Obudziłam
się o 10. Amb jeszcze spała. Nie chcąc jej budzić, zeszłam
powoli z łóżka i poszłam na dół, a mianowicie do
kuchni. Na dole nie było żywej duszy, pomijając Justina śpiącego
w salonie na kanapie. Wzruszyłam ramionami i poszłam tam gdzie
planowałam. Wstawiłam wodę na kawę, wyjęłam kubek, wsypałam
kawę, cukier i usiadłam na blacie. Wzięłam sobie jabłko i
wgryzłam się w nie. Do pomieszczenia wszedł Justin. Miał
rozczochrane włosy i worki pod oczami. Podszedł do lodówki i
wyjął butelkę wody. Wypił ją jednym tchem. Wyrzucił butelkę do
kosza i spojrzał na mnie.
-Cześć
skarbie – podszedł do mnie i chciał pocałować w usta ale ja
odwróciłam głowę i trafiło na policzek.-Co? Kacyk męczy? - powiedziałam i ugryzłam owoc.
-Proszę, ciszej – jęknął i złapał się za głowę.
-Dobra. Ty lepiej idź się umyć, bo walisz piwskiem – powiedziałam i zeskoczyłam z blatu, żeby zalać wodę.
-Ok – poszedł powoli.
-Justin, ściana! - krzyknęłam a ten odwrócił głowę do mnie ale cały czas szedł. I „bum”!, walnął. Ja zaczęłam się śmiać jak głupia. Podeszłam do niego, cały czas się śmiejąc.
-Nic Ci nie jest? - spytałam.
Pokręciłam
głową z niedowierzaniem, jednocześnie się uśmiechając. Wzięłam
kubek z kawą i poszłam na werandę, z której był zajebisty
widok na jezioro. Uśmiechnęłam się i wzięłam łyk kawy. Nie mam
pojęcia ile już tak siedzę. Ale słońce było już prawie w
zenicie.
-Bu!
- usłyszałam krzyk i szarpnięcie.
-Chris!
Ty debilu! - krzyknęłam, gdy się odwróciłam. - Patrz, co
narobiłeś! - jęknęłam i pokazałam na koszulkę. Była oblana
kawą.
-Ups...
- przyłożył rękę do ust, powstrzymując śmiech.
Przyznam,
że wyglądał dość śmiesznie.
-Grr...
będziesz to prał! - powiedziałam głośno.
-Nie
ja. - powiedział przez śmiech.
-To
niby kto?
-Pralka
– wybuchnął śmiechem. Ja też nie wytrzymałam i dołączyłam
do niego. Niby głupie, ale umie rozśmieszyć. Jeszcze jak to powie
Christian to już w ogóle.
-Dobra,
koniec, stop – spoważnieliśmy na chwilę i potem znów
wybuch, niepohamowanego śmiechu.
-Na
poważnie, stop – teraz to on powiedział ale na naszych twarzach
cały czas były szerokie uśmiechy.
-Co
tak ładnie pachnie? - niuchnęłam i poczułam ładny zapach.
-Jajecznica!
- krzyknął i poleciał do kuchni. Zaśmiałam się i ruszyłam za
nim. Przy kuchence stała Julia.
-Siemka
– przywitałam się.
-Hej
– uśmiechnięta spojrzała na mnie. Ja i Chris usiedliśmy przy
stole.
-Co
tam? - spytałam.
-Poznała,
mega przystojnego Kubańczyka – do kuchni weszła Carmen.
-Spojrzałam
na Jul i poruszyłam zabawnie brwiami, na co ona się zaczerwieniła.
-Przystojny?
-I
to jak! - Car się zaśmiała a ja dołączyłam do niej.
-Gadanie
– bąknęła Juli.
-Jak
ma na imię? - zadałam kolejne pytanie.
-Max-
uśmiechnęła się.
-Masz
jego zdjęcie? - spytał Chris? Spojrzałam na niego zdziwiona. -
Co?
-Nie,
nic – zaśmiałam się w duchu i przeniosłam wzrok z powrotem na
Julię.
-Mam.
-To
pokaż.
-Nie.
