Gdy
je otworzyłam, zamurowało mnie, stała tam Caitlin Beadles we
własnej osobie. Od razu zamknęłam drzwi. Zapukała jeszcze raz.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je ponownie.
-Czego
chcesz? - spytałam twardo.
-Pogadać?
- zadała pytanie.
-Po
co?
-Muszę
Ci coś wyjaśnić.
-To
proszę, mów – założyłam ręce na piersi i czekałam na
jej odpowiedź.
-Przepraszam.
Chodzi o to, że Justin niczemu nie zawinił. To ja go pocałowałam.
On naprawdę Cię kocha – spojrzała na mnie. Z jej oczu biła
taka prawda, że aż mogła porazić.
-I
niby ja mam w to uwierzyć? - uniosłam brew do góry.
-Tak.
To nie jego wina. Wybacz mu. Jemu zależy na Tobie, a Tobie na nim.
- rozluźniłam się trochę.
-Tak
– szepnęłam.
-To
chyba wszystko. Jeszcze raz przepraszam. - uśmiechnęła się
szczerze.
-Ta.
Cześć
-Cześć
– zatrzasnęłam drzwi i weszłam do salonu.
-Słyszeliście?
- spytałam i usiadłam na oparciu od kanapy.
-Wszystko.
- odpowiedziała Gaby. - Justin będzie za 10 minut.
-Gaby!
- jęknął Chris.
-Dobra.
- uśmiechnęła się krzepiąco a ja poszłam na górę.
Ogarnęłam
szybko chusteczki higieniczne, które swoją drogą, walały
się po całym pomieszczeniu, poprawiłam łóżko. Usiadłam
na nim przy szafce nocnej. Stało na niej zdjęcie moje i Justina.
Przejechałam
palcami po zdjęciu.
-Nadal
tak może być – usłyszałam tak dobrze znany mi głos.
Westchnęłam.
-Może
– szepnęłam a on usiadł obok mnie.
-Amy,
proszę, wybacz mi. Naprawdę to nie moja wina. Nie chciałem tego.
Mogłem Ci tego nie mówić, ale wolałem, żebyś dowiedziała
się ode mnie a nie z gazet. Przepraszam. - nie odzywałam się nic,
tylko patrzyłam na zdjęcie. - Wybaczysz mi? - spytał błagalnym
tonem.
-Yhym
– mruknęłam.
-Co?
- zdziwił się.
-Wybaczam
Ci. Ale pod jednym warunkiem. - spojrzałam na niego, patrzyłam
wprost w jego czekoladowe tęczówki.
-Pod
każdym. - w jego oczach zaiskrzyły iskierki nadziei i szczęścia.
-Nigdy
więcej mi tego nie rób – walnęłam go w klatkę i
wtuliłam się w niego. Objął mnie.
-Nigdy
więcej – powtórzył moje słowa i przytulił mnie mocniej
do siebie.
Gdy
się od siebie trochę odsunęliśmy, patrzyliśmy sobie w oczy i
przybliżaliśmy nasze twarze. W końcu mnie pocałował.
-Kocham
Cię – szepnął mi prosto w usta i znowu mnie pocałował.
-Ja
Ciebie też – cmoknęłam go ostatni raz. Mieliśmy przyśpieszone
oddechy.
Brakowało
mi tego. Mimo tego, że pokłóciliśmy się wczoraj i nie
widzieliśmy się tylko (niecały) dzień, to i tak dla mnie trwało
to całą wieczność.
Spotkanie
z Tobą, to najprzyjemniejsza chwila każdego dnia, bez której
po prostu nie umiem zaznać radości, uśmiechu i szczęścia z
życia. Jesteś dla mnie jak tlen, którego tak bardzo
potrzebuję codziennie. Stałeś się słońcem mych dni, które
widzieć tak bardzo pragnę.
Tak,
to jest właśnie miłość. Ja tak myślę, a wy? Jak myślicie?
Warto dać drugiej osobie szansę? Moim zdaniem tak. Jeśli bardzo
mocno kochamy tą osobę, to warto. Pomimo wszystko starać się być
szczęśliwymi, walczyć o tą, tak ważną w naszym życiu osobę.
Może
z godzinkę później doszli do nas nasi przyjaciele.
-I
jak? Wszystko dobrze? - Gaby spojrzała na nasze ręce.
-Tak
– odpowiedzieliśmy razem i się zaśmialiśmy.
