środa, 19 listopada 2014

Rozdział 76 "Bezpieczniej byłoby w sypialni "

-Może ma ktoś ochotę na malinki? – zapytał Christian z przekąsem w głosie.
- Beadles. – syknęła Gabriella.
-Co? Jestem po prostu uprzejmy. – wzruszył ramionami i wrzucił do ust jedną czerwoną, soczystą malinę.
-Mnie przynajmniej dziewczyna nie bije, że robię jej malinki. – odpowiedział Justin i pocałował mnie w udo. Leżał z głową na moich kolanach. Spojrzałam na Gaby i puściłam jej oczko, a ona kiwnęła głową, próbując ukryć śmiech.
- Tylko raz. – burknął Chris.
- I ostatni. – powiedziała dobitnie Gaba. – Musiałam ją zakryć apaszką. Jesteś debilem, robiąc mi malinkę dzień przed kolacją z Twoimi rodzicami. – Gabriella  wywróciła oczami.
-Możemy zmienić temat? – odstawił pojemniczek z owocami na stolik i oparł się o fotel z ponurą miną. Gaby spojrzała na mnie, a ja podbródkiem pokazałam jej żeby podeszła do niego.
- Misiek, nie obrażaj się. – powiedziała podchodząc do niego. Mój brat założył ręce na klatce piersiowej. – Zachowujesz się jak dziecko. Powinnam Cię ukarać. – uniosła jedną brew do góry, a Christianowi zadrżał kącik ust. Zacisnęłam wargi, żeby się nie zaśmiać. – Mam pewne pomysły. – nachyliła się nad nim i szepnęła mu coś na ucho. Oczy Christiana automatycznie się rozszerzyły i pociemniały.
-Idziemy. Ty i ja. Nasza sypialnia. Teraz. – wycedził i wstał prawie przewracając Gaby. Justin schował twarz w mój brzuch próbując stłumić śmiech. Chris złapał ją za rękę i pociągnął w stronę schodów. Odwróciła się i puściła mi oczko. Zniknęli z pola widzenia a ja razem z Justinem wybuchliśmy śmiechem.
-Co to było? – zapytałam gdy już się trochę uspokoiliśmy. Usiadł naprzeciwko mnie.
-Flirt narzeczonych. – odpowiedział i otarł oczy. Prawie popłakał się ze śmiechu.
-Dlaczego my tak nie robimy? – zapytałam i przechyliłam głowę na prawą stronę.
- Bo my jesteśmy małżeństwem, skarbie. Słodka jesteś gdy tak robisz. – naśladując mój ruch, przechylił głowę w jego prawą stronę. Uśmiechnęłam się i wyprostowałam.
Przysunęłam się bliżej niego i oparłam dłońmi o jego kolana. Jego twarz dzieliło zaledwie kilka centymetrów od mojej, przechyliłam ją na bok. – Nie przygryzaj wargi. – szepnął i podniósł rękę, łapiąc mnie za podbródek i kciukiem „wydostał” moją wargę z pod zębów. Przesunęłam swoją dłoń wyżej, na jego udo. – Wiem co robisz. – szepnął a jego oddech przyśpieszył.
- Czyżby, panie Bieber? – specjalnie przygryzłam wargę i swoją rękę posunęłam dalej. Wstrzymał oddech a ja cofnęłam rękę i odsunęłam się od niego. Wypuścił powietrze i zmrużył oczy.
-Pani Bieber… Cóż to było za zachowanie? – zapytał a ja wzruszyłam niewinnie ramionami, zagryzając wnętrze policzka. – Czy pani próbuje mnie uwieźć? – uniósł brew a ja pokiwałam głową. – Nie ma takiej potrzeby. Jestem cały Twój. – sekundę później leżałam na kanapie pod nim. Założył mi kosmyk włosów za ucho. – A ty jesteś moja. I tylko moja.
- Twoja. – potwierdziłam jego słowa i wczepiłam się w jego usta. Jedną dłoń włożyłam w jego włosy i pociągnęłam lekko, a on jęknął cichutko.
-Bezpieczniej byłoby w sypialni. – szepnął przez pocałunki i oderwał się ode mnie. Wstał i pochylił się nade mną. Wziął mnie na ręce a’la panną młodą. – Chciałbym zobaczyć Cię idącą w stronę ołtarza w długiej białej sukni. – powiedział i pocałował mnie w nos.