-No
weeeź – jęknęłam i zrobiłam do niej słodkie oczka.
-Dobra.
- wyciągnęła telefon z kieszeni i pogrzebała w nim trochę. -
Masz – podała mi go i było tam takie zdjęcie.
-Woow
– wykrztusiłam i zagwizdałam. - Niezłe ciacho – puściłam
jej oczko.
-No
ba – ona mi zawtórowała.
-Pokaż
mi – Chris wyrwał mi telefon. - Musi często chodzić na
siłownie.
-W
sumie 2 razy w tygodniu – odpowiedziała mu na niezadane pytanie.
-O
czym gadacie? - do pomieszczenia wszedł Justin.
Podszedł do mnie, przytulił od tyłu i cmoknął w policzek.
-O
chłopaku Julii – odpowiedziała Carmen.
-Masz
chłopaka? - uśmiechnął się.
-Tak
– uśmiechnęła się.
-To
on – Christian pokazał Maxa Justinowi.
-Gdzieś
ty była, że go wyrwałaś? - zaśmiał się.
-Ja?
Nigdzie. Sam się napatoczył – wytknęła mu język a my się zaśmialiśmy.
-Siemka
– do kuchni weszła Amber a zaraz za nią Carl.
-Hej
– przywitaliśmy się.
Sobota
minęła nam zajebiście. Po naszym „śniadaniu” poszliśmy nad
jezioro. My z dziewczynami na początku nie chciałyśmy się kąpać
i postanowiłyśmy się poopalać. Ale chłopcy wrzucili nas do wody.
Była lodowata! No chyba, że tylko nam (czyt. dziewczynom) się tak
wydawało, przez to, że byłyśmy rozgrzane.
Wyjechaliśmy
stamtąd w niedzielę, po południu. Od razu pojechaliśmy do mnie,
Gaby i Julii. Złożyło się tak, że wszyscy spali u nas.
***Miesiąc
później, listopad***
Przez
ten miesiąc nie działo się nic szczególnego. Justin i One
Step oprócz mnie i Gaby, mieli już próby do trasy.
Szczerze? To powinni dopiero teraz zaczynać, moim zdaniem. Ale jeśli
Scooter uparł się, żeby jeszcze mieć dwa tygodnie wolnego w tym
miesiącu, to proszę bardzo.
Już
listopad a za miesiąc święta! Niby powinnam się cieszyć, ale
wcale tak nie jest. Jasne super, bo spędzę je z Gaby, Pattie,
dzieciakami i resztą, ale nie będzie najważniejszej osoby,
Justina. Masakra...
Jest
już chłodno dlatego dzisiaj ubrałam się tak.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Płatki z
mlekiem. Wyjęłam miskę, wsypałam płatki, zalałam mlekiem i
usiadłam do stołu, zjeść. Po skończonym posiłku, wstawiłam
naczynia do zmywarki a sama poszłam do salonu. Włączyłam TV.
Latałam po kanałach i zostawiłam na programie kulinarnym, a
właściwie Jamiego Olivera.
-Hejka
– na dół zeszła Julia.
-Siema
– powiedziałam a ona dosiadła się do mnie.
-Co
tam oglądasz ciekawego?
-Jamiego
Olivera – odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-No
tak – zaśmiała się.
-A
co tam u Maxa? -poruszyłam zabawnie brwiami.
-Przyjdzie
dzisiaj. Nie masz nic przeciwko?
-No
co ty. Justin z Chrisem przychodzą kiedy chcą, no to Max też
chyba może, c'nie? - puściłam jej oczko.
-Dzięki
– przytuliła mnie.
-Przytulaski
beze mnie? - dołączyła do nas Gaby.
Wszystkie
trzy posiedziałyśmy i poplotkowałyśmy trochę. No dobra, dużo.
Nawet się nie zorientowałyśmy kiedy wybiła 15 i do drzwi zapukał
Max.
-Ja
otworzę! - krzyknęła Juli i pobiegła otworzyć. My z Gab się
zaśmiałyśmy.
-Cześć
dziewczyny – weszli przytuleni do siebie.
