Po
16 wróciłam z Jacobem ze szkoły. Jak powiedziałam Gaby
przez telefon, że dostałam kwiaty to zaczęła piszczeć. Normalnie
jak jakaś nastolatka. Śmiałam się z niej gdy powiedziała, że to
od Justina. No jak ona mogła wpaść na tak głupi pomysł! Wszystko
ale nie takie coś. Dobra, mniejsza.
Jacob
bawił się z Melanie u niego w pokoju a ja siedziałam z Caitlin na
kanapie i gadałam popijając herbatę.
-No
to co tam u Ciebie, siostrzyczko? - spytałam.
-Dobrze.
- uśmiechnęła się zadziornie.
-Dobra,
nie ogółem tylko mów jak tam ten Twój Michael!
- powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Nooooo
jest fajny – próbowała być poważna. Uniosłam na nią
brew. - ojjjj no ok. jest mega zajebisty, przystojny i wgl. Idealny!
- prawie pisnęła a ja się zaśmiałam.
-To
fajnie. - uśmiechnęłam się.
Dobrze,
że chociaż jej się układa. Hmm... co ja gadam. Mi nawet nie ma co
się układać. LOL.
Wieczorem
Gaby przyjechała po Mel. Pogadałyśmy we trójkę i doszłyśmy
do wniosku, że fajnie byłoby gdzieś na kilka dni, a przynajmniej
na weekend. A najlepiej do LA. Dzieciaki zostawi się Pattie i Sandi.
Będzie jeszcze Chris więc nie ma problemu. No albo tylko
Christianowi i Justinowi. Ale mi to jakoś nie podchodzi, ze względu
na Jacoba. Nie chce żeby przebywał z tą przebrzydłą Taylor. No
tak, tylko ja, Cait i Gabriella.
Miałyśmy
plan żeby jechać w następnym tygodniu. Może się da. W sumie ja i
siora weekend mamy wolny tylko Gaby ma sobie załatwić.
No
mniejsza.
Przez
cały następny ranek zastanawiałam się kto przysłał te kwiaty.
No masakra. Nie mam pojęcia. A na dodatek dostałam dzisiaj jedną
różę i łańcuszek. Przesada. Kwiaty jak kwiaty no ale bez
przesadyzmu. Nie rozumiem takich ludzi.
W
tej chwili siedzimy w samochodzie i jedziemy do... tego to wy chyba
byście nie zgadli. Taaa, do Justina. Dlaczego? Jedno słowo. Jacob.
Tak jęczał, że chce do taty, że nie mogłam wytrzymać.
Zatrzymałam
się przed jego domem, wzięłam głęboki wdech i wydech i wyszłam
z samochodu. Odpięłam Jake'a i podeszliśmy do drzwi. Wcisnęłam
dzwonek. Spojrzałam na Jacoba.
-No
co? Tatuś na pewno się ucieszy, że Cie zobaczy. - powiedział z
uśmiechem.
-Co
ty..? - spytałam i drzwi się otworzyły. Zmrużyłam na niego oczy
i przeniosłam wzrok w stronę drzwi. Moim oczom ukazała się
Taylor.
-Cześć.
- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej sztucznie.
-Hej.
- odpowiedziała i spojrzała na Jacoba. - Siemka mały. -
uśmiechnęła się do niego a on wystawił jej język.
-Ejj
co to ma być? - spojrzałam na niego „złym” wzrokiem. Nie to,
że to popieram no ale... tak szczerze mówiąc, to nie
fajnie, że tak zrobił?
-Nic
się nie stało. - powiedziała. - Wejdźcie. - przesunęła się.
-Jest
Justin? - zanim weszliśmy zapytałam.
-Tay,
kto to? - usłyszałam jego głos z wewnątrz. Normalnie jak na
zawołanie.
-Tataaaaa!!!
- krzyknął Jacob i poleciał do niego. Taylor spojrzała na mnie
pytającym wzrokiem. Weszłam do środka pierwsza. Taylor, poszła
jeszcze po coś do kuchni.
