- Myślisz, że ten jej się
spodoba? – byłyśmy w sklepie z biżuterią i wybierałyśmy prezent dla Pattie.
- Powinien. Patricia lubi
pierścionki, ale nie za bardzo wystawne. – powiedziała a ja zwróciłam się do
sprzedawcy.
-Weźmiemy ten. – podałam
sprzedawcy pierścionek uśmiechając się lekko.
- No to mamy chyba wszystkie
prezenty. – powiedziała Gaby, kiedy wchodziłyśmy do podziemnego garażu galerii.
- Chyba tak. – powiedziałam ale
byłam pewna, że o kimś zapomniałam. Czułam się tak jakbym zapomniała o
prezencie dla kogoś. Tylko jeszcze nie wiedziałam dla kogo.
- Pojutrze wigilia. Jak myślisz,
Twoja mama przypomni sobie o… - zacięła się
- O mnie? – zapytałam już
normalnym głosem. – Nie mam pojęcia. Bardzo bym chciała, ale to nie ode mnie
zależy. – wzruszyłam ramionami i otworzyłam bagażnik do samochodu Justina i
włożyłyśmy torby z zakupami.
- Miejmy nadzieję, że tak będzie.
– uśmiechnęła się pocieszająco i wsiadłyśmy do samochodu.
- Wiesz, i tak dobrze, że
przypomniała sobie, że planujecie ślub z Chrisem. – odpaliłam silnik i
wyjechałyśmy z garażu na ruchliwą drogę.
- Tak, w sumie tak. –
odpowiedziała i spojrzała za okno.
- Rozmawialiście już o dacie? –
zerknęłam na nią przelotnie i z powrotem przeniosłam wzrok na drogę.
- Nie, to znaczy tak. Christian
chce mieć ślub w zimę, a ja chce w lato. Wiesz, że nie lubię zimy. –
powiedziała a ja przytaknęłam. To właśnie w zimę, przez oblodzone drogi jej
rodzice mieli wypadek. Rozumiem jej powody.
- Może gdybyś powiedziała mu,
dlaczego nie chcesz mieć ślubu w zimę, myślę, że on by to zrozumiał. – zerknęłam
ponownie na nią.
- Nie wiem, może. Pogadam z nim o
tym, ale to po nowym roku. – powiedziała a ja zgasiłam silnik, ponieważ byłyśmy
już na podjeździe naszego domu.
- Powinnaś. Mój braciszek, na
pewno Cię zrozumie. – puściłam jej oczko, i wysiadłyśmy z samochodu. Wyjęłyśmy
torby z bagażnika, kiedy go zamknęłam przed nami wyrośli Justin z
Christianem. – Wow! - krzyknęłam i poślizgnęłam się na lodzie.
Upuściłam torby i wymachiwałam rękami. – Fuck! – krzyknęłam i wylądowałam w
zaspie śniegu, małej ale jednak. – Ugh! – Christian i Gaby się śmiali a Justin
podleciał do mnie jak poparzony.
- Nic Ci się nie stało? Wszystko
w porządku? – podał mi rękę i pomógł mi wstać. – Boli Cię coś? – spytał.
- Tak. Dupa. – mruknęłam i
dotknęłam dłonią obolały pośladek. Justin parsknął śmiechem. Nie wytrzymałam i,
no musiałam uśmiechnąć się lekko. Wywróciłam oczami i zaczęłam zbierać torby z
zakupami.
- Daj, ja to zrobię. – powiedział
i wziął ode mnie torebki, tak samo jak Christian od Gabrielli.
- Gdzie Jacob i Melanie? –
spytałam gdy wchodziliśmy do domu. Zdjęłam mokre buty i kurtkę, powiesiłam ją
na wieszaku i weszłam do środka.
- W kojcu. – powiedział Christian
a ja już zobaczyłam maluchów w kojcu, który znajdował się w salonie. Podeszłam
do nich i każdemu dałam po buziaku w policzek. U Mel i Jake’a na twarzy
pojawiły się szerokie uśmiechy.
Poszłam do kuchni i wstawiłam
wodę na herbatę. Na dworze było chłodno, ale mi było raz gorąco raz zimno. W
tym momencie cholernie zimno. Potarłam dłonie o siebie, a po chwili poczułam
większe i cieplejsze dłonie na swoich. Podniosłam wzrok i zobaczyłam oczy
Justina. Uśmiechnął się i podniósł nasze dłonie do swoich ust. Chwilę potem
poczułam ciepło jego oddechu na moich dłoniach. Przekręciłam głowę w prawą
stronę i uśmiechnęłam się wdzięcznie.
