-Mnie teeż. - Perrie opadła obok mnie.
-Kto myślał, żeby tyle chodzić po sklepach. - spojrzałam na nią.
-Na mnie nie pacz. - podniosła ręce na wysokość piersi i spojrzała przed siebie, powędrowałam za jej wzrokiem.
-No co? - Carmen zrobiła zdziwioną minę a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Przepraszam, pomóc panią w czymś? - podszedł do nas młody chłopak.
-Nie, sprawdzamy czy będzie wygodna. - Perrie puściła do niego oczko.
-Jeśli będą panie czegoś potrzebowały, to proszę spytać.
-Dobrze. - powiedziała Perrie i przesłała mu buziaka. Uśmiechnął się i odszedł. Spojrzałyśmy po sobie i kolejny raz tego dnia wybuchnęłyśmy śmiechem. Zobaczyłam, że ktoś nam robi zdjęcia. Spojrzałam na Pezz. - Daj spokój. Niech sobie robią. Nikt nam nie zepsuje tego dnia. - puściła mi oczko.
-To co? Teraz do domu? - spytała Carmen a ja zerknęłam na fona.
-No. Muszę zabrać Jake'a od mamy. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Miny zrzedły dziewczynom. - Co nie oznacza, że nie możemy sobie zrobić babskiego wieczoru. Justin też musi się trochę synkiem zająć. - mimowolnie na ich twarzach pojawiły się banany.
-Dobra. Idziom. Tylko trzeba jeszcze kupić jakieś winko albo cuś. - Perrie poruszyła zabawnie brwiami.
One
są mocne! Pomijając to, że kupiły aż 3 wina i 3 butelki piwa to
jest okey. Ja i tak nie będę dużo piła. Nie chcę. Przynajmniej
nie mam zamiaru.
Zabrałyśmy
Jake'a od mamy i pojechaliśmy do mnie. Dziewczyny wzięły siatki a
ja synka. Weszliśmy do domu.
-Co
tak długo? - spytał Justin. - Cześć. - przywitał się ze
wszystkimi a mi dał buziaka w policzek.
-Tak
jakoś wyszło. - wzruszyła ramionami Pezz.
-Spodziewasz
się kogoś? - spytałam gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Zayna.
- odpowiedział i poszedł otworzyć. Spojrzałam na Perrie.
-Ja
nic nie wiem. - podniosła ręce na wysokości ramion. Dało się
usłyszeć śmiechy z korytarza.
-Hejka.
- wszedł Zayn z Justinem. Obaj mieli uśmiechy na twarzy.
-Cześć.
- odpowiedzieliśmy wszystkie.
-Hej.
- Perrie podeszła do niego i cmoknęła w usta. - Co tu robisz?
-Justin
mnie zaprosił. - spojrzał na Biebera.
-Mamy
sobie zrobić męski wieczór. - odpowiedział Juss.
-O
nie mój drogi. Dzisiaj to my mamy babski wieczór, a ty
zajmujesz się Jacobem. - uśmiechnęłam się słodko i podałam mu
Jacoba.
-Niee.
- poprawił sobie Jake'a na rękach. Mały zaczął bawić się jego
wisiorkami na szyi.
-Taak.-
tak jak on przeciągnęłam samogłoski. - Ty miałeś w tamtym
tygodniu wypad z kolegami to ja dzisiaj mam babski wieczór. -
powiedziałam i spojrzałam na dziewczyny mrugając do nich.
-No
dobra. - spojrzał na Jake'a i się uśmiechnął. Ja też,
mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Too
co? - spytał Zayn.
-Wy
zostajecie tutaj, a my idziemy na górę. - odpowiedziałam. -
Tylko najpierw zrobimy coś od jedzenia.
-Nam
też? - spytał Justin.
-Nie
zasłużyliście sobie. - odpowiedziała Perrie i pomogła mi i
Carmen wypakować żarcie z reklamówek. No i alkohol.
