środa, 25 września 2013

II Rozdział 35 "I jak? Wszystko dobrze?"


Gdy je otworzyłam, zamurowało mnie, stała tam Caitlin Beadles we własnej osobie. Od razu zamknęłam drzwi. Zapukała jeszcze raz. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je ponownie.
-Czego chcesz? - spytałam twardo.
-Pogadać? - zadała pytanie.
-Po co?
-Muszę Ci coś wyjaśnić.
-To proszę, mów – założyłam ręce na piersi i czekałam na jej odpowiedź.
-Przepraszam. Chodzi o to, że Justin niczemu nie zawinił. To ja go pocałowałam. On naprawdę Cię kocha – spojrzała na mnie. Z jej oczu biła taka prawda, że aż mogła porazić.
-I niby ja mam w to uwierzyć? - uniosłam brew do góry.
-Tak. To nie jego wina. Wybacz mu. Jemu zależy na Tobie, a Tobie na nim. - rozluźniłam się trochę.
-Tak – szepnęłam.
-To chyba wszystko. Jeszcze raz przepraszam. - uśmiechnęła się szczerze.
-Ta. Cześć
-Cześć – zatrzasnęłam drzwi i weszłam do salonu.
-Słyszeliście? - spytałam i usiadłam na oparciu od kanapy.
-Wszystko. - odpowiedziała Gaby. - Justin będzie za 10 minut.
-Gaby! - jęknął Chris.
-Następnym razem trzymaj język za zębami. - doradziłam jej. - idę do siebie.
-Dobra. - uśmiechnęła się krzepiąco a ja poszłam na górę.
Ogarnęłam szybko chusteczki higieniczne, które swoją drogą, walały się po całym pomieszczeniu, poprawiłam łóżko. Usiadłam na nim przy szafce nocnej. Stało na niej zdjęcie moje i Justina.
Przejechałam palcami po zdjęciu.
-Nadal tak może być – usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Westchnęłam.
-Może – szepnęłam a on usiadł obok mnie.
-Amy, proszę, wybacz mi. Naprawdę to nie moja wina. Nie chciałem tego. Mogłem Ci tego nie mówić, ale wolałem, żebyś dowiedziała się ode mnie a nie z gazet. Przepraszam. - nie odzywałam się nic, tylko patrzyłam na zdjęcie. - Wybaczysz mi? - spytał błagalnym tonem.
-Yhym – mruknęłam.
-Co? - zdziwił się.
-Wybaczam Ci. Ale pod jednym warunkiem. - spojrzałam na niego, patrzyłam wprost w jego czekoladowe tęczówki.
-Pod każdym. - w jego oczach zaiskrzyły iskierki nadziei i szczęścia.
-Nigdy więcej mi tego nie rób – walnęłam go w klatkę i wtuliłam się w niego. Objął mnie.
-Nigdy więcej – powtórzył moje słowa i przytulił mnie mocniej do siebie.
Gdy się od siebie trochę odsunęliśmy, patrzyliśmy sobie w oczy i przybliżaliśmy nasze twarze. W końcu mnie pocałował.
-Kocham Cię – szepnął mi prosto w usta i znowu mnie pocałował.
-Ja Ciebie też – cmoknęłam go ostatni raz. Mieliśmy przyśpieszone oddechy.
Brakowało mi tego. Mimo tego, że pokłóciliśmy się wczoraj i nie widzieliśmy się tylko (niecały) dzień, to i tak dla mnie trwało to całą wieczność.
Spotkanie z Tobą, to najprzyjemniejsza chwila każdego dnia, bez której po prostu nie umiem zaznać radości, uśmiechu i szczęścia z życia. Jesteś dla mnie jak tlen, którego tak bardzo potrzebuję codziennie. Stałeś się słońcem mych dni, które widzieć tak bardzo pragnę.
Tak, to jest właśnie miłość. Ja tak myślę, a wy? Jak myślicie? Warto dać drugiej osobie szansę? Moim zdaniem tak. Jeśli bardzo mocno kochamy tą osobę, to warto. Pomimo wszystko starać się być szczęśliwymi, walczyć o tą, tak ważną w naszym życiu osobę.
Może z godzinkę później doszli do nas nasi przyjaciele.
