Musisz
kochać tych, których w sercu masz, póki jeszcze jest
ten czas. Teraz boję się, że nie ważne jest... Dawid Kwiatkowski.
Kojarzycie, c'nie? Ma mega głos. Tak, dziwicie się pewnie, ja w
Kanadzie a on z Polski. Właśnie z POLSKI. Regularnie sprawdzam
nowości muzyczne i świeżynki w tej branży. Nie fajnie. Ostatnio
zmarła jego fanka, była chora na białaczkę, z tego co mi wiadomo.
„Dziwię się, że jeszcze żyje, skoro umarł kawałek mojego
serca”. Ten cytat... no prawie się popłakałam. To jest, nie
koniecznie darzyłam go jakąś sympatią, ale tym zasłużył sobie
na całkowity szacunek. Muszę puścić Justinowi jego piosenki.
Haha, pomińmy to, że nie będzie nic rozumiał.
|
tydzień później |
mam
dość! Ręce mi odpadająąąą! Od czego? Od znoszenia pudeł.
Dlaczego Justin ich nie nosi? Bo powiedział, że dupereli nosić nie
będzie. Pozanosił kartony z ciuchami naszymi i Jake'a i takie
najważniejsze rzeczy. Ale kosmetyki (jest ich sporo). Zdjęcia,
ramki, różne rzeczy, które od niego dostałam. Mówił,
żebym to dzisiaj zostawiła, a później Carmen z Pattie,
Sandi, Jeremy'm i Ryanem mają to dopakować i wysłać. Ale jak to
ja, wolę to sama zrobić.
Schodziłam
po schodach z ostatnim pudłem.
-Daj
to. - usłyszałam głos Justina i wychyliłam głowę zza pudła by
na niego spojrzeć. - No daj. - wyciągnął ręce, by go wziąć.
-Nie.
Poradzę sobie sama. - powiedziałam i go wyminęłam. Zastawił mi
drogę.
-Oddajesz
i koniec gadania. - wziął ode mnie pudło i puścił mi oczko.
-Dzięki.
- sapnęłam i usiadłam na schody. Patrzył na mnie. - Idź, idź.
Zaraz odjedzie. - ponagliłam go. Wzruszył ramionami i zszedł na
dół.
Ja
się spytam, czy on zawsze musi mieć tak nisko spodnie? Nie no co
wy, nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Ma seksowny tyłek i mi
się to podoba. Tylko, nie lubię napalonych Belieberek. Nie to są
raczej fanki. Mniejsza.
Siedziałam
tak na tych schodach i przyglądałam się wszystkiemu. W zasadzie to
było mało rzeczy. Kanapy itd. tak ale nie było zdjęć.
Cieszę
się, że Carmen z Carlem i Amber zgodzili się „wynająć” nasz
dom. Zgodziliśmy się pod warunkiem, że będą nas odwiedzać
często i tylko kiedy będą mieli ochotę i, że będziemy płacili
za ich bilety. Zgodzili się, tylko, że mamy płacić połowę.
-To
co? Idziemy? - Justin stanął nade mną. Spojrzałam na niego z
dołu.
-A
gdzie Jacob? - spytałam i pomógł mi wstać.
-W
samochodzie. - uśmiechnął się. - Idziemy?
-Idziemy.
- złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Otworzył mi drzwi od
samochodu. Spojrzałam ostatni raz na dom i wsiadłam. Będzie mi
tego brakowało.
Odprawa
trwała krótko. Lecieliśmy prywatnym samolotem. Nawet nie
wiem ile czasu spędziliśmy w nim, bo usnęłam. Było mi wygodnie.
Głowę cały czas miałam na kolanach Justina.
Obudził
mnie lekko, i powiedział, że jesteśmy na miejscu. Podniosłam się
jeszcze zaspana i przeciągnęłam.
Wyszliśmy
z samolotu, ja z Jacobem na rękach. Był wieczór. Było tylko
kilku paparazzi. Ale nie było, żadnego, wielkiego zamieszania. I
dobrze. Wsiedliśmy do jakiegoś samochodu, Justin za kierownicą.
Jechaliśmy tak godzinę. Kilka minut przed zatrzymaniem się, kazał
mi zamknąć oczy. Zrobiłam to. Pomógł mi wysiąść.
