W
nocy nie mogłam spać. Przez to, że jak wróciłam do domu ze
studia prawie od razu usnęłam.
Justin
przyszedł w nocy trochę podpity. Nawet mnie to nie wkurzyło.
Ostatnio strasznie wszystko... chcieli to uczcić. Tylko ja się
pytam co? Heartbreaker pierwsze miejsce a itunes? Czy może to, że
Journals zajął pierwsze miejsce na itunes, któreś tam w 100
najlepszych albumów? Moim zdaniem trochę przesadzają. A tam!
Jego zdrowie, jego ciało, jego życie. Tylko problem, pewnie dla
niego, w tym, że my a przynajmniej Jacob w jakiejś części do
niego należymy. Aj tam szkoda gadać.
Była
11 i za chwilę miał przyjechać doktor John. Gaby kazała, żebym
do niego zadzwoniła. Nie znam go, ale podobno jest miły. Czekałam
na niego w salonie na kanapie, a Jacob z Mel smacznie spali u siebie
w pokojach. Przyszedł, zbadał, przepisał receptę, pożegnał się
i wyszedł. Tyle go widziałam. Miły facet, naprawdę. W podeszłym
wieku ale z mega energią. Dawno takiego faceta nie widziałam.
Zazdroszczę jego żonie. Skąd wnioskuję, że ją ma? Obrączka.
Miałam
dość leżenia w łóżku mimo tego, że leżę w nim dopiero,
albo aż tydzień. Mama z Pattie nie pozwoliły wychodzić spod
kołdry, albo koca, to zależy czy byłam u siebie czy w salonie.
Justin strasznie przejął się tym, że zachorowałam. Starał się
jak najwięcej czasu spędzać ze mną i ze swoim synem. Przyznam, że
mimo kaszlu, bólu gardła, to humor mi się poprawił jak stąd
do Łodzi.
Uśmiechałam
się cały czas, tzn. między przerwami kaszlu.
Dopadła
mnie angina. Nienawidzę jej. Może i nie jestem chorowita, ale jak
już coś mnie dopadnie to na dobre.
Najgorsze
jest to, że żeby nie zarazić Jacob i Mel mama wzięła ich do
siebie. A co za tym idzie? Gaby prawie cały czas tam przesiaduje a
ja nie mam co robić. Mam już po dziurki w nosie tej ciszy!
Pierdzielić to!
Wstałam
z kanapy i poszłam do korytarza. Założyłam botki, płaszcz,
zawiązałam lekko chustkę pod szyję i zabrałam telefon. Miałam w
nosie to co powie Justin, mama, Gaba albo Chris, Najważniejsze jest
to, że w końcu wyjdę z tego zakichanego, zapełnionego tylko i
wyłącznie ciszą domu. Poszłam do najbliższego parku. Szłam
sobie spokojnie i wdychałam jesienne powietrze. Zamknęłam na
chwile oczy i zatrzymałam się przy fontannie.
Ręce
miała opuszczone wzdłuż ciała, w lewej dłoni trzymała telefon.
Patrzyła jak woda wznosi się do góry pod ciśnieniem i
bezwładnie opada w dół.
W
pewnym momencie poczuła szarpnięcie. Leżała na ziemi. W jednej
sekundzie nie miała ani telefonu ani chustki.
-
Jezu! Nic ci nie jest?! Na pewno cię coś boli! – przykucnęła
obok niej młoda blondynka.
-
Jest w porządku, dziękuję. – odpowiedziała i blondyna pomogła
jej wstać. Jednak coś czuła… że zaraz będzie atak kaszlu.
-Nic
pani nie jest? - podszedł do nich jakiś chłopak. Był starszy,
ale nie o wiele. No i co się oszukiwać, przystojny. Spojrzała mu w
oczy. Były niebieskie, błękit pomieszany z granatem. Uśmiechnął
się delikatnie. – to pani telefon, ale niestety, apaszki nie
odzyskałem.
-
Co tam apaszka! Miejmy nadzieję, że tej pani nic nie jest! –
powiedziała dziewczyna.
-Dzięki.
