sobota, 12 października 2013

II Rozdział 37 "Co? Dlaczego? Jak to? "

Ten rozdział dedykuję Patrycji Waskiewicz! Za Twoje miłe słowa jak i zajebistą podejrzliwość :D Kocham Cię! <3 :***
_________________________________________________________________________
| Amy |
Poszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Wślizgnęłam się na blat i powoli opróżniałam naczynie z płynu. Do kuchni wszedł Justin, oparł się o futrynę i założył ręce na klatce.
-Skarbie, co jest? - spytał i cały czas patrzył mi się w oczy. Nie mogłam dłużej i spuściłam głową, bawiąc się pustą szklanką. Nic nie odpowiedziałam. - Amyy – przedłużył i stanął przede mną. Nie spojrzałam się na niego, więc złapał palcami za mój podbródek i podniósł głowę tak, żebym się na niego patrzyła. - widzę, że coś się dzieje. - drugą dłonią pogłaskał policzek i uśmiechnął się delikatnie.
-Nic takiego – westchnęłam i zacisnęłam powieki.
-Kotek... - wyczułam w jego głosie nutkę strachu i troskę.
-Za trzy tygodnie zaczyna się trasa... - zaczęłam.
-Muszę Ci coś powiedzieć? - spojrzałam na niego pytająco. - Chodzi o to, że trasa zaczyna się za... - przełknął ślinę. - za tydzień. - spuścił głowę.
-Co? - spytałam łamliwym głosem. - Nie, powiedz, że to nie prawda. - po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Justin zaczął je wycierać kciukiem ale na nic. Zeskoczyłam z blatu, szklankę odstawiłam na niego i spojrzałam na niego. - Scooter? - pokiwał głową. Wzięłam kilka, ba! Kilkanaście głębokich wdechów. - Dobra, rozumiem. Praca. Beliebers Cię potrzebują. - uśmiechnęłam się przez łzy. Już nie spływały ale miałam je w oczach. Rozłożył ręce a ja się w niego wtuliłam. Zaciągnęłam się jego zapachem. Będzie mi tego brakowało... Nie pytajcie się co zamierzam, bo nie jestem tego pewna do końca.
-Amy! - usłyszałam głos Pattie. Odsunęłam się od Justina i spojrzałam mu w oczy. Pocałował mnie w usta. Oboje się uśmiechnęliśmy, a on starł mi łzy.
-Tak? - wyszliśmy do pokoju. Byli tam wszyscy.
-Musimy Ci coś powiedzieć. Wolisz na osobności czy tutaj ? – spytała Pattie. Rozejrzałam się po salonie i zaprzeczyłam głową.
-Tutaj. Wolę nie mieć tajemnic przed najbliższymi – uśmiechnęłam się a w oczach Sandi dostrzegłam łzy. - Co się stało? - machinalnie przeniosłam wzrok na mamę Biebsa.
-Chodzi o to, że ... Sandi chce wam, a w szczególności Tobie, coś powiedzieć. - Spojrzała wymownie na nią. Wszystkie 6 par oczy popatrzyło na mamę Chrisa i Caitlin.
-Amy, nie powinnaś się tak nazywać. - zaczęła i się lekko uśmiechnęła.
-Co? Dlaczego? Jak to? - zadałam pytania, prosto mówiąc byłam zdezorientowana.
-Twoje prawdziwe imię to Victoria. - uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Co?! - wytrzeszczyłam na nią oczy i otworzyłam szeroko buzie ze zdziwienia. Zresztą tak jak każdy oprócz Pattie i Sandi.
-To, że Cię odnalazłyśmy, to zasługa Patrici. - spojrzała na przyjaciółkę i powiedziała nieme „Dziękuję”. Pat odwzajemniła uśmiech.
-Było ciężko nie powiem. Ale Twoje oczy strasznie przypominały mi oczy małej Victorii. To znaczy Twoje. - poprawiła się szybko i puściła mi oczko.
-Nie wierzę. Czyli Christian i Anabell nie byli moimi rodzicami. Ymm.. Christian w zasadzie... - usiadłam na kanapie i zakryłam twarz dłońmi.
