piątek, 30 sierpnia 2013

II Rozdział 32 "Mamo, poznaj moją narzeczoną"


Obudziłam się o 10. Amb jeszcze spała. Nie chcąc jej budzić, zeszłam powoli z łóżka i poszłam na dół, a mianowicie do kuchni. Na dole nie było żywej duszy, pomijając Justina śpiącego w salonie na kanapie. Wzruszyłam ramionami i poszłam tam gdzie planowałam. Wstawiłam wodę na kawę, wyjęłam kubek, wsypałam kawę, cukier i usiadłam na blacie. Wzięłam sobie jabłko i wgryzłam się w nie. Do pomieszczenia wszedł Justin. Miał rozczochrane włosy i worki pod oczami. Podszedł do lodówki i wyjął butelkę wody. Wypił ją jednym tchem. Wyrzucił butelkę do kosza i spojrzał na mnie.
-Cześć skarbie – podszedł do mnie i chciał pocałować w usta ale ja odwróciłam głowę i trafiło na policzek.
-Co? Kacyk męczy? - powiedziałam i ugryzłam owoc.
-Proszę, ciszej – jęknął i złapał się za głowę.
-Dobra. Ty lepiej idź się umyć, bo walisz piwskiem – powiedziałam i zeskoczyłam z blatu, żeby zalać wodę.
-Ok – poszedł powoli.
-Justin, ściana! - krzyknęłam a ten odwrócił głowę do mnie ale cały czas szedł. I „bum”!, walnął. Ja zaczęłam się śmiać jak głupia. Podeszłam do niego, cały czas się śmiejąc.
-Nic Ci nie jest? - spytałam.
-Nic. - uśmiechnął się. Pomogłam mu wstać. - Ale przynajmniej Cię rozśmieszyłem – cmoknął mnie w usta i wyleciał na górę.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, jednocześnie się uśmiechając. Wzięłam kubek z kawą i poszłam na werandę, z której był zajebisty widok na jezioro. Uśmiechnęłam się i wzięłam łyk kawy. Nie mam pojęcia ile już tak siedzę. Ale słońce było już prawie w zenicie.
-Bu! - usłyszałam krzyk i szarpnięcie.
-Chris! Ty debilu! - krzyknęłam, gdy się odwróciłam. - Patrz, co narobiłeś! - jęknęłam i pokazałam na koszulkę. Była oblana kawą.
-Ups... - przyłożył rękę do ust, powstrzymując śmiech.
Przyznam, że wyglądał dość śmiesznie.
-Grr... będziesz to prał! - powiedziałam głośno.
-Nie ja. - powiedział przez śmiech.
-To niby kto?
-Pralka – wybuchnął śmiechem. Ja też nie wytrzymałam i dołączyłam do niego. Niby głupie, ale umie rozśmieszyć. Jeszcze jak to powie Christian to już w ogóle.
-Dobra, koniec, stop – spoważnieliśmy na chwilę i potem znów wybuch, niepohamowanego śmiechu.
-Na poważnie, stop – teraz to on powiedział ale na naszych twarzach cały czas były szerokie uśmiechy.
-Co tak ładnie pachnie? - niuchnęłam i poczułam ładny zapach.
-Jajecznica! - krzyknął i poleciał do kuchni. Zaśmiałam się i ruszyłam za nim. Przy kuchence stała Julia.
-Siemka – przywitałam się.
-Hej – uśmiechnięta spojrzała na mnie. Ja i Chris usiedliśmy przy stole.
-Co tam? - spytałam.
-Poznała, mega przystojnego Kubańczyka – do kuchni weszła Carmen.
-Spojrzałam na Jul i poruszyłam zabawnie brwiami, na co ona się zaczerwieniła.
-Przystojny?
-I to jak! - Car się zaśmiała a ja dołączyłam do niej.
-Gadanie – bąknęła Juli.
-Jak ma na imię? - zadałam kolejne pytanie.
-Max- uśmiechnęła się.
-Masz jego zdjęcie? - spytał Chris? Spojrzałam na niego zdziwiona. - Co?