-I jak? Wszystko dobrze? - Gaby spojrzała na nasze ręce.
-Tak – odpowiedzieliśmy razem i się zaśmialiśmy.
-Mówiłam! - spojrzała na Chrisa i wystawiła mu język. - Dawaj dolara – wystawiła do niego rękę.
-Masz, masz -podał jej, a ona chuchnęła i włożyła do tylnej kieszeni spodni. Miała na twarzy wielkiego banana.
-Zaraz, zaraz. Wy się założyliście? - spytał Justin.
-No tak. O to kiedy się pogodzicie – powiedział Christian.
-Ja mówiłam, że dzisiaj a Chrisiak, że jutro albo pojutrze – odpowiedziała Gabriella.
-A czego myślałeś, że tak późno? - zadał kolejne pytanie.
-Znając charakter Amy, przypuszczałem, że Cię trochę potrzyma, żebyś pocierpiał – zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
-I tak trzeba było zrobić – puściłam mu oczko i przybiłam z nim żółwika. Usiedli na łóżko.
Zaczęliśmy się śmiać i wygłupiać. Christian w tym momencie zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się w niebo głosy, a Justin i Gab z nas. Nie wspominaliśmy wczorajszego wydarzenia. Jest dobrze tak jak jest.
Justin został dzisiaj u nas na noc. Spał ze mną. Fajnie było obudzić się w takiej samej pozycji w jakiej się usnęło. Zwłaszcza przy takim facecie. Ach... żyć nie umierać! Po prostu.
O 10 rano zadzwonił mój telefon. JB podał mi go a ja podnosząc się do pozycji siedzącej odebrałam.
-Tak? Słucham – przywitałam się.
-Dzień dobry. Tutaj George Wolf. - przedstawił się.
-Dzień dobry panie Dyrektorze – uśmiechnęłam się. - O co chodzi?
-W tym roku w naszej szkole zorganizowana była wymiana uczniowska. Od nas z liceum wyjeżdża 5 osób i do nas przyjeżdża 5. Miałbym małe pytanko. Przenocowałybyście jedną osobę na tydzień?
-Oczywiście, z chęcią. Jak ma na imię i skąd pochodzi? - uśmiechnęłam się do telefonu.
-Eleonora Calder z Polski – Calder? To raczej nie Polskie nazwisko ale ok. Nie wtrącam się.
-Dobrze.
-To zapraszam dzisiaj do mnie na podpisanie dokumentów.
-Dobrze. Będę o 14.
-Dziękuję, do widzenia.
-Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
-Kto to? - spytał Justin i bawił się moimi włosami.
-Wolf.
-Czego chciał?
-Czy nie przenocowałybyśmy przez tydzień dziewczyny z Polski. No to się zgodziłam. - uśmiechnął się.
-Fajnie – pocałował mnie w policzek. - Ale ja idę coś zjeść. - zaśmiałam się.
-Ja zaraz też dojdę – cmoknęłam go w usta a on wyszedł. 
Zeszłam z łóżka, poszłam po ciuchy i weszłam do łazienki. Przebrałam się, zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy.
Wróciłam do pokoju, włożyłam telefon do kieszeni spodni i zeszłam na dół.
-Witam wszystkich – weszłam z uśmiechem na ustach.
-Cześć – odpowiedzieli równocześnie.
-Co macie dobrego do jedzenia? - usiadłam do Justina na kolana. On objął mnie w pasie.
-Kanapki – odpowiedział i podstawił talerz.
-I, że niby ja mam to sama zjeść? - spytałam i pokazałam na talerz.
-No co ty! Chciałabyś – zaśmiał się i wziął jedną kanapkę. Zawtórowałam mu.
Po śniadaniu przenieśliśmy się jak zwykle do salonu. Włączyliśmy TV i leciały jakieś programu, nuuudy.
-Gaby, nie pogniewasz się jeśli Ci powiem, że będziemy miały przez tydzień gościa? - spytałam i spojrzałam na nią niepewnie.
-Zależy kogo – odpowiedziała.
-Eleonorę, z Polski – dodałam a ona spojrzała automatycznie na mnie. Ma straszny sentyment do tego kraju.
-Z Polski – powtórzyła i uśmiechnęła się. - Nie. Pewnie, że może – puściła mi oczko.