-On był Twoim ojcem, Amy. Christian Newton był Twoim biologicznym Ojcem. - powiedziała Sandi stanowczym tonem a ja na nią spojrzałam z niedowierzaniem.
-Co? - spytali równocześnie, Caitlin i Chris.
-Jak Caitlin miała roczek, pokłóciłam się strasznie z Willem. Wyjechałam do Pheonix, do mojego rodzinnego domu i właśnie tam spotkałam, moją pierwszą miłość, chodzi tu o Christiana. I tak się stało, że spędziliśmy razem noc. Nie przyszło żadnemu z nas do głowy, że może to przynieść takie konsekwencje. - spojrzała na mnie i na Chrisa. Co?
-Może mi powiesz, że mój brat nie jest moim bratem? - spytała Caitlin ze łzami w oczach.
-Jest. Ale niestety przyrodnim. Za to Chris i Victoria są biologicznym rodzeństwem. - spojrzeliśmy po sobie i krzywo się uśmiechnęliśmy.
-Ja pierdole... - szepnęła Cait i tak jak ja wcześniej schowała twarz w dłoniach.
-Amy... - zaczęła Sandi ale ja jej przerwałam.
-Wiem, że to nie Twoja wina, że mój ojciec i macocha mnie porwali, ale... ale muszę to przemyśleć. - szepnęłam i spojrzałam na nią. - Przepraszam.
-Nic się nie stało, córeczko. - pierwszy raz od bardzo dawna, ktoś powiedział do mnie „córeczko”. Niby była Anabell ale to nie to samo. Nie wymawiała tego słowa, a jeśli już jej się to zdarzyło, to nie było słychać w tym tyle miłości, troski... Uśmiechnęłam się blado. - To my się już będziemy zbierać. - wstała i przytuliła mnie na pożegnanie.
-Pa – powiedziała cicho Caitlin. Wstałam, podeszłam do niej i przytuliłam. Nie wiem dlaczego, no ale po prostu musiałam.
-Pa – powiedziałam i dodałam jej do ucha, tak, żeby tylko ona usłyszała – siostrzyczko. - uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocniej.
-Przepraszam, za wtedy – dodała szybko i szeptem.
-Jest ok – odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-To i ja się zbiorę z wami. - powiadomiła nas mama Biebera.
-No co ty. - powiedziała Gaby. - Pójdziesz później z Justinem o ile ma zamiar w ogóle się stąd ruszyć. - dodała a Christian się zaśmiał. Spojrzał się na mnie.
-Amy chyba, potrzebuje pobyć sama. - zauważyła Cait. Uśmiechnęłam się blado i spuściłam głowę.
-Mamo, zostań jeśli chcesz. Później Cię odprowadzę. - przytulił mnie od tyłu i pocałował w głowę.
-No dobra. - uśmiechnęła się.
-To my nie będziemy przeszkadzać. - powiedziała Sandi i pociągnęła Caitlin w stronę schodów.
-Zapraszamy jutro na obiad – Gaby i Chris stali w takiej samej pozycji jak ja i Justin., czyli on obejmował ją od tyłu.
-Dziękujemy, nie mamy nic w planach więc z chęcią przyjdziemy. - odpowiedziała mama Chrisa i Caitlin. I moja...
-Musicie być – szepnęłam i uśmiechnęłam się. Podeszła do mnie, przytuliła, pożegnały się i wyszły.
-Coś do picia? - zaproponowała Gabriella.
-Herbatę – Pattie się uśmiechnęła.
-Justin?
-Nic, dzięki. - usiedliśmy na kanapie a on wziął mnie na kolana.
-Christian?
-Sok
-Amy?
-Wodę – uśmiechnęłam się.
-Pomogę Ci – zaoferowała się i poszły razem do kuchni, dyskutując o czymś. Zapewne wiem o czym.
-I jak czujesz się z tą wiadomością? - spytał Chris i dodał: - siostra. - uśmiechnął się ciepło co ja odwzajemniłam.
