-Kocham Cię, siostrzyczko. - szepnął i wzmocnił swój uścisk.
-Ja Ciebie też, braciszku, ja Ciebie też.
-Co tu się wyprawia, co? - Justin zajrzał do pokoju. - Eyy, bo będę zazdrosny. - zaśmialiśmy się cicho i odsunęliśmy od siebie .
-Dobra, dobra. - Chrisiak miał uśmiech na twarzy. - Gaby na dole?
-Tak. Leć do niej. - Justin puścił mu oczko, gdy Chris wychodził z pokoju. Spojrzał za nim jak schodził na dół, a potem spojrzał na mnie. Uśmiechnął się.
-Co? - spytałam. Poruszył brwiami, na co dostał ode mnie poduszką.
-Ey! - prawie krzyknął.
-Ciii. - zareagowałam od razu i spojrzałam na łóżko a potem na łóżeczko. Dzieciaki na szczęście się nie obudziły.
-To przez Ciebie – wystawił mi język. - Chodź, zrobiłem coś do jedzenia. - wyciągnął do mnie rękę. Podeszłam, złapałam i wyszliśmy powoli na korytarz. Zamknęłam cicho drzwi i zeszliśmy na dół.
Zjedliśmy kanapki – liczy się gest, prawda? - i poszliśmy się przebrać. Żadne z nas nie było na tyle wykończone, żeby jeszcze nie posiedzieć wspólnie i pogadać.
Opowiadali nam co działo się u nich. Bacznie unikając tematów związanych z cichymi dniami Gabrielli. My też i opowiadaliśmy co się u nas działo. Niby nic takiego, ale jednak tego wszystkiego trochę się nazbierało.
Rozmawialiśmy o tym jak dzieciaki szybko rosną. Melanie ma 8 miesięcy, a Jacob 7. Kurcze... a niedawno mieli miesiąc. Czas leci nieubłaganie, dzieci rosną a my się starzejemy.
Ej, no nie tak od razu. Mam 19 lat i nie zamierzał gderać jak kobieta po 30. Dobra, whatever.
Tematy rozmów zeszły na rodziców i nasze dzieciństwo. Christian i Justin opowiadali jakie to mieli wspaniałe dzieciństwo. Mimo to, że nie mieli dużo kasy, mieli oboje rodziców i dziadków. Co prawda rodzice Justina nie byli razem i Jeremy przez jakiś czas się nie odzywał, ale nadrobił to, przynajmniej. Jest przykładem dla Justina. Chris... i rodzice. Kurde... trochę mi głupio słuchać tego jak to moje rodzeństwo miało kolorowe dzieciństwo. Wyjazdy pod namiot, na Bali. A mnie to ominęło... Owszem wyjeżdżaliśmy z Christianem i Anabell. Ale to nie było to samo co opowiadał Chris. Było zupełnie co innego. No i później ten wypadek... Anabell Anabell, ale to za tatą najbardziej tęskniłam i to za nim najbardziej płakałam. Później sierociniec, poznanie Gaby i wszystko było dużo lepsze, bardziej kolorowe. Następnie osiemnastka, wyjazd do Stratford i dalej wiecie co się działo.
A tak wgl... nigdy nie byłam na grobie An i taty. Może dlatego, że nie było żadnego grobu. Tak, rodzice An skremowali ciała. Właściwie to oni mnie nawet nie lubili. Nie wiem dlaczego...
Koło 12 byłam tak zmęczona, że nie miałam siły iść. Justin widząc, że ledwo siedzę wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i przykrył.
-Śpij dobrze, szczęście. - pocałował mnie w czoło.
Podłożyłam złożone dłonie pod poduszkę i nawet się nie zorientowałam, kiedy usnęłam. Odpłynęłam w Krainę Morfeusza. Szczęśliwą krainę.
Obudziłam się koło 6. Dlaczego? Normalne. Jacob był głodny. Wstałam i przeciągnęłam się. Podeszłam do łóżeczka i wzięłam Jake'a na ręce. Uspokoiłam go, żeby nikogo innego nie obudził, i zeszliśmy na dół. Z Jacobem na biodrze wzięłam butelkę, wsypałam do niej „mleka” i zalałam letnią wodą. Wymieszałam łyżeczką, zakręciłam i jeszcze kilka razy potrząsnęłam, żeby lepiej się wymieszało. Dałam małemu butelkę i zajadał.