-Mówiłam!
- spojrzała na Chrisa i wystawiła mu język. - Dawaj dolara –
wystawiła do niego rękę.
-Masz,
masz -podał jej, a ona chuchnęła i włożyła do tylnej kieszeni
spodni. Miała na twarzy wielkiego banana.
-Zaraz,
zaraz. Wy się założyliście? - spytał Justin.
-No
tak. O to kiedy się pogodzicie – powiedział Christian.
-Ja
mówiłam, że dzisiaj a Chrisiak, że jutro albo pojutrze –
odpowiedziała Gabriella.
-A
czego myślałeś, że tak późno? - zadał kolejne pytanie.
-Znając
charakter Amy, przypuszczałem, że Cię trochę potrzyma, żebyś
pocierpiał – zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
-I
tak trzeba było zrobić – puściłam mu oczko i przybiłam z nim
żółwika. Usiedli na łóżko.
Zaczęliśmy
się śmiać i wygłupiać. Christian w tym momencie zaczął mnie
łaskotać. Śmiałam się w niebo głosy, a Justin i Gab z nas. Nie
wspominaliśmy wczorajszego wydarzenia. Jest dobrze tak jak jest.
Justin
został dzisiaj u nas na noc. Spał ze mną. Fajnie było obudzić
się w takiej samej pozycji w jakiej się usnęło. Zwłaszcza przy
takim facecie. Ach... żyć nie umierać! Po prostu.
O
10 rano zadzwonił mój telefon. JB podał mi go a ja podnosząc
się do pozycji siedzącej odebrałam.
-Tak?
Słucham – przywitałam się.
-Dzień
dobry. Tutaj George Wolf. - przedstawił się.
-Dzień
dobry panie Dyrektorze – uśmiechnęłam się. - O co chodzi?
-W
tym roku w naszej szkole zorganizowana była wymiana uczniowska. Od
nas z liceum wyjeżdża 5 osób i do nas przyjeżdża 5.
Miałbym małe pytanko. Przenocowałybyście jedną osobę na
tydzień?
-Oczywiście,
z chęcią. Jak ma na imię i skąd pochodzi? - uśmiechnęłam się
do telefonu.
-Eleonora
Calder z Polski – Calder? To raczej nie Polskie nazwisko ale ok.
Nie wtrącam się.
-Dobrze.
-To
zapraszam dzisiaj do mnie na podpisanie dokumentów.
-Dobrze.
Będę o 14.
-Dziękuję,
do widzenia.
-Do
zobaczenia. - rozłączyłam się.
-Kto
to? - spytał Justin i bawił się moimi włosami.
-Wolf.
-Czego
chciał?
-Czy
nie przenocowałybyśmy przez tydzień dziewczyny z Polski. No to
się zgodziłam. - uśmiechnął się.
-Fajnie
– pocałował mnie w policzek. - Ale ja idę coś zjeść. -
zaśmiałam się.
-Ja
zaraz też dojdę – cmoknęłam go w usta a on wyszedł.
Zeszłam
z łóżka, poszłam po ciuchy i weszłam do łazienki.
Przebrałam się,
zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy.
Wróciłam
do pokoju, włożyłam telefon do kieszeni spodni i zeszłam na dół.
-Witam
wszystkich – weszłam z uśmiechem na ustach.
-Cześć
– odpowiedzieli równocześnie.
-Co
macie dobrego do jedzenia? - usiadłam do Justina na kolana. On
objął mnie w pasie.
-Kanapki
– odpowiedział i podstawił talerz.
-I,
że niby ja mam to sama zjeść? - spytałam i pokazałam na talerz.
-No
co ty! Chciałabyś – zaśmiał się i wziął jedną kanapkę.
Zawtórowałam mu.
Po
śniadaniu przenieśliśmy się jak zwykle do salonu. Włączyliśmy
TV i leciały jakieś programu, nuuudy.
-Gaby,
nie pogniewasz się jeśli Ci powiem, że będziemy miały przez
tydzień gościa? - spytałam i spojrzałam na nią niepewnie.
-Zależy
kogo – odpowiedziała.
-Eleonorę,
z Polski – dodałam a ona spojrzała automatycznie na mnie. Ma
straszny sentyment do tego kraju.
-Z
Polski – powtórzyła i uśmiechnęła się. - Nie. Pewnie,
że może – puściła mi oczko.