-Dobrze, braciszku – poczochrałam mu włosy.
-Ej! - jęknął i zaczął je poprawiać. Nie miałam żadnego problemu, powiedzieć do niego „braciszku”, bo wcześniej tak czy siak tak na siebie mówiliśmy. Teraz jednak w tych słowach było coś innego, tylko nie wiem co... Zastanawiało się.
-Amy, to znaczy Victoria. Ehh jak my mamy na Ciebie mówić? - zapytał Christian a ja westchnęłam.
-Na razie niech zostanie tak jak jest. Nie śpieszy mi się przywyknąć do nowego imienia. Victoria. Kto wymyślił to imię? Jest takie... - przerwano mi.
-Piękne – Justin cmoknął mnie w usta.
-Z tego co pamiętam to Mama. Zawsze jej mama, kuzynka miała tak na imię. Z tego co słyszałem to chorowała na raka, no ale w końcu „Victoria znaczy zwycięstwo”, tak? Wyzdrowiała a później pokonała długą drogę aby znaleźć wujka Keyla. - uśmiechnęłam się.
-Dobrze, że wyzdrowiała.
-Tak ciocia Jodi jest naprawdę silna. - puścił mi oczko i w tym momencie weszła narzeczona mojego brata wraz z Patricią.
-To o czym to rozmawiacie? - mama Justina postawiła tacę ze szklankami na stoliku i usiadła na kanapie.
-A tak sobie gadamy. Amy, a wiesz, że mama jest Twoją chrzestną? - Biebsiak spojrzał się na mnie a potem na swoją mamę. Uśmiechnęła się.
-Naprawdę? - nie dowierzałam.
-Serio, serio. - zaśmiał się. Przytuliłam Pattie, nadal siedząc u mojego chłopaka na kolanach.
Siedzieliśmy tak jeszcze z półtorej godziny, gdy Pat w końcu oznajmiła, że chyba już zacznie się zbierać. Justin też, tylko odprowadzić. Jak już wychodziła przypomniałam jej o jutrzejszym obiedzie u nas. Podziękowała, pożegnała się i wyszli. Westchnęła, poinformowałam przyjaciółkę i brata, że idę do siebie i to właśnie uczyniłam.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na moje wielkie łóżko. Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Nie jestem do niego przekonana no ale... w końcu coś się stanie. Tak mówi mi moje przeczucie. Tak nie da rady. Muszę coś zrobić, ale na pewno nie teraz. W piątek? W domu? Tak to będzie odpowiedni moment, odpowiedni czas, odpowiednie miejsce. Zobaczymy. Nie wiem jak dam radę mu to powiedzieć ale... muszę po prostu muszę to zrobić.
Po kilku, może kilkunastu minutach leżenia i rozmyślania, postanowiłam pójść wziąć prysznic. Albo nie, kąpiel. Tego mi potrzeba. Wzięłam z garderoby moją piżamkę w kotki i poszłam do łazienki. Napełniłam wannę wodą, zdjęłam ciuchy i weszłam do wanny. Po chwili byłam całą zrelaksowana i odprężona.
Nie wiem ile leżałam tak w tej wannie ale woda zaczęła chłodnieć. W takim razie zaczęłam się myć. Po wyjściu z niej wytarłam się do sucha, założyłam bieliznę a później piżamkę. Spuściłam wodę i wrzuciłam brudne ubrania do kosza na pranie. Później rozczesałam włosy i podsuszyłam. Przejrzałam się w lustrze i mogę przyznać, że bez makijażu też jestem piękna. Taaak, ja i moja skromność. No to poproszę Oskara! Idiotka, pomyślałam. Odwala mi. Potrząsnęłam głową i wróciłam do pokoju i co tam zobaczyłam? No zgadujcie. Taak, na moim łóżku leżał Justin, słodko pochrapując. Uśmiechnęłam się na ten widok. On sam uśmiechał się przez sen co jeszcze bardziej powiększyło mój.