- Przecież my jesteśmy małżeństwem. – odparłam.
-Prawnie, ale ja chcę ślubu przed pastorem. – uśmiechnął się lekko. – Małżeństwo na papierku jest łatwo zniszczyć, przysięga przed Bogiem to co innego. – weszliśmy do sypialni.
- Jesteś najlepszym chłopakiem jakiego mogłabym sobie wymarzyć. – pocałowałam go długo a on nie przerywając pocałunku, położył mnie na łóżku siadając na mnie okrakiem.
-Jesteś. Taka. Piękna. I. Tylko. Moja. – szeptał pomiędzy pocałunkami. – Żono.

-Mam zaproszenia na imprezę z mojego klubu. – powiedział Christian kiedy siedzieliśmy w salonie oglądając jakieś romansidło.
Od sytuacji z Chrisem, Gaby i malinkami minęły dwa dni. Tamtego dnia wieczorem wpadła do nas Caitlin i opowiadała o wypadzie z Danielem na narty.
-Pomyślałem sobie, że jeśli chcecie możecie z nami pójść. – powiedział i spojrzał na nas. Siedziałam z Jacobem na kolanach i dawałam mu zupkę ze słoiczka do jedzenia. Podniosłam wzrok na niego.
-Z jakiej okazji? – spytałam i robiłam samolocik łyżeczką w stronę buźki Jake’a.
- Chyba z okazji iluś tam lat od otwarcia klubu.
- 10-cio lecia. – podpowiedział Justin. Podniosłam na niego wzrok od Jake’a. – Uczyłem się tam tańca. Stare dzieje. – wytłumaczył a ja zmarszczyłam brwi ale wróciłam do karmienia synka. – To kiedy to?
-W tą sobotę. Za trzy dni.
- Załatwiasz mi kosmetyczkę. – powiedziała do niego Gaby.
- A ty mi stylistę. – powiedziałam w stronę Justina. – i kosmetyczkę, i fryzjera.
- Dobra, na którą godzinę? – zapytał i uśmiechnął się do mnie.
- Co ty, żartowałam – poprawiłam sobie Jacoba na kolanach, a miseczkę i łyżeczkę postawiłam na stoliku.
-Yhy. – pocałował mnie we włosy.
- Czyli idziecie? – spytał Chris z szerokim uśmiechem na ustach. A ja pokiwałam głową, że tak.
- Tylko musimy pomyśleć co z Jake’em i Mel. – powiedziała Gaby.
- Yeal może z nimi zostać, jeśli się zgodzi.
- Dziewczyna Scootera?
- Tak.
- Nie widziałam jej wcześniej.
- Polubisz ją. – uśmiechnął się.
- Dobra. Leć się pobaw. – postawiłam małego na podłogę, a on podpełzł do Melanie, która bawiła się na dywanie.  
-Co wy na to, żebyśmy zebrali się całą grupką? – zapytałam i popatrzyłam po twarzy wszystkich zatrzymując się dłużej przy Justinie i Gaby.
-Kogo masz na myśli? – zapytał mój mąż.
- Carmen i Carl, Amanda i Ryan, Amber i Jason, Julia i Max, Caitlin i Daniel, my no i nie wiem może chłopaki z One Direction z dziewczynami. No wiecie taka mała imprezka dla nas. – wzruszyłam ramionami. – to tylko pomysł. – cała trójka się na mnie patrzyła. Czułam się dziwnie. No bo ty tu dajesz pomysł na spotkanie ze znajomymi a tu dupa, patrzą się na ciebie jak na idiotę.
- To dobry pomysł. – wypuściłam powietrze z ust. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że je wstrzymuję.
- Dawno się z nimi nie widzieliśmy. – poparł Christian.
- A ty? Co o tym myślisz? – spojrzałam na Justina, który marszczył brwi.
- Nie wiem. W sumie mogłoby być fajnie. – wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
- Dzięki. – położył mi rękę z tyłu głowy i przysunął do swoich ust.
Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu programów telewizyjnych i na kąpaniu i usypianiu Jacoba. To wcale nie było proste. Mały nie chciał się myć, ale w końcu Justin go jakoś przekonał. Ja już powoli traciłam cierpliwość. Później gdy już był czyściutki i pachnący to nie chciał usnąć. Przeczytałam mu bajkę, Justin mu zaczął śpiewać kołysankę i nic. Ja miałam dosyć i zabrałam go do naszej sypialni i położyłam na łóżku. Justin patrząc na mnie ze zdumieniem podążył za nami. Ja sama poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic uważając, żeby nie zmoczyć włosów. Włożyłam t-shirt Justina, który dosięgał mu prawie do połowy ud. Takim o to sposobem miałam koszulę nocną, sięgającą do kolan. Wróciłam do sypialni i zobaczyłam, że Justin leży w bokserkach i koszulce, gotowy do spania, a po jego prawej stronie prawie śpiący Jacob. Uniosłam jedną brew ale nic nie powiedziałam. Nucił mu jego piosenkę, która była moją ulubioną, a mianowicie Never Let You Go. Uśmiechnęłam się, i położyłam po drugiej stronie Jake’a. Uśmiechnął się i zamknął oczka. Nachyliłam się i pocałowałam go w czółko.

Dzisiaj jest ta impreza w pracy Christiana. Nie wyobrażacie sobie co Justin wykombinował. No dobra, może i powiedziałam, żeby załatwił stylistę, makijażyste i fryzjera, ale to było w żartach!
Siedziałam sobie na legalu z Gabriellą i dzieciakami w salonie, kiedy zadzwonił dzwonek. Wzruszyłam ramionami na pytające spojrzenie przyjaciółki. Wstała i poszła otworzyć drzwi. Chwilę potem usłyszałam kilka głosów. Wstałam i zostawiłam dzieciaki w kojcu, wyszłam na korytarz.
- Eee… co tu się dzieje? Alison? – dojrzałam w tłumie znajomą mi twarz. To ona pomogła nam w Paryżu, kiedy podejrzewaliśmy ciążę Gaby.
- Justin nas zawiadomił, że macie dzisiaj jakąś imprezę. – powiedziała z uśmiechem na ustach. Spojrzałam na Gaby.
- Jestem Yeal. – ładna blondynka wyciągnęła do mnie rękę, uśmiechając się ciepło.
- Narzeczona Scootera? Tori. – uścisnęłam jej dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
- Zgadza się. To jest Patrick, Bette, Melinda, Mark, Louise i Camila. – pokazała po kolei. Uśmiechnęłam się do nich.
- Miło was poznać, ale my nie bardzo wiemy o co chodzi.
- Justin powiedział nam, żebyśmy pomogły wam w przygotowaniach. – uśmiechnął się ee Patrick o ile dobrze pamiętam.
- To znaczy? – spytała Gaby.
- Makijaż, suknie i fryzury. – odpowiedziała Camila.
- Eee okay. – zmarszczyłyśmy czoła.
Teraz siedzę umalowana, uczesana i czekam aż Patrick znajdzie jakąś odpowiednią sukienkę. Szuka już od początku przybycia tutaj. Bez przesady trzy godziny szukania głupiej sukienki?  Przyglądałam się sobie w lustrze. Włosy mam rozpuszczone i wyprostowane. Oczy mam średnio podkreślone i usta pomalowane bordową, matową szminką. W lustrze zobaczyłam Patricka z sukienką w ręku. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego.
- To ja mam taką sukienkę? – w dłoni trzymał czarną sukienkę w stokrotki, a w drugiej beżowe szpilki.
- Najwidoczniej – uśmiechnął się szeroko. – Na imprezę w szkole tanecznej powinna się nadawać.
- Idź ją przymierz. – powiedziała Lou.
Wstałam i zabrałam sukienkę z rąk Patricka. Poszłam do łazienki i przebrałam się w nią. Przejrzałam się w lustrze Itak sobie pomyślałam: w wieku dwudziestu lat mam męża, półtorarocznego synka i prawdopodobnie córeczkę w drodze. Wiele osób w wieku trzydziestu lat nie ma tego co ja jako dwudziestolatka. Ale jestem szczęśliwa.
- Żyjesz, młoda? – usłyszałam z sypialni głos Alison. Wyszłam z łazienki i ich zatkało. Podeszłam do Patricka i wzięłam od niego buty. Założyłam je i od razu byłam kilka centymetrów wyższa. – Jaka śliczna!