-Serio?
Przyszła? - spytał Justin ze szczęściem? W głosie. Nieee ja
wcale ich nie podsłuchiwałam.
-Tatuś,
ja mam swoje sposoby. - powiedział Jacob z dumą.
-Ekhem...
- weszłam do pokoju. Oparłam się o framugę.
-Cześć
Tori. - powiedział Juss i wstał.
-Hej.
Jakie sposoby? - patrzyłam to na Justina to na Jake'a.
-Yyyy
żadne. - powiedział Justin i przygryzł wargę.
-Pogadam
sobie z wami, ojjj pogadam. Uważajcie sobie. Obydwaj. -
przymrużyłam na nich oczy.
-Chcecie
coś do picia? - spytała Taylor.
-Ja
nie, dziękuję. - odpowiedziałam – ale Jacobowi możesz nalać
soku.
-Skarbie?
- wychyliła się z kuchni i spojrzała na Jussa. Myślałam, że
rzygnę tęczą normalnie.
-Nie.
- uśmiechnął się do niej. - Słyszałem od Chrisa, że masz
cichego wielbiciela. - powiedział.
-Tak.
- odpowiedziałam. - A co?
-Niee
nic. - spojrzał się na Jacoba, który się zaśmiał.
-Proszę.
- Taylor podała Jacobowi sok i usiadła obok Justina. Ten objął
ją w talii. Wtuliła się w niego.
-Oo
jak słodko. - uśmiechnęłam się wrednie a oni spojrzeli na
siebie. - Aż mnie mdli. - szepnęłam Jacobowi. Zaśmiał się przy
okazji wypluwając sok na Mnie. - Młooody – jęknęłam.
-Przepraszam
mamuś. - zawstydził się.
-Dobra,
nic się nie stało. - poczochrałam mu grzywkę.
-Chodź
dam Ci jakąś bluzkę. - powiedziała Tay i poszła na schody.
Spojrzałam zdziwiona na Justina a on wzruszył ramionami.
Podążyłam
za Taylor. Weszłyśmy do wielkiej garderoby. Jestem gwiazdą a nawet
ja takiej ogromnej nie mam! Dała mi jakąś bluzkę. Z logo Nirvany.
No comment.
Posiedzieliśmy
jeszcze troszkę u nich a potem wróciliśmy do domu. Jacob
poleciał do salonu i włączył jakąś bajkę o samochodach a ja
poszłam zrobić spaghetti. Po skończeniu sosu, odlałam wodę od
klusek. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Otworzę!
- krzyknął Jake.
-Nie!
- odkrzyknęłam i się oparzyłam. - Ałć. - syknęłam.
-To
tylko ja! - usłyszałam głos Biebera i się opanowałam. Wyjęłam
z szafki plaster i zakleiłam ranę. Szczypało ale dało się
wytrzymać.
-Co
ty tu robisz? - spytałam gdy wszedł do kuchni z Jacobem na rękach.
-Zapomniał
miśka. - pokazał na małego. On nie mógł bez niego zasnąć.
-Dzięki.
- uśmiechnęłam się do niego.
-To...
ja już będę leciał. - powiedział i już chciał się odwrócić.
-Zjesz
z nami? - spytałam i spojrzał na mnie. - jest spaghetti. -
puściłam mu oczko.
-Spoko.
- zaśmiał się.
Nałożyłam
nam i usiedliśmy przy stole. Gadaliśmy, śmialiśmy się
wygłupialiśmy. Gdyby ktoś nas zobaczył to pomyślałby sobie, że
jesteśmy młodą, kochającą się parą, która wychowuje
syna. Wychowujemy syna, ale nie jesteśmy kochającą się parą. A
szkooda, wielka szkoda.
Bo
czasami, staramy się unikać kogoś nie dla tego, że siego nie
lubi, ale dla tego, ze za bardzo nam na kimś zależy i nie możemy z
tym kimś być. Tak właśnie było. Starałam się unikać Justina
przez pierwsze dwa lata. Długo wiem, ale nie mogłam inaczej.
