Ten rozdział dedykuję Patrycji Waskiewicz ;***
_________________________________________________________________________________
Zobaczyłam Justina
z białą różą w ręku. Oooo... jak słodko.
-Hejka – przywitał
się.
-Cześć –
pocałowałam go w policzek – Jesteś strasznie punktualny wiesz?
-Czasami się zdarzy
– puścił mi oczko. Poszliśmy do jego samochodu. Jak na
dżentelmena przystało otworzył mi drzwi. Wsiadłam do niego i po
chwili on też zajął miejsce kierowcy.
-To jak, gdzie mnie
zabierasz przystojniaku? - spytałam ciekawa.
-Mała zmiana
planów. Najpierw kolacja a później kino.
-A na co idziemy?
-A to niespodzianka
– uśmiechnął się.
-Z tobą i tak nie
wygram – westchnęłam.
Jechaliśmy w ciszy,
która nam wcale nie przeszkadzała. Atmosfera nie była
napięta, było miło.
Po 10 minutach jazdy
dojechaliśmy pod restaurację. Pod jedną z najdroższych
restauracji w Stratford...
-Justin...
-Słucham? -
spojrzał na mnie.
-Tu nie jest za
drogo? Ja nie wzięłam za wiele pieniędzy...
-Przestań. Ja
płacę. Zaprosiłem to płacę – wyszedł z samochodu i w
mgnieniu oka znalazł się przy moich drzwiach.
Otworzył mi drzwi
i wyciągnął rękę. Złapałam za nią i wyszłam. On dał
kluczyki takiemu chłopakowi, który nazywa się parkingowy?
Nie wiem, w każdym bądź razie odstawiał samochody na miejsca.
Udaliśmy się do
środka. Wow... To najbogatsza restauracja w jakiej byłam! Jezu...
Młoda kobieta
zaprowadziła nas do naszego stolika. Kolacja minęła nam bardzo
fajnie. Z małym wyjątkiem... Justin zamówił małże a ja...
nie wiedziałam jak się je je. Ale dzięki Biebsowi udało mi się.
Są jakieś takie... dziwne. Dobra mniejsza... później
pojechaliśmy do kina. Jak na złość Justin wybrał... horror. No
wiecie co! Nie lubię ich oglądać. Są... straszne! Zresztą jak
każde horrory.
Powiedziałam mu że
nie wejdę na salę ale on się uparł i powiedział, że jak się
będę bała to mogę się w niego „wtulić” jak on to ujął.
Film był straszny! Jezu... cały czas siedziałam wtulona w niego
zasłaniając twarz rękami. Kilka razy dostał w ramię... za
śmianie się ze mnie. Nie cierpię horrorów.
-Masz mnie więcej
na takie coś nie zabierać – powiedziałam gdy wychodziliśmy z
kina.
-Dobra – zaśmiał
się i po raz kolejny dostał w ramię – A to za co?
-Za niewinność i
chęć to życia
-Śmieszne –
odpowiedział – To co teraz spacer?
-No niby tak –
uśmiechnęłam się. Poszliśmy do najbliższego parku.
Rozmawialiśmy o trasie Justin'a, o jego planach na najbliższy
miesiąc. Jak do tond nic nie wie o tym, że razem z Gaby, Amandą,
Amber, Ryanem i Chrisem tworzymy grupę taneczną. Nie wiem kiedy
się dowie... Właściwie to nikt oprócz nas nie wie...
-Zrobiło się
chłodniej. Zatrzęsłam się, bo nie wzięłam sobie żadnej
kurtki.
-Zimno Ci? - spytał
Justin i zdejmował już swoją kurtkę.
-Troszkę –
założył mi ją na ramiona – ale Tobie będzie zimno
-Wytrzymam –
uśmiechnął się lekko. Ja włożyłam ręce do rękawów i
zapięłam się. Od razu zrobiło się cieplej.
-Dzięki –
cmoknęłam go w policzek, uśmiechnął się.
Po tym miłym
spacerze odprowadził mnie pod dom.
-To teraz pytanko –
powiedziałam stojąc na schodach.
-Taak?
-Będziesz teraz
zapylał po wóz pod tą restaurację? - zaśmiał się.
-Coś ty. Wyśle się
Kenny'ego.
-A no spoko-
zaśmiałam się z nim.
-To co. Jutro
wpadasz do nas na kolację?
-No, wolę z Twoją
mamą nie zadzierać – zaśmiałam się. Powąchałam różę,
którą mi dał– A kto będzie?