-Tydzień
temu wypiliście... - zaczęłam.
-Trochę...
- powiedziała Perrie.
-Dużo...
- poprawiłam ją.
-I
mamy dla was... - Pezz spojrzała na mnie.
-Niespodziankę...
- dodałam.
-Która
może wam się spodobać... - powiedziała.
-Bądź
nie. - skończyłam.
-Ale
tak czy siak... - Perrie.
-Musicie
się zgodzić.
-Nie
ma innego wyjścia. Bo jak nie... - Perrie spojrzała na mnie z
chytrym uśmieszkiem.
-Policzymy
się z wami. - powiedziałyśmy obie, równocześnie.
Pomijając to, że tego nie planowaliśmy, ani żadnej
niespodzianki, to jest zajebiście. Haha. Justin i Zayn popatrzyli
po sobie.
-Jaka
niespodzianka? - spytali razem.
-Dowiecie
się w swoim czasie. - odpowiedziałam. - A teraz, sio! Ale już!
-Oczywiście.
- odpowiedzieli i poszli do salonu. Zaśmiałyśmy się tak, żeby
chłopcy nas nie usłyszeli.
-Dobra
robota! - przybiłyśmy sobie piątkę.
Później
do chłopaków doszedł jeszcze Carl i Ryan a do nas Amber.
Ryan i Amber. Właśnie, trochę mi to nie pasowało, ale Amb
powiedziała, że jest ok.
***Justin***
Jacob
śpi już od dwóch godzin, a my z chłopakami siedzieliśmy i
oglądaliśmy mecz.
-Nie
uważacie, że coś tam za cicho? - spytał Carl.
-Właśnie.
- potwierdziłem.
-Idziemy
zobaczyć. - wszyscy wstaliśmy i poszliśmy na górę.
Otworzyłem drzwi od naszej sypialni.
-Ooo.
- spojrzałem na chłopaków i chciało mi się z nich śmiać.
-Debile.
- zaśmiałem się cicho. Faktycznie, to był słodkośmieszny widok.
Dziewczyny spały rozwalone na całym łóżku. Hahahaha. Vica
leżała przytulona do Carmen. Perrie miała dłoń na piersi
Amber. Natomiast dłoń Carmen, leżała na tyłku Perrie. Tori
wąchała stopy Amb, a Perrie Car.
-Mogę?
- spytał Zayn i pokazał na swój telefon powstrzymując
wybuch śmiechu.
-Yhy.
- przyłożyłem dłoń do ust. Z trudem powstrzymywałem śmiech.
-Mamy
to. - powiedział Carl.
-Dobra
chodźcie stąd. - powiedział Ryan. Zamknąłem drzwi i zeszliśmy
na dół. Spojrzeliśmy wszyscy po sobie i nasz wzrok
zatrzymał się na Maliku.
-Pokazuj.
- powiedziałem do niego a on pokazał nam zdjęcie. Wszyscy
wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ejj,
zrobimy tak... - powiedziałem im szeptem mój plan. Śmiali
się ale się zgodzili. Jutro będzie pompa!
|
Rano |
Wstałem
z łóżka i zerknąłem na Jacoba. W Pokoju Gaby i Chrisa
stało jeszcze łóżeczko Melanie więc wykorzystałem to i
tam go położyłem. Ryan i Carl spali w gościnnym, no a Zayn,
niestety, w salonie na kanapie. Tyle dobrze, że była w miarę
wygodna. Założyłem spodnie i zszedłem na dół.
-Cześć.
- przywitałem się z Zaynem i Ryanem.
-Siemka.
- odpowiedzieli.
-Śpią
jeszcze? - spytałem i przeciągnąłem się.
-Człowieku,
one będą spać do 12. - odpowiedział Butler śmiejąc się.
Zerknąłem na zegarek. 9.37.
-A
wy co się tak wcześnie zerwaliście? - nalałem sobie wody do
szklanki.