Położyłam się ostrożnie koło niego, uważając żeby się nie obudził, położyłam prawą dłoń i głowę na jego klatce. Oddech miał równy a pierś unosiła mu się w pewny rytm. Tym rytmem właśnie jestem ja, gdyby go zabrakło, nie byłoby też mnie. Tak po prostu? Nie, jeśli nie ma go, nie ma mnie. Właśnie na tym polega miłość. Przynajmniej tak mi się wydaje. Jeśli ktoś kazałby mu wskoczyć w ogień, ja sama bym wskoczyła za nim. To właśnie taka jest miłość. Bezgraniczna i bez żadnych uprzedzeń. Próbujemy postawić na swoim, ale i tak na końcu wychodzi na kompromis. Nie możesz zrobić przykrości drugiej osobie. Nawet tej najmniejszej. Chłopak, przyjaciele, rodzina...
A co do rodziny. Właśnie przed kilkoma godzinami (mniej więcej 4 godziny temu!) dowiedziałam się, że moją mamą jest Sandi Beadles, mam brata bliźniaka, który jest zarówno moim przyjacielem, siostrę, która jest ex mojego chłopaka i chciała go poderwać, no i nazywam się Victoria. Zwycięstwo. Czy to w moim przypadku dobre określenie? Takie znaczenie ma to imię, ale czy pasuje do mnie. Fakt straciłam „rodziców”, przez pół swojego życia mieszkałam w sierocińcu. Ale jakby nie patrzeć znalazłam tam najlepszą przyjaciółkę, przeprowadziłam się właśnie tu, do Stratford, poznałam przyjaciół, chłopaka, założyliśmy zespół taneczny i co najważniejsze znalazłam moją rodzinę. W zasadzie oni mnie znaleźli, ale liczy się wynik, c'nie?
Moje przemyślenia przerwał mi Justin, a w zasadzie jego ręka, która oplotła mnie w pasie. Uśmiechnęłam się i nie wracając do moich myśli, usnęłam. 
_______________________________________________________
Hejka! 
No i co wy na taki obieg spraw, cooo? Jak dla mnie fajnie ^^ W końcu ma rodziców i rodzeństwo, na dodatek bliźniaka xd Wypowiadajcie się w komentarzach :3 
38 rozdział powinien pojawić się w następnym tygodniu, bo początek mam zaczęty ^^ 
Jestem z siebie dumna hehe :D 
Czekam na waszą opinię i czy się zgadzacie z tym takim obrotem akcji ;)
Z mojej strony to chyba wszystko ;***
Love ya! <3 
Ps. Jeśli pod tym postem będzie 5 komów to dodam 15 lub 16 października nowy rozdział :* ^^

4 komentarze:

  1. WOW!! Dziekuje za dedyk!! Kurde no nie spodziewalam sie tego <3 Czuje sie zaszczycona miec dedykowany tak wspanialy i zajebisty rozdzial! Aaaaaaaale sie ciesze :D Mam banana na twarzy i nie moge przestac sie usmiechac :D Ciesze sie ze moje przeczucia byly sluszne :P Co do tej trasy...Szczerze to znow mam przeczucia ale siedze cicho :P Pozniej Ci napisze czy sie nie mylilam ^^ Mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze :D Nie moge sie juz doczekac NN! <3 Rozdzial MAGICZNY! Boski! Jeszcze raz dziekuje za dedykacje!
    Kocham <3 <3 <3 <3
    Zycze weny i pozdrawiam kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku rozdział cudnyyy nie czytałyśmy wszystkiego ale nadrobimy to zabieramy sięza wszsytkie rozdziały bo po 37 sądzimy że blog jest zajeeeebisty ! boże dziewczyno ty masz talent ! pisz dalej ! bo super ci to wychodzi ! <3 czekamy na nowy rozdział !
    u nas również jest nowy rozdział http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/ ale nie jest tak dobry jak twój ! pozdrawiamy !! ;D
    ~ KinWer Bieber ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaa ! To jesy cudne ! Powinnaś napisać książkę, albo coś;)) <3

    OdpowiedzUsuń