***Dalej oczami Justin'a***
-Prosto z mostu czy kombinować?-A mam się bać? - spojrzałem na nią
-Nie raczej nie – zaśmiała się.
-To wal
-Podoba Ci się Amy, co? - wow! To pytanie... i co ja mam jej powiedzieć? No jej, podoba mi się, i mam jej to tak po prostu powiedzieć: Tak podoba mi się Amy Newton. - Justin... Widzę jak na nią patrzysz. Nie musisz tego ukrywać.
-Ymm... No dobra. Podoba mi się
-Ale podoba się, że podoba czy coś więcej?
-Nie wiem... nigdy nie byłem na poważnie zakochany – wyznałem
-A jak się czujesz gdy na nią patrzysz, gdy jest koło Ciebie, gdy całujesz ją w policzek na powitanie, gdy czujesz jej obecność? - patrzyła na mnie, takim wzrokiem, jakby już wszystko wiedziała...
-Przy niej czuję się... tak... inaczej... lepiej? Gdy na nią patrze moje serce przyśpiesza, gdy widzę jej cudny uśmiech, na mojej twarzy automatycznie się pojawia( czyt. uśmiech). Przy niej czuję się inaczej jakbym znał ją od dawna, zachowuje się normalnie, a przy innych, w szkole zachowuje się jak rozwydrzona gwiazdeczka wiem o tym... - zaciąłem się. To wszystko powiedziałem automatycznie, nie wiedziałem do końca co mówię.
-Zakochałeś się w niej!!! - krzyknęła szczęśliwa. Zaraz, zaraz... szczęśliwa? Że ja niby się zakochałem w Amy? Nie, nie, nie. Jesteśmy przyjaciółmi, tylko i wyłącznie.
-Nie jestem...
-Jak to nie?! Jezu człowieku, przeanalizuj to co mi przed chwilą powiedziałeś. To jak się zachowujesz w jej obecności. - trochę mi to zajęło, ale udało się. Nie wierzę, że jej to powiedziałem... ale... to prawda. Spojrzałem na nią niepewnie – widzisz? Kochasz ją, ja to rozumiem, nie będę się wściekać bo miłość nie wybiera. Amy jest moja przyjaciółką i chcę aby była szczęśliwa – uśmiechnęła się
-Ale co ja mam robić? Ona nic do mnie nie czuje. - spuściłem głowę
-Powolutku, nie każdy zakochuje się od pierwszego wejrzenia – puściła mi oczko – nie narzucaj się jej. Najpierw przyjaciele, nic na siłę, gdy będzie miała gorszy dzień, przytul ją, pociesz, zabierz ją do kina, na kręgle – tu się zaśmiała – tylko pamiętaj nic na siłę.
-No... dobra. Spróbuje – uśmiechnąłem się lekko.
-Nie skrzywdź jej, proszę. Znam ją krótko ale dobrze, to wspaniała dziewczyna – poklepała mnie po ramieniu.
Jeszcze trochę pogadaliśmy i pojechałem do domu.
***Oczami Amy***
**Następnego dnia**
Obudziłam się przed budzikiem, co jest dziwne, ale
okay, zostawmy to w spokoju. Zwlekłam się z łóżka,
odsłoniłam zasłony w oknach. Pogoda zapowiadała się piękna,
podeszłam do szafy wyciągnęłam z niej ciuchy, buty i plecak:
Ciuchy wzięłam ze sobą do łazienki, a resztę
położyłam przy łóżku. Zrobiłam poranne czynności,
wzięłam rzeczy (wcześniej wymienione) spod łóżka i
zeszłam na dół. W kuchni zastałam Gab szykującą
śniadanie.
-A mi też zrobisz? - zrobiłam słodkie oczka.
-A co z tego będę miała?
-Satysfakcje z dobrego uczynku.
-Tylko tyle? Myślałam chociaż, że mi zaśpiewasz
piosenkę, hmm... wyglądasz jak, ona... Seleny Gomez!
-Dobra – zgodziłam się – ale dlaczego jej ?
-Bo tak – wytknęła mi język i wróciła do
swojej czynności, a ja wstawiłam wodę.
-Chcesz herbatę czy kawę? - spytałam wyjmując kubki.
-Herbatę – zrobiłam dwie herbaty – Słuchaj mam
pytanko.
-Jakie?
-Z kim tak wczoraj smsowałaś?
-No wiesz, z ... - nie dokończyła
-Z kim?
-Z.. takim jednym chłopakiem. Poznałam go niedawno-
nie odrywała wzroku od kanapek.
-Że co?! Nic mi nie powiedziałaś? Jak ma na imię?
-Lucas. Wpadłam na niego przez przypadek. Mieszka kilka
przecznic dalej. Wymieniliśmy się numerami. Jest przystojny, i
chyba mi się podoba... - Boże, nie wiem co czuje Chris do Gaby,
ale jeśli czuje to COŚ, to nie mam pojęcia co on zrobi.
-Okay, ale jeśli chcesz z nim być, lepiej go poznaj,
zastanów się... - więcej nie ciągnęłyśmy tej rozmowy,
nie było po co, to jej decyzja. Mam nadzieję, że ten koleś jej
nie skrzywdzi.