Weszliśmy do środka, wiedziałam, bo mi mówił.
-Możesz
otworzyć oczy. - wziął rękę z moich oczu.
-Na
pewno? - spytałam, żeby się upewnić.
-Tak.
- wydaje mi się, że się uśmiechnął. Otworzyłam oczy.
-Czy
Cię do jasnej ciasnej pogięło?! - spytałam i wytrzeszczyłam
oczy. Moim oczom ukazał się taki
widok: klik!.
-Nie
podoba Ci się? - już się nie uśmiechał.
-Podoba
tylko... mówiłam Ci coś. - powiedziałam z rezygnacją w
głosie.
-Oj
no, moja wina? Scooter to załatwiał. - podrapał się po karku.
Spojrzałam na niego i podeszłam do szklanych drzwi. Weszłam przez
nie do środka.
-Wow...
- szepnęłam. - Pięknie...
-Czyli
się podoba. - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się
i wystawiłam mu język.
Potem
pokazał mi pokój Jacoba. Był cudny! Później resztę
domu. Na samym końcu pokazał mi sypialnię. Wiecie dlaczego? No
właśnie hehe.
***
Następnego dnia rano***
-Szczęście...
- usłyszałam ale się nie poruszyłam. - Vicaaa wstawaj. - składał
krótkie całusy na mojej twarzy.
-Mmm...
czy ja czuję kakałko? - spytałam niemrawo.
-Nom.
Witam panią Bieber. - dostałam całusa w usta.
-Witam
panie Bieber. - otworzyłam oczy. Jego głowa była centralnie nad
moją.
-Jak
się spało w nowym domu? - spytał.
-Żebym
ja jeszcze całą noc przespała. - przeciągnęłam się na tyle
ile było to możliwe. Zaśmiał się.
-No
tylko mi powiedz, że Ci się nie podobało. - powiedział patrząc
mi w oczy.
-Było
Bosko! - odpowiedziałam głośno i wytknęłam mu język. - A teraz
proszę zejść, bo muszę do toalety. - puściłam mu oczko.
Cmoknął mnie w usta i zszedł.
-Po
prawo. - powiedział i wyszedł.
Załatwiłam
sprawy fizjologiczne, umyłam się, ubrałam i uczesałam.
Stwierdziłam, że wyglądam fajnie. Mam zamiar odwiedzić dzisiaj
Caitlin. Może spotkam Daniela? Uhuhu! Muszę do niej iść.
Zeszłam
po schodach na dół. Przy okazji oglądając wiszące zdjęcia
na ścianie. Były zdjecia Justina z gal, jego z rodzeństwem, mamą,
tatą, BieberTeamem. Z paczką z liceum. Hehe Amanda jeszcze jako
plastik. Uśmiechnęłam się nie wiadomo czemu. No i nasze zdjęcia.
Ja z nim, 3 zdjęcia. We trójkę i on sam z synkiem.
-Vica!
Mamy gościa! - usłyszałam głos Justina. Zmarszczyłam brwi i
poszłam do kuchni.
-Caitlin!
- rzuciłam się jej na szyję.
-Udusisz
mnie. - śmiała się.
-Oj
sorka. - puściłam ją. Przyjrzała mi się.
-W
końcu chudłaś po tej ciąży. - powiedziała.
-No
wiesz... dzięki. - odpowiedziałam przewracając oczami.
-Nie
ma za co. - wytknęła mi język. - ale te fałdki to mogłabyś
zrzucić. - spojrzała na moje biodro.
-O
co Ci chodzi? - przymrużyłam oczy.
-One
tak zawsze? - usłyszałam głos i wychyliłam się zza Cait, żeby
zobaczyć kto to.
-Ta,
czasami gorzej. - odpowiedział mu Justin.
-Kto
to? - wyprostowałam się i spojrzałam wymownie na Linę. Ja skądś
znam ten głos... Tylko skąd? Przesunęła się i podeszłyśmy
bliżej.
-Tori,
to mój chłopak, Da....
-Daniel
J. - skończyłam za nią.
-Skąd...?
-Co
ty myślisz, że ja internetu nie mam? - spytałam z politowaniem. -
Victoria. - podałam mu rękę.
-Daniel.
- uścisnął ją z uśmiechem na twarzy.
-Heh,
dzięki.