-Uff...
bo już wstępnie się zgodziłam.
-To
dobrze. A ile ma lat?
-Nie
wiem, dzisiaj dowiem się wszystkiego. A swoją drogą to gdzie
Julia? - spojrzałam na nią i Chrisa.
-Wyprowadziła
się.
-Jak
to? Kiedy?
-Wczoraj.
Nie chciała Ci hmm przeszkadzać. Powiedziała, że wpadnie kiedy
indziej – uśmiechnął się Chris.
-Kurde...
- westchnęłam. - przeprowadziła się do Maxa?
-Z
tego co wiemy to tak.
-Dobra.
Nie ważne. Grunt to to, żeby była szczęśliwa – spojrzałam na
Justina i cmoknęłam go w usta.
15
minut przed czternastą zaczęłam zbierać się do szkoły. Boże,
czuję się jakbym znowu musiała iść do liceum! Kurcze to były
czasy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Poszliśmy razem z Justinem.
Fajnie było znowu zobaczyć Suzie, Georga i resztę pracowników.
Heh, i ludzi, z którymi w miarę się za kumplowaliśmy.
Podpisałam
dokumenty, dostałam zdjęcie tej dziewczyny. Jest naprawdę śliczna.
Na zdjęciu a w realu pewnie jeszcze bardziej. Chodzi do 2 liceum
więc ma 17 lat. Skończyła w lipcu.
Po
powrocie do domu obie z przyjaciółką przygotowałyśmy dla
niej pokój. Dałyśmy jej po Julii, myślimy, że będzie
pasował.
Nazajutrz
rano pojechałyśmy na lotnisko. Obie z uśmiechem na ustach wzrokiem
szukałyśmy Eleonory. Gdy ją znalazłyśmy podeszłyśmy do niej.
-Cześć,
Ty jesteś Eleonora Calder? - złapałam ją za ramię (stała
tyłem) i powiedziałam po polsku. Odwróciła się. Na sobie
miała białą bluzkę z Justinem Bieberem (heh), czarne rurki i
kurtkę.
-Tak.
A wy to... - zmrużyła oczy.
-Amy
i Gaby – pokazałam na nią ręką.
-Cześć
– uśmiechnęła się.
-Hej.
To wy znacie Polski? - zapytała i się uśmiechnęła.
-Tak.
Byłyśmy kilka lat temu. - odpowiedziała moja przyjaciółka.
-A
gdzie?
-W
Łodzi – zaśmiałam się. - A propo Łodzi... Byłaś no
koncercie Biebera? - spytałam i pokazałam na jej bluzkę.
-No
pewnie! - uśmiechnęła się szeroko.
-Zawtórowałyśmy
jej i poszłyśmy do naszego samochodu. Włożyłyśmy bagaż do
bagażnika i wsiadłyśmy do niego. Włączyłam radio i ruszyłam.
-Jak
myślicie ? Spotkam go? - rozmarzyła się. Ja i Gaby spojrzałyśmy
po sobie i stłumiłyśmy śmiech. pokazałam palcem, żeby
siedziała cicho.
-A
on przypadkiem nie zaczyna trasy? - spytałam w miarę normalnie.
-Jeszcze
nie. Za 3 tygodnie, więc jeszcze powinien być w Stratford. -
klasnęła w dłonie.
-To
możliwe, że spotkasz – uśmiechnęłam się.
Do
domu dojechałyśmy w 20 minut. Zaprowadziłyśmy ją do jej
tymczasowego pokoju a same zeszłyśmy na dół.
Ja
wyjęłam telefon i zadzwoniłam to Justina. Wytłumaczyłam mu jaka
jest sytuacja i poprosiłam, żeby nie przychodził dzisiaj do nas.
Zgodził się ale z niechęcią.
Spytacie
się dlaczego Eleonora mnie nie kojarzy, jeśli chodzę z JB? Hmm...
Poprosiłam Justina, że jeśli w jakimś wywiadzie albo jakiś
paparazzi spyta się o to czy chodzimy, to żeby zaprzeczył i
wytłumaczył, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wiem głupie,
ale nie chcę, żeby wokół mnie kręcili się fotoreporterzy.
Zgodził się ze mną. Całe szczęście, że do sieci nie wyciekło
żadne nasze zdjęcie. Chyba nie... Przynajmniej takiej grubszej
afery nie było. Kilka razy widziałam artykuł o moim „rzekomym”
związku z Justinem. Justin wszystko przekręcił tak, że nie
jesteśmy.