– Victoria odpowiedziała i zakaszlała. Jego wzrok powędrował
na jej gołą szyję.
-Jeśli
Ci nic nie jest to ja pójdę. - powiedziała do niej z
uśmiechem dziewczyna.
-Poczekaj.
- odpowiedziała. - zapisz mi swój numer. - podała jej
urządzenie a tamta z chęcią wzięła i coś w nim wstukała.
-Masz
zapisane pod nazwą „Dominika”. Cześć! - zaświergotała i już
jej nie było.
-Sorki,
że nie „uratowałem” tej apaszki. - powiedział z uśmiechem na
ustach.
-Spokojnie.
Prezent od mamy, ale nie przejmuj się. - puściłam mu oczko. - Co
ty robisz? - spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Oddaje
Ci szalik. - odpowiedział spokojnie.
-O
nie! Nie ma mowy. To jest Twój szalik, ja Cię nie znam.
Dzięki, ale nie. Nie chcę żebyś się zaziębił. Powiedziałam,
nie. - odsunęła jego rękę z szalikiem.
-Widzę,
że nie dasz się namówić. - zaśmiał się zrezygnowany.
-No
nie. - wystawiła mu język. - Mogę wiedzieć jak masz na imię?
-Przemek.
- uśmiechnął się.
-Jesteś
z Polski? - przyłożyła dłoń do ust, by ponownie zakasłać.
-Tak,
czemu pytasz? - zmrużył śmiesznie oczy.
-Imię.
A poza tym, akcent. - powiedziała w jego ojczystym języku.
-W
końcu polka. - uśmiechnął się a ona nie zaprzeczyła. Strasznie
kochała tamten kraj.
-Chyba
muszę już iść. - zerknęła na wyświetlacz telefonu.
-Fakt,
robi się późno. - skinęła głową potwierdzając jego
słowa. - mam nadzieję, że jeszcze Cię zobaczę. - uśmiechnął
się. - to pa! - powiedział i odszedł.
Odpowiedziała
mu choć i tak była pewna, że jej nie usłyszy. Powoli, wolnymi
kroczkami szła przez park w kierunku jej domu. Cały czas była
niepewna tego, co powie Justin jeśli zobaczy, że nie ma jej w domu.
Trochę w to wątpiła, że wrócił tak wcześnie do domu.
Justin może nie, gorzej będzie z Chrisem.
Otworzyła
drzwi i była już w cieplutkim domu. Jesienna pogoda i wiaterek dały
jednak po sobie znać. Zdjęła buty a później szalik.
-Gdzieś
ty była?! - odwróciła się. W progu wejścia od korytarza
do kuchni stał jej braciszek.
-Przejść
się. - zakasłała.
-Chcesz
się gorzej przeziębić? - spytał łagodniej. Czuła, że coś
jest nie tak. Czegoś chce, tego była pewna.
-Chodź
do salonu, powiesz mi wszystko. - pociągnęła go za rękę do
wspomnianego pomieszczenia. Usiedli na kanapie naprzeciwko siebie.
Trochę się bała co ma do powiedzenia. Ale wiedziała, że to nic
złego. Czuła to.
-No
mów. - ponagliła go uśmiechając się zachęcająco.
-Dostałem
świetną pracę. - odwzajemnił jej gest.
-To
super! - krzyknęła, ale od razu tego pożałowała. Atak kaszlu,
rozpoczęty!
-Vici...
Już dobrze? - przysunął się do niej.
-Yhy.
Lepiej powiedz co to za praca?
-Mam
być nauczycielem tańca małych dzieci. Świetnie płacą tylko
jest jeden problem...- zerknął na nią a ona wyćwiczonym ruchem
uniosła prawą brew do góry. - musiałbym wyjechać do
Nowego Jorku i...
-Gaby
i Melanie jadą z Tobą. Nie ma mowy, żeby tu bez Ciebie zostały.
- uśmiechnęła się.
-O
to chodzi. I gdyby pojechały dostałbym mieszkanie. Dwa pokoje,
łazienka i kuchnia.