-Nie
wygodna kanapa, Carl się kręcił. - odpowiedzieli równocześnie.
-Stary,
sorry, ale nie mamy więcej pokojów. - poklepałem go po
ramieniu.
-Spoko,
ale radzę zmienić kanapę. - zaśmiał się.
-Okey.
- dołączyłem. - strasznie się wiercił? - pytanie zwróciłem
do Ryana.
-Carl?
Nooo. Dziwię się jak Carmen to wytrzymuje. - zaśmiał się.
-Co
Carmen? - do kuchni wszedł Montclaire ziewając.
-Nic,
nic. - odpowiedzieliśmy pośpiesznie. Wzruszył ramionami, podszedł
do lodówki, wziął karton mleka, zamknął lodówkę i
wrócił się na górę. Wybuchnęliśmy śmiechem.
-To
było dziwne. - powiedział Zayn.
Gadaliśmy,
śmialiśmy się i zrobiliśmy sobie śniadanie. Śmiać mi się chce
jak sobie przypomnę dziewczyny wczoraj. Haha. Nie no ten widok mnie
powala. Zdjęcie mam już na swoim Iphonie. Musiałem go mieć.
Będzie polewa.
-Cze...
czeeść. - do kuchni weszły dziewczyny.
-Hej.
- odpowiedzieliśmy chórkiem.
-Ciiiszej.
- Perrie złapała się za głowę. Poprawiłem sobie Jake'a na
kolanach. Patrzyłem się na Vicę.
-Mam
nadzieję, że cycki Cię nie bolą, Amb. - powiedział Zayn.
-Hę?
- spytała nieprzytomna. Usiadła na... ekhem kolana Ryana. Spojrzał
na mnie a ja pokręciłem przecząco głową, żeby nic nie robił.
-No
nie mów, że nie pamiętasz! - powiedział Carl. Mieliśmy
„poważne” miny. O ile na takie wyglądały.
-Stary,
one tyle wypiły, więc mają prawo nie pamiętać takich pikantnych
szczegółów. - powiedziałem do niego. Posadziłem
Jacoba do jego fotelika.
-Można
ciszej? O czym wy gadacie? - spytała Tori i usiadła mi na
kolanach. Objąłem ją za brzuch.
-Nie
pamiętasz? - szepnąłem jej do ucha mrucząc. - razem z Perrie
byłyście bardzo seksowne. - powiedziałem głośniej a ona
spojrzała na mnie niezrozumiałym głosem.
-Ojj
bardzo. - potwierdził Zayn i się uśmiechnął. Puściłem do
niego oczko. Przygryźliśmy wargi, mrucząc dziewczynom do ucha.
Zayn stał i obejmował od tyłu Pezz.
-Przejdziecie
do konkretów? - spytała Carmen, która, chyba,
najmniej wypiła.
-Wiecie
co? Takiej pikanterii nie pamiętać?! - spytał Carl. Ryan się nie
odzywał. Patrzył na każdego. To na Tori, to na mnie, to na Zayna
to na Perrie, to na Carla to na Car, to na Amber. Właściwie w jej
plecy i tył głowy. Widziałem, że ma chęć ją przytulić, ale
chyba wolał nie ryzykować. - Mmm... fajnie się was oglądało –
dodał z uśmieszkiem. Vica, Perrie, Car i Amber poderwały się z
kolan.
-Co?!
- spytały chórem. - Wy se chyba jaja robicie! - powiedziała
Amber. To ją chyba obudziło. Zerknęła na Ryana a potem
przeniosła wzrok na nas.
-Nie.
- odpowiedzieliśmy chórkiem.
-Taaak?
Niby dlaczego mamy wam wierzyć? - spytała Perrie i założyły
ręce na klatkach.
-Boo
mamy dowody? - Zayn spytał. Kurde, jest niezłym aktorem.
-Ta,
ciekawe jakie. - Victoria patrzyła się na mnie.
-Zdjęcie.
