sobota, 2 listopada 2013

II Rozdział 42 "Samochód. Pisk opon. Strach. Śmierć?"


Rozdział dedykowany specjalnie dla Patki!!! :*** <3 
Dzięki Ci kochana! <3 Za wszystko :) _______________________________________________________________

Założyłam torbę na ramie, wzięłam swojego Shakea do ręki i się odwróciłam. Zbyt energicznie. Wpadłam na kogoś i niestety, a może stety, zawartość kubka wylądowała na tej osobie. A mianowicie na pannę Gomez.
-Oops. - przyłożyłam sobie rękę do ust, żeby się nie zaśmiać.
Czyś ty oszalała?! Pojebało Cię?! Jak ja teraz wyglądam! - piszczała jak nie wiem.
-Przepraszam? - spytała. - Nie, jednak nie. - skrzyżowałam ręce.
-Co?! - krzyknęła a tu zleciały się wszystkie fanki, fotoreporterzy i dziennikarze.
-Wiesz, co – powiedziałam i podeszłam do niej. - Spierdalaj. - szepnęłam na co ona otworzyła szeroko buzię. - Proszę. - podałam jej chusteczkę. - Papa – przesłałam jej buziaka w powietrzu. Żałujcie, że nie widzicie jej miny! Bezcenna.
Wyszłyśmy z centrum całe rozchichotane. Niektórzy ludzie przechodzili obok nas i patrzyli się jak na wariatki, a niektórzy uśmiechali się. Nie wiem jak wy, ale cieszę się z takiego życia jakie mam. Mam nadzieję, że będzie takie cały czas. No chyba, że lepsze.
Dojechałyśmy do domu a chłopaki czekali na nas przed domem. Byli źli, to było widać. A jak zobaczyli nasze, małe (czujecie ten sarkazm?) zakupy, oczy powychodziły im normalnie z orbit!
Już się boję co będzie w domu... Nie będzie aż tak źle? Hmm...
Chłopaki wzięli połowę naszych torb i poroznosili do pokoi. Byliśmy u nas w domu, więc tylko moje, Gaby i Caitlin. Weszłam do mojego pokoju razem z Justinem. Zanieśliśmy wszystkie torby do garderoby i ja usiadłam na łóżko.
-ughh jak dobrze. - zdjęłam buty i rozmasowałam stopy.
-Za dużo chodzenia, skarbie – cmoknął mnie w policzek i sam zaczął masować mi nogi.
-Dziękuje – pocałowałam go w usta.
-Powiesz mi co ci się wtedy śniło? - spytał.
-Śniło mi się, że lizałeś się z Seleną w łazience. - odpowiedziałam półprzytomna.
-Co? - spytał. Mimo że prawie spała, dało się wyczuć, że coś jest nie tak... Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że AŻ tak nie tak (od autorki: wiem, masło maślane, ale myślę, że wiecie o co mi chodzi).
-Całowałeś się z Seleną...- szepnęłam i usnęłam. 
Odpłynęłam.
Rano obudziło mnie ciche szmeranie. Otworzyłam powieki i zobaczyłam siedzącego przede mną JB, z tacą, na której stałą miseczka z jajecznicą, sok pomarańczowy i flakonik z białą różą.
-To dla mnie? - spytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-A dla kogo? - uniósł brew i uśmiechnął się lekko.
-Ja mam tyle zjeść? Człowieku ty nie widzisz ile ja już przytyłam? - złapałam się za brzuch i jęknęłam patrząc na niego.
-Nie? W ogóle nie przytyłaś, przecież.
-No jak nie jak tak. - zrobiłam smutną minkę.
-Nawet gdybyś troszkę przytyła to nic. Przecież kocham Cię za to jaka jesteś a nie za to jak wyglądasz. - odstawił tacę na szafkę, przysunął się do mnie, cmoknął w usta i oparł swoje czoło o moje. Patrzyłam teraz w jego idealne, czekoladowe tęczówki.
-Koteek, weź mnie tu nie wkręcaj. - zaśmiałam się leciutko.
-Tak jest. I nic tego nie zmieni. - położył swoją dłoń na mój policzek i pocałował.
Ja natomiast zarzuciłam swoje ręce na jego kark. Włożyłam dłoń w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie. Po chwili już leżeliśmy. Nasze języki walczyły o dominację.
Kiedy się w końcu odsunęliśmy od siebie, musieliśmy trochę odczekać, żeby nasze oddechy się unormowały.
-Tori, idziemy w poniedziałek do lekarza. - powiedział i uśmiechnął.
-Co ? Po co? - spojrzałam na niego wielkimi oczami, zajadając jajecznicę.
-Po to żeby... - nie dokończył, bo ja wyleciałam z łóżka jak z procy, by w porę dolecieć do łazienki. Jednym słowem, zwymiotowałam. - Właśnie. I ja i dziewczyny zauważyły, że często wymiotujesz... - odgarnął i potrzymał mi włosy. Gdy już „skończyłam” „tą czynność” jeśli można to tak nazwać, usiadłam na klopie i wzięłam kilka głębszych oddechów. Podał mi chusteczkę, wzięłam ją i wytarłam buzię. Tak czy siak miałam ten gorzki posmak w ustach. Wstałam i podeszłam do umywalki, żeby umyć zęby. Justin się nie odzywał. Patrzył na mnie cały czas. Jak przeszliśmy do pokoju spytał.
-Victoria... jesteś w ciąży? - spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko.