-Nie, nic – zaśmiałam się w duchu i przeniosłam wzrok z powrotem na Julię.
-Mam.
-To pokaż.
-Nie.
-No weeeź – jęknęłam i zrobiłam do niej słodkie oczka.
-Dobra. - wyciągnęła telefon z kieszeni i pogrzebała w nim trochę. - Masz – podała mi go i było tam takie zdjęcie.
-Woow – wykrztusiłam i zagwizdałam. - Niezłe ciacho – puściłam jej oczko.
-No ba – ona mi zawtórowała.
-Pokaż mi – Chris wyrwał mi telefon. - Musi często chodzić na siłownie.
-W sumie 2 razy w tygodniu – odpowiedziała mu na niezadane pytanie.
-O czym gadacie? - do pomieszczenia wszedł Justin. Podszedł do mnie, przytulił od tyłu i cmoknął w policzek.
-O chłopaku Julii – odpowiedziała Carmen.
-Masz chłopaka? - uśmiechnął się.
-Tak – uśmiechnęła się.
-To on – Christian pokazał Maxa Justinowi.
-Gdzieś ty była, że go wyrwałaś? - zaśmiał się.
-Ja? Nigdzie. Sam się napatoczył – wytknęła mu język a my się zaśmialiśmy. 
-Siemka – do kuchni weszła Amber a zaraz za nią Carl.
-Hej – przywitaliśmy się.
Sobota minęła nam zajebiście. Po naszym „śniadaniu” poszliśmy nad jezioro. My z dziewczynami na początku nie chciałyśmy się kąpać i postanowiłyśmy się poopalać. Ale chłopcy wrzucili nas do wody. Była lodowata! No chyba, że tylko nam (czyt. dziewczynom) się tak wydawało, przez to, że byłyśmy rozgrzane.
Wyjechaliśmy stamtąd w niedzielę, po południu. Od razu pojechaliśmy do mnie, Gaby i Julii. Złożyło się tak, że wszyscy spali u nas.
***Miesiąc później, listopad***
Przez ten miesiąc nie działo się nic szczególnego. Justin i One Step oprócz mnie i Gaby, mieli już próby do trasy. Szczerze? To powinni dopiero teraz zaczynać, moim zdaniem. Ale jeśli Scooter uparł się, żeby jeszcze mieć dwa tygodnie wolnego w tym miesiącu, to proszę bardzo.
Już listopad a za miesiąc święta! Niby powinnam się cieszyć, ale wcale tak nie jest. Jasne super, bo spędzę je z Gaby, Pattie, dzieciakami i resztą, ale nie będzie najważniejszej osoby, Justina. Masakra...
Jest już chłodno dlatego dzisiaj ubrałam się tak. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Płatki z mlekiem. Wyjęłam miskę, wsypałam płatki, zalałam mlekiem i usiadłam do stołu, zjeść. Po skończonym posiłku, wstawiłam naczynia do zmywarki a sama poszłam do salonu. Włączyłam TV. Latałam po kanałach i zostawiłam na programie kulinarnym, a właściwie Jamiego Olivera.
-Hejka – na dół zeszła Julia.
-Siema – powiedziałam a ona dosiadła się do mnie.
-Co tam oglądasz ciekawego?
-Jamiego Olivera – odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-No tak – zaśmiała się.
-A co tam u Maxa? -poruszyłam zabawnie brwiami.
-Przyjdzie dzisiaj. Nie masz nic przeciwko?
-No co ty. Justin z Chrisem przychodzą kiedy chcą, no to Max też chyba może, c'nie? - puściłam jej oczko.
-Dzięki – przytuliła mnie.
-Przytulaski beze mnie? - dołączyła do nas Gaby.
Wszystkie trzy posiedziałyśmy i poplotkowałyśmy trochę. No dobra, dużo. Nawet się nie zorientowałyśmy kiedy wybiła 15 i do drzwi zapukał Max.
-Ja otworzę! - krzyknęła Juli i pobiegła otworzyć. My z Gab się zaśmiałyśmy.