-Cudnie wyglądasz! Idealnie dobrałem sukienkę! – Patrick klasnął dłońmi.
- Makijaż pasuje do sukienki. – Louise puściła mi oczko. Przyłożyłam dłonie do ust, a Alison zrobiła mi zdjęcie moim telefonem. 
-Ej! – zaprotestowałam.
- Słodko wyszłaś. Chodź zobaczymy jak wygląda Gaby. – powiedziała Ali i złapała mnie za rękę. Wyszłyśmy z mojej sypialni i poszłyśmy na drugi koniec korytarza. Weszłyśmy do pokoju i zobaczyłam Gaby w krótkiej, jasno fioletowej sukience. Włosy miała upięte w kucyk, ale też chyba trochę przedłużone. Makijaż pasował do sukienki i podkreślał jej oczy. Ma długie, chude nogi. Jak ona to zrobiła, że po ciąży tak wygląda? No ja jestem ciekawa.
Uśmiechnęła się do mnie i rzuciła na szyję.
 - Dziękuję! – pisnęła mi do ucha i dała siarczystego buziaka w policzek.
- Eee za co? – zapytałam, podczas gdy ona stanęła przede mną i uśmiechała się szeroko.
- Za sukienkę. – odpowiedziała i klasnęła w dłonie.
- Ale to nie ja. – przekręciłam głowę i odwróciłam się w stronę drzwi, bo usłyszałam, że się otwierają.
- Jak tam panie? Gotowe? – do pokoju wszedł Justin w ciemnej koszuli i kurtce ze skórzanymi rękawami(albo to był „skaj” nie pamiętam) i tych swoich opuszczonych spodniach.
- To Twoja sprawka? – spytałam i podeszłam do niego.
- Nie wiem o czym mówisz. – złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. – Pięknie wyglądasz. – szepnął mi w usta.
- Dziękuję. – zarumieniłam się. Hola! Od kiedy ja się rumienię, na komplement Justina? – To ty kupiłeś Gaby sukienkę? – zadałam pytanie.
- Yhym. – cmoknął mnie w policzek i spojrzał na Gaby. Uśmiechnął się do niej. – Możemy iść?

- Tak. 
___________________________________________________________________
Rozdział jest dłuższy od ostatniego. Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Jeśli będzie tylko po dwa komentarze pod rozdziałami... opowiadanie skończy się za jakieś 5 rozdziałów. Będę musiała tak zrobić... :( A wcale z TEGO powodu nie jest mi wesoło :'(
Love yall

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 75 "Dałaś mi wszystko co jest najważniejsze."

PRZEPRASZAM! Przepraszam, za tak długą nieobecność!!! :'( <3
Chciałabym was o coś zapytać...
Piszę tutaj, bo nie wiem ile osób przeczyta notkę pod rozdziałem.
CHCECIE żeby rozdziały były szczęśliwe, że Justin jest słodki, uroczy, czy żeby pojawiły się naprawdę KŁOPOTY, które mogą doprowadzić do rozstania Justina i Tori???
PROSZĘ SKOMENTUJCIE TEN RODZIAŁ, CHCĘ WIEDZIEĆ CZY OPŁACA PISAĆ SIĘ DALEJ OPOWIADANIE.


Rozdział dedykuję mojej kochanej Veronice <3
Dziękuję Ci za to, że można z Tobą normalnie porozmawiać, za to, że jesteś i mogę do Ciebie napisać <3
Dzięki, że jesteś <3 tylko tyle wystarczy <3
____________________________________________________________________
Mój oddech przyśpieszył do granic możliwości. Serce biło mi niemiłosiernie. Stałam oparta o drzwi i  tępo wpatrywałam się w kartkę. Skąd ta osoba może to wiedzieć? Skąd może wiedzieć, że ja i Justin jesteśmy małżeństwem? Wiedzą tylko cztery osoby, włącznie z nami i w urzędzie stanu cywilnego. Przecież to niemożliwe, żeby ktoś z urzędu pierwszej przypadkowej osobie coś powiedziała. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i spuściłam wzrok w dół. Przede mną stał zapłakany Jacob ze smoczkiem w buzi. Uniosłam brwi i złapałam małego szybko na ręce. Wtulił się we mnie, a ja zaczęłam głaskać go po pleckach. Jak ja mogłam nie usłyszeć płaczu mojego dziecka? Jak ja mogłam tak postąpić? Bujałam się z Jake’iem na rękach i poszłam do salonu. Melanie stała z telefonem domowym w ręku.