- odezwał się Butler wzruszając ramionami. One spojrzały po
sobie z przerażeniem w oczach.
-Pokaż.
- powiedziała stanowczo Carmen. Wyciągnęła rękę przed siebie.
Malik wyciągnął telefon i podał dziewczynom. Wytrzeszczyły
oczy. Perrie wyrwała jego telefon i, zapewne, usunęła zdjęcie.
-Nic
z tego. - pokręciłem głową z uśmiechem na ustach. - Każdy ma
to zdjęcie w telefonie. A i radziłbym sprawdzić Twój
Amber. Twoje zdjęcia z Perrie są bardzo seksowne. -
odpowiedziałem.
-Ej!
- dostałem sójkę od Tori. Zaśmiałem się.
-Mówię
tylko prawdę.
-Potwierdzam!
- chłopcy powiedzieli równocześnie. Amb odwróciła
się w stronę schodów i już miała iść, tylko my,
wybuchnęliśmy śmiechem.
-Żebyście
wy widziały swoje miny! - mówił Carl przez śmiech.
-Bezcenne!
- dodał Ryan.
-Cioty!
- krzyknęły równocześnie.
-Ejj,
nie przy dziecku. - powiedziałem i zerknąłem na Jacoba a potem na
Tori.
-Śpisz
na kanapie. - pokazała na mnie palcem.
-Za
co? - spytałem.
-To
wszystko Twój pomysł. - zmrużyła oczy.
-Że
niby co? - wstałem i podszedłem do niej.
-Ty
już wiesz co. - powiedziała. Dało się usłyszeć śmiech
chłopaków.
-O
stary. Współczuje Ci tej nocy. - Zayn poklepał mnie po
plecach. - Chodźcie. - powiedział do reszty.
-Chodź
malutki. - Perrie zabrała Jacoba. - Niech mamusia i tatuś się
pogodzą. - uśmiechnąłem się cały czas wpatrując się w
czekoladową otchłań.
-Śpisz
na kanapie. Mnie to nie interesu... - przerwałem jej. Tak jak lubi,
czyli pocałunkiem. Na początku była zawzięta, ale potem go
odwzajemniła.
-Warto
było się denerwować? - spytałem trzymając jej głowę w
dłoniach.
-Waarto.
- odpowiedziała i ślicznie się uśmiechnęła.
-Kocham
Cię. - pocałowałem ją w czoło.
-Ja
Ciebie też. Idziemy? - pokazała na salon. Zaśmiałem się i
objąłem jej szyję ramieniem.
-Tak.
- pocałowałem ją w głowę i poszliśmy do salonu.
Cały
dzień mieliśmy z nich polewkę. Serio. Co chwilę, chłopaki
udawali dziewczyny. Ja wolałem nie, bo znając Victorię, to
naprawdę mógłbym spać na kanapie. O sypialni Gaby nie
wspomnę.
Cała
reszta rozeszła się około 19. W końcu byliśmy sami. Rozłożyliśmy
się na kanapie. Jake leżał na mojej klatce i spał. Vica lekko
wtulona w moją rękę, prawie usypiała. Dzisiejszy dzień musiał
ją wykończyć. No, nie wspominam o nocy hehe.
Spoglądałem
to na Jake'a to na Victorię. Mam szczęście. Wieeeeelkie,
szczęście. Cieszę się, że ich mam. Nie wiem co ja bym zrobił,
gdyby ich nie było. Teraz, nie wyobrażam sobie życia bez Vici.
Przyznaję, na samym początku naszej znajomości nie pawałem do
niej wielką sympatia. Jednak, z dnia na dzień, kiedy ją widywałem
w szkole... za każdym razem miałem ochotę do niej podejść i
pogadać. Ale wtedy była Amanda. W sumie, nic wielkiego, ale jednak
z nią byłem. Wtedy, wkurzyłaby się na maksa. Dopiero gdy Victoria
przemówiła jej do rozsądku zmieniła się. Ale to nie o
niej. Wtedy mi... zaimponowała. Spodobała mi się w niej ta
szczerość. Nie no wszystko mi się w niej podobało! I ta
zadziorność. No i, jak każdemu facetowi, to, że znała się na
samochodach.