-Gaba
na pewno się zgodzi. - uśmiechnęła się. Była dumna z
Christiana, że dostał pracę w NYC. Z drugiej strony zrobiło jej
się smutno, że codziennie nie będzie widywała swojej
przyjaciółki i bratanicy. Ale mimo wszystko jest szczęśliwa,
wie, że Gabriella chciała odwiedzić różne zakątki
świata.
Leżałam
sobie właśnie u siebie. Moja choroba jak i zwolnienie przedłużyły
się jeszcze o dwa tygodnie. Jest lepiej, kaszel mnie tak nie męczy,
ale pan John kazał mi oszczędzać głos. Braciszek, szwagierka i
bratanica wczoraj wyjechali do Nowego Jorku. Pusto w tym domu jak nie
wiem. Dobrze, że Jacob już jest, inaczej bym oszalała.
-Cześć
księżniczko. - od czasu choroby Justin zaczął tak na mnie mówić.
Wszedł z Jake'iem. Trzymał go za rączki. Nie mogłam uwierzyć,
że ten mały brzdąc chce już chodzić.
-Hej
– uśmiechnęłam się i zeszłam z łóżka żeby kucnąć.
- chodź do mamy. - wyciągnęłam w ich stronę ręce. Mały
śmiejąc się stawiał małe kroczki z pomocą taty. - Jak pięknie!
- wzięłam go na ręce, pocałowałam w czoło i wstałam.
-Co
pani Bieber robiła? - spytał Juss i cmoknął mnie w usta.
-Żyjemy
w XXI wieku, zachowam swoje nazwisko z myślnikiem. - wytknęłam mu
język.
-No
nie żartuj. - podniósł się na łokciach. W międzyczasie
zdążył walnąć się na wyrko.
-Kochanie,
to tylko taki, joke. - ponownie pokazałam mu język i usiadłam po
turecku Jacoba usadzając przed sobą.
-A
co byś powiedziała na tajemniczy ślub? - spytał zadziornie i
tajemniczo. Leżał z rękami pod głową. Zerknął na mnie.
-W
sumie... czemu nie. - odpowiedziałam wzruszając ramionami w ogóle
się nad tym nie zastanawiając.
-Serio?
- wytrzeszczył na mnie oczy.
-Może
być ciekawie. Tylko my, świadkowie i sędzia. Bez wiedzy świata.
- puściłam mu oczko uśmiechając się zadziornie.
-To
zrobimy tak. Pogadam ze Scootem, żeby załatwił na jutro sędzie
do studia. Pojedziemy tam normalnie jakby nigdy nic. Poproszę go,
żeby był moim świadkiem. A Twoją druhną może być... - nawijał
jak najęty. Wsłuchiwałam się i bawiłam się z Jacobem
pluszowymi miśkami.
-Dominika.
- przerwałam mu.
-Dobra.
Zaraz... jaka Dominika? - zmrużył oczy. Siedział już.
-Pomogła
mi jak jakiś facet ukradł mi telefon i apaszkę. Komórkę
odzyskałam. Nie pytaj. Chciałam się jej jakoś odwdzięczyć. -
uśmiechnęłam się.
-Najpierw
chcę ją poznać. - powiedział.
-Dobra.
- wyjęłam telefon i szybko odnalazłam jej numer.
<Cześć,
tu Victoria... Pamiętasz jak ostatnio mi pomogłaś?>
<O
hej. Pewnie, że tak! Nic Ci nie jest?>
<Jestem
cała. Masz jutro czas?>
<Niestety
nie :/ Mam obronę pracy magisterskiej...>
<Szkoda.
No trudno :) Innym razem, PA!>
<Miejmy
nadzieję. Pa>
-No
niestety muszę wykombinować nową druhnę. - odłożyłam telefon
obok mnie. Przysunęłam miśka, którego rzucił Jake.
-A
może Carmen? Jutro nie mają prób. Napisz do niej. -
uśmiechnął się ja skinęłam głową.
-A
może by tak nie wciągać w to Scoota i Anahi? Będą mówić,
że zepsujemy sobie karierę, że jesteśmy za młodzi... - chyba
wyczuł w moim głosie nutkę niepewności.
-Księżniczko...
- uklęknął przede mną opierając się dłońmi o kolana.