- Co się stało, mała? – ukucnęłam przed nią. Wystawiła rękę z telefonem.
-Dryń, drrryń. – powiedziała i wczłapała się na kanapę, aby dalej oglądać bajki. Wstałam i wyczytałam kto ostatnio dzwonił. 4 nieodebrane od Justina, jedno od Gaby i znowu 2 od Justina. Posadziłam już bardziej uspokojonego Jacoba na kanapie koło Mel. Dziewczynka przytuliła małego, na co kąciki moich ust lekko się uniosły. Westchnęłam i wystukałam numer komórki Justina. Przyłożyłam telefon Justina do ucha, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi kluczem. Stanęłam trzy metry naprzeciwko drzwi i czekałam, aż ten ktoś wejdzie, mimo to trzymałam telefon koło ucha. Drzwi się otwierały a ja mocniej ścisnęłam słuchawkę. Zobaczyłam tak dobrze znaną mi twarz. Wypuściłam słuchawkę z ręki i podbiegłam do Jussa. Rzuciłam mu się na szyję a on przytulił mnie do siebie mocno.
- Co jest, szczęście? Czemu nie odbierałaś? Co się stało? – szeptał mi we włosy, a po moich policzkach poleciały łzy. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Może to dlatego, że byłam w ciąży? – Ciii, spokojnie. Wszystko jest dobrze. – szeptał. Odsunęłam się od niego.
- Nic nie będzie dobrze! – krzyknęłam patrząc na niego. Ocieranie policzków nie miało sensu.
- Czemu tak mówisz? – patrzył na mnie zupełnie zdezorientowany.
-Czytaj – wyciągnęłam rękę z kartką. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, aż w końcu on wziął ode mnie kartkę i rozprostował, dalej patrząc mi w oczu i lustrując moją twarz. Chwilę potem spuścił wzrok na kartkę i przeczytał szybko. Podniósł wzrok na mnie, a ja przygryzłam wargę i zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać łzy. Sekundę później poczułam silne ręce oplatające moją talię. – To wszystko moja wina. Moja! Gdyby nie ja, byłbyś szczęśliwy! – biłam go pięściami po klatce. – Byłbyś bezpieczny… - szepnęłam i wtuliłam się w niego.
- Nie mów tak, proszę, nie mów tak. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mam najukochańszą i najpiękniejszą żonę na świecie i najsłodszego synka. A córeczka jest w drodze. Dałaś mi wszystko co jest najważniejsze. – tulił mnie i szeptał do ucha. – Dałaś mi miłość, dom pełen ciepła, własną rodzinę, szczęście. Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Nic nam się nie stanie.
Usiedliśmy na kanapie i wtuliłam się w Justina. Z moich oczu łzy powoli przestawały płynąć, za to powieki zdawały się być bardzo ciężkie.
Otworzyłam oczy, bo było mi strasznie gorąco. Przekręciłam głowę w lewą stronę i spojrzałam w dół. Justin oplatał mnie ramieniem w talii, głowę ułożoną na mojej klatce, a jego noga oplatała moją. Uśmiechnęłam się na ten widok, podniosłam rękę i przeczesałam nią jego włosy. Mruknął, pocałował mnie w pierś i podniósł na mnie wzrok.
-Dzień dobry, pani Bieber.
-Dzień dobry, panie Bieber. Jak się spało?
-Dobrze, a Tobie?
-Dobrze dziękuję. – zaśmialiśmy się. Ponownie wczepiłam dłoń w jego włosy i pociągnęłam tak, że musiał się podnieść. Moja głowa była równolegle do jego. Oparł się na ręce i musnął swoim nosem mój. Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam jego głowę i pocałowałam go.
-Mmm lubię takie pobudki. – mruknął przez pocałunek. Po chwili jego pocałunki zeszły na szyję, a on siedział na mnie okrakiem. Odchyliłam głowę do góry , żeby miał lepszy dostęp, a jego pocałunki zeszły niżej. Od szyi do piersi, od piersi po brzuch.
-Hola – złapałam jego głowę i podciągnęłam do góry. Przechylił ją w prawą stronę. – Nie teraz. – powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
-Czemu? – zapytał.