-Siemka
doktorku – powiedziałyśmy razem. Dlaczego doktorku? Jest od
Julii cztery lata starszy i jest na stażu w miejscowym szpitalu.
Zaśmiał się. Usiedli obok nas.
-Co
tam? - spytała Gaby.
-Spoko.
Tylko w szpitalu urwanie głowy.
-Wyobrażam
sobie. Dzieciaki teraz często chorują – zapomniałam dodać, że
pracuje na pediatrii.
-Dobra.
To my idziemy do mnie – Julia wstała i pociągnęła go na górę.
Zaśmiałyśmy się ponownie.
-Jak
się czujesz? - spytałam.
-Jest
dobrze. Czasami mam nudności, ale ogólnie dobrze –
uśmiechnęła się.
-To
fajnie.
-Cześć
– usłyszeliśmy głos Justina i Chrisa.
-Hejka
– odwróciłyśmy się do nich z uśmiechami na ustach.
Pocałowali nas w usta na powitanie i usiedli obok.
Siedzieliśmy
i gadaliśmy. Naszą jakże ciekawą konwersacje na temat piłki
koszykowej, przerwał nam mój telefon.
-Cześć
Pattie, co chciałaś? - powiedziałam.
-Cześć.
Jest może u Ciebie Christian? - spytała a ja spojrzałam na
chłopaka, który pocałował w tym momencie Gaby w policzek.
-Jest.
A co?
-Przekazałabyś
mu, że ma gości? Przyjechała jego mama z siostrą. W tej chwili
są u mnie.
-Spoko.
To wszystko?
-Tak.
Dzięki.
-Nie
ma za co. Pa.
-Pa,
pa. - rozłączyła się.
-Chrisiak,
masz gości. - powiedziałam i odłożyłam telefon na stolik.
-Kogo?
-Mama
i siostra wpadły w odwiedziny – wzruszyłam ramionami.
-Serio?
Cait przyjechała? - na jego twarzy pojawił się mega uśmiech. -
Gdzie są?
-U
Justina. - odpowiedziałam a on spojrzał na Gaby.
-No
leć. Dawno się z nimi nie widziałeś – pocałowała go w usta i
się uśmiechnęła.
-Dzięki.
- pocałował ja jeszcze raz. - Idziecie ze mną? - spojrzał na
każdego z nas, ale najdłużej zatrzymał się przy swojej
narzeczonej.
-Co?
Ja muszę się przebrać, jak mam iść! - powiedziała podniesionym
głosem.
-Tak
jest ślicznie – cmoknął ją w czoło z uśmiechem na twarzy.
-No
dobra. - westchnęła.
-A
wy? - pytanie zwrócił do mnie i mojego chłopaka. Spojrzałam
na niego.
-Czemu
nie – wzruszył ramionami i wstaliśmy.
W
domu Bieberów byliśmy 10 minut później. Weszliśmy i
z salonu dało usłyszeć się rozmowy i śmiech, więc tam
poszliśmy. Siedziała tam Patricia, Erin, Jeremy, Caitlin i jak
przypuszczam pani Beadles.
-Caitlin!
Mama! - krzyknął Chris i podbiegł do nich się przywitać.
-Dzień
dobry – powiedzieliśmy we trójkę.
-Cześć
– powiedziała Caitlin i spojrzała się na mojego chłopaka. -
Justin! - uwiesiła się na jego szyi. Odwróciłam się w
drugą stronę, Gaby poklepała mnie po plecach.
-Mamo,
poznaj moją narzeczoną – powiedział dumnie Christian i
przyciągnął ja do siebie.
-Ty
jesteś tą słynną Gabriellą, o której Chris cały czas
nawija? - jego mama się uśmiechnęła a on się zaczerwienił.
-Chyba
tak. Ale proszę mi mówić Gaby – uśmiechnęła się.
-Dobrze.
- odwzajemniła gest. - No niech Cię wyściskam! - przytuliła ją
mocno. Gdy się oderwaliśmy, mama Christiana spojrzała na mnie.
-A
ty to...?