-Szkrabie, powoli. - uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego butelkę. - Bo się zachłyśniesz. - odczekałam kilka sekund i z powrotem mu dałam. Odwróciłam się do tyłu, bo usłyszałam kroki.
-O cześć. Nie śpisz już? - spytała Gaba z Mel na rękach.
-Hej, nie. Mały był głodny. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego i z powrotem na nie. - a wy?
-To samo. - zaśmiała się.
Przygotowała Mel mleko i oboje z Jacobem jedli jak poparzeni. Ile oni mogą tego wypić?
Gaby wyglądała normalnie. Przynajmniej mi się tak wydawało. Może dostrzegłabym jakieś zmiany gdybym widziała ją przez te kilka tygodni. Dobra przesadzam. Widać po oczach. Widać, że coś się stało i sama się z tym zmaga. Muszę z nią porozmawiać i to poważnie.
Jakieś dwie - trzy godziny później chłopcy zeszli na śniadanie. Zrobiłyśmy gofry z konfiturami mojej mamy. Heh. Zajadali aż im się uszy trzęsły. Potem poszliśmy do salonu. Siedzieliśmy w salonie bodajże do południa. Tzn, chłopaki, bo my z Gabą poszłyśmy zanieść dzieciaki do pokoju, bo usnęły. Ich godzina na drzemkę.
-Chodź. - złapałam ją za rękę kiedy przechodziłyśmy obok mojej i Justina sypialni.
-Co jest? - spytała kiedy usiadłam na łóżku. Poklepałam miejsce naprzeciwko siebie i zrobiła to co ja.
-No właśnie ty mi powiedz co się dzieje.
-Nic się nie dzieje. - spojrzała przez okno.
-Powiesz mi czy mam się sama dowiadywać?
-Nie dowiesz się. - odpowiedziała pewnym głosem.
-Wiem wszystko. Dobra, no domyślam się o co chodzi. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
-Nie możliwe. O tym wiem tylko ja i mój lekarz. - odpowiedziała i spojrzała na mnie.
-Co? Lekarz? Po co ty do lekarza poszłaś?
-Szlak. - zaklęła.
-Ey noo. Powiedz mi. Może zrobi Ci się lepiej. - przysunęłam się do niej.
-To jest delikatna sprawa. - spuściła z tonu. Chyba zbiera się na płacz.
-Chcesz wyjaśnić wszystko od początku czy prosto z mostu.
-Prosto z mostu.
-To dawaj. - uśmiechnęłam się lekko.
-Bo ja... poroniłam. - spojrzała na mnie a ja znieruchomiałam. Że co proszę? - byłam w drugim miesiącu ciąży. Nie wiedziałam o tym. No i jakieś 2 tygodnie temu ktoś na mnie wpadł w centrum i się przewróciłam. Tak niefortunnie, że wylądowałam w szpitalu. Straciłam przytomność i jak się obudziłam powiedziano mi, że byłam w ciąży. No i... poroniłam. - cały czas patrzyła na mnie. Po jej policzkach pociekły łzy. Objęła się ramionami. Nie zorientowałam się, że po moich też. Strumieniami. Oprzytomniałam i przytuliłam aby z całej siły.
-Boże... - szepnęłam i spojrzałam w górę. - czemu? - poruszyłam ustami. Odsunęłam się od Gabrielli. - czemu nie powiedziałaś Chrisowi? - otarłam policzki z łez.
-Nie chciałam go martwić... - szepnęła i spuściła głowę.
-Strasznie się martwi. Zauważyłaś, że ostatnio dużo siedział z Tobą i Melanie w mieszkaniu? - przytaknęła. - Stracił pracę i mieszkanie. - spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - To co słyszysz. Dlatego zamieszkacie u nas. Przynajmniej na razie. I nam będzie weselej. Jacob i Mel będą mieli się z kim bawić. Posłuchaj. Chciał, żebyście pojechali do Stratford...
-Nie ma mowy. Zaczęły by się pytania. A to chcę zachować dla sie...
-Spoko. Zostajecie tutaj, bo przewidziałam co będzie jak wrócicie do Stratford. - zaśmiała się. - co?
-Ty zawsze o wszystkim pomyślisz.
-Nie zawsze. - wystawiłam jej język.
-Spodziewacie się kogoś? - spytała gdy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-Nieee. Chodź. - złapałam ją za rękę.
-Eyy. - stanęła.