Ten
Daniel to faktycznie fajny jest. Myślałam, że mieszka w Anglii, bo
ma tamtejszy akcent. Ale uświadomił mnie w przekonaniu, że
przeprowadził się tu 3 lata temu z rodzicami.
Nie
wiem jak Justinowi, ale mi ten chłopak przypadł do gustu. To
znaczy, chodzi mi o to, że jak dla mnie, to popieram jego związek z
Liną. Justin jakoś zbytnio go chyba nie polubił... Coś mu się w
nim nie podoba, trzeba będzie się wypytać. Ale może to tylko
pierwsze wrażenie? Nie wiem, mi się podoba. Nooo jest przystojny i
ma zajebisty głos.
Jesteśmy
tu już 2 tydzień a Justin prawie cały czas jest w studio.
Powiedział, że dzisiaj już nie idzie i robi sobie przerwę na 4
miesiące, czyli do końca roku. Cieszę się, w końcu będziemy
mogli spędzić czas razem.
Jacob...
hmm... cały czas próbuje uczyć się chodzić. Jest coraz
lepiej. Heh, mały brzdąc. Lina, po prostu nie może się nim
nacieszyć. Jeszcze chyba sobie nie zakodowała, że przez
najbliższy(miejmy nadzieję, jak najdłuższy) czas zostaniemy
tutaj. Jest tu strasznie pięknie. Podoba mi się tu.
A
co do Pattie i rodziców... hmm u nich wszystko w porządku.
Dzieciaki podrosły i nie są już „maluchami”, jednak dla nas i
tak nimi zostaną. Jaxo zrobił się strasznie ciekawski. Jak Pattie
do mnie dzwoniła to mówiła, że rozbiera samochody zabawkowe
i ogląda wszystkie części. Coś czuję, że w przyszłości, jeśli
będę chciała kupić nowy samochód, to wiem do kogo się
zwrócę hehe. Natomiast Jazzy, jak uważa Erin, powinny ją
teraz interesować księżniczki, lalki, misie, ciuszki, ale ona
poszła za bratem i przygląda się Jaxonowi. Heh, wspomniała
jeszcze, że Księżniczka podśpiewuje sobie przy kąpaniu.
Podłapały dryk do tego po starszym bracie? Wcale bym się nie
zdziwiła! Haha. Utalentowana rodzina.
A
moi rodzice? Wyjechali na wczasy. Mama uważa, że przyda jej się
trochę słońca w te jesienne dni. Wyjechali do Panamy. Ehh
zazdroszczę!
Chris
i Gaby? U nich wszystko w porządku. Chrisowi idzie coraz lepiej.
Gaby jak na razie zajmuje się Mel. Zapisała się na kurs
hiszpańskiego, ale to wieczorem, kiedy Christian jest już w domu.
Mówiła mi, że chce się ustatkować, i że fajnie byłoby
zostać tłumaczką w jakiejś firmie. Nie powiem, kasy by miała. A,
że zna w dużej mierze hiszpański, to powinno jej pójść
jak po maśle.
Carmen
i Carl zadomowili się już u nas. Chociaż i tak zrobili sobie swoją
sypialnię w gościnnym. Zmienili tylko łóżko, na co wcale
się nie zdziwiłam. Car usprawiedliwiała się tym, że jak
pojedziemy do nich w odwiedziny, wolałaby, żeby nasza sypialnia
czekała na nas. No niech jej będzie.
-Szczęście!
Jestem! - usłyszałam krzyk Justina z korytarza.
-Tatuś
przyszedł? Tatuś? - uśmiechnęłam się szeroko na minę Jacoba,
kiedy usłyszał głos Juju.
-Heej,
a co Szkrab porabia, co? - Bieber wszedł do salonu, podszedł do
kanapy i wziął Jake'a na ręce.
-Eyy
uważaj. - podrzuciła go dwa razy do góry, na co mały śmiał
się wniebogłosy.Spokojnie,
mamuśko. - usiadł z nim i pocałował mnie przelotnie w usta.
-Tatuśku
od siedmiu boleści, nie odzywaj się. - puściłam mu oczko. - I
jak? Masz już wolne? - spytałam ale nie odzyskałam odpowiedzi. -
ziemiaaa do Juustinaa. - nic. - spytałam o coś.
