Rozdział dedykowany specjalnie dla Patki!!! :*** <3
Dzięki Ci kochana! <3 Za wszystko :) _______________________________________________________________
Założyłam torbę na ramie, wzięłam swojego Shakea do ręki i się odwróciłam. Zbyt energicznie. Wpadłam na kogoś i niestety, a może stety, zawartość kubka wylądowała na tej osobie. A mianowicie na pannę Gomez.
-Oops. - przyłożyłam sobie rękę do ust, żeby się nie zaśmiać.
Czyś ty oszalała?! Pojebało Cię?! Jak ja teraz wyglądam! - piszczała jak nie wiem.
-Przepraszam? - spytała. - Nie, jednak nie. - skrzyżowałam ręce.
-Co?! - krzyknęła a tu zleciały się wszystkie fanki, fotoreporterzy i dziennikarze.
-Wiesz, co – powiedziałam i podeszłam do niej. - Spierdalaj. - szepnęłam na co ona otworzyła szeroko buzię. - Proszę. - podałam jej chusteczkę. - Papa – przesłałam jej buziaka w powietrzu. Żałujcie, że nie widzicie jej miny! Bezcenna.
Wyszłyśmy
z centrum całe rozchichotane. Niektórzy ludzie przechodzili
obok nas i patrzyli się jak na wariatki, a niektórzy
uśmiechali się. Nie wiem jak wy, ale cieszę się z takiego życia
jakie mam. Mam nadzieję, że będzie takie cały czas. No chyba, że
lepsze.
Dojechałyśmy
do domu a chłopaki czekali na nas przed domem. Byli źli, to było
widać. A jak zobaczyli nasze, małe (czujecie ten sarkazm?) zakupy,
oczy powychodziły im normalnie z orbit!
Już
się boję co będzie w domu... Nie będzie aż tak źle? Hmm...
Chłopaki
wzięli połowę naszych torb i poroznosili do pokoi. Byliśmy u nas
w domu, więc tylko moje, Gaby i Caitlin. Weszłam do mojego pokoju
razem z Justinem. Zanieśliśmy wszystkie torby do garderoby i ja
usiadłam na łóżko.
-ughh
jak dobrze. - zdjęłam buty i rozmasowałam stopy.
-Za
dużo chodzenia, skarbie – cmoknął mnie w policzek i sam zaczął
masować mi nogi.
-Dziękuje
– pocałowałam go w usta.
-Powiesz
mi co ci się wtedy śniło? - spytał.
-Śniło
mi się, że lizałeś się z Seleną w łazience. - odpowiedziałam
półprzytomna.
-Co?
- spytał. Mimo że prawie spała, dało się wyczuć, że coś jest
nie tak... Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że AŻ tak nie tak (od
autorki: wiem, masło maślane, ale myślę, że wiecie o co mi
chodzi).
-Całowałeś
się z Seleną...- szepnęłam i usnęłam.
Odpłynęłam.
Rano
obudziło mnie ciche szmeranie. Otworzyłam powieki i zobaczyłam
siedzącego przede mną JB, z tacą, na której stałą
miseczka z jajecznicą, sok pomarańczowy i flakonik z białą różą.
-To
dla mnie? - spytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-A
dla kogo? - uniósł brew i uśmiechnął się lekko.
-Ja
mam tyle zjeść? Człowieku ty nie widzisz ile ja już przytyłam?
- złapałam się za brzuch i jęknęłam patrząc na niego.
-Nie?
W ogóle nie przytyłaś, przecież.
-No
jak nie jak tak. - zrobiłam smutną minkę.
-Nawet
gdybyś troszkę przytyła to nic. Przecież kocham Cię za to jaka
jesteś a nie za to jak wyglądasz. - odstawił tacę na szafkę,
przysunął się do mnie, cmoknął w usta i oparł swoje czoło o
moje. Patrzyłam teraz w jego idealne, czekoladowe tęczówki.
-Koteek,
weź mnie tu nie wkręcaj. - zaśmiałam się leciutko.
-Tak
jest. I nic tego nie zmieni. - położył swoją dłoń na mój
policzek i pocałował.
Ja
natomiast zarzuciłam swoje ręce na jego kark. Włożyłam dłoń w
jego włosy i przyciągnęłam go do siebie. Po chwili już
leżeliśmy. Nasze języki walczyły o dominację.
Kiedy
się w końcu odsunęliśmy od siebie, musieliśmy trochę odczekać,
żeby nasze oddechy się unormowały.
-Tori,
idziemy w poniedziałek do lekarza. - powiedział i uśmiechnął.
-Co
? Po co? - spojrzałam na niego wielkimi oczami, zajadając
jajecznicę.