-Co znowu? - odwróciłam się.
-Skapnął się, że płakałyśmy. - pokazała palcem na mnie i na siebie.
-Fakt. - ponownie złapałam ją za rękę i weszłyśmy do łazienki. Przemyłyśmy twarze i nałożyłyśmy cienką warstwę fluidu i tusz na rzęsy.
-Vica! Gaby! Caitlin i Dan przyszli! - usłyszałam Justina z dołu. Gaby na mnie spojrzała z uniesioną brwią.
-Jaki Dan? - spytała.
-Daniel J we własnej osobie. - zaśmiałam się.
-Jaja se robisz. - odłożyła kosmetyki i spojrzała na mnie. - Daniel? Tutaj?
-Zaraz się przekonasz. - zeszłyśmy na dół i było słychać chichoty. - cześć. - powiedziałam i wzrok wszystkich podążył na mnie i Gaby.
-Hej. - powiedziała Caitlin. - Gaby! - krzyknęła i podbiegła do niej.
-Caitlin... - szepnęła Gaba z uśmiechem na ustach i się w nią wtuliła. - Jak ja Cię dawno nie widziałam. - odsunęły się od siebie.
-Jakiś miesiąc. - zaśmiały się.
-Cała wieczność. - puściła jej oczko i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się.
***Miesiąc później***
Jest 23 grudnia 2014 roku. Jeju jakbym zaczynała kartkę w pamiętniku hehe. Dobra, nie no serio wyjeżdżamy dzisiaj do Stratford. Na wigilię i święta. My zostaniemy u rodziców Justina a Chris ze swoimi dziewczynami do naszych. Caitlin powiedziała, że musi się zobaczyć z Carmen, więc będzie w naszym starym domu.
-Gotowa? - spytał Justin.
-Raczej tak. Chyba wszystko spakowałam. - rozejrzałam się.
-Najwyżej się dokupi. Chodź mały. - wziął Jacoba na ręce.
-Neeeeeeee. - usłyszałam i się spojrzałam.
-Haha puść go. - zaśmiałam się i spojrzała na Justina.
-W życiu bym nie pomyślał, że dziecko, które ma 8 miesięcy będzie samo chodziło. - wzruszył ramionami.
-Co ty się dziwisz. Na drugi dzień po urodzeniu, dobra przesadzam, czwarty albo piąty, próbował podnieść główkę.
-Serio? - wytrzeszczył oczy. - Czemu mi nie powiedziałaś?
-Bo nie pytałeś. - wystawiłam mu język. - Ok, chyba mam wszystko. Chodź. - wzięłam Jake'a za rączkę i wyszliśmy z domu.
Lecieliśmy 6 godzin (nie wiem ile naprawdę, przepraszam) prywatnym samolotem, razem zresztą. Wylecieliśmy o 9 rano więc byliśmy na 15 w Stratford. Podjechał po nas Kenny. Czemu właśnie on? Przecież, skończyła mu się umowa, nie? Nie pracował już jako ochroniarz Justina. Właśnie. O to chodzi, że Justin chciał go z powrotem. Postawił jeden warunek. Albo Kenny wróci albo zmieni menadżera. Zresztą, Scooterowi to poszło na rękę, bo Kenny'ego już znają dobre kilka lat i wiedzą, że czuje się za Justina strasznie odpowiedzialny. No i on i Justin są jak przyjaciele, bracia.
-Cześć młoda. - powiedział do mnie, gdy przywitał się już z Justinem.\
-Cześć stary. - zaśmiał się a ja przytuliłam się do niego. - Brakowało mi Ciebie. - powiedziałam gdy się odsunęliśmy.
-Mi Ciebie też. - puścił mi oczko a ja się zaśmiałam. - To jest ten wasz brzdąc? - no tak. Nie miał jeszcze okazji poznać Jacoba, dlatego, że z powrotem jest jego ochroniarzem dopiero od nowego roku, ale powiedział, że może po nas przyjechać. A tak to wcześniej się nie widzieliśmy.
-Tak. Przywitaj się z wujkiem Kenny'm. - powiedziałam do małego, ale on schował się na moją nogę. Ken zaśmiał się, zresztą jak my wszyscy. - Pozna Cię bliżej i nie będzie się wstydził.
-Okey. To co? Gotowa na spotkanie teściów? - spytał. 