A
co do tego i tak na Twiterze przybyło mi kilkaset followersów.
Dobra, mniejsza.
-To
jak idziemy na zakupy? - spytałam. W trójkę siedziałyśmy
w salonie na kanapie.
-Co?
- spytała Patrycja.
-Zakupy.
- zaśmiałam się.
-Hej
skarbie – do pomieszczenia wszedł Christian. Ona wytrzeszczyła
oczy. Cmknął Gaby w policzek i przeniósł wzrok na Elonorę.
-Christian
Beadles! - pisnęła. - Przyjaciel Justina! Aaaaaa! Masz z nim jakiś
kontakt? - spytała.
-Prze...
- Chris chciał coś powiedzieć ale Gaby go pocałowała. Coś mu
szepnęła do ucha a on pokiwał głową, że rozumie. - Aktualnie
nie. To jak macie jechać na zakupy to pewnie teraz pójdziecie
się przebrać. To ja zdążę coś przegryźć. – powiedział i
poszedł do kuchni.
-I
miał rację – zaśmiała się Gabriella.
-To
idziemy – pociągnęłam je za ręce na górę.
Rozdzieliłyśmy
się na korytarzu. Poszłam do garderoby, wybrałam ciuchy i poszłam
do łazienki. Przebrałam się, poprawiłam makijaż i wróciłam
do pokoju, już ubrana.
Wzięłam torebkę, włożyłam do niej telefon, chusteczki,
portmonetkę i wróciłam na dół. W korytarzu była już
ubrana El.
Chwilę po nas zeszła Gabriella.
-Gotowe?!
- usłyszałyśmy z kuchni głos Chrisa. Zaśmiałyśmy się.
-Tak!
-To
jedziemy! - odkrzyknął i przyszedł z kluczykami w dłoni. - Ja
prowadzę – wytknął mi język.
-No
ej – jęknęłam. - No niech Ci będzie – ostatnio udało mu się
zdać prawo jazdy. Niech się cieszy chłopak.
-Dzięki
– cmoknął mnie w policzek, założył kurtkę, buty i wyszedł.
My
zrobiłyśmy to samo. Po 15 minutach drogi byłyśmy w centrum. We
trzy poszłyśmy do sklepów z ciuchami a Chris do sklepu z
grami. Norma.
Akurat
byłyśmy w sklepie z sukienkami. Przeglądałyśmy sukienki jak nie
wiem. Przy okazji się przy tym śmiałyśmy.
Przesuwałam
suwaki i znalazłam śliczną, białą sukienkę w sam raz dla Elki.
-Przymierzaj
– podałam jej ją.
-Jak
to?
-Tak
to. Jazda! - ponagliłam ją w stronę przymierzalni.
-Dobra.
Wlazła
do niej i siedziała tam chyba z 5 minut. W końcu wyszła. Wyglądała jednym słowem mówiąc, ślicznie!
-Bosko!
- powiedziałyśmy z Gaby równocześnie i się zaśmiałyśmy.
-Dzięki
– uśmiechnęła się i złapała za metkę. Wytrzeszczyła oczy.
- Nie ja jej nie biorę. Jest za droga – powiedziała i odwróciła
się w stronę przymierzalni.
-Hola,
hola. - zatrzymałam ją. - Kto Ci powiedział, ze ty musisz za to
płacić? - założyłam ręce na biodra.
-Nikt,
ale to jest za drogie. Nie możecie. Znamy się zaledwie kilka
godzin, nie. - poszła się przebrać.
Spojrzałam
na Gaby i westchnęłam. No, nic. Nie, to nie. Gdy wychodziłyśmy ze
sklepu, Gaby, powiedziała, że zaraz nas dogoni i żebyśmy były w
sklepie naprzeciwko. Okay. Obie poszłyśmy tam gdzie mówiła
Gaby. To był sklep z bluzkami, topami itp. Rozejrzałam się za
jakimiś koszulkami dla mnie i może Pattie.
-O
matko! Justin Bieber! - krzyknęła Eleonora a ja się odwróciłam.
Faktycznie stał z Kennym przed sklepem i rozdawał autografy.