Później, w końcu doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. I
tak będę się z nim widywała i tak. Ze względu na Jacoba.
Stałam
w kuchni i odstawiłam brudne talerze do zmywarki. Zamknęłam ją i
odwróciłam się. Centralnie przede mną stał Bieber. Jego
twarzy była z kilka centymetrów od mojej.
-Justin
nie. Masz dzie...
-Zamknij
się. - powiedział i mnie pocałował.
Oddałam
pocałunki. Za każdym razem. Całował jeszcze lepiej niż zawsze.
Całował z taką pasją, uczuciem, miłością i... tęsknotą?
Bardzo możliwe. Brakło mi tchu i oderwałam się od niego.
-Co...
co to było? - spytałam zdyszana.
-Pocałunek.
Daj mi szansę, proszę. Cholernie za Tobą tęsknię. - oparł
swoje czoło na moje. Patrzyliśmy w swoje oczy. - proszę... -
szepnął z nadzieją i strachem.
-Okay.
- odpowiedziałam.
-Tori...
Daj mi ostatnią szansę, obiecuję, że jej nie zmarnuję. Już
więcej Cię nie skrzywdzę. - tak jakby powoli tracił nadzieję.
-Justin,
debilu, słyszałeś co powiedziałam? - złapałam jego twarz w
dłonie tak aby patrzył mi w oczy. - Zgadzam się, zgadzam się!
Tylko obiecaj, że więcej takiego numeru nie wykręcisz. Jeśli
tak, trzeciej szansy nie będzie, a skopię Cię tak, że nawet
Pattie Cię nie pozna. - zaśmiałam się.
-Serio?
- spytał cały czas nie dowierzając.
-Serio,
serio. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Kocham
Cię. - powiedział pomiędzy pocałunkami.
-Ja
Ciebie też. - odszepnęłam mu i jeszcze raz musnęłam jego usta.
-Jest
tylko jeden, malutki problem. - zaczął.
-Taylor.
- powiedziałam.
-No
właśnie. Chodzi o to, że Scooter i jej menadżer podpisali jakąś
tam umowę i muszę z nią być. No wiesz, dopiero zaczyna karierę.
- na jego twarzy pojawił się grymas.
-Justinn,
spokojnie. Damy radę. A poza tym, możemy poukrywać przed całym
światem, c'nie? Będzie zabawnie. - uśmiechnęłam się do niego.
-Okey.
To był Twój pomysł. - wystawił mi język.
-Dobra.
- wtuliłam się w niego.
Staliśmy
tak kawałek, dopóki ktoś nam nie przerwał. Tym kimś był
Jacob, który piszczał, skakał i latał koło nas śmiejąc
się. Domyślacie się dlaczego? Nom, chodziło mu o to, że po raz
pierwszy widział jak się przytulamy a później Justin
pocałował mnie przelotnie w usta, co utwierdziło małego w
przekonaniu, że jesteśmy parą, no bynajmniej się kochamy. Ta mała
spryciula jest bardzo mądra. Kto by pomyślał, że on ma 5 lat. Ja,
gdybym go nie znała, to pomyślałabym, że ma z co najmniej 8 lat,
z gadania, bo nie jesteś jakiś wyrośnięty, strasznie.
Justin
posiedział jeszcze trochę i pojechał do domu, żeby nie było, że
tyle siedział u nas, ma powiedzieć Taylor, że zasiedział się u
Pattie.
O
mamono. Kurde, dobra, tremę mam przed każdym koncertem ale tak to
ja się jeszcze nie stresowałam nigdy w życiu! Ja zaraz na zawał
padnę! Nie wiem, czy to przez to, ale możliwe, ze tak się
denerwuje przez to, że kasa z niego pójdzie na mój
sierociniec.