________________________________________________________
heeeeeeej :) jest nowy rozdział i przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale ostatnio często nie ma mnie w domu i nie mam kiedy pisać :) w każdej wolnej chwili albo piszę albo czytam rozdziały innych osób ^^ 
także, WAŻNE:
Dziewczyny, przeczytałam rozdziały! Patrycja ten Twój dzisiejszy też :p tylko muszę jeszcze komentarze dodać, bo czytałam na telefonie ale oczywiście taki stary zgred, że nie mogłam dodać >.< :(
Pseplasam, mam nadzieję, ze wybaczycie :/ <3
to chyba tyle... jak wam się podoba? :)
dodasz komentarz? chciałabym zobaczyć ile osób wgl czyta moje opowiadanie. Mam wrażenie, że mnie opuszczacie... jak tak to mogę zakończyć to opowiadanie...
Love u all <3

sobota, 1 marca 2014

II Rozdział 59 "Taaa. Nie jestem ideałem."

-No póóóóóóójdziesz z nami? - pytałam go już któryś raz z kolei dzisiaj.
-Nie. - odpowiedział. Znooooowu.
-No Juuustin, dawno nigdzie razem nie byliśmy, nooooo. - jęczałam od rana.
-Vicaaaaaa – przeciągnął jak ja. Uśmiechnął się. Byłam dobrej myśli. - Nie.
-No wiesz! Plisss! - stanęłam przed nim, zasłaniając mu telewizor, akurat leciał mecz hokeja.
-Dobra, dobra! Tylko odejdź! - powiedział. Podeszłam do niego z bananem na twarzy i cmoknęłam go w usta.
-Jesteś boski. - wleciałam po schodach na górę. - Idziemy na zakupy mały! - krzyknęłam kiedy wpadłam do pokoju małego. Już nie takiego małego. Ma osiem miesięcy. 
No jest już listopad. Dlatego chce trochę powoli ogarniać i poszukać jakichś prezentów dla dzieciaków, rodziców i paczki. Wiem, może za wcześnie ale wolę mieć to z głowy. Przy okazji kupię sobie jakieś ciuszki. Dobrze, że tutaj jest cieplutko! Ludzie jest prawie 20 stopni! Noooo. (serio to nie wiem, jak tam powinno być, ale pomińmy hehe)
No mam nadzieję, że długo ten mecz nie potrwa.
-Ile jeszcze?! - krzyknęłam z góry.
-Za 15 minut widzę Cię na dole gotową! - odkrzyknął. - Jest! Yeaaaaaah! - zaśmiałam się z niego. Musieliśmy strzelić bramkę.
Kochany czubek. Pokręciłam głową z dezaprobatą i przebrałam małego. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że może być.
-Już?! - krzyknął.
-No idę! - odkrzyknęłam i wzięłam małego na ręce. - Trzymaj. - podałam mu małego.
-Przecież umie chodzić. - jęknął i poprawił go sobie na rękach.
-Nie marudź, a teraz chodź. - wyszliśmy z domu a ja go zakluczyłam. Posadził małego z tyłu w foteliku, a później sam wszedł. Ja zrobiłam to samo.
-Fajna... spódniczka - spojrzał na mnie kątem oka i zjechał na kolana, wyjeżdżając z posesji.
-O co Ci chodzi?- fuknęłam uśmiechając się. Spojrzał na mnie z politowaniem.
-Jestem zazdrosny jak każdy facet przechodzący koło nas gapi się na Ciebie? Mam ochotę podejść i mu przywalić, serio. - patrzył na mnie co chwilę kątem oka. Ten to umie walić prosto z mostu. Przewróciłam oczami.
-Lubię gdy tak robisz. - śmiał się.
-Jak?
-Tak. - przewrócił oczami na co ja wybuchłam śmiechem.
-Wcale tak nie robię! - zaprzeczyłam.
-Nieee, wcale. - wystawiłam mu język i założyłam ręce na klatce.
-Oj już się nie foochaj. - położył dłoń na moim kolanie. Przez całą drogę się uśmiechał.
Najpierw poszliśmy pochodzić po prezenty. Nie było jeszcze nic ciekawego. Ale kupiliśmy po bluzce, naszyjniku i kosmetykach dla Pattie i Sandi. Serio nic co mogło przykuć uwagę, na prezent.