-Mama, Jazmyn,
Jaxon, tata i Erin – to ostatnie imię wypowiedział z
„niechęcią”. Można tak powiedzieć.
-Nie lubisz jej co?
- spytałam, bo już nie wytrzymałam. Ach... tak ciekawość...
-Nie za bardzo. Nie
wiem dlaczego... Wtrąca się w to co robię. Nie jest moją matką.
-Nie jest. Ale może
stara się nawiązać z tobą bliższy kontakt. No nie wiem... Ej
spójrz na mnie.- podniosłam jego podbródek –
Spróbuj być milszy, pogadaj z nią... o błahych sprawach.
-Ymm... No dobra.
Spróbuję.
-Ok. To co...
-Ja już będę
leciał. Przyjść po Ciebie jutro?
-Nie. Dam radę.
Tylko o której?
-O 17. Lecę. Pa
-To pa –
pocałowałam go w policzek i poszedł.
Weszłam do środka.
Od razu napadły na mnie dziewczyny. Powiedziałam im, że zaraz im
wszystko opowiem tylko się przebiorę. Ubrałam jakieś dresy i za
dużą koszulkę. Dziewczyny były wniebowzięte. Najbardziej
spodobało im się to, że pożyczył mi kurtkę. Przez cały czas
były uśmiechnięte. Camber poszła spać koło 22 a my jeszcze
siedziałyśmy na dole, popijając gorącą czekoladę.
-Julia opowiadaj jak
tam dzieciaki – powiedziałam do niej.
-A wiesz, ze dobrze
– uśmiechnęła się – tylko tęsknią za wami – zerknęłyśmy
z Gaby po sobie. Musimy ich odwiedzić.
-Niedługo ich
odwiedzimy – wyprzedziła mnie Gabriella.
-Ej Julia a co byś
powiedziała na to żeby się przeprowadzić? - spytałam
-Gdzie? Jak to ? -
zaciekawiła się. Widać po jej wyrazie twarzy.
-Do nas. Tu masz
większą szansę rozwinąć się w modelingu – odpowiedziała
Gab.
-Ale... - zacięła
się – Jasne! - krzyknęła a my ją uciszyłyśmy – A nie będę
wam przeszkadzać?
-Co ty. Ten dom jest
strasznie duży. Jak już zostaniesz sławna modelką i będziesz
zarabiać kupę forsy to się wyprowadzisz – zaśmiałam się.
Gadałyśmy tak jeszcze kilkadziesiąt minut. Właściwie to
poszłyśmy spać po 2. Ale cii...
Obudziłam się o 11
godzinie. Późno ale się wyspałam. Wzięłam poranny
prysznic i ubrałam się w dresy. Do wieczora nie mam zamiaru nigdzie
wychodzić. Hmmm... A może by tak przećwiczyć układ? Dobry
pomysł. To tak magnetofon tam jest i płyty też. Czyli nic nie
muszę brać? Dobra tylko ręcznik. Puściłam Madcon – Beggin. Na
początku nie wychodziło mi to za bardzo(chłopaki nam pokazywali na
poprzednim treningu jakby co). Ale już później tańczyłam
płynnie. Normalnie jak rybka w wodzie. W pewnym momencie w lustrze
zobaczyłam odbicie Julii. No normalnie aż się przestraszyłam.
-Czy ty wiesz, która
godzina? - spytała zła?
-Ymm... -
poślizgnęłam się do ręcznika, na którym leżał telefon.
Sprawdziłam godzinę – 16! naprawdę? - jezu, nawet się nie
zorientowałam.
-Tak. Naprawdę.
Teraz jazda się umyć – wzięłam ręcznik i wytarłam pot z
twarzy. Przeszłam obok Jul. Spojrzałam na nią i się zaśmiałyśmy.
U siebie wzięłam
prysznic, założyłam czystą bieliznę. Gdy wyszłam z łazienki w
mojej garderobie siedziały dziewczyny.
-To teraz tak.
Zobaczymy co ty tu masz – Gabriella przesuwała(wieszaki) ubrania
póki nie znalazła czegoś odpowiedniego. Do tego jeszcze
jakieś dodatki itd. W tym czasie Julia zrobiła mi lekki makijaż.
Nie wiem czego one mnie tak szykują. Ubrały mnie w to:
(bez torebki).
-No jesteś gotowa –
powiedziała Julia.