-Uff... bo już wstępnie się zgodziłam.
-To dobrze. A ile ma lat?
-Nie wiem, dzisiaj dowiem się wszystkiego. A swoją drogą to gdzie Julia? - spojrzałam na nią i Chrisa.
-Wyprowadziła się.
-Jak to? Kiedy?
-Wczoraj. Nie chciała Ci hmm przeszkadzać. Powiedziała, że wpadnie kiedy indziej – uśmiechnął się Chris.
-Kurde... - westchnęłam. - przeprowadziła się do Maxa?
-Z tego co wiemy to tak.
-Dobra. Nie ważne. Grunt to to, żeby była szczęśliwa – spojrzałam na Justina i cmoknęłam go w usta.
15 minut przed czternastą zaczęłam zbierać się do szkoły. Boże, czuję się jakbym znowu musiała iść do liceum! Kurcze to były czasy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Poszliśmy razem z Justinem. Fajnie było znowu zobaczyć Suzie, Georga i resztę pracowników. Heh, i ludzi, z którymi w miarę się za kumplowaliśmy.
Podpisałam dokumenty, dostałam zdjęcie tej dziewczyny. Jest naprawdę śliczna. Na zdjęciu a w realu pewnie jeszcze bardziej. Chodzi do 2 liceum więc ma 17 lat. Skończyła w lipcu.
Po powrocie do domu obie z przyjaciółką przygotowałyśmy dla niej pokój. Dałyśmy jej po Julii, myślimy, że będzie pasował.
Nazajutrz rano pojechałyśmy na lotnisko. Obie z uśmiechem na ustach wzrokiem szukałyśmy Eleonory. Gdy ją znalazłyśmy podeszłyśmy do niej.
-Cześć, Ty jesteś Eleonora Calder? - złapałam ją za ramię (stała tyłem) i powiedziałam po polsku. Odwróciła się. Na sobie miała białą bluzkę z Justinem Bieberem (heh), czarne rurki i kurtkę.
-Tak. A wy to... - zmrużyła oczy.
-Amy i Gaby – pokazałam na nią ręką.
-Cześć – uśmiechnęła się.
-Hej. To wy znacie Polski? - zapytała i się uśmiechnęła.
-Tak. Byłyśmy kilka lat temu. - odpowiedziała moja przyjaciółka.
-A gdzie?
-W Łodzi – zaśmiałam się. - A propo Łodzi... Byłaś no koncercie Biebera? - spytałam i pokazałam na jej bluzkę.
-No pewnie! - uśmiechnęła się szeroko.
-Zawtórowałyśmy jej i poszłyśmy do naszego samochodu. Włożyłyśmy bagaż do bagażnika i wsiadłyśmy do niego. Włączyłam radio i ruszyłam.
-Jak myślicie ? Spotkam go? - rozmarzyła się. Ja i Gaby spojrzałyśmy po sobie i stłumiłyśmy śmiech. pokazałam palcem, żeby siedziała cicho.
-A on przypadkiem nie zaczyna trasy? - spytałam w miarę normalnie.
-Jeszcze nie. Za 3 tygodnie, więc jeszcze powinien być w Stratford. - klasnęła w dłonie.
-To możliwe, że spotkasz – uśmiechnęłam się.
Do domu dojechałyśmy w 20 minut. Zaprowadziłyśmy ją do jej tymczasowego pokoju a same zeszłyśmy na dół.
Ja wyjęłam telefon i zadzwoniłam to Justina. Wytłumaczyłam mu jaka jest sytuacja i poprosiłam, żeby nie przychodził dzisiaj do nas. Zgodził się ale z niechęcią.
Spytacie się dlaczego Eleonora mnie nie kojarzy, jeśli chodzę z JB? Hmm... Poprosiłam Justina, że jeśli w jakimś wywiadzie albo jakiś paparazzi spyta się o to czy chodzimy, to żeby zaprzeczył i wytłumaczył, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wiem głupie, ale nie chcę, żeby wokół mnie kręcili się fotoreporterzy. Zgodził się ze mną. Całe szczęście, że do sieci nie wyciekło żadne nasze zdjęcie. Chyba nie... Przynajmniej takiej grubszej afery nie było. Kilka razy widziałam artykuł o moim „rzekomym” związku z Justinem. Justin wszystko przekręcił tak, że nie jesteśmy.