Zmieniłem
się. Kiedyś usłyszałem od jednej Belieber, „ Nie zmieniaj się
dla kogoś. Pracuj nad sobą tylko i wyłącznie dla siebie. To ty
masz popatrzeć w lustro i widzieć tego KIM JESTEŚ, a nie
marionetkę uszytą z LUDZKICH UPODOBAŃ”. Mimo wszystko to dla i
dzięki Tori się zmieniłem.
Dlaczego? Bo ją kochałem, kocham i będę kochać. Przysięgam.
***Victoria***
O
mamono, ale dobrze. Już mnie głowa nie boli. Wczoraj myślałam, że
umrę. Seryjnie. Podniosłam się powoli i automatycznie przekręciłam
głowę w prawo. W łóżeczku spokojnie chrapał Jacob.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Przykryłam go bardziej
kocykiem i zeszłam na dół.
-Dzień
doberek. - wleciałam do kuchni i pocałowałam Justina, przelotem,
w usta.
-Cześć.
Widzę, że ma pani dobry humor. - zaśmiał się i łyknął picia.
-Nom.
- pokiwałam twierdząco głową a on się zaśmiał. Wystawiłam mu
język.
-Jak
tam? Główka nie boli? - spytał.
-Niet.
- odpowiedziałam.
-Vica...?
-Hmm?
- usiadłam naprzeciwko niego, już z kubkiem kawy.
-Co
ty powiesz na to, żebyśmy przeprowadzili się do Atlanty? - spytał
a ja zadławiłam się kawą.
-Do...
do Atlanty? - wykrztusiłam patrząc się na niego.
-Nooo,
tak. Coś jest nie tak? - zmarszczył brwi.
-Dlaczego
do Atlanty? I po co wgl, mamy się wyprowadzać? - spytała.
-Scooter
się spytał, czy chciałbym się przeprowadzić do Atlanty.
Powiedziałem, że jeśli ja to i ty i mały. Zgodził się. Chodzi
o to, że tam jest lepsze studio nagraniowe niż tutaj i ogólnie
więcej możliwości.
-Jeśli
to ma pomóc Twojej karierze to pewnie. - uśmiechnęłam się,
podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta. - Co chcesz na
śniadanie? - spytałam.
-Hmm...
tosty. - uśmiechnął się szeroko a ja się odwróciłam,
żeby zacząć przygotowywać śniadanie. - Ale to później.
- Justin pociągnął mnie za nadgarstek tak, że wylądowałam na
jego kolanach.
-Debil.
- zaśmiałam się.
-Ale
Twój. - pocałował mnie w policzek.
-Mój...
- położyłam głowę na jego ramię. Lewą dłonią bawiłam się
jego włosami a prawą miałam splecioną z jego dłonią.
-Ślicznie
wyglądasz. - szepnął mi do ucha.
-Ty
też niczego sobie. - powiedziałam. Oboje cały czas byliśmy
uśmiechnięci.
-Nic
Ci nie zrobię tylko dlatego, że jest mi cholernie dobrze. -
odpowiedział a ja się wtuliłam w niego. Objął mnie rękami w
pasie. - Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. - szepnął
mi do ucha.
-Gdyby
Pattie albo Jazmyn to usłyszały, to miałbyś przechlapane. -
zaśmiał się i pocałował mnie w głowę.
_______________________________________________________________
Nowy rozdział! huehuehu ^^ tak jak obiecałam jest dzisiaj :3
Mam nadzieję, że się podoba :)
Skarby, miałabym jedną prośbę :) jeśli przeczytasz rozdział, to skomentuj, proszę <3 Chociażby tym "czytam :)" plooooooooose *.* <3
+ dużo dialogów :3
Love u all!!! <3