Później poszliśmy do działu dla dzieci i kupiliśmy ubranka dla Jacoba. Bluzeczki, bluzy, spodnie, butki. Czasami mam wrażenie, że jest dzieckiem i lepiej wygląda niż Justin hahah. Ale serio, serio.
Potem zaszliśmy do działu z rzeczami męskimi. Justin dał się namówić na spodnie, 3 bluzki i bluzę. Buty jak buty, zawsze Supry i kupił 2 pary.
Po tym zaszłam do Starbucksa. Kupiłam tylko sobie kawę, bo Justin nie chciał. Wyszłam z niego i zobaczyłam moich mężczyzn. Uśmiechnęłam się automatycznie.
-Chodź, zrobimy mamie zdjęcie. - Biebs wyjął telefon z kieszeni i podniósł go do góry. Złapałam za włosy, żeby je poprawić, uśmiechając się.
-Już? - spytałam zdziwiona kiedy chwilę potem opuścił telefon niżej.
-Tak.
-Jaja se robisz. Pokaż to. - podeszłam do niego. Uśmiechnął się i podał mi iphona. - Nie no dobra, jest spoko. - zaśmiał się. Cofnął się o dwa kroki i przeleciał wzrokiem po mnie od góry do dołu i z powrotem.
-A pani Bieber, to nie jest za skąpo ubrana? - uniósł brew do góry.
-Coś ty się tak tego uczepił?- spojrzałam w dół, a potem w jego oczy. 
-Każdy facet na Twój widok traci... - spojrzał w bok a ja powędrowałam za jego wzrokiem. Jakiś chłopak szedł i patrzył się na mnie. - ... głowę. - dokończył.
-Shh... musiało boleć. - centralnie przywalił gębą w słup.
-I dobrze mu tak. - włożył rękę do kieszeni. Drugą trzymał Jake'a za rączkę. Podoba mi się to.
-Czyżbyś był zazdrosny? - podeszłam do niego.
-Pewnie. - odpowiedział.
-Nie przesaaaadzaj.
-Każdy facet się za Tobą ogląda. - jęknął.
-To źle? Czyli, że powinnam się roztyć?
-Nie, no nie przesadzajmy. Chodzi o to, że to naprawdę jest wkurzające.
-Ja o napalonych faneczkach nie mówię. - odpowiedziałam.
-Co mają do tego Beliebers? - zdziwił się.
-Nie mówię o Beliebers, chłopie! To jest inna bajka. Mówię o „tró belibers” czyli, takie jakby sezonowce? - zacięłam się i po chwili zaśmiałam.
-Dobra, nie było tematu. Jedziemy do domu?
-Jak ja sobie nic nie kupiiiiiłam. - jęknęłam. Wywrócił oczami, uśmiechając złapał mnie za rękę.
-Chodź. - pociągnął mnie.
-Ey! - zatrzymałam się gwałtownie.
-Co jest? - spojrzał na mnie nie puszczając mojej ręki.
-Jutro gala! - pisnęłam.
-No wiem. - wzruszył ramionami.
-I mi nie przypomniałeś?! No wieszz...
-Alison fryzurę i makijaż już wykombinowała. Tylko została sukienka. Ale to już Twój wybór, dlatego idziemy teraz do działu z sukniami wieczornymi.
Dałam mu buziaka i poszliśmy do sklepu z sukienkami. Przymierzyłam chyba z 15. Ale wybrałam różową. Tak hahah różową. Zaprosiła mnie Selena więc... chce troszkę „pożartować”. No dooobra. Jestem ciekawa jak ona będzie ubrana.

***Następny dzień***

Dobra, zostało pół godziny do wyjazdu na galę. Gapiłam się w swoje odbicie w lustrze i ogarnęłam, że ostatnio nie przytyłam. A jadłam ile wlezie. Coś tu jest nie tak. Patrzyłam na siebie i przyglądałam się każdemu fragmentowi mojego ciała.
-Mmm – usłyszałam przy uchu mruczenie. - ślicznie wyglądasz.
-Jak landryna. - powiedziałam i się zaśmiałam. Przyłączył się do mnie.
-Gotowa? - odwrócił mnie tak, żebym stała do niego przodem.
-Yhym. - kiwnęłam głową i pocałowałam go w usta.
-To idziemy.
-Zawiozłeś Jacoba do Caitlin? - spytałam już na dole.
-Tak.
Podjechaliśmy na miejsce limuzyną, z czego nie koniecznie byłam zadowolona. Nie lubię nimi jeździć. Nooo taka moja natura. Ale mniejsza.