-Przyjaciółka
Gaby, Amy – powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-A
no tak! Przypominam sobie – uśmiechnęła się i podeszłą, aby
mnie przytulić. Gdy już się ode mnie odsunęła miała dziwny
wyraz twarzy. Potrząsnęła głową i na jej twarzy pojawił się
uśmiech, ale już nie tak samo szczery jak kilka sekund temu.
-To
też dziewczyna Justina – dodał Chris.
-A
właśnie, gdzie Justin? - spytała Sandi, czyli mama Chrisa.
-Tu
jestem – powiedział i wszedł z Caitlin.
-Jak
ty wyrosłeś! - podeszła do niego i chwyciła za policzki. No
wiecie, tak jak robią ciocie.
-Miło
panią widzieć – uśmiechnął się i pomasował policzki.
Podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
-Jestem
Caitlin – podeszła do nas i wystawiła rękę, żeby się
przywitać. Miała szczery uśmiech na twarzy.
-Amy
– uścisnęłam jej rękę i odwzajemniłam gest.
-Czego
się napijecie? Kawy? - spytała Pattie i razem z Erin wstały.
-Tak
– odpowiedzieli wszyscy oprócz Gaby.
-Ja
poproszę sok – uśmiechnęła się do nich.
-Usiądźcie
– Erin pokazała na kanapy. Tak jak powiedziała, tak też
zrobiliśmy.
-To
skąd jesteście? - spytała przyszła teściowa Gaby.
-Z
Phoenix – odpowiedziałam.
-A
czym się zajmujecie?
-Aktualnie,
niczym. A ogólnie, tańcem.- odpowiedziała Gabriella.
-Rozumiem
– uśmiechnęła się.
-A
gdzie tata? - pytanie zadał Chrisiak.
-Nie
mógł przyjechać. Sam rozumiesz, praca. - westchnęła.
***Trzy
godziny później***
Pani
Beadles to bardzo miła i sympatyczna kobieta. Strasznie jest podobna
do Pattie. Polubiłam ją mimo że znamy się dopiero od kilku
godzin. A co do Caitlin, hmm, jest miła, nie powiem.
-My
już będziemy się zbierać. - powiedziała pani Sandi.
-Już?
Byliście tak krótko – Pattie posmutniała.
-Tak
5 godzin to faktycznie krótko – zaśmiała się. - Nie bój,
żaby. Jedziemy do Chrisa więc jutro możemy umówić się na
jakieś ciacho, kawę i trochę poplotkować – puściła jej oczko
na co z powrotem na twarzy Mallette pojawił się uśmiech.
-No
dobra.
-Dojedziecie
same? - spytał Christian.
-No
pewnie. Tylko daj klucze. - wyciągnął je i rzucił mamie. -
Dobra, to my już jedziemy. - pożegnały się i pojechały.
-My
też już idziemy – powiedziała moja przyjaciółka. I tak
jak rodzina Beadlesa, pożegnali się i wyszli. My z Biebsem
poszliśmy do jego pokoju.
-Zostaniesz
na noc? - JB szepnął mi do ucha.
-Nie
mam piżamy ani nic – odwróciłam się do niego.
-Dam
Ci jakąś koszulkę – uśmiechnął się. - A jak nie to i bez
niej możesz spać. - poruszył zabawnie brwiami.
-Dobra.
Ale śpię w koszulce – wytknęłam mu język a ten go ugryzł. -
Ała! To bolało!
-Oj
tam, oj tam – zaśmiał się i dostał ode mnie z poduszki.
______________________________________________________________
Sandi Beadles (po lewej ale i tak pewnie wiecie) - Mama Christiana i Caitlin. Przyjaciółka Pattie.
Caitlin Bealdes - 19 lat. Siostra Chrisa, córka Sandi. Była dziewczyna Justina.
Nowy rozdział! :D
Podoba mi się ;) w miarę xD
Wstawiam go już dzisiaj, bo naleciała mnie wena ;) <3
Komentujcie! <3 jeśli możecie ;) one dodają weny <3
Much love xxx
Super masz naprawdę talent ! Ja to bym pewnie nawet rozdziału nie napisała! <3
OdpowiedzUsuń