-Kazałaś
mi się nie odzywać. - wzruszył ramionami i podał małemu
samochodzik.
-Przestań.
Masz wolne? - powtórzyłam pytanie.
-Tak,
dosłownie na 4 miesiące i 2 dni. - spojrzał na mnie i się
uśmiechnął.
-Znając
Ciebie, to nie wytrzymasz i przynajmniej będziesz musiał napisać,
co najmniej, 5-7 piosenek przez te 4 miesiące. - wytknęłam mu
język. Podciągnęłam kolana pod brodę.
-Cóż...
taka moja natura. Kocham uszczęśliwiać Beliebers każdą, możliwą
piosenką. - uśmiech z jego twarzy nie znikał. Dam sobie głowę
uciąć, że w jego głowie są teraz wszystkie najwspanialsze
momenty z jego tras.
-Kocham
Cię, wiesz? - spytałam.
-Się
wie. - odpowiedział ze śmiechem na co dostał kuksańca w bok. -
Ja Ciebie też, Szczęście, ja Ciebie też.
-Wariat.
- zaśmiałam się.
Przez
godzinę siedziałam w tej samej pozycji i patrzyłam na, bawiących
się samochodami na podłodze, moich chłopaków.
To
jest niewyobrażalne, jak z takiego 16-latka, spełniającego swoje
marzenia, zmienił się w zapatrzoną w siebie gwiazdkę, a potem
znowu w odpowiedzialnego, już, mężczyznę. Ma 20 lat. Jak to
możliwe, żeby przez 4 lata przejść tyle okropności, tyle hejtów,
tyle obelg...? Właśnie. To jest pytanie, na które jest tylko
i wyłącznie jedna odpowiedź. Beliebers. To właśnie one dają
Justinowi tą siłę, która pomaga mu przejść te wszystkie
złe słowa na niego. Photoshop'y i artykuły i TMZ. Wie, że one, te
prawdziwe, nigdy nie uwierzą w to co oni piszą. Wie, że chociaż
nie wie jaki błąd by popełnił, one mu wybaczą, bo wiedzą, że
jest tylko człowiekiem, który jak każdy inny popełnia
błędy. To właśnie na nich się uczy. Kocha je, kocha je ponad
wszystko. Zrobiłby dla niech wszystko. Nawet powtórne
zagranie koncertów... z My World. Wznowić MyWorldTour. Wie,
że nie każda jest od początku. Ufa im i wierzy, że mimo tego,
będą do końca.
Cóż,
najlepsze w tym wszystkim jest to, że tutaj nie ma tylu natrętnych
paparazzi. I jest ciszej. Nie gadają tak czy o mnie czy o Justinie.
No i jest zdecydowanie cieplej jak na tą porę roku niż w
Stratford. Oj cieplej! I jak dla mnie, dużo lepiej. No i dla Jake'a.
Ostatnio miał stan podgorączkowy i w sumie lepiej, że jesteśmy
tutaj, bo tam to już byłby chory jak nic. Mniejsza tam.
-To
co? Leniuchujemy? - spytał Justin i położył swoją rękę na
moim ramieniu.
-A
jak. - odpowiedziałam. Bardzo mu się podobał ten urlop. - Żebyś
się za bardzo nie rozleniuchował, bo muszę mieć z Ciebie jakiś
pożytek.
-No
nie wieeem. - przeciągnął, a ja się zaśmiałam. Odwróciłam
się do tyłu. - Spodziewasz się kogoś? - spytał gdy usłyszeliśmy
dzwonek do drzwi.
-Nie,
ale sąsiadka przyszła. - na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Hę?
- obejrzał się. - Kto to?
-Taylor
Clark. Taka suczka. - odpowiedziałam i się podniosłam.
-Dlaczego
tak? - zaśmiał się.
-Caitlin
mówiła, że to taka wielka pani. - wzruszyłam ramionami i
podeszłam otworzyć drzwi.
-What
the... - zacięłam się, gdy zobaczyłam
dziewczynę.
(nie miała okularów)
-Cześć.
- powiedziała z uśmiechem na ustach.
-Cześć?
Czego chcesz? - spytałam złośliwie.
-Niedawno
wróciłam z podróży...
-I?
- oparłam się o drzwi zakładając ręce na piersi.