Uśmiechnęłam się. - Skarbie, nie nalegam. Chciałem Ci
udowodnić, że jesteś moją jedyną miłością. Jeśli nie chcesz
brać ślubu... - poczułam jego palce na brodzie. Podniósł
moją głowę, tak że musiałam na niego patrzeć.- ... nie
naciskam.
-Ale
ja chcę. - cmoknęłam go w usta. - Ale myślę, że lepiej by było
gdyby nasi menadżerowie nie wiedzieli.
-To
co? Alfredo i Carmen? - spytał a ja przytaknęłam.
Pocałował
mnie. Mały się zaśmiał i my też. Gadaliśmy, śmialiśmy się,
bawiliśmy z Jacobem, leżeliśmy w ciszy, gdy Jacob przysypiał na
krótko, przytulaliśmy.
Justin
próbował nauczyć małego mówić „tata”. Mówiła
mu, że pierwsze słowo naszego synka to będzie „mama”, a on
wraz swoje. Jeśli Jacob upór odziedziczy po tatusiu, to jego
dziewczyna nie będzie miała łatwo.
Leżeliśmy
we trójkę na łóżku i oglądaliśmy bajki. Było
świetnie. Dwaj najważniejsi mężczyźni, obok mnie? Bosko! Przez
cały czas się uśmiechałam a Justin co chwilę grzebał w
telefonie.
Pisałam
też z Carmen. Poprosiłam ją, żeby dzisiaj do mnie przyszła jeśli
może. Zgodziła się i ma być za godzinkę. Muszę zobaczyć jej
minę jak jej powiem i się spytam.
Juju
poinformował mnie, że musimy być jutro u Fredo o 17. Czyli będę
miała czas, tzn. będziemy miały czas żeby pójść i kupić
jakieś sukienki.
Jej
mina? Bezcenna. Hahah kocham ją! Jest niemożliwa. Aż miała łzy w
oczach normalnie.
-Carmen,
jak ją udusisz to z kim ja mam niby jutro ślub wziąć? - spytał
ją zaczepnie Justin uśmiechając się.
-Oj
dooobra. - przeciągnęła, odsunęła się i pociągnęła nosem.
-O
czemu płaczesz? - spytałam uśmiechając się.
-Bo
jestem szczęśliwa? Moja przyjaciółka wychodzi za mąż.
Jest w moim wieku! Boże! - zaśmialiśmy się z Bieberem z niej.
-Caaar,
przesadzasz. Nie cieszysz się z tego zaszczytu jaki Cię spotkał?
- wypięłam dumnie pierś na co ona parsknęła śmiechem.
-Cieszę,
cieszę!
-Wiemy
tylko we czwórkę. Db w piątkę, ty, ja, Justin, Fredo i
sędzina. - puściłam jej oczko.
-A
masz sukienkę? - spytała popijając herbatę z kubka.
-Jak
ja się dzisiaj dowiedziałam, że biorę ślub jutro.
-Ja
też! - krzyknął Justin z kuchni i wszyscy się zaśmialiśmy.
-Dobra,
to o której ta mega uroczystość? - zapytała wesołym
głosem.
-O
17 u Freda w domu.
-Czyli
jak wstaniemy o 7 to o 8 będziemy w centrum, połazimy ze cztery
godziny w poszukiwaniu sukienki, butów itd. Później
dodatki. Około 12 pojedziemy do Floresa. Udostępni nam swój
pokój i łazienkę... Fryzura, makijaż, paznokcie... -
mówiła do siebie a ja się śmiałam.
-Carmen!
Ogarnij! - powiedziałam przez śmiech. - To tylko półgodzinna
ceremonia w domu kumpla tyyyylko. - podkreśliłam i przeciągnęłam.
-Ale
chyba musisz jakoś wyglądać? W końcu to Twój ślub. -
powiedziała z wyrzutem.\
-A
owszem, ale aż tak stroić to ja się będę na kościelny a nie
cywilny. - wytknęłam jej język.
-A
planujecie? - zapytała szybko zmieniając głos z ponurego na
baaaardzo radosny.