- Idź na kanapę i okryj się
kocem. – poradził mi. Spojrzałam na czajnik. – Przyniosę Ci. – uśmiechnął się a
ja wspięłam się na palcach, żeby złożyć na jego policzku siarczystego całusa.
- Dzięki. – powiedziałam i
podążyłam do salonu. Wzięłam z fotela koc i ruszyłam na kanapę. Owinęłam się
szczelnie kocem i usiadłam na kanapę. Jak cieplucho. Sięgnęłam po pilot i
włączyłam telewizor. Przełączyłam na jakąś telenowelę. Jakaś blondyna zabiła
komuś żonę, i tego kogoś siostra przywiązała ją do łóżka, bo miała rozdwojenie
jaźni. Potem wytrzeszczyłam oczy na maxa.
-Gaby! Chodź tu! Natychmiast! –
krzyknęłam i przyglądałam się czarnowłosej dziewczynie z dzieckiem.
- Co jest? – zapytała i weszła do
salonu.
- To! – pokazałam na telewizor.
- Julia?! Nie możliwe! – pisnęła
i usiadła obok mnie. Pochylając się do przodu ale w tamtym momencie wskoczył
jakiś starszy siwy facet i… Max!
- No chyba se jaja robicie. –
powiedziałam i na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech.
- W końcu spełnili się zawodowo.
– usłyszałam głos Justina i za chwilę zobaczyłam kubek z gorącą herbatą. –
Trzymaj. – wręczył mi go i usiadł pomiędzy mną a Gaby. Położył moje nogi na
swoich kolanach a ja wzięłam łyk herbaty.
- Z cytryną. – patrzył na mnie a
ja uśmiechnęłam się lekko. – Dzięki.
- Nie ma za co. – puścił mi oczko
i odwrócił głowę w stronę telewizora.
Dzieciaki spały a my mieliśmy ze dwie godziny wolnego.
Obejrzeliśmy do końca telenowelę z Julią, a później jakąś komedię świąteczną.
Byłam zmęczona dzisiejszymi zakupami. Naprawdę, od dawna nie byłam na tak
długich zakupach.
- Gaby! Pomóż mi. – jęknęłam. – Proszę. – odwróciłam się
do niej i spojrzałam błagalnym wzrokiem. – Niedługo przyjdzie Caitlin z
Danielem.
- Leć, ja dokończę. – powiedziała. A ja uśmiechnęłam się.
- Dzięki. – powiedziałam i wleciałam na górę.
Weszłam do sypialni i wzięłam z łóżka przyszykowaną
sukienkę. Porwałam ją i weszłam do łazienki gdzie wzięłam prysznic. Wytarłam
się i założyłam na siebie bieliznę a potem sukienkę. Stanęłam przed lusterkiem
i spojrzałam na swoje odbicie. Wory pod oczami. Wywróciłam oczami i wzięłam
kosmetyczkę. Zrobiłam sobie szybki makijaż. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je
rozpuszczone. Przejrzałam się i doszłam do wniosku, że może tak być.
Przejechałam błyszczykiem po ustach i wyszłam z łazienki.
- Jakiego ja mam przystojnego synka. – powiedziałam i
wzięłam małego na ręce. Uśmiechnął się szeroko i pokazał dwa ząbki u góry i u
dołu. Uśmiechnęłam się na ten widok i pocałowałam go w nosek.
- A o mężu to już zapomniałaś? – usłyszałam głos z tyłu i
odwróciłam się razem z Jacobem. Uśmiechnęłam się zagryzając wargę i
zlustrowałam go wzrokiem. Przekręciłam głowę w prawo razem z Jacobem, na co
Justin się zaśmiał.
- Gdyby nie ta bródka, byłoby idealnie. – powiedziałam a
on przestał się śmiać. Zrobił śmieszną minę, a ja się zaśmiałam i stanęłam na
palcach żeby go pocałować, ale Jacob położył swoją rączkę na moje usta.
- Chodź tu. – Justin wyciągnął do małego ręce a ten
przeszedł do niego, co z ulgą przyjęłam. Jeśli jestem w ciąży nie powinnam
dźwigać, a Jake nie jest aż taki lekki. Uśmiechnęłam się do Justina.
-Zaczynamy? -
usłyszałam głos Caitlin z jadalni. Weszliśmy do niej a ja ruszyłam w stronę
Liny i Daniela, żeby się przywitać.
- Chyba możemy zaczynać. – powiedziała Gaby z Melanie na
rękach stojąc przy oknie. Uśmiechnęła się i zerknęła na mnie. Odwzajemniłam
gest.