-Cześć dziewczyny – weszli przytuleni do siebie.
-Siemka doktorku – powiedziałyśmy razem. Dlaczego doktorku? Jest od Julii cztery lata starszy i jest na stażu w miejscowym szpitalu. Zaśmiał się. Usiedli obok nas.
-Co tam? - spytała Gaby.
-Spoko. Tylko w szpitalu urwanie głowy.
-Wyobrażam sobie. Dzieciaki teraz często chorują – zapomniałam dodać, że pracuje na pediatrii.
-Dobra. To my idziemy do mnie – Julia wstała i pociągnęła go na górę. Zaśmiałyśmy się ponownie.
-Jak się czujesz? - spytałam.
-Jest dobrze. Czasami mam nudności, ale ogólnie dobrze – uśmiechnęła się.
-To fajnie.
-Cześć – usłyszeliśmy głos Justina i Chrisa.
-Hejka – odwróciłyśmy się do nich z uśmiechami na ustach. Pocałowali nas w usta na powitanie i usiedli obok.
Siedzieliśmy i gadaliśmy. Naszą jakże ciekawą konwersacje na temat piłki koszykowej, przerwał nam mój telefon.
-Cześć Pattie, co chciałaś? - powiedziałam.
-Cześć. Jest może u Ciebie Christian? - spytała a ja spojrzałam na chłopaka, który pocałował w tym momencie Gaby w policzek.
-Jest. A co?
-Przekazałabyś mu, że ma gości? Przyjechała jego mama z siostrą. W tej chwili są u mnie.
-Spoko. To wszystko?
-Tak. Dzięki.
-Nie ma za co. Pa.
-Pa, pa. - rozłączyła się.
-Chrisiak, masz gości. - powiedziałam i odłożyłam telefon na stolik.
-Kogo?
-Mama i siostra wpadły w odwiedziny – wzruszyłam ramionami.
-Serio? Cait przyjechała? - na jego twarzy pojawił się mega uśmiech. - Gdzie są?
-U Justina. - odpowiedziałam a on spojrzał na Gaby.
-No leć. Dawno się z nimi nie widziałeś – pocałowała go w usta i się uśmiechnęła.
-Dzięki. - pocałował ja jeszcze raz. - Idziecie ze mną? - spojrzał na każdego z nas, ale najdłużej zatrzymał się przy swojej narzeczonej.
-Co? Ja muszę się przebrać, jak mam iść! - powiedziała podniesionym głosem.
-Tak jest ślicznie – cmoknął ją w czoło z uśmiechem na twarzy.
-No dobra. - westchnęła.
-A wy? - pytanie zwrócił do mnie i mojego chłopaka. Spojrzałam na niego.
-Czemu nie – wzruszył ramionami i wstaliśmy.
W domu Bieberów byliśmy 10 minut później. Weszliśmy i z salonu dało usłyszeć się rozmowy i śmiech, więc tam poszliśmy. Siedziała tam Patricia, Erin, Jeremy, Caitlin i jak przypuszczam pani Beadles.
-Caitlin! Mama! - krzyknął Chris i podbiegł do nich się przywitać.
-Dzień dobry – powiedzieliśmy we trójkę.
-Cześć – powiedziała Caitlin i spojrzała się na mojego chłopaka. - Justin! - uwiesiła się na jego szyi. Odwróciłam się w drugą stronę, Gaby poklepała mnie po plecach.
-Mamo, poznaj moją narzeczoną – powiedział dumnie Christian i przyciągnął ja do siebie.
-Ty jesteś tą słynną Gabriellą, o której Chris cały czas nawija? - jego mama się uśmiechnęła a on się zaczerwienił.
-Chyba tak. Ale proszę mi mówić Gaby – uśmiechnęła się.
-Dobrze. - odwzajemniła gest. - No niech Cię wyściskam! - przytuliła ją mocno. Gdy się oderwaliśmy, mama Christiana spojrzała na mnie.
-A ty to...?