-I
dowiedziałam się, że mamy nowych sąsiadów. Przyszłam się
przywitać. - uśmiechała się słodziutko.
-Jak
ty się przywitałaś to ja się pożegnam. Cześć. - zatrzasnęłam,
prawie że, za nią drzwi i popatrzyłam przez okno. Uśmiechnęłam
się i pomachałam. - Ugh... - weszłam do salonu.
-Co?
- miał położone ręce na oparciu kanapy i brodę na nich.
-Gunwo.
- odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na klatce.
-Coś
ty taka zła? - spytał.
-Wkurzyła
mnie. - przymknęłam oczy, gdy przypomniała mi się jej twarz.
-Czym?
-Wyglądem.
- usiadłam na kanapie a on zmienił pozycję, żeby patrzeć na
mnie.
-Tylko
tym? - zaśmiał się, a ja zmrużyłam na niego oczy. - Co jest?
-Pamiętasz
jak kiedyś usnęłam na kanapie? No dobra, może nie. A pamiętasz
jak raz rano kazałam Ci dać swój telefon?
-Nooo
tak. I co w związku z tym? - uniósł brew do góry.
-Śniło
mi się wtedy, że mnie zdradziłeś z niejaką Taylor. Pokłóciliśmy
się, zerwałam z Tobą, kazałam Ci się wynosić z domu, ale wtedy
Gaby powiedziała mi bardzo fajne słowa. Pomogły mi. Pozbierałam
się, ale tylko ja wiedziałam co czuję. Przez 5 lat wychowywałam
Jacoba sama, fakt spotykałeś się z nim ale rzadko, bo miałeś
trasy i wgl. Moja kariera się rozwinęła. W sumie dzięki, temu
snu mam nowe pomysły na piosenki, ale to nie o to chodzi. Z Gaby,
Chrisem i Mel przeprowadziliśmy się tutaj, do Atlanty, tylko w
zupełnie inny rejon. Ty też. Razem z Tejlor. Jacob jej nie lubił.
Kombinował jak to by zrobić, żebyśmy my znowu byli razem. Noo i
mu się to udało. Pogadaliśmy i znowu byliśmy razem. Jeszcze
wrócę. Dwa lata po waszym spotykaniu się, Scooter i manager
tamtej podpisali umowę i musiałeś z nią być. Nie dało się
tego zerwać. No i ukrywaliśmy nasz związek. No i Gabriella mnie
obudziła.
-Masz
niezłe sny. - powiedział mega zdziwiony. - No dobra, ale co ma
wspólnego z tym, nasza sąsiadka?
-Ma
to samo imię, tylko inne nazwisko i, o litości, tak samo wygląda
jak ta z mojego snu. - przewróciłam oczami.
-Serio?
- spytał i się zaśmiał.
-Co
Cię tak śmieszy?
-Kochanie,
wierzysz w to, że mógłbym Cię zdradzić? - przysunął się
bliżej mnie i położył dłonie na policzki. - Jesteś gorąca. -
wywróciłam oczami. - Dosłownie. - przyłożył dłoń do
czoła. Oderwałam jego dłoń i przyłożyłam swoją.
-Debil!
- zaśmiał się. - Nie jestem gorąca.
-No
jak nie, jak tak. - zamruczał mi do ucha przygryzając jego płatek.
-Kogo
kochasz teraz? - czułam, że się uśmiecha.
-Ciebie.
-A
jutro?
-Ciebie.
-A
pojutrze?
-Ciebie.
-A
za 5 lat?
-Inną.
-Co?!
- odepchnęłam go trochę od siebie, a ten wraz się głupio
uśmiechał.
-Naszą
córkę, szczęście, naszą córkę. - pokręcił głową
z dezaprobatą i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się na ostatnie
wypowiedziane słowo, przez niego, w tej chwili.
____________________________________________________________________________
Cześć, jest kolejny :) przepraszam, że mnie tak długo nie było :(
ale mam pewne problemy i tak jakoś nie mam czasu :/
ale mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
DO DZIEWCZYN!!! Patrycja, Weronika, Anana, przepraszam, że nie komentuje waszych nowych rozdziałów, ale nie mam czasu ;o :( ale są zajebiste, wiem, bo tak czy siak, jak mam chwilkę, to czytam :)
to chyba tyle...
Love u all! <33