Było masa ludzi. Nie wiem, po co ta gala, tak szczerze, ale okeeeey hahaha. Zdjęcia, pytania, kameryy. MASAKRA. Ale w środku nie było tego wszystkiego. Owszem fotografowie i kamerzyści byli, ale wynajęci. Mniejsza.
Rozglądałam się na wszystkie strony świata. Była Beyonce, Nicki Minaj, Usher, Ludacris, Rihanna, Chris Brown, Scooter, One Direction, Ashley Tisdale, Little Mix, Ariana Grande, Nathan Sykes (dziwne, że tylko on był z The Wanted), Robert Pattinson, Taylor Swift i inni.
Justin zaprowadził nas do naszego stolika.
-Miley! - rzuciłam się na nią a ona się śmiała.
-Cześć młoda. - pocałowała mnie w policzek.
-Co ty tu robisz? - spytałam.
-A jak myślisz? To ja zgarnę wszystkie statuetki. - wyszczerzyła się.
-A ile masz nominacji? - spytałam.
-3 – odpowiedział Bieber i zaczął się śmiać. Mils zmroziła go wzrokiem. Justin spojrzał w bok i od razu przestał się śmiać. - Co on tu robi? - kiwnął głową na Liama.
-Umm... pogodziliśmy się. - Miley przysunęła się do Niego.
-Serio? - Justin próbował nie być... hmm zły. Ale jakoś mu to nie wychodziło.
-Justin, spokojnie. Wypytam Mils i Ci wszystko powiem. - szepnęłam mu do ucha. Złapałam go za ramie. Był cały spięty. - rozluźnij się. Nie damy mu po raz drugi skrzywdzić Miley. O co to, to nie. - spojrzałam na Liama i zmrużyłam oczy. Mięśnie Justina trochę się rozluźniły.
Nie było spin, na całe szczęście. Jednak Justin, czasami patrzył na niego wściekłym wzrokiem. Połowę gali przegadałam z Miley o reszcie „gości”. Jakie mają sukienki i o tym, który chłopak jest przystojniejszy. Wyszło na to, że oprócz JB, 1D i Liama, najlepiej ubranym jest Zac Efron. Śmiałyśmy się z Mils i bez przerwy go obserwowałyśmy. W końcu się na nas spojrzał, uśmiechnął się i puścił oczko. Zachichotałyśmy.
-Zac Efron i Selena Gomez? - chwilę później przywitał się z nią ciepłym całusem w policzek.
-Na to wygląda. - uśmiechnęłam się.
-Oooo. Jak słodko. - spojrzał się na nią tak faajnie. Selena chyba naprawdę go kocha. Mam nadzieję, że nie gra.
-Co się tak uśmiechacie? - za nami stanął Justin i podążył za naszym wzrokiem. Spojrzałam na niego.
-Uśmiechasz się. - powiedziałam a jego twarz spoważniała.
-Ja? no co ty. - pokręcił przecząco głową.
-Mimo tego co Ci zrobiła, cieszysz się, że jest szczęśliwa. - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Po prostu nie jest taki jak inni. - wzruszyła ramionami Mils a ja wybuchłam śmiechem, po chwili zakrywając usta dłonią, bo ludzie się spojrzeli.
-Co? - spytała Cyrus.
-Po prostu pod wieloma względami, jest taki sam jak inni faceci.\
-Czyżby? - spytał Justin unosząc brew do góry. Podniósł mnie za rękę, usiadł na moim miejscu i posadził mnie sobie bokiem na kolana.
-Tak. - spojrzałam na Mils i puściłam jej oczko.
-A niby kiedy?
-A co robiłeś wczoraj przed wyjściem na zakupy? - uniosłam brew i patrzyłam na niego.
-Oglądałem mecz. - wzruszył ramionami i objął mnie w pasie.
-Bo właśnie, brakowało Ci jeszcze tylko piwa. - zaśmiałam się. - O innych nie wspomnę. - wystawiłam mu język.
-Oj dooobra, ciii. Niech Miley myśli, że jestem ideałem. - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Tak ty ideał? - Mils przyjrzała mu się. - Y y. O czym my mówimy. - pokręciła głową.
-Gdybym miał coś, żeby w Ciebie tym rzucić, chętnie bym to zrobił. - odpowiedział z uśmiechem.
