-Może ma ktoś ochotę na malinki? –
zapytał Christian z przekąsem w głosie.
- Beadles. – syknęła Gabriella.
-Co? Jestem po prostu uprzejmy. –
wzruszył ramionami i wrzucił do ust jedną czerwoną, soczystą malinę.
-Mnie przynajmniej dziewczyna nie bije,
że robię jej malinki. – odpowiedział Justin i pocałował mnie w udo. Leżał z
głową na moich kolanach. Spojrzałam na Gaby i puściłam jej oczko, a ona kiwnęła
głową, próbując ukryć śmiech.
- Tylko raz. – burknął Chris.
- I ostatni. – powiedziała dobitnie
Gaba. – Musiałam ją zakryć apaszką. Jesteś debilem, robiąc mi malinkę dzień
przed kolacją z Twoimi rodzicami. – Gabriella wywróciła oczami.
-Możemy zmienić temat? – odstawił
pojemniczek z owocami na stolik i oparł się o fotel z ponurą miną. Gaby
spojrzała na mnie, a ja podbródkiem pokazałam jej żeby podeszła do niego.
- Misiek, nie obrażaj się. – powiedziała
podchodząc do niego. Mój brat założył ręce na klatce piersiowej. – Zachowujesz
się jak dziecko. Powinnam Cię ukarać. – uniosła jedną brew do góry, a
Christianowi zadrżał kącik ust. Zacisnęłam wargi, żeby się nie zaśmiać. – Mam
pewne pomysły. – nachyliła się nad nim i szepnęła mu coś na ucho. Oczy
Christiana automatycznie się rozszerzyły i pociemniały.
-Idziemy. Ty i ja. Nasza sypialnia.
Teraz. – wycedził i wstał prawie przewracając Gaby. Justin schował twarz w mój
brzuch próbując stłumić śmiech. Chris złapał ją za rękę i pociągnął w stronę
schodów. Odwróciła się i puściła mi oczko. Zniknęli z pola widzenia a ja razem
z Justinem wybuchliśmy śmiechem.
-Co to było? – zapytałam gdy już się
trochę uspokoiliśmy. Usiadł naprzeciwko mnie.
-Flirt narzeczonych. – odpowiedział i
otarł oczy. Prawie popłakał się ze śmiechu.
-Dlaczego my tak nie robimy? – zapytałam
i przechyliłam głowę na prawą stronę.
- Bo my jesteśmy małżeństwem, skarbie.
Słodka jesteś gdy tak robisz. – naśladując mój ruch, przechylił głowę w jego prawą
stronę. Uśmiechnęłam się i wyprostowałam.
Przysunęłam się bliżej niego i oparłam
dłońmi o jego kolana. Jego twarz dzieliło zaledwie kilka centymetrów od mojej,
przechyliłam ją na bok. – Nie przygryzaj wargi. – szepnął i podniósł rękę,
łapiąc mnie za podbródek i kciukiem „wydostał” moją wargę z pod zębów.
Przesunęłam swoją dłoń wyżej, na jego udo. – Wiem co robisz. – szepnął a jego
oddech przyśpieszył.
- Czyżby, panie Bieber? – specjalnie
przygryzłam wargę i swoją rękę posunęłam dalej. Wstrzymał oddech a ja cofnęłam
rękę i odsunęłam się od niego. Wypuścił powietrze i zmrużył oczy.
-Pani Bieber… Cóż to było za zachowanie?
– zapytał a ja wzruszyłam niewinnie ramionami, zagryzając wnętrze policzka. –
Czy pani próbuje mnie uwieźć? – uniósł brew a ja pokiwałam głową. – Nie ma
takiej potrzeby. Jestem cały Twój. – sekundę później leżałam na kanapie pod
nim. Założył mi kosmyk włosów za ucho. – A ty jesteś moja. I tylko moja.