-Po
to żeby... - nie dokończył, bo ja wyleciałam z łóżka
jak z procy, by w porę dolecieć do łazienki. Jednym słowem,
zwymiotowałam. - Właśnie. I ja i dziewczyny zauważyły, że
często wymiotujesz... - odgarnął i potrzymał mi włosy. Gdy już
„skończyłam” „tą czynność” jeśli można to tak nazwać,
usiadłam na klopie i wzięłam kilka głębszych oddechów.
Podał mi chusteczkę, wzięłam ją i wytarłam buzię. Tak czy
siak miałam ten gorzki posmak w ustach. Wstałam i podeszłam do
umywalki, żeby umyć zęby. Justin się nie odzywał. Patrzył na
mnie cały czas. Jak przeszliśmy do pokoju spytał.
-Victoria...
jesteś w ciąży? - spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko.
-Nie.
Raczej nie. Przecież się zabezpieczyliśmy.
-No
tak. Ale gumka mogła pęknąć a ty przecież nie brałaś
tabletek. - nie zgasił swojego zapału.
-Justin
ale...
-Nie.
Pójdziemy do lekarza a jutro... jutro zrobisz test. - uśmiech
nie schodził mu z twarzy.
-Nie,
Justin.
-Proszę.
- zrobił oczka małego szczeniaczka.
-No
dobrze. - cmoknęłam go w usta. Teraz to nie mogłam mu odmówić.
-Justin
wypad. - do pokoju wtargnęły moje siostry wraz z mamuśkami( czyt.
Sandi i Pattie).
-Ejjj
– jęknął a my usiedliśmy.
-Co
jej, co jej? Jest już 11 a my musimy się szykować. - powiedziała
Caitlin a Gaby, mama i Patricia się zaśmiały.
-DOPIERO
11 – poprawił ją.
-JUŻ
11 – zmrużyła oczy.
-Dobra,
skarbie widzimy się wieczorem. - zaśmiałam się. Cmoknął mnie w
usta. - papa – pocałował jeszcze raz, tyle, że dłużej.
-Justin
– jęknęła.
-No
już. - odpowiedział jej i cmoknął mnie jeszcze raz. Śmiałam
się z niego. - Kocham Cię. - ostatni raz pocałował mnie w czoło,
na co dziewczyny zareagowały jednym, wielkim „ooo”
-Ja
Ciebie też, a teraz już leć. - puściłam mu oczko.
-Do
wieczora. - przesłał mi jeszcze buziaka w powietrzu i sam się
zaśmiał.
-Papa.
- pomachałam mu śmiejąc się, z mojego czopka.
-Jaki
on słodki! - pisnęła Cait w walnęła się na moje łóżko.
-Wieeeem.
- uśmiechnęłam się lekko.
-Kobieto
masz szczęście.
-Zauważ,
że ty też byłaś jego dziewczyną. - spojrzałam na nią.
-Wiem
i żałuję, że to się popsuło. - spuściła wzrok. - Albo wiesz
co, nie. Nie żałuję. Przynajmniej dzięki niemu, poznałam moją
siostrę i wiem, że jest szczęśliwa. No i może będzie mamusią.
- uśmiechnęła się.
-O
co to, to nie. Mam nadzieję, że nie jestem w ciąży. Jestem za
młoda. - odparłam i podniosłam ręce na wysokość klatki.
-Ale
jeśli jednak jesteś, to co zrobisz? - Sandi, Gaby i Pattie
obsiadły mnie na łóżku.
-Jeśli
jednak jestem, to co innego mam zrobić, jak nie urodzić? No sorry
ale morderczynią nie jestem i nie zgotuję niewinnemu dziecku
takiego losu, jakie ja przeżyłam. - odparłam a mama spuściła
głowę. - Ej, ej, ejj. Przecież to nie Twoja wina. - przytuliłam
ją najmocniej jak się dało.
-Dzisiaj
sylwester a my tu płaczemy. - Gaby z mamą Biebsa miały łzy w
oczach.
-Racja,
powinnyśmy się cieszyć a nie użalać. - oznajmiłam i otarłam
łzy.
-To
co? Szykujemy się? - Caitlin zgrabnie zeskoczyła z łóżka
i klasnęła w dłonie, my zaczęłyśmy się z niej śmiać.
Cały
dzień praktycznie przesiedziałyśmy w garderobie i łazience.
Gadałyśmy, śmiałyśmy się, przebierałyśmy, robiłyśmy mały
pokaz mody i wygłupiałyśmy.
Cieszę
się, że ich mam. Nie wyobrażam sobie życia bez moich kochanych
czopków.
Około
godziny 20 byłyśmy gotowe. Ja:
Caitlin
i Sandi:
Pattie:
Niestety
wyszło tak, że Gaby, Chris, Erin, Jeremy i dzieciaki zostają w
domu. Nie bardzo mi to odpowiada ale uparli się, że zostaną w
domu. No trudno...