Śniadanie zjadłyśmy w ciszy, później
ruszyłyśmy do szkoły. Ledwo weszłyśmy na plac a dopadły nas
Cameron i Amber.
-Cześć dziewczyny – powiedziałyśmy wszystkie w tym
samym czasie po czym wybuchłyśmy śmiechem.
-Ok,ok. Stop! - mówiła jeszcze trochę przez
śmiech Cam – Musimy wam coś powiedzieć.
-Co takiego? - spytała Gabriella.
-Justin i Amanda...
-Co Justin i Amanda? - no co? Jestem ciekawska.
-Justin i Amanda... nie są razem – dokończyła Amber
a w moim żołądku coś się poruszyło. Jakby ogarnęła mnie fala
ciepła.
-A dlaczego? - starałam się, żeby mój głos
zabrzmiał normalnie, ale Gab zachichotała. No tak ona zawsze
pozna, że coś jest na rzeczy.
-Tego nie wiem. Ale zachowują się normalnie. Wiesz co,
jestem tego ciekawa tak samo jak ty – puściła mi oczko.
-Dobra, dobra. Zbierajmy się bo spóźnimy się
na lekcje – rozdzieliłyśmy się do naszych szafek.
Do niej
schowałam nie potrzebne na razie książki, a do torby spakowałam
matematykę. Zamknęłam drzwiczki, odwróciłam się i ktoś
na mnie wpadł. Runęłam na ziemie a ten ktoś na mnie. To był
Justin, jego perfumy poznam wszędzie.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nic Ci nie jest,
Amy? - Wstał ze mnie i podał rękę, chwyciłam ją.
-Wszystko w porządku – w tym momencie się
zachwiałam, upadłabym gdyby nie Bieber.
-Chyba jednak nie. Może zaprowadzę Cię do
pielęgniarki?
-Nie. Jest ok.
-Wiesz co nie przekonujesz mnie – wziął mnie na
ręce.
-Co?! Co ty robisz?
-Zanoszę Cię do pielęgniarki
-Umiem chodzić! A poza tym wszystko jest w porządku.
-Na pewno? - spojrzał na mnie, zatroskanym wzrokiem?
Tak mi się wydaje.
-Tak – odstawił mnie
-Ale pod klasę pójdziesz ze mną – głos miał
tak stanowczy, że wolałam się nie spierać. Założyłam torbę
na ramię, i ruszyłam obok Bieber'a do klasy. Weszliśmy do
pomieszczenia a pani jeszcze nie było. Zajęliśmy swoje miejsce,
które znajdują się obok siebie, i czekaliśmy.
-Po około 3 minutach weszła pani Mark.
-Dzień dobry – powiedziała a wszyscy coś pomruczeli
– Dzień dobry ! - powtórzyła wyraźniej
-Dzień dobry – każdy odpowiedział a ona
uśmiechnięta usiadła za biurkiem.
-Dzisiaj oddam wam wasze sprawdziany – spojrzałam na
Biebsa a on na mnie. Uśmiechnęłam się, on również –
Amy Newton 5, Peter Malfoy 1, znowu, czego ja się mogłam po tobie
spodziewać, Drake Watherloo 6 – to jest klasowy kujon – Justin
Bieber 5, tym mnie zaskoczyłeś, ale gratuluję. – uśmiechnęła
się i podała mu kartkę. Spojrzał na mnie z wielkim bananem na
twarzy.
Wzięłam karteczkę i napisałam na niej:
Gratuluję :) Amy. Zgięłam ją
i rzuciłam w niego.
Odczytał, coś napisał i odrzucił.
Przeczytałam: To tylko Twoja zasługa ;) JB.
Spojrzałam się na niego z uśmiechem.
Lekcje do lunchu minęły bez żadnych przeszkód,
tylko tyle, że na hiszpańskim była kartkówka, która
nie powiem, nawet dobrze mi poszła. Właśnie szłyśmy w piątkę
do naszego stolika. Przy którym siedzieli chłopcy. Zaczęłyśmy
konsumować. No nie wytrzymam muszę się jej spytać
-Amanda, dlaczego zerwaliście? - spytałam szeptem
-Ja nic nie czuje do niego, on do mnie, to po co dalej w
to brnąć. A co? Podoba Ci się? - poruszyła brwiami.
-Nie, no coś ty – wgryzłam się w mojego hamburgera
a ona się zaśmiała.
Reszta lekcji minęła spokojnie, a my z Amandą
udawałyśmy jakby tej rozmowy nie było. Ale przecież nie było w
niej nic takiego. Po szkole wróciłyśmy do domu.
-Wezmę listy – powiedziałam do Gaby
-A ja pójdę zaparzyć herbatę – czmychnęła
do domu. Wyjęłam listy, rachunki, rachunki, do Gabrielli,
rachunki.
-Gab masz list! - powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Od kogo?
_________________________________________________________________________________
Nowy rozdział :)
Komentujcie <3
Następny rozdział dodam jak będę miała skończony, bo troszkę już jest ;)
Najprawdopodobniej będzie jutro wieczorem albo we wtorek ;)
Mam nadzieję, że komentarze nie zmaleją :)
Miłego czytania <3 :**
Czekam na następny rozdział:)
OdpowiedzUsuń