- Twoja. – potwierdziłam jego słowa i
wczepiłam się w jego usta. Jedną dłoń włożyłam w jego włosy i pociągnęłam
lekko, a on jęknął cichutko.
-Bezpieczniej byłoby w sypialni. –
szepnął przez pocałunki i oderwał się ode mnie. Wstał i pochylił się nade mną.
Wziął mnie na ręce a’la panną młodą. – Chciałbym zobaczyć Cię idącą w stronę
ołtarza w długiej białej sukni. – powiedział i pocałował mnie w nos.
- Przecież my jesteśmy małżeństwem. –
odparłam.
-Prawnie, ale ja chcę ślubu przed
pastorem. – uśmiechnął się lekko. – Małżeństwo na papierku jest łatwo
zniszczyć, przysięga przed Bogiem to co innego. – weszliśmy do sypialni.
- Jesteś najlepszym chłopakiem jakiego
mogłabym sobie wymarzyć. – pocałowałam go długo a on nie przerywając pocałunku,
położył mnie na łóżku siadając na mnie okrakiem.
-Jesteś. Taka. Piękna. I. Tylko. Moja. –
szeptał pomiędzy pocałunkami. – Żono.
-Mam zaproszenia na imprezę z mojego
klubu. – powiedział Christian kiedy siedzieliśmy w salonie oglądając jakieś
romansidło.
Od sytuacji z Chrisem, Gaby i malinkami
minęły dwa dni. Tamtego dnia wieczorem wpadła do nas Caitlin i opowiadała o
wypadzie z Danielem na narty.
-Pomyślałem sobie, że jeśli chcecie
możecie z nami pójść. – powiedział i spojrzał na nas. Siedziałam z Jacobem na
kolanach i dawałam mu zupkę ze słoiczka do jedzenia. Podniosłam wzrok na niego.
-Z jakiej okazji? – spytałam i robiłam
samolocik łyżeczką w stronę buźki Jake’a.
- Chyba z okazji iluś tam lat od
otwarcia klubu.
- 10-cio lecia. – podpowiedział Justin.
Podniosłam na niego wzrok od Jake’a. – Uczyłem się tam tańca. Stare dzieje. –
wytłumaczył a ja zmarszczyłam brwi ale wróciłam do karmienia synka. – To kiedy
to?
-W tą sobotę. Za trzy dni.
- Załatwiasz mi kosmetyczkę. –
powiedziała do niego Gaby.
- A ty mi stylistę. – powiedziałam w
stronę Justina. – i kosmetyczkę, i fryzjera.
- Dobra, na którą godzinę? – zapytał i
uśmiechnął się do mnie.
- Co ty, żartowałam – poprawiłam sobie
Jacoba na kolanach, a miseczkę i łyżeczkę postawiłam na stoliku.
-Yhy. – pocałował mnie we włosy.
- Czyli idziecie? – spytał Chris z
szerokim uśmiechem na ustach. A ja pokiwałam głową, że tak.
- Tylko musimy pomyśleć co z Jake’em i
Mel. – powiedziała Gaby.
- Yeal może z nimi zostać, jeśli się
zgodzi.
- Dziewczyna Scootera?
- Tak.
- Nie widziałam jej wcześniej.
- Polubisz ją. – uśmiechnął się.
- Dobra. Leć się pobaw. – postawiłam
małego na podłogę, a on podpełzł do Melanie, która bawiła się na dywanie.
-Co wy na to, żebyśmy zebrali się całą
grupką? – zapytałam i popatrzyłam po twarzy wszystkich zatrzymując się dłużej
przy Justinie i Gaby.
-Kogo masz na myśli? – zapytał mój mąż.
- Carmen i Carl, Amanda i Ryan, Amber i
Jason, Julia i Max, Caitlin i Daniel, my no i nie wiem może chłopaki z One
Direction z dziewczynami. No wiecie taka mała imprezka dla nas. – wzruszyłam
ramionami. – to tylko pomysł. – cała trójka się na mnie patrzyła. Czułam się
dziwnie. No bo ty tu dajesz pomysł na spotkanie ze znajomymi a tu dupa, patrzą
się na ciebie jak na idiotę.