A co do tego i tak na Twiterze przybyło mi kilkaset followersów. Dobra, mniejsza.
-To jak idziemy na zakupy? - spytałam. W trójkę siedziałyśmy w salonie na kanapie.
-Co? - spytała Patrycja.
-Zakupy. - zaśmiałam się.
-Hej skarbie – do pomieszczenia wszedł Christian. Ona wytrzeszczyła oczy. Cmknął Gaby w policzek i przeniósł wzrok na Elonorę.
-Christian Beadles! - pisnęła. - Przyjaciel Justina! Aaaaaa! Masz z nim jakiś kontakt? - spytała.
-Prze... - Chris chciał coś powiedzieć ale Gaby go pocałowała. Coś mu szepnęła do ucha a on pokiwał głową, że rozumie. - Aktualnie nie. To jak macie jechać na zakupy to pewnie teraz pójdziecie się przebrać. To ja zdążę coś przegryźć. – powiedział i poszedł do kuchni.
-I miał rację – zaśmiała się Gabriella.
-To idziemy – pociągnęłam je za ręce na górę.
Rozdzieliłyśmy się na korytarzu. Poszłam do garderoby, wybrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Przebrałam się, poprawiłam makijaż i wróciłam do pokoju, już ubrana. Wzięłam torebkę, włożyłam do niej telefon, chusteczki, portmonetkę i wróciłam na dół. W korytarzu była już ubrana El. Chwilę po nas zeszła Gabriella.
-Gotowe?! - usłyszałyśmy z kuchni głos Chrisa. Zaśmiałyśmy się.
-Tak!
-To jedziemy! - odkrzyknął i przyszedł z kluczykami w dłoni. - Ja prowadzę – wytknął mi język.
-No ej – jęknęłam. - No niech Ci będzie – ostatnio udało mu się zdać prawo jazdy. Niech się cieszy chłopak.
-Dzięki – cmoknął mnie w policzek, założył kurtkę, buty i wyszedł.
My zrobiłyśmy to samo. Po 15 minutach drogi byłyśmy w centrum. We trzy poszłyśmy do sklepów z ciuchami a Chris do sklepu z grami. Norma.
Akurat byłyśmy w sklepie z sukienkami. Przeglądałyśmy sukienki jak nie wiem. Przy okazji się przy tym śmiałyśmy.
Przesuwałam suwaki i znalazłam śliczną, białą sukienkę w sam raz dla Elki.
-Przymierzaj – podałam jej ją.
-Jak to?
-Tak to. Jazda! - ponagliłam ją w stronę przymierzalni.
-Dobra.
Wlazła do niej i siedziała tam chyba z 5 minut. W końcu wyszła. Wyglądała jednym słowem mówiąc, ślicznie!
-Bosko! - powiedziałyśmy z Gaby równocześnie i się zaśmiałyśmy.
-Dzięki – uśmiechnęła się i złapała za metkę. Wytrzeszczyła oczy. - Nie ja jej nie biorę. Jest za droga – powiedziała i odwróciła się w stronę przymierzalni.
-Hola, hola. - zatrzymałam ją. - Kto Ci powiedział, ze ty musisz za to płacić? - założyłam ręce na biodra.
-Nikt, ale to jest za drogie. Nie możecie. Znamy się zaledwie kilka godzin, nie. - poszła się przebrać.
Spojrzałam na Gaby i westchnęłam. No, nic. Nie, to nie. Gdy wychodziłyśmy ze sklepu, Gaby, powiedziała, że zaraz nas dogoni i żebyśmy były w sklepie naprzeciwko. Okay. Obie poszłyśmy tam gdzie mówiła Gaby. To był sklep z bluzkami, topami itp. Rozejrzałam się za jakimiś koszulkami dla mnie i może Pattie.
-O matko! Justin Bieber! - krzyknęła Eleonora a ja się odwróciłam. Faktycznie stał z Kennym przed sklepem i rozdawał autografy. Założyłam ręce na piersi i patrzyłam się na niego. Spojrzał się w moją stronę i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się. Gdy rozdał autografy wszedł do sklepu. Przyglądałam się jego poczynaniom. Odwróciłam się szybko i zaczęłam przeglądać wieszaki z koszulkami. Jeszcze zauważyłam jak Elka stoi w miejscu i się na niego lampi. Zachichotałam.