Wyjrzałam
zza kurtyny. W pierwszym stoliku siedziała Gaby, Chris, Mel,
Lina(Caitlin) i Jake. Obok Pattie, mama i tata, przy kolejnym
Erin, Jeremy, Jaxo i Jazmyn. A za nimi Miley, Liam(swoja drogą Mils
i Liam znowu się zeszli. A to dzięki komu? No właśnie hehe),
Taylor i Justin.
Przyszła
kolej żebym weszła na scenę. Przywitałam się ze wszystkimi a oni
zrobili to samo oklaskami. Uśmiechnęłam się i zaczęłam śpiewać.
Po kilku piosenkach dłużej spojrzałam na Justina, on cały czas
patrzył się na moją sylwetkę. Puścił mi oczko a ja miałam
ochotę się zaśmiać. Idiota.
Po
skończonym koncercie podziękowałam, że aż tyle osób
przyszło i powiedziałam, że dzięki tym pieniądzom na pewno,
dzieciakom będzie się żyło lepiej. W końcu zeszłam ze sceny. Za
kulisami odetchnęłam z ulgą i dostałam gratulacje od Mii. Jezu
jak ja ją kocham! Jest po prostu nie zastąpiona.
Podeszłam
do moich i usiadłam na krześle zabierając Caitlin Jacoba.
Przytulił się do mnie i powiedział, że bardzo ładnie
zaśpiewałam. Cmoknęłam go w nos i trochę się z nim podrażniłam.
Dziewczyny
jak zwykle były zachwycone a Chris nabijał się ze mnie, że
straciłam kondycję i nie tańczę tak jak dawniej. No ciekawe, czy
gdyby on urodził dziecko to tańczył by tak samo. Niech mu będzie.
Jeśli tego chce, to pokaże mu na co mnie stać. Jeszcze go pokonam.
Ze mną nie ma tak łatwo.
Po
20 zaprosiłam do domu całą paczkę. Chris się uparł, żeby
przyszedł Justin, a jak Justin to i Taylor. Lol.
Dobra,
może jakoś to przeżyję. Mniejsza...
Chris
wywiózł Jacoba i Melanie do dziadków. No co? Od czasu
do czasu należy nam się jakaś imprezka, nie?
Po
drodze do mnie Carl kupił trochę piwa a my jedzenie.
Przygotowałyśmy wszystko a o 20 zaczęli się zjeżdżać. Było
naprawdę super, znowu zebrać się całą grupką. Przytulałam się
z każdym chyba z dobre 3 minuty. A zwłaszcza Carmen i Juli.
Wszyscy
usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy gadać i śmiać się, chłopcy
przy okazji popijali piwko.
Brakowało
tylko jednej, ważnej osoby. No dobra, dwóch. Ale ta druga
osoba jest niepotrzebna, tak szczerze mówiąc.
Było
już grubo po 9, kiedy, dopiero zadzwonił do drzwi. Wstałam i
chichocząc z wygłupów Carla i Christiana poszłam otworzyć.
Przede mną stał Justin z
Taylor.
-Cześć
– powiedziałam uśmiechając się.
-Hej.
- odpowiedzieli.
-Właźcie.
- przesunęłam się w drzwiach tak żeby mieli miejsce przejść.
Zamknęłam za nimi drzwi.
-Widzę,
że zapowiada się niezła imprezka. - na twarzy Tay pojawił się
banan i poszła do salonu. Ja z Justinem spojrzeliśmy po sobie i
wybuchnęliśmy śmiechem.
-Chodź.
- powiedziałam do Biebera i poszliśmy do salonu.
Bawiliśmy
się do, ogółem rzecz biorąc do 2 w nocy. Carmen zabrała
wcześniej Carla, bo jutro ma trening z dzieciakami a ona nie chce,
żeby on się upił. Chociaż i tak był podcięty. Julia i Max
poszli zaraz za nimi. Amber razem zresztą pojechali o drugiej albo
po.