- To dobry pomysł. – wypuściłam
powietrze z ust. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że je wstrzymuję.
- Dawno się z nimi nie widzieliśmy. –
poparł Christian.
- A ty? Co o tym myślisz? – spojrzałam
na Justina, który marszczył brwi.
- Nie wiem. W sumie mogłoby być fajnie.
– wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
- Dzięki. – położył mi rękę z tyłu głowy
i przysunął do swoich ust.
Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu
programów telewizyjnych i na kąpaniu i usypianiu Jacoba. To wcale nie było
proste. Mały nie chciał się myć, ale w końcu Justin go jakoś przekonał. Ja już
powoli traciłam cierpliwość. Później gdy już był czyściutki i pachnący to nie
chciał usnąć. Przeczytałam mu bajkę, Justin mu zaczął śpiewać kołysankę i nic.
Ja miałam dosyć i zabrałam go do naszej sypialni i położyłam na łóżku. Justin
patrząc na mnie ze zdumieniem podążył za nami. Ja sama poszłam do łazienki i
wzięłam szybki prysznic uważając, żeby nie zmoczyć włosów. Włożyłam t-shirt
Justina, który dosięgał mu prawie do połowy ud. Takim o to sposobem miałam koszulę
nocną, sięgającą do kolan. Wróciłam do sypialni i zobaczyłam, że Justin leży w
bokserkach i koszulce, gotowy do spania, a po jego prawej stronie prawie śpiący
Jacob. Uniosłam jedną brew ale nic nie powiedziałam. Nucił mu jego piosenkę,
która była moją ulubioną, a mianowicie Never Let You Go. Uśmiechnęłam się, i
położyłam po drugiej stronie Jake’a. Uśmiechnął się i zamknął oczka. Nachyliłam
się i pocałowałam go w czółko.
Dzisiaj jest ta impreza w pracy
Christiana. Nie wyobrażacie sobie co Justin wykombinował. No dobra, może i
powiedziałam, żeby załatwił stylistę, makijażyste i fryzjera, ale to było w
żartach!
Siedziałam sobie na legalu z Gabriellą i
dzieciakami w salonie, kiedy zadzwonił dzwonek. Wzruszyłam ramionami na
pytające spojrzenie przyjaciółki. Wstała i poszła otworzyć drzwi. Chwilę potem
usłyszałam kilka głosów. Wstałam i zostawiłam dzieciaki w kojcu, wyszłam na
korytarz.
- Eee… co tu się dzieje? Alison? –
dojrzałam w tłumie znajomą mi twarz. To ona pomogła nam w Paryżu, kiedy
podejrzewaliśmy ciążę Gaby.
- Justin nas zawiadomił, że macie
dzisiaj jakąś imprezę. – powiedziała z uśmiechem na ustach. Spojrzałam na Gaby.
- Jestem Yeal. – ładna blondynka
wyciągnęła do mnie rękę, uśmiechając się ciepło.
- Narzeczona Scootera? Tori. –
uścisnęłam jej dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
- Zgadza się. To jest Patrick, Bette,
Melinda, Mark, Louise i Camila. – pokazała po kolei. Uśmiechnęłam się do nich.
- Miło was poznać, ale my nie bardzo
wiemy o co chodzi.
- Justin powiedział nam, żebyśmy pomogły
wam w przygotowaniach. – uśmiechnął się ee Patrick o ile dobrze pamiętam.
- To znaczy? – spytała Gaby.
- Makijaż, suknie i fryzury. –
odpowiedziała Camila.
- Eee okay. – zmarszczyłyśmy czoła.