Założyłam ręce na piersi i patrzyłam się na niego. Spojrzał
się w moją stronę i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się. Gdy
rozdał autografy wszedł do sklepu. Przyglądałam się jego
poczynaniom. Odwróciłam się szybko i zaczęłam przeglądać
wieszaki z koszulkami. Jeszcze zauważyłam jak Elka stoi w miejscu
i się na niego lampi. Zachichotałam.
-Cześć.
- usłyszałam głos Justina. Odwróciłam się.
-O
hej. Co tam u ciebie?
-Super.
Tylko mam dużo prób do trasy. Ale ja w innej sprawie.
Pomogłabyś mi wybrać koszulkę dla mojej mamy? - spytał się.
-To
poczekaj. - odwróciłam się.
-Spoko.
- odwrócił się i zerknął na El. - to jest ta Eleanor? -
szepnął do mnie kątem ust a ja pokiwałam głową, że tak.
Poszedł
w jej stronę i stanął naprzeciwko.
-Cześć
– powiedział słodko z uśmiechem na ustach.
-O
matko... - szepnęła i przyłożyła sobie rękę do ust. - To
naprawdę ty! - pisnęła i rzuciła się na niego. Zaśmiałam się.
Wybrałam dla Patricii śliczną, bardziej młodzieżową bluzkę z napisem.
Mi się podoba i myślę, ze jej też.
-Justin
? - powiedziałam gdy skończyli robić zdjęcia i gdy dał jej
autograf.
-To
wy się znacie? - spytała El i pokazała na nas ręką.
-Chris
poznał nas jakiś miesiąc temu – wytłumaczył szybko.
-I
nic nie powiedziałaś? - spytała z dziwną miną, ale ok.
-A
po co? To zwykły człowiek – wzruszyłam ramionami. Ona spuściła
głowę. - co jest?
-Nie
ważne. - odwróciła się i poszła do półek.
-Powiedziałam
coś nie tak? - spojrzałam na Justina ze smutną miną?
-Nie
– odpowiedział i zerknął na mnie. Posłał mi pokrzepiający
uśmiech. Powiedziałam bezgłośnie „dziękuję” a on skinął
głową. Podeszłam do Elki.
-Słuchaj
wytłumaczę Ci wszystko w domu. Od początku do teraz, ok? -
spytałam.
-Okay
– odpowiedziała.
-Ale
w zamian ty mi powiesz o co chodziło – puściłam jej oczko.
-Dobra
– uśmiechnęła się blado. Odwzajemniłam gest i zaczęłyśmy
szukać rzeczy dla siebie. Justin pojechał do domu.
Po
czterech godzinach spędzonych w sklepach, postanowiliśmy pójść
do MilkShake City. Zamówiłam sobie czekoladowego, Gabriella i
Chris truskawkowego a Eleanor bananowego. Wzięliśmy Shake'i i
poszłyśmy do samochodu. Zapakowaliśmy torby do bagażnika i trochę
na tylne siedzenie. Do domu dojechaliśmy jakieś pół godziny
później, bo były korki. W domu Gaby i Chri od razu poszli
do siebie.
-Chodź
do mnie to pogadamy – powiedziałam do El i poszłam do siebie do
pokoju. Postawiłam torby koło łóżka i usiadłam na nim.
Chwilę potem weszła Elka. - Siadaj – poklepałam miejsce obok
siebie.
-No
to opowiadaj – uśmiechnęła się.
-No
to tak... - i zaczęłam opowiadać jej od początku. Od tego jak
wyprowadziłyśmy się z sierocińca do teraz.
_____________________________________________________
Hej :) Kolejny rozdział ;) Justin i Amy się pogodzili ^^ Nowa bohaterka... :) Co o tym myślicie? :) Co to Eleanor mam pewne plany ale nie wiem czy wyjdą xd
Jak dla mnie wyszedł spoko ;) I jest długi, u mnie ma 5 stron ;p Mam nadzieję, że docenicie mój wysiłek i skomentujecie :*
Pozdrawiam ! <3
Love ya! <3 :***
Cos mam dziwne wrazenie ze ta El cos namiesza miedzy Jusem i Amy... Hmmm... :P Ale to tylko takie tam przeczucie :D Cholernie sie ciesze iz nasi bohaterowie sie pogodzili ^^ Jestem ciekawaaaaaaa jak cholera co wymyslisz w nn! <3 KC!!! :* Zycze wany kochana i pozdrowionka!! <3
OdpowiedzUsuńSupeer . Fajnie ze zaczelo sie cos dziac <3 : D
OdpowiedzUsuń