-Która? -
spytała Gaby.
-16. 50 –
odpowiedziała Jul.
-Dobra to ja się
zbieram – schowałam telefon. Pocałowałam dziewczyny w policzki
i wyszłam z domu. Punktualnie byłam pod domem Pattie i Justina.
Zadzwoniłam dzwonkiem.
-Cześć –
otworzyła mi Erin jak się nie mylę. Z rodziną Justina znam się
od półtora miesiąca a jej jeszcze nie widziałam.
-Dzień dobry.
-Ty pewnie jesteś
Amy.
-Tak
-Jestem Erin –
podała mi rękę i się uśmiechnęła.
-Tylko Erin? Bez
żadnego pani? - spytałam uśmiechając się.
-Tak – zaśmiała
się – Proszę. Wchodź – przesunęła się aby mnie wpuścić.
-Jazmyn i Jaxon są
w salonie? - spytałam zdejmując buty.
-Tak –
uśmiechnęłam się i poszłam w odpowiednim kierunku. Trójka
dzieciaków bawiła się klockami. Tak, dobrze widzicie
trójka. Jazzy, Jaxo i... Justin. Dobry, starszy brat. To się
chwali.
Podeszłam od tyłu
do Jazmyn.
-Cześć myszko –
przytuliłam ją od tyłu.
-Heej – zaśmiała
się.
-Cześć Jaxon –
pocałowałam go w czółko. Ten jedynie się uśmiechnął.
Podeszłam do Justina i cmoknęłam go w polik – Hej
-Cześć, cześć –
odpowiedział.
-Odzyskałeś
samochód? - spytałam i usiadłam na kanapie obok nich.
-Czekaj –
dopasował jakiegoś klocka do reszty – Co mówiłaś?
-Twój Rang
Rover stoi w garażu czy przed restauracją? - zaśmiałam się.
-W garażu –
uśmiechnął się i wrócił do swojego zajęcia. Zaśmiałam
się. 18-latek a zachowuje się jak dziecko. Jazzy usiadła obok
mnie.
-Jak dzieci –
pokręciła głową – jak dzieci – zaśmiałam się na jej
słowa.
-Dokładnie –
potwierdziłam i obie się zaśmiałyśmy.
-Co was tak śmieszy?
- spytał Juss.
-Nic, nic –
powiedziałyśmy obie. To nie możliwe żeby ona miała tylko 5 lat.
Nie możliwe. Ona pewnie jest mądrzejsza od połowy 9-cio albo
10-cio latków.
-Ymm. Okayy –
przedłużył.
Resztę wieczoru
spędziliśmy na jedzeniu kolacji i rozmawianiu. Pattie pokazała mi
album ze zdjęciami gdy Justin był mały. Był taki słodziutki, no
i nadal jest, ale wtedy bardziej. Do domu wróciłam po 20. Nie
wiem dlaczego Bieber nie lubi mamy Jazzy i Jaxona. Jest sympatyczną
kobietą. Spać poszłam po 22.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam za długą nieobecność :)
Ale ostatnio nie miałam wesoło ;( Ale mniejsza.
Mam do was prośbę. Mogłybyście się podpisywać imieniem, pseudonimem, nickiem w komentarzach?
Jeśli chciałabym dać dedykacje to bym wiedziała komu :)
Z góry dzięki ;***
Miłego czytania:)
Jeśli macie jakieś sugestie co do opowiadania to zachęcam, żeby ja przedstawić ;)
Dalej, dalej. Proszę. Tak mnie ciekawi co dalej...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:http://opowiadaniaocodymsimpsonie.blogspot.com/
O bosz!! Jak zobaczylam ze rozdzial jest dla mnie to az musialam przecyztac kilka raz!! Wielkiwe WIELKIE dziekuje! Naprawde poprawilas mi tym humorek :****** <3 Co do rodzialu to naprawde slooodzki *-* Fakt podobala mi sie scenka z kurtka i ta z biala roza :D I Jazzy faktycznie jest strasznie inteligentna ;) Jus jaki zajety klckami xD Taaaaaakkk nasz idiol jest normalny :D Rodzial booooski i ogolnie kocham twojego bloga ;) I tak na marignesie dzieki za zaproszenie na fb :*
OdpowiedzUsuńBoskie. czekam na następny rozdział:):)
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział. Czekam na następny :) <3
OdpowiedzUsuń/ Isana.xd
Fajny
OdpowiedzUsuń