- Każdy ma już opłatek? – zapytałam a wszyscy pokiwali
zgodnie głowami. Stałyśmy przed swoimi facetami z uśmiechami na ustach. Jacob i
Mel siedzą już w swoich fotelikach przy stole.
- Chciałbym Ci życzyć… denne będzie, jeśli powiem, że
życzę Ci szczęścia. Bo to jest jedno z moich marzeń. Życzenie Ci zdrowia jest
oczywiste. Pomyślności… Tak, w sumie tak. Życzę Ci wspaniałego i przystojnego
chłopaka. – powiedział, a ja walnęłam go w ramię. Jego uśmiech poszerzył się do
granic możliwości. - Życzę Ci, żebym to ja nie przestał Cię kochać.
- Spróbował byś. – zmrużyłam oczy ale z uśmiechem na
ustach.
- Nie miałem i nie mam zamiaru. – podniósł ręce na
wysokość ramion.
- Wiem, szczęście. – odpowiedział i przyłożył swoje wargi
do mojego czoła a ja wtuliłam się w niego. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Odsunęłam się od Justina i spojrzałam na niego za nim się odwróciłam. Uśmiechał
się zachęcająco.
- Córcia… - zobaczyłam przed sobą Sandi a za nią resztę
załogi ze Stratford. Spojrzałam na Pattie. Justin uśmiechał się identycznie jak
ona. Szybko natomiast przeniosłam wzrok z powrotem na Sandi. – Przepraszam. –
miała zaszklone oczy. – Tak bardzo Cię przepraszam. – szepnęła i rozłożyła
ręce.
- Mamo… - powiedziałam i wtuliłam się w nią. – Mamusiu. –
szepnęłam jej do ucha i poczułam jak po moich policzkach płyną łzy. Słyszałam
szepty innych osób, którzy znajdowali się w jadalni. Kiedy w końcu odsunęłyśmy
się od siebie, na naszych twarzach znajdowały się małe uśmiechy.
- Wybaczysz mi to, że Cię nie poznałam? Victorio?
-Nie mam Ci czego wybaczać. – powiedziałam a ona
pogłaskała mnie po policzku. Uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda? – zapytała a ja pokiwałam
głową na tak. Uśmiechnęła się i odsunęła w stronę taty. Uśmiechał się szeroko
co odwzajemniłam a on puścił mi oczko. Przeniosłam wzrok na Pattie, i
powiedziałam jej nieme „Dziękuję”, bo wiedziałam, że to jej zasługa. Odwróciłam
się do Justina. Uśmiechał się szeroko i patrzył na mnie. Złapałam go za rękę i
mocno ścisnęłam. Drugą wolną rękę starłam spływające łzy z mojego policzka.
Uśmiechałam się przez całą kolację. Było miło spędzić
czas z rodziną mimo tego, że mieliśmy dzisiejszy dzień spędzić tylko w ósemkę,
a tak jest nas piętnaście. Justin strasznie się ucieszył na widok Jazzy i Jaxo.
Są już tacy duzi. Jaxo chwalił się, że pani w szkole go chwali, a koledzy i
koleżanki pytają go o Justina i jak to jest być bratem piosenkarza.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Było już trochę po 9pm.,
co oznaczało, że Jake i Mel już śpią od kilkunastu minut po męczącym dniu.
Rozejrzałam się po twarzach bliskich. Caitlin i Daniel poszli do domu jakiś
czas temu, bo jutro mają jechać do rodziców Daniela. Zauważyłam, że nigdzie nie
ma Jaxona. Podniosłam się z kanapy i zwróciłam się w stronę schodów.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam głos Justina. Odwróciłam
głowę w jego stronę.
- Zobaczyć do Jacoba. – uśmiechnęłam się lekko a on
kiwnął głową, na znak, że rozumie. Wycofałam się w stronę schodów.
To była sprawka Justina. To on zorganizował „Stratford”
przylot do nas. To on powiedział Pattie co mnie trapi i to za jego sprawą jego
mama powiedziała Sandi całą prawdę. Mama była wstrząśnięta, ale wyszło na dobre.
Cieszę się, że mam takiego męża.
Weszłam do pokoju gościnnego, który zazwyczaj zajmował
Jaxo, ale gdy się po nim rozejrzałam nie mogłam go znaleźć.
- Jaxon? – spytałam, ale nikt się nie odezwał. Wzruszyłam
ramionami i zamknęłam drzwi. Przystanęłam na chwilę i zastanowiłam się nad tym,
gdzie mógłby pójść. Pokój zabaw. Weszłam na drugie piętro gdzie znajdowały się
pokój zabaw dla dzieciaków i gier, „kino domowe” i studio Justina. Otworzyłam
drugie drzwi po lewo i weszłam do środka. Było cicho.