Teraz siedzę umalowana, uczesana i
czekam aż Patrick znajdzie jakąś odpowiednią sukienkę. Szuka już od początku
przybycia tutaj. Bez przesady trzy godziny szukania głupiej sukienki? Przyglądałam się sobie w lustrze. Włosy mam
rozpuszczone i wyprostowane. Oczy mam średnio podkreślone i usta pomalowane
bordową, matową szminką. W lustrze zobaczyłam Patricka z sukienką w ręku.
Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego.
- To ja mam taką sukienkę? – w dłoni
trzymał czarną sukienkę w stokrotki, a w drugiej beżowe szpilki.
- Najwidoczniej – uśmiechnął się
szeroko. – Na imprezę w szkole tanecznej powinna się nadawać.
- Idź ją przymierz. – powiedziała Lou.
Wstałam i zabrałam sukienkę z rąk
Patricka. Poszłam do łazienki i przebrałam się w nią. Przejrzałam się w lustrze
Itak sobie pomyślałam: w wieku dwudziestu lat mam męża, półtorarocznego synka i
prawdopodobnie córeczkę w drodze. Wiele osób w wieku trzydziestu lat nie ma
tego co ja jako dwudziestolatka. Ale jestem szczęśliwa.
- Żyjesz, młoda? – usłyszałam z sypialni
głos Alison. Wyszłam z łazienki i ich zatkało. Podeszłam do Patricka i wzięłam
od niego buty. Założyłam je i od razu byłam kilka centymetrów wyższa. – Jaka
śliczna!
-Cudnie wyglądasz! Idealnie dobrałem
sukienkę! – Patrick klasnął dłońmi.
- Makijaż pasuje do sukienki. – Louise
puściła mi oczko. Przyłożyłam dłonie do ust, a Alison zrobiła mi zdjęcie moim telefonem.
-Ej! – zaprotestowałam.
- Słodko wyszłaś. Chodź zobaczymy jak
wygląda Gaby. – powiedziała Ali i złapała mnie za rękę. Wyszłyśmy z mojej
sypialni i poszłyśmy na drugi koniec korytarza. Weszłyśmy do pokoju i
zobaczyłam Gaby w krótkiej, jasno fioletowej sukience. Włosy miała upięte w
kucyk, ale też chyba trochę przedłużone. Makijaż pasował do sukienki i podkreślał jej oczy. Ma
długie, chude nogi. Jak ona to zrobiła, że po ciąży tak wygląda? No ja jestem
ciekawa.
Uśmiechnęła się do mnie i rzuciła na
szyję.
-
Dziękuję! – pisnęła mi do ucha i dała siarczystego buziaka w policzek.
- Eee za co? – zapytałam, podczas gdy
ona stanęła przede mną i uśmiechała się szeroko.
- Za sukienkę. – odpowiedziała i
klasnęła w dłonie.
- Ale to nie ja. – przekręciłam głowę i
odwróciłam się w stronę drzwi, bo usłyszałam, że się otwierają.
- Jak tam panie? Gotowe? – do pokoju
wszedł Justin w ciemnej koszuli i kurtce ze skórzanymi rękawami(albo to był
„skaj” nie pamiętam) i tych swoich opuszczonych spodniach.
- To Twoja sprawka? – spytałam i
podeszłam do niego.
- Nie wiem o czym mówisz. – złapał mnie
w talii i przyciągnął do siebie. – Pięknie wyglądasz. – szepnął mi w usta.
- Dziękuję. – zarumieniłam się. Hola! Od
kiedy ja się rumienię, na komplement Justina? – To ty kupiłeś Gaby sukienkę? –
zadałam pytanie.
- Yhym. – cmoknął mnie w policzek i
spojrzał na Gaby. Uśmiechnął się do niej. – Możemy iść?
- Tak.
___________________________________________________________________
Rozdział jest dłuższy od ostatniego. Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Jeśli będzie tylko po dwa komentarze pod rozdziałami... opowiadanie skończy się za jakieś 5 rozdziałów. Będę musiała tak zrobić... :( A wcale z TEGO powodu nie jest mi wesoło :'(
Love yall