-Przyjaciółka Gaby, Amy – powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-A no tak! Przypominam sobie – uśmiechnęła się i podeszłą, aby mnie przytulić. Gdy już się ode mnie odsunęła miała dziwny wyraz twarzy. Potrząsnęła głową i na jej twarzy pojawił się uśmiech, ale już nie tak samo szczery jak kilka sekund temu.
-To też dziewczyna Justina – dodał Chris.
-A właśnie, gdzie Justin? - spytała Sandi, czyli mama Chrisa.
-Tu jestem – powiedział i wszedł z Caitlin.
-Jak ty wyrosłeś! - podeszła do niego i chwyciła za policzki. No wiecie, tak jak robią ciocie.
-Miło panią widzieć – uśmiechnął się i pomasował policzki. Podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
-Jestem Caitlin – podeszła do nas i wystawiła rękę, żeby się przywitać. Miała szczery uśmiech na twarzy.
-Amy – uścisnęłam jej rękę i odwzajemniłam gest.
-Czego się napijecie? Kawy? - spytała Pattie i razem z Erin wstały.
-Tak – odpowiedzieli wszyscy oprócz Gaby.
-Ja poproszę sok – uśmiechnęła się do nich.
-Usiądźcie – Erin pokazała na kanapy. Tak jak powiedziała, tak też zrobiliśmy.
-To skąd jesteście? - spytała przyszła teściowa Gaby.
-Z Phoenix – odpowiedziałam.
-A czym się zajmujecie?
-Aktualnie, niczym. A ogólnie, tańcem.- odpowiedziała Gabriella.
-Rozumiem – uśmiechnęła się.
-A gdzie tata? - pytanie zadał Chrisiak.
-Nie mógł przyjechać. Sam rozumiesz, praca. - westchnęła.
***Trzy godziny później***
Pani Beadles to bardzo miła i sympatyczna kobieta. Strasznie jest podobna do Pattie. Polubiłam ją mimo że znamy się dopiero od kilku godzin. A co do Caitlin, hmm, jest miła, nie powiem.
-My już będziemy się zbierać. - powiedziała pani Sandi.
-Już? Byliście tak krótko – Pattie posmutniała.
-Tak 5 godzin to faktycznie krótko – zaśmiała się. - Nie bój, żaby. Jedziemy do Chrisa więc jutro możemy umówić się na jakieś ciacho, kawę i trochę poplotkować – puściła jej oczko na co z powrotem na twarzy Mallette pojawił się uśmiech.
-No dobra.
-Dojedziecie same? - spytał Christian.
-No pewnie. Tylko daj klucze. - wyciągnął je i rzucił mamie. - Dobra, to my już jedziemy. - pożegnały się i pojechały.
-My też już idziemy – powiedziała moja przyjaciółka. I tak jak rodzina Beadlesa, pożegnali się i wyszli. My z Biebsem poszliśmy do jego pokoju.
-Zostaniesz na noc? - JB szepnął mi do ucha.
-Nie mam piżamy ani nic – odwróciłam się do niego.
-Dam Ci jakąś koszulkę – uśmiechnął się. - A jak nie to i bez niej możesz spać. - poruszył zabawnie brwiami.
-Dobra. Ale śpię w koszulce – wytknęłam mu język a ten go ugryzł. - Ała! To bolało!
-Oj tam, oj tam – zaśmiał się i dostał ode mnie z poduszki. 
______________________________________________________________


Sandi Beadles (po lewej ale i tak pewnie wiecie) - Mama Christiana i Caitlin. Przyjaciółka Pattie.


Caitlin Bealdes - 19 lat. Siostra Chrisa, córka Sandi. Była dziewczyna Justina. 

Nowy rozdział! :D 
Podoba mi się ;) w miarę xD 
Wstawiam go już dzisiaj, bo naleciała mnie wena ;) <3 
Komentujcie! <3 jeśli możecie ;) one dodają weny <3 
Much love xxx

1 komentarz:

  1. Super masz naprawdę talent ! Ja to bym pewnie nawet rozdziału nie napisała! <3

    OdpowiedzUsuń