- Jaxo? – zadałam pytanie ale nikt nie odpowiedział. –
Jesteś tutaj? - Jeśli nie ma go tu to ja nie mam pojęcia, gdzie on może być.
Już chciałam łapać za klamkę, kiedy ktoś wychylił się zza kanapy.
- Cześć. – powiedział cicho.
- Czemu się tu ukryłeś? – zapytałam i podeszłam do niego.
- Nie ukryłem się. – wzruszył ramionami a ja się
uśmiechnęłam. Wyglądał strasznie słodko. Usiadłam obok niego.
- Wszystko okay? – spytałam a on pokiwał głową.
Pomyślałam sobie, żeby nie naciskać, bo jeśli będzie chciał to powie. Podniosłam
rękę i przeczesałam dłonią jego włosy. Były jasne, takie jak Justina, gdy był
mały.
- Chodzi o to, że w klasie jest taka dziewczynka. Ona…
ona z nikim nie rozmawia. Pierwszego dnia szkoły siedziała sama w ławce, a ja
chciałem do niej podejść ale reszta dziewczynek z klasy mi nie pozwoliły i
mówiły, że jest dziwna i nikt jej nie lubi. – powiedział po jakimś czasie. Nie
mam pojęcia ile upłynęło.
- Rozmawiałeś z nią później ? – spytałam i głaskałam go
dalej po głowie. Pokręcił przecząco głową. – Hmm… A czemu zwróciłeś na nią
uwagę? – spojrzałam na niego.
- Bo jest inna. – powiedział, ale mam wrażenie, że nie
chciał tego powiedzieć.
- W jakim sensie? – nie odzywał się. – Przysięgam, że nic
nie powiem rodzicom. – spojrzał na mnie. – Ani Justinowi. Obiecuję. –
wyprostowałam się i położyłam dłoń na sercu, na co mały się zaśmiał.
Uśmiechnęłam się. – To jak? Powiesz mi?
- Caroline, Marika i Beeta mówiły, że ona jest głupia i
dziwna, bo nie ma taty. A ja tak nie myślę.
- Cieszę się, że tak nie myślisz. To, że nie ma taty to…
- nie oznacza, że jest głupia, wiem. Tata mi to
powiedział. Ale… wiesz, co? Lubię ją. Inne dziewczynki cały czas za mną chodzą
i chcą, żebym poprosił Justina o autograf dla nich, ale ona tak nie robi.
- A dałeś im te autografy? – zapytałam.
- Nie, i nie dam. – powiedział stanowczo na co ja
wybuchłam śmiechem a on też po chwili do mnie dołączył.
- Porozmawiaj z nią. Myślę, że jeśli ktoś z nią pogada,
zrobi jej się… miło. A gadając z nią, równocześnie zdenerwujesz te koleżanki. –
uśmiechnęłam się zadziornie, na co mały znowu się zaśmiał.
- Dzięki, Tori. – powiedział i przytulił się do mnie.
- Nie ma za co, mały. – obwiesił mi się na szyi i
przytulił mocno.
- Kocham Cię, siostro? Mogę mówić do Ciebie siostro? –
odsunął się ode mnie na kilkanaście centymetrów, a ja pokiwałam głową na tak.
- Ja ciebie też, braciszku. – odpowiedziałam i w oczach
pojawiły mi się łzy. Zrobiło mi się ciepło na serduchu.
- Victoria Beadles, proszę. –
powiedziała pielęgniarka wychodząc z gabinetu. Spojrzałam na Justina, który
złapał mnie za dłoń i weszliśmy do gabinetu, doktora James’a.
- Ach, Victoria! Jak tam Jake? – doktor z uśmiechem na
ustach podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Dzień dobry, doktorze James. – odezwałam się z
uśmiechem na ustach. Odsunął się ode mnie i spojrzał na mojego męża.
- Ty zapewne jesteś Justin, prawda? – uśmiechnął się
życzliwie i uścisnął mu rękę.
- Tak, miło pana poznać. – powiedział z lekkim uśmiechem
na ustach.
- Mi również. Usiądźcie. – dodał i zajął swoje miejsce za
biurkiem, a my naprzeciwko niego. – Dobrze, mam już wyniki badań, Victorio. –
uśmiechnął się.
- I co? – zapytał Justin uprzedzając mnie, ściskając moją
rękę, mocno, że aż mnie zabolało.