-Temu. – kiwnęłam głową w stronę drzwi kiedy się rozchylały powoli. Po chwili ukazała się mała główka Jacoba. Justin spojrzał na niego, potem na mnie.
-Skąd ty…? – zmarszczył brwi.
-Instynkt macierzyński. – wzruszyłam ramionami. – Idź po niego.
Popchnęłam go lekko za ramiona a on wystawił mi język. Podszedł do małego, a on krzyknął ze śmiechem i wbiegł do pokoju. W końcu Justin go złapał i podniósł do góry. Przyłożył swoją twarz do jego brzuszka i go pocałował. Wyprostował ręce i rzucił małym w górę – wstrzymałam oddech- i go złapał, a ja poczułam ulgę. Powtórzył to jeszcze raz. Spojrzał się na mnie, a ja pokręciłam głową, ale z uśmiechem na ustach. Puścił mi oczko. Szepnął coś małemu na ucho, a mały spojrzał się na mnie i wyciągnął rączki. Justin i Jake usiedli na łóżku, a Jakie podpełzł do mnie i złapał się za szyję. Przytulił mnie mocno, a ja to odwzajemniłam.
-Mój mały skarbek. – powiedziałam i pocałowałam go w skroń. Odchylił główkę i cmoknął mnie w usta. Uśmiechnęłam się i zrobiłam z nim „noski noski”.
Całe przedpołudnie spędziliśmy razem w naszej sypialni. Ja, w końcu postanowiłam wstać i zrobić śniadanie dla moich mężczyzn. Założyłam spodnie od dresu i T-shirt Justina, a włosy związałam w kucyk. Zeszłam na dół i zajrzałam do salonu, zmarszczyłam brwi. Weszłam do kuchni i tam też nikogo nie było. Wzruszyłam ramionami, wyjęłam z szafki szklankę i sok z lodówki. Nalałam sobie i pijąc oparłam się o blat. Na stole leżała kartka, pewnie od Gaby, pomyślałam. Odbiłam się dłońmi od blatu i wzięłam kartkę w dłoń. Było na niej napisane, że pojechali we trójkę na zakupy, bo nic nie ma do jedzenia. Hmm zajrzałam ponownie do lodówki, i faktycznie, nic prawie nie było. Wcześniej nawet nie zwróciłam na to uwagi. Wypiłam sok i wstawiłam szklankę do zmywarki, przy okazji włączyłam ją, bo była pełna brudnych naczyń. Po chwili poczułam na biodrach tak dobrze znane mi dłonie, a na szyi ciepły, słodki oddech Justina.
- Jesteś najpiękniejsza. – szepnął mi do ucha i pocałował w ramię. Odwróciłam się i zarzuciłam mu swoje ręce na kark. Przechyliłam głowę.
-Nawet w dresach, za dużym t-shirtcie, w byle jakiej fryzurze i z lekko zaokrąglonym brzuchem?
-Zwłaszcza w MOIM T-shirtcie i zaokrąglonym brzuchem. – cmoknął mnie w nos. – A ta malinka mi się podoba. – uśmiechnął się.
-Jaka malinka? – zmarszczyłam brwi w akcie zdziwienia.
-Ta – dotknął palcem mojej szyi. Zmrużyłam na niego oczy. Wyplątałam się i poszłam na korytarz do lusterka. Odchyliłam trochę głowę w górę i zobaczyłam mały, czerwony znak.
-Juuusiiin – jęknęłam i opuściłam ręce w dół. Spojrzałam na jego odbicie w lustrze. Podszedł do mnie i objął od tyłu.


-Ta też mi się podoba. – szepnął mi do ucha i podciągnął koszulkę którą miałam na sobie, tak że odsłaniała moje piersi. Otworzyłam szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Roześmiałam się i zobaczyłam tańczące iskierki w oczach Justina. Był szczęśliwy. 
_________________________________________________________
PRZEPRASZAM!
Naprawdę was przepraszam! nie dość, że tak długo nie było to krótki rozdział... Niestety nie miałam weny, dokończyłam  dzisiaj ten rozdział, bo musiałam. Dla jednej osoby, która niemiłosiernie długo czeka na ten rozdział :) wy też <3
Wena mi powoli wraca! Yeeeey! <3
Lova yall <3