-Cześć. - usłyszałam głos Justina. Odwróciłam się.
-O hej. Co tam u ciebie?
-Super. Tylko mam dużo prób do trasy. Ale ja w innej sprawie. Pomogłabyś mi wybrać koszulkę dla mojej mamy? - spytał się.
-To poczekaj. - odwróciłam się.
-Spoko. - odwrócił się i zerknął na El. - to jest ta Eleanor? - szepnął do mnie kątem ust a ja pokiwałam głową, że tak.
Poszedł w jej stronę i stanął naprzeciwko.
-Cześć – powiedział słodko z uśmiechem na ustach.
-O matko... - szepnęła i przyłożyła sobie rękę do ust. - To naprawdę ty! - pisnęła i rzuciła się na niego. Zaśmiałam się. Wybrałam dla Patricii śliczną, bardziej młodzieżową bluzkę z napisem. Mi się podoba i myślę, ze jej też.
-Justin ? - powiedziałam gdy skończyli robić zdjęcia i gdy dał jej autograf.
-To wy się znacie? - spytała El i pokazała na nas ręką.
-Chris poznał nas jakiś miesiąc temu – wytłumaczył szybko.
-I nic nie powiedziałaś? - spytała z dziwną miną, ale ok.
-A po co? To zwykły człowiek – wzruszyłam ramionami. Ona spuściła głowę. - co jest?
-Nie ważne. - odwróciła się i poszła do półek.
-Powiedziałam coś nie tak? - spojrzałam na Justina ze smutną miną?
-Nie – odpowiedział i zerknął na mnie. Posłał mi pokrzepiający uśmiech. Powiedziałam bezgłośnie „dziękuję” a on skinął głową. Podeszłam do Elki.
-Słuchaj wytłumaczę Ci wszystko w domu. Od początku do teraz, ok? - spytałam.
-Okay – odpowiedziała.
-Ale w zamian ty mi powiesz o co chodziło – puściłam jej oczko.
-Dobra – uśmiechnęła się blado. Odwzajemniłam gest i zaczęłyśmy szukać rzeczy dla siebie. Justin pojechał do domu.
Po czterech godzinach spędzonych w sklepach, postanowiliśmy pójść do MilkShake City. Zamówiłam sobie czekoladowego, Gabriella i Chris truskawkowego a Eleanor bananowego. Wzięliśmy Shake'i i poszłyśmy do samochodu. Zapakowaliśmy torby do bagażnika i trochę na tylne siedzenie. Do domu dojechaliśmy jakieś pół godziny później, bo były korki. W domu Gaby i Chri od razu poszli do siebie.
-Chodź do mnie to pogadamy – powiedziałam do El i poszłam do siebie do pokoju. Postawiłam torby koło łóżka i usiadłam na nim. Chwilę potem weszła Elka. - Siadaj – poklepałam miejsce obok siebie.
-No to opowiadaj – uśmiechnęła się.
-No to tak... - i zaczęłam opowiadać jej od początku. Od tego jak wyprowadziłyśmy się z sierocińca do teraz.
_____________________________________________________
Hej :) Kolejny rozdział ;) Justin i Amy się pogodzili ^^ Nowa bohaterka... :) Co o tym myślicie? :) Co to Eleanor mam pewne plany ale nie wiem czy wyjdą xd 
Jak dla mnie wyszedł spoko ;) I jest długi, u mnie ma 5 stron ;p Mam nadzieję, że docenicie mój wysiłek i skomentujecie :* 
Pozdrawiam ! <3
Love ya! <3 :***

2 komentarze:

  1. Cos mam dziwne wrazenie ze ta El cos namiesza miedzy Jusem i Amy... Hmmm... :P Ale to tylko takie tam przeczucie :D Cholernie sie ciesze iz nasi bohaterowie sie pogodzili ^^ Jestem ciekawaaaaaaa jak cholera co wymyslisz w nn! <3 KC!!! :* Zycze wany kochana i pozdrowionka!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Supeer . Fajnie ze zaczelo sie cos dziac <3 : D

    OdpowiedzUsuń