-Później,
nie w najbliższym czasie. - Justin przysiadł się obok mnie na
kanapie. Objął mnie ramieniem a ja się w niego wtuliłam.
Pocałował mnie w głowę.
-Gdyby
Carl był taki romantyczny i zaplanował taki ślub... - westchnęła
marzycielsko a ja z Jussem uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Kocham
Cię. - szepnął mi wprost do ucha. Po moim ciele przeszły
dreszcze. Przyjemne dreszcze...
To
prawda, że prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie niczego już
w zamian nie oczekuje. Należy się cieszyć małymi rzeczami, bo
pewnego dnia, niespodziewanie, może się okazać, że nie są to
małe rzeczy... lecz najważniejsze w Twoim życiu. Spotkanie z
osobą, którą kochasz to najprzyjemniejsza chwila każdego
dnia, bez której nie umiesz tak po prostu zaznać radości,
uśmiechu i szczęścia z życia... Jest dla Ciebie jak tlen, którego
tak bardzo potrzebujesz codziennie. Stała się słońcem Twych dni,
które widzieć tak bardzo pragniesz.
Życie
nabiera wartości dzięki MIŁOŚĆI.
______________________________________________________________
Cześć skarby! :3
Dawno mnie nie było... przepraszam :(
ale internet coś mi się psuje i nie mogłam się wgl na bloggera zalogować ;;;___;;;
masakra jakaś :/ ale jestem i wraz ze mną jest nowy rozdział! ^^
Mam nadzieję, że fajnie się czytało, i że rozdział wam się podoba ;)
A co wy z takiego obrotu spraw? :D To nie było zaplanowane, to wyszło w... toku :p
Zwracam się do Anany i Zuzy :3 Może być tak, że na komórkach będzie tylko wersja komputerowa? sprawdzałam u siostry i myślę, że może być ale to wasze zdanie się liczy :* Także, czekam na opinie :)
Love u all!! <333
Ps. Zmieniam imię menadżerki Tori z "Mia" na "Anahi" :P <3
Ps. Zmieniam imię menadżerki Tori z "Mia" na "Anahi" :P <3
super rozdział i martwiłam się o Ciebie ,ciesze się że nic sie nie stało
OdpowiedzUsuńMoje skarbie <3
OdpowiedzUsuńDziękuje <3<3
O wiele wiele lepiej się czyta :**
Potajemny ślub ^^
Wohhow
Grubo grubo <3<3<3
Kocham Cię i wiedz, że jakbyś było w tym momencie obok mnie to bym Cię zadusiła Jak Carmen Tori..
Tylko nie byłoby Jussa więc raczej byś z tego nie wyszła żywa xD
K.C.
Anana
Fajny rozdzial .. wybacz że taki krótki komentarz.. ale mam wiele spraw na glowie .. i wgle .. aż mi się odechciewa . ale tu nie o mnie ..
OdpowiedzUsuńCieszę się z tego rozwoju spraw .. mialam podobne plany .. ale będę musiala je zmienić .. aby nie bylo że za kimś '' papuguję , kopiuję '' .. Boski rozdzial .. czekam na nowy .. !!
u mnie nowe powinny pojawić się jutro ..
~ Weronika Bieber ..
kobieto, weź się nie przejmuj :p pisz :D weź prooooooszę *o* plis, plis, plis :D ja Cię o to proszę, więc napisz ^^ <3
Usuńnie ma sprawy, nie przejmuj się :***
Dziękuję za zmianę czyta się o wiele lepiej Rozdział jest zajebisty jak zawsze mam nadzieję że nic nie przeszkodzi w tym ślubie kc czekam na nn
OdpowiedzUsuńrozdzial zajebisty! MEGA SLODKOSC!!
OdpowiedzUsuńmi jednak styl pisania podobal sie jak pisalas wczesniej. w sensie w czasie przeszlym i bez przerw ale to moje zdanie a co do wersji na telefon jest ok :)
rozdzial boski! naprawde swietny. oni sa taaaaaacy slodcy. *o*
A Carmen reakcja musiala byc naprawde zabawna xd hahahah chcialabym to zobaczyc :D
Rozdzial boski! <3
Pozdrawiam