Gaby,
Chrisiak, Justin, Taylor spali u mnie. Ja u siebie, Gaby i Chris w
gościnnym a Justin i Tay w drugim gościnnym. Ja miałam najlepiej
buhahaha.
Już
prawie usypiałam gdy poczułam jak materac się ugina. Wzdrygnęłam
się i usłyszałam stłumiony śmiech. Spojrzałam na sprawcę i
zmrużyłam na niego oczy.
-Co
ty tu robisz? - spytałam szeptem.
-A
chcesz żebym sobie poszedł? - Justin uniósł brew do góry.
-Nie,
ale w pokoju obok śpi Taylor. - odpowiedziałam.
-Uwierz
mi, nawet nie zauważy, że mnie nie ma. Ma mocny sen a jeszcze jak
wypije to już w ogóle. Możesz walić ile się da a ona i
tak się nie obudzi. - wytknął mi język.
-Czyli
mam rozumieć, że będziesz ze mną spał? - spytałam a on pokiwał
głową na „Tak”. - Nie ma tak dobrze. - postanowiłam się z
nim trochę podroczyć. - Leć do swojej dziewczyny. To z nią
jesteś. Hmm Wolałeś ją ode mnie, więc papa. Ale wiesz co? Może
to i dobrze, że... - przerwał mi pocałunkiem. Zamruczałam mu do
ust a on się uśmiechnął przez pocałunek.
-Dobranoc
Księżniczko. - cmoknął mnie jeszcze przelotnie w usta i się
położyliśmy.
-Gdyby
Jazzy tu była to by się wściekła. - zaśmiałam się.
-Możliwe.
- zawtórował mi. - Kocham Cię.
-Ja
ciebie też. - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego mocniej.
Pocałował mnie jeszcze w ucho na co ja się uśmiechnęłam, bo
załaskotało.
Zajebiście
było znowu usnąć w jego ramionach. Tak bezpiecznie i... beztrosko.
________________________________________________
wow! jaki długi :o
Ale to dlatego, że już 50 !
Jeju nie wierzę! 50 rozdział... Jak zaczynałam myślałam, że będzie z 10 rozdziałów i nikt ni będzie tego czytał. A jednak :) Dziękuję wam za wszystko!!! *o* <3
Jesteście kochane! :***
A co do rozdziału...
Cieszycie się z takiego obrotu akcji? :D
Nie mogę tak, jak oni nie są razem xD
Co nie znaczy, że wszystko będzie kolorowo, o co to to nie ;p
Mam nadzieję, że się fajnie czytało :3
DZIEKUJĘ!!! <33
Love ya!!
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
OdpowiedzUsuńAle sie jaram ^^ Ale sie jaram ^^
Uhuhuhuu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odpierdala mi! xD
Ten rozdzial jest ..ugh... Z.A.J.E.B.I.S.T.Y!!
Bosh!! Dziewczyno,to jest piekne!! ^^ Oni sa razem!!
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! <3 <3
Nareszcie...Mimo ze ukrywaja to i tak jest bosko!! :D
Ale sie ciesze. I te ich pocalunki!!
*oooooooooooooooo*
Kocham to i Ciebie oczywiscie!! <3 <3
Bosh! THIS IS AMAZING!! <3
Pozdrwionka i weny skarbie! <3
jak zwykle rozdział mega już czekam nn . Masz talent <3
OdpowiedzUsuńświetny jak zwykle czekam na nn
OdpowiedzUsuńO kurna *.*
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu *.*
Nie wierze, poprostu nie wierze że ona się zgodziła <3<3<3<3<3<3
Spali razem ^^
Przepraszam że dopuero teraz ale internet po Ksawerym mi strasznie się psuł ale już naprawiony <3
A tak wgl to w piątek nie musiałam iść do szkoły po przez Ksawerego ją zamkneli <3
Weny skarbie <3
K.C.
Anana
Gratuluję ! Zostałaś nominowana do Libster Award Blog ! Więcej tu http://believe--in--my--dreams.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html
OdpowiedzUsuń