Chłopaki
przyjechali po nas, limuzyną. Pożegnałyśmy się z domownikami,
którzy nigdzie nie jadą i wsiadłyśmy do limuzyny. Muszę
przyznać, że Bieber wyglądał naprawdę sexi.
Niby nic
szczególnego ale jemu pasowało jak ulał.
Po
drodze zgarnęłyśmy dziewczyny i chłopaków. Carmen,
Amanda, Amber,
Julia,
Ryan)
(wiem, że to zdjęcie już było ale nie mogłam innego znaleźć.
Ryan jest tak tylko ubrany!), Carl i Max.
Wyglądali
świetnie. Nie powiem. Dojechaliśmy w odpowiednie miejsce godzinę
później. Nawet nie wiem gdzie my jedziemy.
Dojechaliśmy
na jakąś salę. Gdy weszliśmy do środka, wiało nudą. Serio
większość siedziała przy stołach albo podpierali ściany. Tylko
nieliczni tańczyli lub po prostu, próbowali tańczyć i
rozruszać resztę. Spojrzeliśmy wszyscy na siebie i u każdego na
twarzy pojawił się grymas. Podeszliśmy do naszego stolika i
usiedliśmy.
No
i siedzieliśmy tak chyba ze dwie i pół godziny. Taka
katorga, że ja nie wiem!
-Ej
mam pomysł. - zaczęła Caitlin.
-Jaki?
- spytaliśmy i wszyscy tak jakby się ożywili.
-Wiecie
co. Wróćmy do domu. Tu są takie nudy, że ja zaraz usnę a
w domu i tak czy siak będzie lepiej i przede wszystkim zabawniej –
uśmiechnęła się. Wszyscy jak na zawołanie wstaliśmy i
zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy się na nas spojrzeli a my po
prostu wyszliśmy.
Jechaliśmy
tyle samo czasu co wcześniej, czyli jakaś godzina. Wyszliśmy z
limuzyny cali roześmiani.
-Justin?
- spytałam, bo nie szedł za nami. Odwróciłam się.
Samochód.
Pisk opon. Strach. Śmierć?
____________________________________________________
Hej kolejny rozdział! hehe :)
Od razu mówię, że Dziękuję też WSZYSTKIM osobom, które komentują to coś, czego nawet nie można nazwać :/ Kocham was!
Pod koniec trochę dramaturgii... to nie było przewidziane :/ wyszło, od tak
Wypowiadajcie się w komach! <3
Love ya!
Ps. Zostawcie po sobie ślad, proszę! <3
to ja twój anonim Super dodaj jak najszybciej bo się martwię !!
OdpowiedzUsuńJejku jejku jejku !!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest cuuudnee!
Stawiam że jest w ciąży ale wszystko możliwe że ma bulimię albo anoreksję ? nie wiem .. ale przeczuwam iż test będzie pozytywny .
Co do końcówki ..
Bieber będzie miał wypadek ? Albo prawie go potrąci samochód??
Czekam na następny ! <3
Kocham to <33 jak piszesz i w ogóle <3333
Nie do końca rozumiem ten moment z tym jak mówiła że lizał się z Gomez w łazience .. ale mniejsza o to . :D
Czekam na następny <3
Pozdrawiam i życzę weny kochana <3 ! Oraz zapraszam do mnie jest nowy !
~ Weronika Bieber ;D
W takim momencie przerwać? ???? Czekam na next bo ten super ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie dedyk?? Narawde?? Kurde! Dziewczyno! Jak mnie milo zaskoczylas!! Ja pierdziele! Dziekuje wspaniala <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu...Poczatek mega slodki! Ciekawa jestem czy Tori jest faktycznie w ciazy ^^ Ale jaja xD
Srodek naprawde fajny i lekki wiec tak ciekawie ^^ Ja w ogole lubie jak jest duzo linkow i obrazkow wiec mi sie podoba strasznie! :D
Co do koncowki... No co ja moge powiedziec... Jedno wielkie WOW...Powiedz prosze ze sie nic nie stanie...Blagam cie nie chce zeby cos sie stalo ;c Naprawde prosze cie...
Nie moge sie doczekac nn.
To jest wspaniale! Mega! Boskie! Dziewczyno! To jest super talent!! <3 <3 <3
Juz sie nie moge doczekac nn!
Kocham cie i jeszcze raz dziekuje za dedyk! <3 Jestes wspaniala!! <3 <3
Pozdrawiam i zycze weny kochana <3 <3
U mnie nowy ;/ zapraszam kochana <3
OdpowiedzUsuńi czekam na następny <33
Nieeeeeeee
OdpowiedzUsuńwdech wydech wdech wydech wdech wydech dobra Anana ogar -,-
wszytsko super
ale ta końcówka..
mamo tata dzwońci do szpitala
Sykaa
spowodował u mnie zawał
Anana
42 i nadal świetnie <3
OdpowiedzUsuń