-Uuuuu boję się. - wystawiła mu język.
-Co tu tak wesoło? - przyszedł Liam i podał nam drinki.
-Nie dzięki. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Z Justina. - odpowiedziała Miley na pytanie Hemsworth'a. Liam spojrzał na Justina.
-Jesteś jak inny facet? - Li zwrócił to pytanie do Jussa.
-Taaa. Nie jestem ideałem. - po raz kolejny, podczas tej gali wybuchnęłam śmiechem. Schowałam głowę zagłębienie między szyją a ramieniem Justina, żeby stłumić śmiech. Jego mina mnie rozwaliła.
-Co Ci ? - spytała Miley.
-Nic, nic. - wyprostowałam się i ogarnęłam.
To była niezapomniana gala. Masa śmiechu, braw i gratulacji. Mils zgarnęła 2 statuetki na 3. Nie pamiętam za co to było, w każdym bądź razie była bardzo zadowolona.
Gardło to mi chyba po dzisiaj wysiądzie. Nie dość, że się śmialiśmy w niebogłosy, to jeszcze bardzo, bardzo dużo gadałam. Nie licząc moich czopków(Mils i Liama, no i Jussa) udało mi się pogadać z Ashley, Usherem, Scootem, Adele, Riri, Pezz, Zaynem, Louisem i El (przyszła z nim jako osoba towarzysząca). Pamiętacie ten drugi bilet, który dostałam od Seleny? Tak? A jak dałam go Chrisowi? No dobra, tego możecie nie pamiętać. Właśnie... Chris i Gaby przylecieli! Jejuu miałam taki zaciesz jak nie wiem! Jak ja się dawno z nimi nie widziałam!

_______________________________________________________________________
no hej! <33
obiecałam to jest ;) 
jest no długi :p u mnie ma 4 str A4 xD więc długi jak na mnie ;3 
mam nadzieję, że sie podobał ;)
to wszystko I think! :D 
Love u all! <333
Ps. Anana zgłoś się do mnei na gg xd <3



Liebster Award! ♥ ♥ ♥


jejkuuuuuuuuuuuuuuu znowu?! xD Patrycjo, bardzo Ci dziękuję za nominację! <3 
Zapraszam na jej bloga: Ever and Forever :3

Pytania:
1) Czy kiedykolwiek spotkalas osobe ktorej nie chcialabys nigdy poznac?
jak się tak zastanawiać to mimo wszystko nie 
2) Co myslisz o osobach ktore sie okaleczaja?
mimo, że im to pomaga, nie powinny tego robić
3) Masz przyjaciela/przyjaciolke ktora podziela twoja pasje do pisania?
tak ;3
4) Czy uwazasz ze twoje dziecinstwo bylo zabawne?
zdecydowanie tak xd
5) Slawa ktorej niecierpisz?
nie cierpię to za dużo powiedziane, ale nie lubię Lorde i Martiny Stoessel (czy jak to tam sie pisze)
6) Trampki czy szpilki?
i to i to :3
7) Piercing czy tatoo?
tatuaże <3
8) Francuzki czy niemiecki?
francuskiego się nie uczę ale fajniej się go wymawia niż niemiecki ;)
9) Zawod w przyszlosci?
hmm... nie wiem ;o
10) Jaka masz pasje?
pisanie? to chyba to :)
11) Ile blogow czytasz?
7 :) tylko muszę jeszcze nadrobić :(

Blogi, które nominuję :
2. http://epicevillove.blogspot.com/ - nie będe Ci pisała, bo i tak wiesz, że będziesz, a na tym blogu nie dodajesz LA ;p 

Moje pytania:
1. Miley czy Selena?
2. ulubione wspomnienie z dzieciństwa?
3. piosenka, do której jesteś najbardziej przywiązana?
4. Czytasz moje opowiadanie? xd
5. masz TT?
6. Co sądzisz o Saszan?
7. Czytasz Danger'a?
8. Byłaś na koncercie swojego idola/li?
9. Jeśli Twoja najlepsza przyjaciółka, kochałaby się w Twoim chłopaku, co byś zrobiła?
10. Myślisz, że "Jelena" to była ustawka czy prawdziwa miłość?
11. Do jakich fandomów należysz?

__________________________________________________________________
Grazie, Patrycja! <333 :*
a rozdział pojawi się dzisiaj wieczorem albo jutro :) 
Love u all! <33