- Wszystko w porządku. Jest to koniec trzeciego, a
początek czwartego miesiąca. Płód rozwija się bardzo dobrze. Możemy zrobić USG,
niestety nie będziemy mogli jeszcze określić płci. – uśmiechnął się lekko. –
Dobrze, proszę połóż się tam. – pokazał ręką na kozetkę. Spojrzałam na Justina
i przeniosłam się z fotela na „łóżko”. Podwinęłam bluzkę i lekko osunęłam
spodnie. Justin spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, ale ja uśmiechnęłam się
lekko do niego. To jego pierwsze USG. Jak byłam z Jacobem w ciąży, ona leżał w
śpiączce. Cieszę się, że przynajmniej teraz jest ze mną.
Doktor James posmarował mi brzuch zimnym żelem i po
chwili przyłożył do niego małe urządzenie. Złapałam Justina za rękę, bo
wiedziałam co za chwilę zobaczę na monitorze.
- Tak płód rozwija się dobrze. I jest o… o tutaj. –
pokazał palem wskazującym lewej ręki w miejsce na monitorze. Spojrzałam na
Justina, który mrużył oczy. –Tutaj jest główka, a tutaj jest serduszko. – z
głośników monitora dało się usłyszeć szybkie bicie, małego serduszka. Zacisnęłam
rękę na dłoni Justina, mocno, tak jak on uprzednio mnie.
- Kiedy będzie można określić płeć? – zapytał Juss, nie
odróżniając nic na monitorze. Zaśmiałam się w duchu. Podczas ciąży z Jacobem,
na pierwszym USG też byłam ciemna.
- Płeć? Mamy 14 tydzień, więc za jakieś 4 do 6 tygodni. –
odpowiedział, ale widząc niezrozumiałą, a w pewnym sensie zawiedzioną minę,
dodał: - Trochę to potrwa, ale jeśli chce mieć pan od razu pewność, czy to aby
na pewno chłopiec czy dziewczynka, proszę o cierpliwość. – uśmiechnął się
delikatnie i puścił mu oczko. Justin odwzajemnił uśmiech, a doktor James podał
mi papier abym mogła wytrzeć brzuch, który po chwili miałam już zakryty bluzką.
Usiedliśmy z powrotem przy biurku. Doktor James, robił
coś w komputerze.
- Chcą państwo zdjęcie USB? – spojrzał na nas. Był
przystojny. Miał pewnie i tylko, z 30, góra trzydzieści parę lat. Ostre kości
policzkowe, tygodniowy zarost i szmaragdowe oczy, cudnie kontrastowały z jego
jasnymi włosami.
- Tak. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
Odwzajemnił gest i nacisnął jakiś przycisk. Odwrócił się na krześle w stronę
urządzenia i wziął kartkę. Przypiął ją do kopii wyników.
- Proszę. – podał mi wszystko.
- Dziękuję. – powiedziałam i wstałam z krzesła. Justin i
doktor James zrobili to samo.
- Do widzenia. – powiedział Justin.
- Widzimy się za cztery tygodnie. – powiedział do mnie i
uścisnął dłoń.
- Oczywiście.
Wyszliśmy z gabinetu i zeszliśmy do recepcji, żebym mogła
się zapisać. Po wszystkim wyszliśmy na zewnątrz. Styczniowe powietrze było
rześkie i chłodne, ale już nie takie same jak w grudniu. Poczułam rękę Justina
na swojej dłonie. Splotłam je w koszyczek i spojrzałam na nie. Uśmiechnęłam się
lekko. Justin kreślił kółka na mojej dłoni. Kiedyś zastanawiałam się dlaczego
ludzie trzymają się za ręce? Może dlatego, że dotyk drugiej, ukochanej osoby
sprawia, że czujesz się szczęśliwa, dotyk drugiej osoby podtrzymuje Cię na
duchu. Podniosłam głowę i spojrzałam na JB. Stanęłam na palcach i cmoknęłam go
w policzek. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Jego wzrok wyrażał zaciekawienie
i radość.
- Chcesz, aby to była dziewczynka, prawda? – zapytałam, a
on potwierdził to ruchem głowy. Oparłam głowę o jego ramię i uwiesiłam się na
nim. Jeśli to będzie dziewczynka, jak to będzie? Dam sobie radę z dwójką
dzieci?
_________________________________________________________________
Jest nowy rozdział, ale jest trochę przy krótki.
Postaram się, aby następny był dłuższy :)
Podoba wam się? Jak chcecie, to pytajcie o co chcecie, a ja postaram się odpowiedzieć, na tyle ile będę mogła :p
Proszę was o komentarze, bo to dla mnie bardzo ważne ;) Od ilości komentarzy pod tym i następnymi rozdziałami, będzie zależał koniec opowiadania (kiedy się skończy) :p
Lova ya all <3 Xx