-Nie. Raczej nie. Przecież się zabezpieczyliśmy.
-No tak. Ale gumka mogła pęknąć a ty przecież nie brałaś tabletek. - nie zgasił swojego zapału.
-Justin ale...
-Nie. Pójdziemy do lekarza a jutro... jutro zrobisz test. - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Nie, Justin.
-Proszę. - zrobił oczka małego szczeniaczka.
-No dobrze. - cmoknęłam go w usta. Teraz to nie mogłam mu odmówić.
-Justin wypad. - do pokoju wtargnęły moje siostry wraz z mamuśkami( czyt. Sandi i Pattie).
-Ejjj – jęknął a my usiedliśmy.
-Co jej, co jej? Jest już 11 a my musimy się szykować. - powiedziała Caitlin a Gaby, mama i Patricia się zaśmiały.
-DOPIERO 11 – poprawił ją.
-JUŻ 11 – zmrużyła oczy.
-Dobra, skarbie widzimy się wieczorem. - zaśmiałam się. Cmoknął mnie w usta. - papa – pocałował jeszcze raz, tyle, że dłużej.
-Justin – jęknęła.
-No już. - odpowiedział jej i cmoknął mnie jeszcze raz. Śmiałam się z niego. - Kocham Cię. - ostatni raz pocałował mnie w czoło, na co dziewczyny zareagowały jednym, wielkim „ooo”
-Ja Ciebie też, a teraz już leć. - puściłam mu oczko.
-Do wieczora. - przesłał mi jeszcze buziaka w powietrzu i sam się zaśmiał.
-Papa. - pomachałam mu śmiejąc się, z mojego czopka.
-Jaki on słodki! - pisnęła Cait w walnęła się na moje łóżko.
-Wieeeem. - uśmiechnęłam się lekko.
-Kobieto masz szczęście.
-Zauważ, że ty też byłaś jego dziewczyną. - spojrzałam na nią.
-Wiem i żałuję, że to się popsuło. - spuściła wzrok. - Albo wiesz co, nie. Nie żałuję. Przynajmniej dzięki niemu, poznałam moją siostrę i wiem, że jest szczęśliwa. No i może będzie mamusią. - uśmiechnęła się.
-O co to, to nie. Mam nadzieję, że nie jestem w ciąży. Jestem za młoda. - odparłam i podniosłam ręce na wysokość klatki.
-Ale jeśli jednak jesteś, to co zrobisz? - Sandi, Gaby i Pattie obsiadły mnie na łóżku.
-Jeśli jednak jestem, to co innego mam zrobić, jak nie urodzić? No sorry ale morderczynią nie jestem i nie zgotuję niewinnemu dziecku takiego losu, jakie ja przeżyłam. - odparłam a mama spuściła głowę. - Ej, ej, ejj. Przecież to nie Twoja wina. - przytuliłam ją najmocniej jak się dało.
-Dzisiaj sylwester a my tu płaczemy. - Gaby z mamą Biebsa miały łzy w oczach.
-Racja, powinnyśmy się cieszyć a nie użalać. - oznajmiłam i otarłam łzy.
-To co? Szykujemy się? - Caitlin zgrabnie zeskoczyła z łóżka i klasnęła w dłonie, my zaczęłyśmy się z niej śmiać.
Cały dzień praktycznie przesiedziałyśmy w garderobie i łazience. Gadałyśmy, śmiałyśmy się, przebierałyśmy, robiłyśmy mały pokaz mody i wygłupiałyśmy.
Cieszę się, że ich mam. Nie wyobrażam sobie życia bez moich kochanych czopków.
Około godziny 20 byłyśmy gotowe. Ja:
Caitlin i Sandi:
Pattie:

Niestety wyszło tak, że Gaby, Chris, Erin, Jeremy i dzieciaki zostają w domu. Nie bardzo mi to odpowiada ale uparli się, że zostaną w domu. No trudno...
Chłopaki przyjechali po nas, limuzyną. Pożegnałyśmy się z domownikami, którzy nigdzie nie jadą i wsiadłyśmy do limuzyny. Muszę przyznać, że Bieber wyglądał naprawdę sexi. 
Niby nic szczególnego ale jemu pasowało jak ulał.
Po drodze zgarnęłyśmy dziewczyny i chłopaków. Carmen, AmandaAmber, Julia, Ryan) (wiem, że to zdjęcie już było ale nie mogłam innego znaleźć. Ryan jest tak tylko ubrany!), Carl i Max.
Wyglądali świetnie. Nie powiem. Dojechaliśmy w odpowiednie miejsce godzinę później. Nawet nie wiem gdzie my jedziemy.
Dojechaliśmy na jakąś salę. Gdy weszliśmy do środka, wiało nudą. Serio większość siedziała przy stołach albo podpierali ściany. Tylko nieliczni tańczyli lub po prostu, próbowali tańczyć i rozruszać resztę. Spojrzeliśmy wszyscy na siebie i u każdego na twarzy pojawił się grymas. Podeszliśmy do naszego stolika i usiedliśmy.
No i siedzieliśmy tak chyba ze dwie i pół godziny. Taka katorga, że ja nie wiem!
-Ej mam pomysł. - zaczęła Caitlin.
-Jaki? - spytaliśmy i wszyscy tak jakby się ożywili.
-Wiecie co. Wróćmy do domu. Tu są takie nudy, że ja zaraz usnę a w domu i tak czy siak będzie lepiej i przede wszystkim zabawniej – uśmiechnęła się. Wszyscy jak na zawołanie wstaliśmy i zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy się na nas spojrzeli a my po prostu wyszliśmy.
Jechaliśmy tyle samo czasu co wcześniej, czyli jakaś godzina. Wyszliśmy z limuzyny cali roześmiani.
-Justin? - spytałam, bo nie szedł za nami. Odwróciłam się.
Samochód. Pisk opon. Strach. Śmierć?
____________________________________________________
Hej kolejny rozdział! hehe :)
Od razu mówię, że Dziękuję też WSZYSTKIM osobom, które komentują to coś, czego nawet nie można nazwać :/ Kocham was! 
Pod koniec trochę dramaturgii... to nie było przewidziane :/ wyszło, od tak
Wypowiadajcie się w komach! <3 
Love ya! 
Ps. Zostawcie po sobie ślad, proszę! <3  

7 komentarzy:

  1. to ja twój anonim Super dodaj jak najszybciej bo się martwię !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jejku jejku !!!!!
    To jest cuuudnee!
    Stawiam że jest w ciąży ale wszystko możliwe że ma bulimię albo anoreksję ? nie wiem .. ale przeczuwam iż test będzie pozytywny .
    Co do końcówki ..
    Bieber będzie miał wypadek ? Albo prawie go potrąci samochód??
    Czekam na następny ! <3
    Kocham to <33 jak piszesz i w ogóle <3333
    Nie do końca rozumiem ten moment z tym jak mówiła że lizał się z Gomez w łazience .. ale mniejsza o to . :D
    Czekam na następny <3
    Pozdrawiam i życzę weny kochana <3 ! Oraz zapraszam do mnie jest nowy !
    ~ Weronika Bieber ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie przerwać? ???? Czekam na next bo ten super ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie dedyk?? Narawde?? Kurde! Dziewczyno! Jak mnie milo zaskoczylas!! Ja pierdziele! Dziekuje wspaniala <3 <3 <3
    Co do rozdzialu...Poczatek mega slodki! Ciekawa jestem czy Tori jest faktycznie w ciazy ^^ Ale jaja xD
    Srodek naprawde fajny i lekki wiec tak ciekawie ^^ Ja w ogole lubie jak jest duzo linkow i obrazkow wiec mi sie podoba strasznie! :D
    Co do koncowki... No co ja moge powiedziec... Jedno wielkie WOW...Powiedz prosze ze sie nic nie stanie...Blagam cie nie chce zeby cos sie stalo ;c Naprawde prosze cie...
    Nie moge sie doczekac nn.
    To jest wspaniale! Mega! Boskie! Dziewczyno! To jest super talent!! <3 <3 <3
    Juz sie nie moge doczekac nn!
    Kocham cie i jeszcze raz dziekuje za dedyk! <3 Jestes wspaniala!! <3 <3
    Pozdrawiam i zycze weny kochana <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie nowy ;/ zapraszam kochana <3
    i czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeeeeeee

    wdech wydech wdech wydech wdech wydech dobra Anana ogar -,-


    wszytsko super
    ale ta końcówka..

    mamo tata dzwońci do szpitala
    Sykaa
    spowodował u mnie zawał


    Anana

    OdpowiedzUsuń
  7. 42 i nadal świetnie <3

    OdpowiedzUsuń